Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

59. Dobry glina

Monic zacisneła dłonie na umywalce i pochyliła się nad nią. Od wydarzeń na farmie Cassity minęło już kilka dni. W ich czasie granatowowłosa odczuła skutki tego co zrobiła, gwałtowne osłabienia, czarna krew z nosa czy kłopoty z swoimi zdolnościami, ale nie tylko miała fizyczne problemy. Meczyły ją też wyrzuty sumienia, które prześladowały ją w nocy w snach, a raczej koszmarach. I nie można powiedzieć, że Monic nie próbowała przyznać się, powiedzieć Sam'owi i Dean'owi o tym. Ale zawsze gdy już udało jej się zebrać w sobie by się przyznać coś zawsze stawało na drodze przez co odciągała tą rozmowę w nieskończoność.

Monic odkręciła kran i obmyła twarz chłodną wodą. Chwyciła wiszący obok umywalki ręcznik i starła nim wilgoć z twarzy. Uniosła głowę i spojrzała w swoje odbicie. Musiała przyznać, że jej cera zrobiła się bladsza niż normalnie powinna być. Skupiła się. Jej oczy przybrały barwę ognistej czerwieni. Świeciły się, ale po chwili zaczęły jakby migać i czerwień zniknęła jak gasnące światło. Uratownie duszy Ellie kosztowało ją bardzo dużo i jeśli nic z tym nie zrobi to to przed czym ostrzegał ją Crowley stanie się na prawdę. Ona po prostu chciała pomóc, wykorzystać swoje zdolności w dobrym celu, a okazało się że jeszcze bardziej utrudniła sobie życie właściwe cały czas sobie utrudnia. Ta jej druga połowa to robi, a jednak bez niej nie byłaby tak dobrym łowcą choć raczej ta druga połowa narobiła większych szkód niż dobra.

Granatowowłosa wyszła z łazienki i idąc korytarzem skierowała się w stronę kuchni. Dziś dość długo spała bo do późna miała kłopot z zaśnięciem. Martwiła się i to bardzo, ale nie o siebie tylko o wielkoluda, który spał obok niej. Zauważyła że z Sam'em jest coś nie tak, odkąd wrócili z farmy po pierwszej próbie, którą przeszedł. Z jego zdrowiem dzieje się źle. Oczywiście mówił że wszystko jest dobrze, że nic mu nie jest, ale Monic czuła że to nie jest do końca prawda. Próbowała z nim porozmawiać o tym, ale mówił to samo, że jest dobrze i by się nie martwiła. Może i mogłaby w to uwierzyć, ale raz znalazła w koszu chusteczkę z plamami krwi. I to dało jej do myślenia, że te próby by zamknąć Piekło są ryzykowne i najwyraźniej mogą szkodzić zdrowiu Sam'a, a nawet być jego końcem, tą myśl jednak próbowała odgonić od siebie choć w głębi czuła obawę, że to może być prawda.

-Dzień dobry.- powiedział enuzjastycznie Dean gdy Monic weszła do kuchni. Kobieta spojrzała na niego jeszcze czując zaspanie i delikatnie się uśmiechnęła.

-Dzień dobry.- odpowiedziała i podeszła do półki by zrobić sobie kawę. Włączyła ekspres do kawy i zaczęła czekać aż życiodajna mikstura zrobi się.

-Dobrze spałaś?- zapytał blondyn kończąc jeść jedzenie, które niedawno sobie zrobił.

-Tak.- burkneła pod nosem zapatrzona w ekspres do kawy. Blondyn zmarszczył brwi i spojrzał w jej kierunku.

-Serio? A nie wyglądasz wcale na wypoczętą, raczej jak zombie.- końcówkę zdania powiedział żartując, ale granatowowłosa nie zareagowała.

Kawa w końcu zrobiła się i Monic mogła nalać ją sobie do kubka. Chuchneła na gorący napój i napiła się. Uśmiechnęła się pod nosem czując przyjemne ciepło w przełyku i z kubkem w ręku usiadła przy stole na przeciwko Dean'a.

-To męczące, wiesz?

-Ale co?- zapytała Monic nierozumiejąc o co chodzi Dean'owi.

-Ty i Sam. Oboje nic nie mówicie, a widzę że coś jest nie tak. Ty często nie wiadomo czemu jesteś zmęczona, a Sam udaje że dobrze się czuję po tej pierwszej próbie choć to nie jest prawda.

-Tak, z Sam'em jest coś nie tak, ale on usilnie pokazuje że jest wszystko dobrze.

-A co z tobą? Odkąd wróciliśmy z farmy Cassity zachowujesz się trochę inaczej.

-Ja... to znaczy, po prostu pomyślałam o czymś.

-O czym?- zapytał blondyn. Monic chwilę milczała, mogłaby mu powiedzieć. Ale wolałaby najpier porozmawiać o tym z Sam'em, to w końcu jej chłopak, a do tego wiadomo jaki Dean jest. Blondyn pewnie zdenerwuje się i nie da jej dokończyć.

-O... tych próbach, które trzeba przejść by zamknąć bramy Piekła. Co jeśli one mogą wpłynąć na zdrowie Sam'a. Po pierwszej już próbie coś jest nie tak, a pomyśl co stanie się po kolejnych.

-Myślisz że on może...

-Nawet nie chcę o tym myśleć. Ale czuję że tak może się stać i to właśnie nie daje mi spokoju.- Choć jest coś jeszcze innego, dodała w myślach.

-Hej wam.

Do pomieszczenia wszedł Sam ze swoim laptopem i usiadł obok Monic. Złożył szybkiego całusa na jej ustach i wrócił do czytania czegoś na urządzeniu.

-Co jest?- zapytał blondyn marszcząc brwi. Monic wzruszyła ramionami gdy Dean spojrzał na nią nie wiedząc o co chodzi jemu bratu, który nagle się tu zjawił.

-Myślę że znalazłem nową sprawę.- powiedział długowłosy, a Dean skinął głową.- Ostatnio pojawiło się sporo trupów w Benton, w Downes, w Novi. A wczoraj w Springs w stanie Missouri. Ofiary miały poparzenia w okolicach oczu, dłoni i stóp oraz rany kłute na grzbietach dłoni, a oczy i organy wewnętrzne całkowicie rozpuszczone.- wyrecytował szatyn.

-Tak, to na pewno coś dla nas.- powiedział Dean.

-Wiadomo coś o ofiarach?- zapytała Monic popijając swoją kawę.

-Ofiary nic nie łączy. Byli wśród nich agent nieruchomości i historyczka. Zeszłej nocy zabito nauczycielkę.

-Demony?

-Może, trzeba to sprawdzić.- powiedziała Monic.

-Dobra, idę się spakować i ruszamy za 10 minut.- Dean wstał od stołu i odniósł naczynia do zlewu po czym wyszedł z kuchni.

Monic też chciała, ale Sam nadal siedząc na swoim miejscu jej nie pozwolił.

-Czemu nie wstajesz?

-Dobrze się czujesz?- zapytał z troską wlepiając swoje cudne dla granatowowłosej oczy w jej osobę.- Jeśli chcesz możesz zostać, sami się tym zajmiemy.

-Jest dobrze i nie ma mowy że zostanę. Tam gdzie ty, tam i ja. A u ciebie jest w porządku?

-Tak, niczym nie musisz się martwić.- uśmiechnął się szczerze, a Monic skineła powoli głową.

~~~

Springs, stan Missouri, południe

Monic z Sam'em i Dean'em usiedli na kanapie w salonie męża ostatniej ofiary. Mężczyzna usiadł na przeciwko nich na fotelu. 

-Mamy kilka rutynowych pytań dotyczących pańskiej żony.- zaczął Sam.- Czy miała jakiś wrogów?

-Ann? Nawet po tym nie wiem kto mógł chcieć ją skrzywdzić. Była dobrą osobą.

-Współczuje panu straty.- powiedziała łagodnie Monic.- Co tak dokładniej się stało?

-Tydzień temu coś się w niej zmieniło. Źle się czuła, nie była sobą.

-W jakim sensie?

-Najlepiej wam pokaże.

Mężczyzna wstał z fotela i kazał iść za sobą. Zeszli do piwnicy. W środku było ciemno dlatego mężczyzna zapalił światło. Wtedy zobaczyli na środku pomieszczenia stół, na którym znajduje się duża makieta miasta. Wszystkie detale zostały idealnie odwzorowane, budynki, park i wiele innych, a nad tym wiszą przezroczyste woreczki z ziemią. Weszli w głąb pomieszczenia by przyjrzeć się makiecie.

-Ann, przestała spać i jeść. Wychodziła w środku nocy nie wiadomo dokąd. Próbowałem z nią porozmawiać, ale jedynie mruczała pod nosem coś o sadzie. O tym.- mężczyzna wskazał na modelu miniaturę sadu.- Pewnego razu śledziłem ją. Poszła na plac zabaw. Zaczęła kopać. Odeszła z torebkami ziemi i zawiesiła je tutaj.

Mężczyzna powiedział że te wiszące nad makietą woreczki reprezentują każdą dziurę, którą wykopała w całym mieście. Najdziwniejsze było że nie były one małe tylko miały kilka metrów głębokości. Kopała je godzinami i nawet się nie zmęczyła. Mężczyzna nie powiedział o tym policji bo uznali go za wariata. Raz zszedł do piwnicy by porozmawiać ze swoją żoną. Widział jak na moment jej oczy stają się czarne i rozmawiała z kimś przez telefon. Niestety nie wiedział z kim. Wtedy był pewien że to nie jest już jego żona, poszedł napić się do baru a gdy wrócił ona już nie żyła. Stwierdził że dłużej nie może mieszkać w tym domu i dziś wyprowadza się do domu.

Bracia i Monic podziękowali mu za rozmowę i wyszli z budynku.

-Teraz wiadomo że to demony. Tylko pytanie kto je zabija?- zapytał Sam gdy szli do Impali.

-Gdybyśmy mieli dostęp do zwłok tej kobiety już byśmy się dowiedzieli.- powiedziała Monic.

-Tak czy siak, ten ktoś odwala kawał dobrej roboty.- powiedział Dean.

-Ale kim jest i dlaczego opętany kopie w ziemi. Coś tu śmierdzi.

We trojkę wsiedli do Impali.

Pojechali do osoby, która jako ostania rozmawiała z zmarłą nauczycielką. Po drodze zadzwonili jeszcze do bliskich innych zmarłych osób. Mówili że oni też dziwnie zachowywali się przed śmiercią i mieli dziwną obsesje na znalezieniu czegoś. Ale u nich nikt nie zauważył czarnych oczu.

Dean zatrzymał samochód tuż obok domu kobiety, z którą rozmawiała Ann.

-Ciekawe czego szukają te czarnookie dupki?- zapytał Dean wychodząc z Impali i razem z Monic oraz swoim bratem weszli na werandę. 

-To musi być coś bardzo ważnego.

-Wendy Rice rozmawiała jako ostatnia z Ann, może wie coś zdatnego.- Sam zapukał w drzwi, które po kilku sekundach otworzyła kobieta z wałkami do loków na głowie.

-Agenci specjalni Lynne, Tandy i Cooper.- przedstawił ich Dean i jednocześnie pokazali swoje odznaki.- Mamy kilka pytań odnośnie Ann Morton.

-Oh, oczywiście, zapraszam.- kobieta odsunęła się w bok i wpuściła ich do środka. Zaprowadziła ich do salonu.- Właściwie aż do tamtego telefonu jej nie znałam.- powiedziała gdy usiadła w fotelu.

-Po co dzwoniła?- zapytała Monic.

-Szukała starej mapy miasta.

-Mówiła po co?

-Nie, ale wspominała o starym sadzie, który zniknął. Miasto zostało zrównane z ziemią przez powódź stulecia. Odbudowano je, ale pierwotne archiwa przepadły. Jestem doktorantką, to moja praca.- dodała z lekkim uśmiechem. Po czym wstała i podeszła do półki, z której zdjęła duży segregator z złożoną mapą. Wróciła na miejsce i rozłożyła mapę na stoliczku przy którym siedzą. - Moja rozprawa dotyczy historii miasta. To stary sad Jakubiaka.- wskazała miejsce na mapie.- Latami pracowałam nad odtworzeniem mapy. 

-Ann, mówiła czemu szuka tej lokalizacji?- zapytał Dean.

-Nie. Wczoraj odkryłam, że to przy zbiegu ulic Downey i Bond.Ustaliłyśmy spotkanie, ale nie przyszła. Potem przeczytałam o niej  w gazecie. Tragedia. Rano dzwonił asystent Ann z pytaniem czy nadal mam tę mapę.

-Asystent?- po tym jak Monic zapytała ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi domu. Bracia i granatowowłosa spojrzeli na siebie na wzajem.

-To pewnie on.- kobieta wstała i wyszła na korytarz by wpuścić przybyłego.

-To nie asystent.- powiedziała Monic wstając i wyczuwając obecność demonów. Winchester'zy również wstali wyciągając swoją broń.

Nagle usłyszeli huk, ktoś rzucił kobietą o ścianę. Cztery demony wpadły gwałtownie do salonu. Rzucili się na nich i zaczęli walczyć. Jeden demon zamachnął się na Monic, ale ona zrobiła szybko unik i chciała zaatakować go anielskim ostrzem. Niestety zablokował jej cios, a następnie podciął jej nogi. Granatowowłosa upadał na plecy, a demon przyszpilił ją do ziemi.

-Złaś ze mnie dupku.- żachnęła i próbowała się uwolnić.

-Masz farta, że król nie pozwala zrobić ci krzywdy.- uśmiechnął się krzywo demon.

Inny demon opuścił swoje naczynie gdy Dean go zaatakował i przeniósł się do ciała tamtej kobiety i wybiegł przez drzwi do kuchni. Stamtąd było słychać głośny huk i czyjś krzyk po czym demon, który trzymał rozbłysk jasnym światłem i upadł obok niej martwy. Granatowowłosa zobaczyła przed sobą stojącego Castiel'a.

-Moni, jesteś cała?- podbiegł do niej Sam i pomógł jej wstać. Wziął jej twarz w swoje dłonie i zaczął oglądać ją z każdej strony. Monic odepchnęła jego dłonie.

-Przestań, nic mi nie zrobił, choć odrobinę bolą mnie teraz plecy, ale tylko odrobinę.- podkreśliła ostatnie słowo gdy szatyn już chciał wypowiedzieć się na ten temat. - Crowley mu nie pozwolił niczego mi zrobić.

-Co?- zapytał szatyn.

-Tak powiedział.- granatowowłosa wskazała na martwe ciało demona i wzruszyła ramionami.- Musiał mieć jakiś powód.

-No cóż ma powód, jesteś jego córką.

-Racja, świetny z niego tata.- powiedziała sarkastycznie.

-Jeden demon próbował uciec, ale uwięziłem go w pułapce. Przesłucham go.- powiedział anioł przerywając im i chciał już odejść do kuchni ale Dean go zatrzymał.

-Zaczekaj Cass. Może najpierw sam odpowiesz na kilka pytań? Powiesz najpierw gdzie się podziewałeś? I co tu robisz? Słyszałeś mnie, prawda?

-Zaraz, modliłeś się do niego?- zapytał Sam swojego brata.

-Słyszałem cie Dean.- przyznał anioł.- A jestem tu ponieważ poluje na demony.

-Wiec to twoja sprawka. Dlaczego?- zapytała Monic.

-Szukałem drugiej połowy tabliczki o demonach.

-Bez nas?- Dean spojrzał na przyjaciela z wyrzutem.

-Chciałem pomóc. Odkryłem że demony Crowley'a szukają krypt Lucyfera.

-Co chcą w nich znaleźć?- zapytał Sam.

-Szukają pergaminu, który pozwoli odszyfrować drugą połówkę tabliczki bez pomocy proroka. Krypty zniknęły na wieki. A ich położenia znali jedynie najbliżsi Lucyferowi.

-Jak Crowley je znalazł?

-Jego demony opętały miejscowych, którzy mogli mieć jakąś szczególną wiedzę.

-To by wyjaśniało dziwne pomieszczenie w domu Ann.- powiedział Sam.

-Skąd wiedzieli gdzie zacząć szukać?

-Nie wiem, liczę że demon z dziwną fryzurą wie więcej od innych, których przesłuchiwałem.- anioł wyszedł z salonu i udał się do kuchni.

-Jednak Cass to nie taki aniołek.- powiedziała Monic.

-Na pewno jest z nim coś nie tak. Zachowuje się dziwnie od dłuższego czasu.- powiedział Dean.

-Skoro go podejrzewasz to po co się do niego modliłeś?- zapytał Sam.

-Słysze was, jestem niebiańską istotą.- bracia i Monic usłyszeli głos Castiel'a zza drzwi od kuchni. Zerknęli na siebie po czym weszli do kuchni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro