Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45. Sumienie

Mocniej ścisnęłam dłońmi kierownicę. Drążenie tego wspomnienia w niczym mi nie pomoże. Zrobiłam to i nic tego nie cofnie. Muszę z tym jakoś żyć, choć nie potrafię zapomnieć tego widoku, krwi i przerażonego spojrzenia Todda błagającego o litość. To był tylko dzieciak...
Gwałtownie zatrzymałam samochód na podjeździe domu, w którym mieszka rodzina jednego z ofiar.

-... Monic? Słuchałaś mnie w ogóle?

-Hm?- zdezorientowana spojrzałam na Sam'a. Kurde, całkowicie się odłączyłam, nawet nie zwróciłam uwagi na to czy coś do mnie mówi.

-Co się z tobą dzieje?

Westchnęłam.

-Przypomniało mi się coś co zrobiłam pod wpływem... demonicznej krwi. Ale nie mówmy o tym teraz. Musimy zająć się sprawą.- pośpiesznie wysiadłam z Impali, a szatyn za mną.

Podeszliśmy do drzwi domu, zapukałam w nie dwa razy. Po chwili otworzyła je starsza szatynka, prawdopodobnie matka ofiary.

-Pani Wetts?- zapytałam, a kobieta skinęła głową na tak.

-Jestem agentka Blake, a to mój partner agent Reaken- wyciągnęliśmy jednocześnie nasze odznaki.- Jesteśmy tu w sprawie śmierci Pani syna. Musimy zadać kilka pytań.- powiedziałam z uprzejmością.

-No dobrze, wejdźcie.- kobieta wpuściła nas do środka i zaprowadziła do salonu.

Usiedliśmy na kanapie, a Pani Wetts w fotelu na przeciwko.

-Może się czegoś napijecie?- zapytała z smutkiem w oczach.

-Dziękujemy, nie trzeba. Przykro nam z powodu Pani syna.- powiedział Sam z szczerym współczuciem.

Czy Todd też miał rodziców? Czy też boleśnie przeżywali jego śmierć?

-Czy coś dziwnego działo się w nocy gdy umarł? Czuła Pani albo ktokolwiek z domowników jakieś dziwne zapachy, może światło mrugało?

Kobieta zmieszała się pytaniami i chwilę się zastanawiała.

-Nie, ale... zrobiło się zimno. Tak nagle. Mimo że okna były zamknięte.

-Rozumiem. A czy w ostatnim czasie bywał w jakiś dziwnych miejscach?

-Nie wiem...

-Oczywiście że nie wiesz. Nigdy jakoś specjalnie się nim nie interesowałaś.- w progu wejścia do salonu ustała na około trzynaście lat dziewczynka z związanymi w wysoki kucyk brązowymi włosami. Skrzyżowała ramiona z ponurą miną.

-Kassy przestań tak mówić.- kobieta podniosła głos przy tym prawie się nie popłakała. Dziewczynka jednak nie wzruszyła się reakcją matki. Kassy przeszła do kuchni.

-Przepraszam za nią, ostatnio trudno nam się porozumieć.- kobieta poprawiła się na fotelu przecierając dłonią twarz.

-Czy mogłabym z nią porozmawiać?- zapytałam, a kobieta skinęła głową.

Wstałam z kanapy i skierowałam się w kierunku gdzie zniknęła dziewczynka. Weszłam do kuchni i zastałam ją siedzącą przy kuchennej wysepce pijącą sok z szklanki.

-Kassy, tak?- zapytałam, a szatynka spojrzała na mnie.- Możemy porozmawiać o twoim bracie?- szatynka niemrawo przytaknęła.

-Wiesz może co mogło mu się przytrafić?- usiadłam na krzesełku obok niej. Westchnęła przyglądając się szklance.

-Od pewnego czasu spotykał się z taką jedną, Roxy, nawet miła. Chodzili razem w różne miejsca. Ostatnio modne zaczęło być wchodzenie w nocy do starego hotelu Pani Cheser. Podobno tam straszy, jak dla mnie to była bujda, ale...

Kassy zacięła się i posępnie na mnie spojrzała.

-Ross był tam z Roxy. Gdy wrócił był wystraszony. Twierdził że widzieli ducha córki Pani Chester. Podobno popełniła tam samobójstwo.

Kassy opowiedziała mi że po śmierci córki w hotelu działy się dziwne rzeczy. W końcu hotel zbankrutował i nikt nie chciał go kupić. Teraz stoi tam i niszczeje z dnia na dzień, a śmiałkowie wchodzą tam aby sprawdzić czy pogłoski o nawiedzonym hotelu są prawdziwe.

-Przykro mi z powodu twojego brata, też kiedyś straciłam swojego.

-Ross był wkurzający, ale... to był mój starszy braciszek.- jej oczy zaszkliły się.- Tak bardzo mi go brakuje. Zawsze mi pomagał, był takim moim aniołem stróżem. Gdy wpadałam w kłopoty wyciągał mnie z nich i nigdy nie naskarżył mamie.- dziewczynka rozpłakała się.

Przytuliłam ją na pocieszenie. Tak bardzo mi jej szkoda. Była blisko z nim związana, a teraz go straciła.

-Czy... ten duch go... zabił?- zapytała powoli się uspokajając i wycierając łzy z policzków. Jej oczy pełne bólu wpatrują się we mnie wyczekująco.

Zmieszałam się. Nie mogę przecież powiedzieć jej prawdy.

-Ktokolwiek to zrobił odpowie za to, obiecuję.- powiedziałam pewnym tonem zapewniając ją że na tak się stanie.

-Dziękuję.- dziewczynka przytuliła mnie. Delikatnie pogładziłam ją po głowie.

-Dzwoń gdyby coś się działo.- dałam jej do ręki swoją wizytówkę z numerem telefonu.

-Na prawdę pozwalają ci pracować z takim kolorem włosów?- Kassy przyjrzała się dokładniej im.

-Na to nie ma żadnych zakazów.- uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła.

-Mama by mnie zabiła gdybym się tak przemalowała.- krótko się zaśmiała.

Podziękowaliśmy z Sam'em za rozmowę i wyszliśmy na zewnątrz.

-Wyglądasz jak zbity pies.- spojrzałam na szatyna miętoląc w dłoni klucze od Impali.

-Po prostu to okropne co im się przytrafiło.- przeniosłam wzrok na okno domu gdzie w kuchni nadal siedzi Kassy i rozmawia z mamą, która po chwili przytuliła córkę. Sam też im się przyglądał, ale ponownie spojrzał na mnie.

-Wiem, nikt na to nie zasługuje.- położył rękę na moim ramieniu. Zaczęła mi się wydawać ciężka albo to moje sumienie tak działa. Spuściłam wzrok bawiąc się kluczykami.

-To był tylko dzieciak...

-Tak jak każdy z nich.- Sam przytulił mnie mocno tak jakby chciał odpędzić mój smutek i skleić mnie do kupy po tym wszystkim co zrobiłam.

Tylko że miałam na myśli Todda.

-Jedźmy już. Dziewczyna Rossa była z nim w tym hotelu. Może więcej nam powie.- odsunęłam się od niego i skierowałam do samochodu.

~

Zaparkowaliśmy pod domem dziewczyny Rossa.

-Mógłbyś iść sam.

-Czemu?

-Wolę zostać. No i zawsze byłeś lepszy w pocieszaniu innych, jeszcze coś głupiego bym palnęła.

Sam chwilę się zastanawiał.

-No dobrze, zaraz wracam.

Wysiadł z samochodu i skierował się w stronę domu gdzie po chwili zniknął za wejściowymi drzwiami.

Potwornie się czuję. Oparłam głowę o kierownicę i przymknęłam powieki.
Może Todd też miał dziewczynę? Kochali się, a ja go zabiłam. Odebrałam mu szansę na życie...

Puk, puk!

Ktoś zapukał w szybę od strony kierowcy. Podniosłam głowę i spojrzałam w bok obniżając szybę.

-Czy wszystko z Panią dobrze?- ośmioletni blond chłopiec trzymając na rękach czarnego kotka brązowymi oczami przygląda mi się z zaciekawieniem.

-Tak, jest dobrze. Ładny kotek.- uśmiechnęłam się delikatnie do niego.

Chłopiec rozpromienił się.

-Jest super! Nazywa się Mruczek. Chce Pani go pogłaskać?- wyciągnął w moją stronę zwierzątko.

Wysiadłam z samochodu i przykucnęłam przy chłopcu głaszcząc kociaka po główce, zamruczał cicho.

-Próbuję nauczyć go jakiejś sztuczki, ale jak na razie wydaje mi się że jest jeszcze na to za malutki.- położył czarną kulkę na chodniku. Kociak popatrzył na mnie. Podszedł do mnie i otarł się o moją nogę.

-Lubi Panią.- stwierdził chłopiec.

-Uroczy jest.

-Co Pani robi pod moim domem?- blondynek wziął kociaka z powrotem na ręce gdy ten chciał gdzieś powędrować.

-Mieszkasz tu?- chłopiec przytaknął.- Jestem agentką FBI, a mój partner poszedł porozmawiać z twoją siostrą.

-Zrobiła coś złego?- zapytał zmartwiony.

-Nie, chcieliśmy zapytać tylko o jej byłego chłopaka.- chłopiec ponownie się uśmiechnął. Pewnie przejął się swoją siostrą.

-Ma Pani odznakę? Mogę ją zobaczyć?

Wyciągnęłam z kieszeni przedmiot i pokazałam go blondynkowi.

-Super. Też chciałbym zostać agentem. Łapałbym złoczyńców i rozwiązywał zagadki.

-Mam nadzieję że spełnisz swoje marzenia.

Drzwi domu otworzyły się, a przez nie wyszedł Sam i młoda dziewczyna. Coś między sobą mówili. Dziewczyna spojrzała w naszym kierunku.

-Jacob chodź już do domu!- rozkazała, a chłopiec od razu jej się posłuchał.

Wstałam na równe nogi. Sam podszedł do mnie.

-I co?

-To podobno duch Scarlett Cheser. Dziewczyna popełniła samobójstwo, chłopak ją wykorzystał i ośmieszył. Została pochowana obok hotelu, tego chciała jej matka.

-Zagadka rozwiązana. Teraz wystarczy spalić jej ciało i po kłopocie.

Do Sam'a zadzwonił Dean. Pierwsza ofiara miała ze sobą kamerę i nagrał się na niej duch.
Wymieniliśmy się między sobą zdobytymi informacjami. Ustaliliśmy że spotkamy się przed opuszczonym hotelem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro