Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37. Nie mogę zapomnieć


Ochlapałam twarz chłodną wodą pochylając się nad umywalką. Wzięłam do ręki i wytarłam w twarz. Spojrzałam w lustro przede mną i zobaczyłam moją zakrwawioną twarzi oraz czerwone oczy. Szybko oskręciłam ponownie kran i już chciałam zacząć zmywać krew, ale jeszcze raz spojrzałam w lustro. Teraz wyglądam normalnie. Zacisnęłam mocno dłonie na krawędziach umywalki. Przymknęłam oczy próbując się uspokoić, tylko mi się przewidziało. Ale prawda jest taka że nie potrafię zapomnieć, zrobiłam i powiedziałam tyle okropnych rzeczy. Całą noc prawie nie spałam, gdy tylko zamknęłam oczy widziałam twarze moich ofiar, krew i czułam chorą satysfakcję z tego. Ta druga ja nadal tam jest, jest na razie zamknięta, ale czuję ją. I nie wiem nawet na jak długo będę mogła ją powstrzymać.

Fizycznie czuję się dobrze, ale psychicznie... jest po prostu źle. Mam zwidy i nie potrafię tego jakoś odrzucić.

Załkałam cicho mrugając szybciej by pozbyć się niechcianych łez, które zdążyły pojawić się w koncikach moich oczu.

Wyszłam z łazienki na korytarz i skierowałam się w stronę kuchni. Weszłam do pomieszczenia i zastałam w nim siedzącego przy stole Dean'a, który kończy jeść śniadanie.

-Hej.- przywitałam się z blondynem, który na mój głos od razu spojrzał w moim kierunku i z delikatnym uśmiechem powiedział:

-Cześć. I jak się spało?

-Bywało lepiej.- usiadłam na przeciw niego.

-Zrobiłem naleśniki, masz ochotę?

-Jasne.

Blondyn wstał i skierował się do kuchennego blatu. Po chwili wrócił z talerzem i kubkem kawy.

-Smacznego.

-Dziękuję.

Zrobiłam pierwszego kęsa, który niemalże od razu rozpuścił się w moich ustach. Zdałam sobie sprawę że od dłuższego czasu nie jadłam nic normalnego. Popiłam jeszcze nadal ciepłą kawą.

-Muszę przyznać że całkiem dobry z ciebie kucharz.

-To oczywiste, jestem mistrzem naleśników.- uśmiechnął się szeroko co również odwzajemniłam.

W ciszy dokończyłam śniadanie. Dean najwyraźniej nie miał zamiaru naciskać na rozmowę bo się nieodzywał.

-Nawet nie wiesz jak się cięszę że nadal z nami jesteś.- przerwał ciszę wpatrując się we mnie.

-Ta.- niezbyt entuzjastycznie odpowiedziałam przez co blondyn spojrzał na mnie zmartwiony.

-Aż tak źle?- zapytał, choć raczej zabrzmiało to jak stwierdzenie. Nawet nie musiałam mu odpowiedzieć, po moim zachowaniu sam już sobie na to odpowiedział.

-Nie potrafię sama się pozbierać.- wzięłam do ręki kubek aby się napisać, ale błyskawicznie go odstawiłam widząc że zamiast kawy jest bordowa ciecz.

-Wszystko gra? Co to było?- zapytał. Schowałam twarz w dłoniach, a następnie przetarłam twarz i spojrzałam na niego.

-To nic takiego. Przejdzie mi.- ta, chyba samą siebie próbuję oszukać.- Chcę cię przeprosić za...

-Nie musisz. To nie byłaś ty.- przerwał mi.

-Ale w tym rzecz, że to właśnie ja. To jest częścią mnie i... Zrobiłam okropne rzeczy. Próbowałam ciebie zabić, Sam'a i Castiela też.

-Wiem. Ale poradzimy sobie z tym, razem. W końcu Śmierć powiedział że jeszcze dużo przed nami.

-Tak, ale to nie znaczy że będzie łatwo.

-Nigdy nie jest łatwo. Choć tu.- Dean wstał i dłońmi pokazał abym do niego podeszła.

-Od kiedy jesteś taki uczuciowy?- zaśmiałam się krótko, a blondyn wywrócił oczami.

-Choć bo zmienię zdanie.

Wstałam i zbliżyłam się do niego, a on mocno mnie przytulił.

-Misio tulisio z ciebie.- zażartowałam.

-O nie, wystarczy.- puścił mnie i zaczął czochrać mi włosy.

-Ej, przestań.- powiedziałam śmiejąc się.

-Ale wyglądasz.- zaśmiał się gdy przestał, szturchnęłam go w klatkę piersiową, a on udał jakbym zadała mu okropny ból.

-Lepiej powiedź gdzie jest Sammy.

-Jako nasz kujonek albo czyta w biblotece albo jest w swoim pokoju.

-Dzięki.- posłałam mu delikatny uśmiech i wyszłam z kuchni.

Teraz czeka mnie znacznie trudniejsza rozmowa niż ta z Dean'em. Sam wyznał mi to co do mnie czuje, a ja zmieszałam jego uczucia z błotem. Mam nadzieję że nie uwierzył w to co mówiłam gdy nie byłam sobą. Tak bardzo żałuję tego, on nigdy nie zasłużył na to. Przecież to nie była nigdy jego winna.

Najpierw sprawdziłam w bibliotece, ale go tam nie zastałam. Dlatego z łomoczącym sercem właśnie stoję przed drzwiami jego pokoju i wacham się nad wejściem tam. Jeśli zmienił zdanie? Wczoraj normalnie popłakał się gdy wróciłam do żywych, przez cały czas ze mną był. Dzisiaj może po przemyśleniu wszystkiego i po ochłonięciu z emocji...
Nie dowiem się tego jeśli z nim nie porozmawiam.
Zapukałam w drzwi, a po drugiej stronie usłyszałam głos Sam'a:

-Proszę.

Weszłam powoli i zamknęłam za sobą drzwi będąc w środku. Sam siedzi na łóżku i przegląda coś na laptopie.

-Daruj sobie Dean. Nie mam...

Nie odrywając spojrzenia od monitoru zaczął mówić, ale gdy usłyszał mój krótki śmiech spowodowany tym że pomylił mnie z swoim bratem zaciął się i w końcu spojrzał zaskoczony na mnie.

-Przepraszam... sądziłem że to Dean.- podrapał się zakłopotany po karku. Zdją laptopa z kolan i położył go na półkę. Usiadł na brzegu łóżka.

Uśmiech zniknął mi z twarzy gdy przypomniałam sobie po co tu przyszłam. Sam chyba wyczuł że coś jest na rzeczy.
Podeszłam i usiadłam na łóżku obok niego, on obserwował uważnie każdy mój ruch.

-Przyszłam cię przeprosić.- spojrzałam na niego niepewnie czując jak w gardle robi mi się sucho. Nie sądziłam że może to być takie trudne.

-Nie masz za co przepraszać. Miałaś rację. Przynoszę tylko cierpienie innym. Przeze mnie nie żyje Jessica, a twoje serce się zatrzymało, przez nas poznałaś Crowleya i trafiłaś do Czyścca...

-Przestań.- przerwałam mu niewierząc w to co mówi, złapałam go za dłoń i spojrzałam głęboko w jego cudne zielone oczy z domieszką brązu, które zaszkliły się.- Nie mów tak, to nie była twoja wina. Takie właśnie jest życie, nie zawsze jest sprawiedliwe, często okrutne, ale obwinianie się nic nie pomorze.

-Ale gdyby nie ja...- położyłam dłonie na jego policzkach i zmusiłam tym by spojrzał na mnie.

-Razem z Dean'em powstrzymałeś Apokalipsę, załatwiliśmy leviatany, uratowałeś mnóstwo ludzi Sammy. Jesteś najwspalniajszym człowiekiem, którego kiedykolwiek poznałam.- oplotłam rękoma jego kark przyciągając go do siebie. Objął mnie w pasie oddając i pogłębiając uścisk. Zaczęłam głaskać go po włosach.

-Nigdy nie żałowałam, że cię poznałam. Kocham cię Sam'ie Winchester.- odsunęłam się trochę by móc spojrzeć mu w oczy, które błysnęły tajemniczym blaskiem.

-Ja ciebie też kocham Monico Salvatore.

Zbliżył swoją twarz do mojej i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, który zmięnił się w bardziej namiętny gdy go odwzajemniłam. Sam przyciągnął mnie, jeżeli to możliwe, jeszcze bliżej siebie i włożył jedną dłoń w moje włosy. Pchnął mnie delikatnie do tyłu tak że opadłam plecami na łóżko nie przerywając mnie całować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro