25. Naziści
Aron, bo tak nazywa się ten chłopak, zaprowadził nas do swojego wynajmowanego tymczasowo mieszkania. Weszliśmy do środka, przeszliśmy przez korytarz i znaleźliśmy się w niedużym salonie.
-Zamordowany rabin, Isaac Bass, był moim dziadkiem. Dlatego tu jesteśmy. Gdy zaczęliście śledzić sprawę, my zaczęliśmy śledzić was.- powiedział Aron zdejmując swoją kurtką. Golem zaczął krążyć po pokoju.
-Czyli to, co mówiłeś o nas... Nie było kontaktu?- zapytałam go.
-Bez urazy ale nie.
-Spoko. Dobry byłeś, nabrałeś mnie.
-Łatwiej było mi udawać, że podrywam ciebie niż twojego blond kolegę- wskazał głową Deana, który gdy to usłyszał spiął się.
-Dobrze że jednak wybrałeś Monic.- zaśmiał się nerwowo.
-Myślałem że mi się nie uda bo wziąłem was za parę, bo chyba jesteście razem?
-Nie! Nie jesteśmy.- odpowiedziałam niemalże od razu, chyba za głośno i zbyt energicznie bo Dean dziwnie na mnie spojrzał.
-Okay, wybaczcie.- Aron podniósł ręce w obronnym geście przez mój nagły wybuch.
-Jestem aż taki zły?- zapytał mnie Dean podnosząc brwi do góry z rozbawieniem.
-Dobrze wiesz że nie o to chodzi.- spojrzałam na niego wymownie. Dean dobrze wie że gdybym miała wybrać któregoś Winchester'a, to z pewnością byłby to Sam.
Sam przez całą naszą wymianę zdań stał z zaciśniętymi w pięści dłońmi i z spojrzeniem, które gdyby mogło zabijać, to Aron byłby trupem. Czy mi się tylko wydaje, czy on jest o mnie zazdrosny?
Golem jakby ryknął, czy coś w tym stylu, ciężko określić co to było. Wzdrygnęliśmy się gdy to zrobił, a najbardziej Dean. Golem spojrzał na Arona.
-Co? - zapytał chłopak ale stwór burknął coś niezrozumiałego i znowu zaczął krążyć po pokoju- Chodź sobie dalej ... wyrośnięty zwierzaczku.
-To golem?- dopytał nadal nie mogąc uwierzyć Sam.
-Tak.- odpowiedział już lekko zmęczony tym Aron. -Ulepiony z gliny i przyzwany do życia przez rabinów by chronić Żydów w czasach ... generalnie dupnych.
-Jest twój, tak?- zapytałam chłopaka.
-Trochę, dziadek mi go zostawił. Jestem ostatnim żyjącym potomkiem członków tej Inicjatywy.
-Inicjatywy Judy?- dopytał długowłosy.
-Kim są że wiedzą o ludziach Judy?- rzekł swoim głębokim i lekko podniesionym tonem golem, który pojawił się za nami, jak dla mnie za blisko i zaczął natarczywie się gapić.
-Spokojnie.- powiedział niepewny reakcji golema Dean- Jesteśmy tymi dobrymi.- dodał łagodnym ale też poddenerwowanym głosem jakby bał się, że znowu zostanie rzucony jak szmaciana lalka przez golema.
-Jesteśmy łowcami. Jestem Monic Salvatore, to Sam i Dean Winchester.- powiedziałam do wielkoluda.
-Wiemy o Inicjatywie, bo nasz dziadek był Człowiekiem Pisma.- dodał pośpiesznie Sam gdy stwór bardziej się pochylił w naszą stronę.
-Rabini ich znali.- rzekł poważnie stwór odsuwając się od nas i znowu wrócił do obserwacji przez okno. W tym czasie Aron poszedł do kuchni i wrócił z puszkami piwa.
-Siadajcie.- podał nam alkohol, który chłopcy przyjęli z wdzięcznością, zwłaszcza Dean, który od razu zrobił duży łyk napoju.
-Nie dzięki.- powiedziałam gdy Aron chciał dać mi piwo- Lepiej daj je Dean'owi, wygląda na spiętego.- uśmiechnęłam się do blondyna, którego mina wyrażała Ha,ha, bardzo śmieszne. z wyczuwalnym sarkazmem.
-Ładna, mądra i do tego nie pije. Pewnie masz jeszcze więcej zalet.- zaśmiałam się na komentarz Arona.
-Ma dużo zalet, ale nie musisz ich poznać.- chciałam jakoś to zabawnie skomentować w stylu Czyli jednak ci się podobam?, ale wyprzedził mnie Sam, mówiąc ostro i dosadnie do Arona. Aż spojrzałam na chłopaka przepraszająco.
-Zgaduje że to on jest twoim kochasiem.- chciałam coś dodać ale długowłosy znów mnie wyprzedził.
-A nawet jeśli to co?- zapytał wrogo Sam. Spojrzałam na niego z miną Serio? Musisz być taki "niemiły".
-Spokojnie tylko się spytałem.
Zerknęłam na Dean'a żeby wytłumaczył mi co tu przed chwilą się wydarzyło, ale on jedynie wzruszył ramionami i przyssał się do piwa, jakby oglądał emocjonujący mecz. Nie mogę uwierzyć bo teraz jestem pewna, że Sam jest o mnie zazdrosny. Co może oznaczać że coś do mnie czuje? Zaczął się tak zachowywać gdy wróciłam z Czyśćca. Częściej przyłapywałam go na przyglądaniu mi się, znajdywaniu byle jakiego powodu tylko po to aby więcej czasu ze mną spędzać. Mam nadzieję że to nie jest tylko mój wymysł. Chyba zacznę zastanawiać się nad wyznaniem mu tego co do niego czuję.
-Dorastałeś pośród tego całego nadprzyrodzonego cyrku?- zapytał blondyn zmieniając tok rozmowy na inny tor by poprawić atmosferę.
-Przygody mojego dziadka, Inicjatywa, golem, wojna ... Opowiadano mi je gdy byłem dzieckiem. Myślałem że to fantazje, moi rodzice też. Raz na jakiś czas dziadek Bass wracał z jakiejś podróży, dawał mi 20$ w obligacjach i mówił, że pewnego dnia odziedziczę jego obowiązki. Kilka dni po jego śmierci w moim mieszkaniu pojawiła się wielka skrzynia. Zawsze powtarzał że będę wiedział co robić. Bzdura bo gdy ją otworzyłem, ten - wskazał głową golema, który obserwuje coś za oknem- ogromny, nagi wariat o twarzy jak kartofel obudził się i wpadł w szał.
-Nie wpadłem.- rzekł wielkolud nadal stojąc przy oknie.
-Zniszczyłeś mi centrum rozrywki, łóżko wodne też.- powiedział z wyrzutem Aron.
-Chłopak nic nie wie, nie przestrzega micwy, szabatu i je wieprzowinę.- dodał z niezadowoleniem golem.
-Wszyscy uwielbiają bekon!
-Nie jest rabinem. Yifalchunbee.- rzekł golem używając hebrajskiego. Jednak nauka języków się opłaciła.
-Nie zaczynaj. Dość!- wykrzyknął chłopak.
-Co on mówi?- zapytał Sam.
-To hebrajskie słowo oznaczające wzięcie spraw w swoje ręce.- odpowiedziałam wiedząc co to znaczy.
-Tak- przytaknął Aron- Ale nie wiem o co mu z tym chodzi. Wychowałem się w Short Hills. Skończyłem szkołę żydowską, oszukując. Dziadek myślał że wysyłając mi golema rozgryzę to. Nie miał okazji by mnie przygotować, a rodzice starali się przeszkodzić mu w zmarnowaniu mi życia tymi wariactwami. Po wojnie dziadek spędził resztę życia tropiąc Towarzystwo Thule. To byli nazistowscy nekromanii.
-Kto?- zapytał Dean.
-Nekromanci. Wiedźmy, czarnoksiężnicy, czarna magia, dużo trupów.- powiedział Sam.
-Kujon.- burknął pod nosem blondyn, Sam przewrócić jedynie oczami.
-O Thule wiem jedynie, że byli jakimś pokręconym bractwem, chcącym zapanować nad światem. W początkach partii nazistowskiej byli ich sponsorami. Dziadek mówił że Inicjatywa Judy zaczęła ich zwalczać.
-A Thule go zamordowali, chłopcze. Znajdź ich, żebym mógł zrobić swoje!-odezwał się nagle z wściekłością golem. Wkurzył się i rozwalił dłonią szafkę, która niedaleko niego stała.
-Ej! To wynajęte mieszkanie! Będę musiał za to zapłacić.- Aron zwrócił się do stwora aby przestał niszczyć wszystko do okoła, następnie do nas.- Ma rację. W dniu śmierci dziadek nagrał mi wiadomość. Mówił że znalazł coś, za co Thule są gotowi go zabić. Ukrył to na widoku. Zostawił mi to dziwne równanie.- Aron wyją z kieszeni jakiś papierek z cyframi i podał go nam. Przyjrzałam się mu.
-To nie numer telefonu ani adres czy współrzędne.- powiedziałam.
-QL673W38?- zapytał Dean intensywnie się zastanawiając nad tym co to może oznaczać.
-To numer wywoławczy. System przechowywania dokumentów Biblioteki Kongresu, używany też w bibliotekach akademickich. QL673 to dział naukowy, pewnie o ptakach. Chodźmy.- powiedział Sam wstając z fotela.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro