Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Intuicja

Sam bardzo uparł się żebyśmy po drodze do Minnesoty zajechali na targ rolniczy.

-Czemu my tu w ogóle jesteśmy?- zapytał zirytowany Dean.

-To że ty jesz wyłącznie te fast foody nie oznacza że też muszę. Na pewno nie zaszkodzi ci to.- odparł Sam wybierając najlepsze pomidory przy straganie.

-W Minneapolis biegaczowi wyrwano serce.- przeczytałam na głos artykuł w gazecie, którą czytam i ugryzłam czerwone jabłko patrząc z uśmieszkiem na blondyna.

-Chociaż ty mogłabyś stanąć po mojej stronie.-blondyn zrobił zniesmaczoną minę patrząc jak jem jabłko. Zrobiłam kolejny gryz. - Dokończyć o tym pożeraczu serc.

-Kolejny był także w Dertron. Dwa ataki w jednym stanie w odstępie pół roku. To musi być jakiś rytuał czy coś w tym stylu.- wyrzuciłam ogryzek po jabłku do kosza, obok którego przechodziliśmy.

-Albo chociaż jakaś pożerająca serca, opętana, demoniczna stara baba.- zażartował Dean.- Samy kończ królikowanie, mamy sprawę!- zawołał brata.

-Dajcie mi chwilę.- brązowo włosy machną jedynie ręką nadal przyczepiony do stoiska i dyskutuje z starszą panią na temat czy aby na pewno warzywa, które sprzedaje hodowane były w naturalny sposób .

-Weź coś zrób. - blondyn spojrzał na mnie błagalnie.

-W porządku.- zwróciłam się do starszego Winchester'a, a później spojrzałam w stronę młodszego. - Sam, w takim razie ja i Dean sami pojedziemy, tylko we dwoje!- krzyknęłam aby dobrze mnie usłyszał. Spojrzałam dumnie na blondyna gdy Sam nagle ożywiony w szybkim tempie do nas przybiegł zostawiając nie zadowoloną sprzedawczynię bo nie udało jej się nic mu sprzedać.

-Nie ma mowy! Jadę z wami.- oburzył się że chcieliśmy go zostawić.

-Ty to potrafisz go nastawić do pionu, że nawet zapomina o zdrowej żywności.- zwrócił się do mnie blondyn. Zaśmiałam się, Sam nie zrozumiał o co nam chodzi.

~~~

Minneapolis, popołudnie

Zajechaliśmy pod kostnicę. Zabraliśmy swoje odznaki i ruszyliśmy do budynku.

-Miło że agenci FBI zainteresowali się tą sprawą.- powiedział niski mężczyzna w białym kilcie prowadząc nas do odpowiedniego pomieszczenia. Weszliśmy do środka, a mężczyzna podszedł do półki i wyją dokumenty, które podał Sam'owi.

-Możemy zobaczyć zwłoki?- spytałam.

-Niestety nie, wczoraj został skremowane, rodzina bardzo na to nalegała.- kurde, będzie teraz trudniej znaleźć sprawcę.

-Okradziono go?- zapytał Dean.

-Wszystkie wartościowe rzeczy miał przy sobie. Podobny wypadek mieliśmy pół roku temu.

-Macie coś co może pomóc?- spytałam, doktor przytaknął i podszedł do komputera.

-Jest nagranie z parku, w którym ofiara biegła, a później zginęła.- puścił nam wideo na urządzeniu. Obok ofiary przebiegł gruby mężczyzna, który go wyprzedził.

-Ten pączek jako ostatni widział go żywego?- zakpił Dean.

-Poza zabójcą~, tak. Nazywa się Paul Hayes. Przesłuchaliśmy go ale nic nie wskazuje aby to był on.

-I teraz jest na wolności? -zapytał Sam, a doktor przytaknął głową- Możemy dostać jego adres?- wyszliśmy z budynku i pojechaliśmy bezpośrednio do domu Hayes'a.

~~~

Usiedliśmy w salonie Hayes'a.

-Przepraszam, ale chcę się trzymać diety i programu ćwiczeń.- odezwał się Paul robiąc sobie zdrowy koktajl na kuchennej wysepce.- Macie może ochotę?- wskazał na kefir, który ma dziwny kolor.

-Nie, dziękujemy.- odezwał się Sam. Paul zrobił duży łyk napoju przy tym się krzywiąc.

-Smakuje gównianie, ale pomaga zachować młodość.

-Minąłeś biegacza, który został później zabity. Rozmawiałaś z nim?- zapytał Sam.

-Już mówiłem glinom. Nie znałem gościa, nigdy z nim nie rozmawiałem. Przebiegłem obok i więcej go nie widziałem.- zrobił kolejnego łyka swojej mikstury. Coś w tym kolesiu mi nie pasuje, jest z nim coś nie tak.

-Ciężko uwierzyć, tamten mężczyzna był znacznie młodszy i do tego w świetnej formie, a pan za przeproszeniem nie. Musi pan używać czegoś naprawdę dobrego żeby być w stanie tak biegać.- powiedziałam chłodno i uśmiechnęłam się chamsko. Sam i Dean dziwnie się na mnie spojrzeli ale ja nic sobie z tego nie zrobiłam.

-Gdybyście zobaczyli mnie wcześniej.- Paul nawet nie zareagował na moje zachowanie.

-To wcześniej musiało być ciężko panu zmieścić ci się w drzwiach bo nadal nie widać dużych zmian.- powiedziałam poważnie z lekkim jadem w każdym słowie swojej wypowiedzi. Muszę go sprowokować to może popełni jakiś błąd.

-Nie da się od razu zmienić w Herkules'a. Ślęczenie przy biurku za dnia, oglądanie telewizji w nocy i jedzenie mrożonek mnie zabiło. Rok temu miałem problemy zdrowotne.- wkurzyło mnie to że nadal zachowuje się normalnie jakbym w żaden sposób go nie uraziła. Chciałam coś jeszcze powiedzieć ale Sam mnie wyprzedził.

-Przykro nam - spojrzał na mnie- to słyszeć.

-To odmieniło moje życie. Zacząłem dbać o siebie.

-Twoje ciało jest teraz świątynią, co?-zapytał przyjaźnie Dean.

-Gdzie na co dzień oddaję część.

Chłopcy podziękowali za rozmowę i wyszliśmy.

~~~

Pojechaliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy sobie jedzenie i zaczęliśmy dyskusje.

-Co Ci tam odbiło?- zapytał Sam.

-No właśnie wyglądałaś jakby ten koleś coś Ci zrobił.

-~Wybaczcie, poniosło mnie trochę. Po prostu coś mi w nim nie pasuje.

-Co masz na myśli?- Sam przerwał przeglądanie dokumentów i teraz dokładnie mi się przygląda.

-Sama nie wiem ...-przyszedł do mnie sms, zerknełam na wyświetlacz, to Benny :"Co tam u Ciebie?". Schowałam telefon do kieszeni.- Muszę na chwilę do toalety.- wstałam od stolika.

Będąc w łazience zadzwoniłam do przyjaciela.

-Widzę wielki postemp, umiesz pisać sms'y.- zaśmiałam się.

-Bardzo śmieszne.

-Mam nadzieję, że nie masz kłopotów.- oparłam się bokiem o umywalkę.

-Na razie nie, można powiedzieć że wszystko idzie w dobrym kierunku.

-Dawaj, co tam się dzieje.

-Znalazłem swoją krewną, pracujemy razem w kawiarni. Oczywiście nic nie wie, tak będzie bezpiecznie. Nie chce jej narażać.

-Super, przynajmniej tobie się udało.

-Słyszę smętny głos, co jest grane?- spytał z przejęciem Benny.

-Mamy nową sprawę, poniosło mnie przy rozmowie z świadkiem ale na usprawiedliwienie czuję że coś z tym kolesiem jest nie tak. Jakby miał w sobie coś ...

-Mrocznego, cząstkę jakiegoś potwora?

-Bingo, albo to moja paranoja.

-Znam Cię, a twoja intuicja nigdy się nie myliła. Spróbuj go jakoś podejść.

-Próbowałam ale koleś jest cwany.

-Dasz radę.

-Dzięki, do usłyszenia.

-Trzymaj się.

Zakończyłam rozmowę. Schowałam urządzenie do kieszeni. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Spędzenie w Czyśćcu tyle czasu w jakiś sposób zmieniło mnie, obudziło coś co kiedyś musiałam uśpić. Przemyłam ręce i wyszłam z łazienki.

-Dość długo tam siedziałaś, aż naleśniki ci wystygły.- spojrzał na mnie z nad dokumentów Sam.

-Zimne też są dobre.- wzięłam do ręki widelec i nadziałam na niego kawałek naleśnika.

-Z kim tak piszesz ostatnio?- pytanie brązowowłosego sprawiło, że prawie zakrztusiłam się jedzeniem i musiałam popić sokiem. Dean zaczął się nam uważnie przysłuchiwać.

-Co? Ja ...

-Wczoraj gdy rozmawialiśmy ktoś zadzwonił do ciebie, wyszłaś i długo nie wracałaś. Dzisiaj dostałaś sms'a i też wyszłaś. Odkąd wróciłaś jesteś jakaś inna, bardziej skryta.- spojrzenie Sama zaczęło sprawiać mi dyskomfort.

-Tyle czasu tam spędziłam, musiałam robić różne rzeczy. A jeśli chodzi o to z kim piszę, to moja stara znajoma. Spotkałam ją gdy wyszłam z Czyśćca, miała wtedy sprawę w okolicy. Teraz odnowiłam kontakt z nią.

-Przepraszam, nie chciałem. Myślałem ...- Sam'owi zrobiło się głupio.

-Nic nie szkodzi.-uśmiechnęłam się do chłopców wiedząc że to co powiedziałam wcale nie jest prawdą, ale oni nie muszą tego wiedzieć.

Wspomnienie

-Mogłabyś zwolnić!- krzyknął za mną Benny.

-Chcę jak najszybciej się stąd wydostać!- silna ręka na moim ramieniu zatrzymała mnie gwałtownie i odwróciła w jego stronę.

-Dobra, ale jeżeli nie odpoczniesz zginiemy bo nie będziesz w stanie się bronić. Spójrz na mnie!- spojrzałam w jego szare oczy.- Wyjdziemy z tego, rozumiesz?

-Tak... ale mam dosyć tego wszystkiego, dosyć. To mnie przytłacza.- zmęczenie daje mi się we znaki.

-Rozumiem. Choć to drzewo wydaje się w porządku.- podeszliśmy do drzewa, ułożyłam się na ziemi. Benny usiadł obok.

-Nie zasnę tak, jest za twardo.- skrzywiłam się podnosząc się z twardej ziemi pełnej kamyków i gałązek. Benny zaśmiał się.

-Połóż się na moich kolanach.- zdjął kurtkę i podał mi ją.

-A co z tobą?

-Poradzę sobie, pierwszy będę trzymał warte.- oparłam głowę na jego kolanach i przykryłam kurtką.

-Opowiedź coś o swoim ludzkim życiu wiesz zanim stałeś się wampirem. Co wtedy robiłeś?

-Poważnie?- uniósł żartobliwie brew do góry,- Co ty dziecko jesteś, że potrzebujesz bajeczkę na dobranoc?

-Sam chciałeś bym odpoczęła więc zaczynaj.- zamknęłam oczy.

-Dobrze ...

~~~

Z moich wspomnień wybudził mnie głos Dean'a.

-Kolejne morderstwo.- powiedział blondyn czytając coś na laptopie.

-W jakiej części Minneapolis?

-W Iawa. Dwa dni po tym przypadku.

-To nie mógł być Paul, był wtedy przesłuchiwany.- powiedział Sam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro