Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. Straceni cz.2

Poczułam jak lodowata woda zderza się z moją twarzą. Ocknęłam się momentalnie. Przedemną stoi Lucian z złośliwym uśmieszek i wiadrem w ręku, które po chwili odłożył.

-Witam śpiącą królewnę.

Chciałam rzucić się na niego ale mocny uścisk na nadgarstkach i kostkach mi to uniemożliwił. Jestem przykuta do ściany metalowymi łańcuchami. Ręce mam uniesione nad głową i mimo że stoję jest mi cholernie niewygodnie. Szarpnęłam łańcuchem ale on tylko jeszcze bardziej wbił mi się w ciało. Syknęłam z bólu. Lucian widząc to roześmiał się i pogroził palcem.

-Gdzie się tak śpieszysz?- zapytał niewinnie. Zgromiłam go wzrokiem.- Nie chcesz się pobawić.

-Pieprz się.

-Oh, jak zawsze ostra.

Rozejrzałam się do okoła. Krew odpłynęła mi z twarzy gdy po mojej prawej na końcu ogromnego pomieszczenia zobaczyłam wiszących do góry rękoma ledwo dotykających stopami ziemi Winchester'ów, Isaaka i Kai'a oraz Sabrin opierającą się pośladkami o stół z jakimiś narzędziami niedaleko nich. Gdy zauważyła że patrzę się w jej stronę uśmiechnęła się diabelsko ukazując szereg białych zębów. Co za zdradziecka suka. Chłopcy zaczęli się budzić i zezdezorientowaniem rozglądać się po pomieszczeniu.

-Co tu się kurwa dzieje?!

-Dobrze wiesz co. Zemsta i niedokończone sprawy. Ale nie przedłużając.- wyją z kieszeni ostrze i przeciął nim swoją dłoń.- Napewno pamiętasz ten smak gdy pierwszy raz spróbowałaś.

Podszedł do mnie. Chciał przyłożyć swoją dłoń do moich ust ale zaczęłam nią kręcić.

-Przestań!- krzyknął. Złapał mnie za włosy unieruchomiając w ten sposób i docisnął krwawiącą dłoń do moich ust. Mocno przytrzymał aby nie mogła wypluć cieczy, którą zaczęłam czuć w moich ustach. Odsunął dłoń myśląc że połknęłam substancje ale ja ją przetrzymałam w ustach aby teraz plunąć nią w jego twarz. Mimo to niewielka ilość krwi demona dostała się razem z śliną, którą przełknęłam do mojego organizmu. Poczułam dziwne mrowienie i jak coś się we mnie budzi.

-Ty ...!- wściekły otarł twarz rękawem.- Czyli tak chcesz się bawić?

Odsunął się odemnie podchodząc bliżej do Sabrin i coś jej pokazując. Ona energicznie przytaknęła głową i wzięła ze stołu duże ostrze, którym rzeźnik rozpoławia wiszące martwe zwierzęta. Tętno przyspieszyło mi gdy zbliżyła się do Isaaka, który smętnym wzrokiem spojrzał się na mnie ostatni raz. Wbiła mu ostrze w klatkę piersiową i pociągnęła ostrze w dół rozcinając jego ciało. Krew zaczęła bryzgać, aż niektóre organy wyszły nawierzch. Słysząc jego przeraźliwie krzyki dołączyłam do niego błagając aby przestała. Wyciągnęła ostrze w tym samym czasie gdy Isaak wydał z siebie ostatnie tchnienie. 95

Ogromna wściekłości i rządza ogarnęła mną. Oczy zaczęły świecić się na czerwono. Poczułam niezwykłą moc, która rozeszła się po moim ciele. Szarpnęłam łańcuchami, które bez żadnej przeszkody oderwały się od ściany. Zrobiłam trzy kroki przed siebie, a temperatura mojego ciała wzrosła. Wokół moich nadgarstków i kostek nagle z nikąd pojawił się ogień. Roztopił łańcuchy, które z hukiem upadły na ziemię. Sabrin ze strachem zaczęła cofać się do wyjśća ale ogniste płomienie buchnęły przed nią, pokrywając całą ścianę, gdzie znajdują się drzwi, i zaczęły rozprzestrzeniać się po całym budynku chłonąć wszystko co napotkają na drodze. (1558)

-I właśnie o to chodziło!- w niedużej odległości stanął na przeciw mnie Lucian zadowolony z czegoś.- Teraz jesteś prawdziwą sobą, tak jak pare lat temu gdy pierwszy raz zasmakowałaś demonicznej krwi. Zrozumiałem że jest twoje prawdziwe ja, ale ty postanowiłaś uciec przed tym. Powiem ci coś niemożna zmienić tego kim się jest na prawdę. A teraz skończ to czego nie potrafiłaś bo stchórzyłaś.

Rozłożył ręce czekając na to co zrobię. Siłą umysłu sprawiłam, że zaczął pluć czarną breją i upadł na kolana. Podeszłam do niego.

-Zostawiłaś nas na pastwę losy, wiedząc że nieporadzimy sobie. Miałem rodzinę, byłem szczęśliwy, a ty mi to wszystko odebrałaś bo tak szybko jak pojawiłaś się w moim życiu tak szybko zniknęłaś, siostro.- załkał dławiąc się czarną breją.

-Może masz rację, może nie. Ale dałam wam szansę normalnego życia. Isaak, jego siostra i Derek razem z Maron, skorzystali i udało się im. Ty nie potrafiłeś zrozumieć, że beze mnie też dasz radę. Musiałeś ich zabić żeby mnie zranić?

-Musiałem, teraz ty musisz zabić nas.

-Możesz odejść i nigdy nie wrócić...

-Ale wtedy niespocznę i znowu okażesz się być żałosnym tchórzem, który niepotrafi niczego sokończyć.- zaśmiał mi się w twarz. Dopiero teraz zrozumiałam, że ma rację. Wbiłam dłoń w jego klatkę piersiową. Błysnął światłem i padł na podłogę martwy. Przeniosłam swój wzrok na Sebrin. Ruchem dłoni sprawiłam że zaczęła pluć krwią, upadła na ziemię. Gdy zaczęłam się do niej zbiżać ona zaczęła czołgać się w przeciwną stronę. Stopą przygniotłam ją do ziemi.

-Dokąd się wybierasz?- rzekłam chłodno.

Zdjęłam stopę z jej pleców i podciągnęłam za włosy, tak aby patrzyła mi w oczy.

-Pieprz się.- uśmiechnęła się dumnie.

-Zawsze była z ciebie suka.

Zcisnęłam jej gardło unosząc do góry. Zaczęła szarpać się ale nic jej to niedało. Mocniej zcisnęłam, aż usłyszałam trzask kręgosłupa i rozrywanie tkanek. Krew prysnęła mi w twarz, w tym samym momęcie gdy głowa odpadła od ciała. Obie części upadły na ziemię.

Pstryknęłam palcami, a łańcuchy puściły przez co bracia i Kai wylądowali na ziemi. Obolali wstali. Spojrzałam na Kai'a, który jakgdyby nic otrzepał swój garnitur i schował dłonie w kieszenie. Teraz już wszystko jasne kto zaplanował ten cały cyrk. Sam chciał ruszyć w moją stronę. Machnęłam dłonią, a szatyn razem z Dean'em polecieli na ścianę.

-Lucian był zbyt głupi żeby to wszystko zaplanować.

-Masz rację. On zawsze najpierw robił później myślał.- pokręcił z politowaniem głową wspominając niezbyt mądrego Luciana.

-Dlaczego?

-Chciałem żebyś cierpiała. Żebyś nas sobie przypominała, a później straciała. Żebyś poczuła to co ja. Luciana łatwo było nakręcić, Sabrin też, byli tylko narzędziami.

-Więc tak chcesz to skończyć.

-Tak. Nienawidzę cię bo cię kocham. Byłem gotowy zrobić dla ciebie wszystko, pójść w ogień.

Podeszłam do stolika z narzędziami i wzięłam jedno ostrze do ręki. Odwróciłam do Kai'a, który stoi teraz jakieś trzy metry ode mnie.

-Żeby wszystko się skończyło numer jeden też musi zginąć.

-Co? Nie! Niepozwolę.

-Tego nie przewidziałeś, prawda? Do zobaczenia w czeluściach piekła.

Wyciągnąłem przed siebie ostrze i chciałam wbić je w swoje serce ale dłoń Kai'a zatrzymała mnie.

-Puść!- krzyknełam rozpaczliwe.

-Nie.- łzy zaczęły płynąć po jego policzkach. Zaczęliśmy szarpać się, próbując zabrać ostrze.

Jeden jęk. Dźwięk upadającego, ostrze w klatce piersiowej, krew na idealnie leżącym garniturze. Złapałam jego głowę i położyłam sobie na kolanach płacząc i przepraszając.

-Błagam nie ... przepraszam... proszę nie ...

-Przestań, to koniec.- kaszlnął krwią- Byliśmy potworami, zasłużyliśmy na śmierć. Pokazałaś nam jak to jest być kochanym.- znowu kaszlnął- Z nas wszystkich tylko ty zasługujesz na życie, byłaś i jesteś dobra. Odeszłaś bo niechciałaś robić tych złych rzeczy i żebyśmy też przestali. Ale my - kolejny raz kaszlnął - my niepotrafiliśmy być jak ty.

Wyciągnął dłoń i otarł łzę spływającą po moim policzku. Uśmiechnął się słabo.

-Nie chciałem cię krzywdzić ale zło we mnie było silniejsze. Uratowałaś świat przed nami.

-Kocham cię.

-Wiem.

Jego dłoń przestała gładzić mój policzek i bezwładnie opadła na ziemię. Mocniej przycisnęłam jego martwe już ciało niedowierzając w to co się stało.

-Nie!!!

Rozniusł się huk pękających i przepalonych belek. Ogień coraz bardziej zaczął się rozprzestrzeniać, sprawiając że budynek stanął w ogniu. Zaczęłam kaszleć z powodu braku tlenu i dymu, który podrażnia moje gardło. Mroczki pojawiają mi się przed oczami. Spróbowałam wstać ale od razu upadłam plecami na ziemię. Przyglądam się jak ogień pochłania sufit. Trzask i syk płomieni to ostatnie co słyszę. Mimo nadchodzącej śmierci czuję spokój. Wszystko skończy się raz i na zawsze. Zamknęłam oczy i pozwoliłam by ciemność mnie pochłonęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro