Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Prorokuj nam.

Nie!! Co się stało? Poczułam jak jakaś siła zepchnęła mnie z krzesełka na którym siedziałam.

-Co do jasnej cholery!!- krzyknęłam otrząsając się. Zobaczyłam jakiegoś chłopaka zabierającego moją torbę, w której jest tabliczka i wybiegł z pokoju. Wstałam z ziemi i ruszyłam pędem za nim. 

Biegłam przez korytarz krzycząc żeby się zatrzymał, ale jak można się spodziewać nie posłuchał mnie. Złapałam go dopiero przy zakręcie gdzie nie wyrobił się i wpadł na ścianę. Siłą pociągnęłam go za koszulę i pchnęłam do pustego pomieszczenia. Przewrócił się na plecy, a ja zamknęłam drzwi na zamek. Przyjrzałam mu się dokładniej. 

-Ani demon ani paszczak. Gadaj coś ty za jeden!- powiedziałam gdy miałam pewność że nie jest żadnym nadprzyrodzonym potworem.

-Jestem Kevin Tran ... licealista, poziom rozszerzony ... błagam nie zabijaj mnie ... proszę.- zaczął panikować i jęczeć przyciskając jeszcze bardziej torbę do klatki piersiowej. W pierwszej chwili nie wiedziałam co zrobić, jego zachowanie mnie zdezorientowało. Podeszłam do niego i pomogłam mu wstać z podłogi.

-Okay młody, spokojnie nie mam zamiaru cię zabić, a przynajmniej jeszcze nie.- gdy wstał na równe nogi próbowałam zabrać mu torbę, ale on zawzięcie nie chciał jej puścić.- Może łaskawie oddasz mi moją torbę, no dalej.

-Nie mogę.

-Jak to nie możesz?

-Coś nie pozwala mi tego oddać komukolwiek. -przetarłam dłonią twarz już podirytowana.

-No dobrze zacznijmy od początku. Opowiedz wszystko oczywiście co jest związane z tą dziwną sytuacją. Dasz radę?- zapytałam, a azjata potwierdził głową.

Powiedział mi skąd jest oraz że jest uczniem liceum, a raczej był nim do tej pory oraz że ma 17 lat. Najciekawsze jednak było to co zaczął tłumacz później, że w nocy zaczęła boleć go głowa i nie wiadomo skąd uderzył w niego piorun kiedy był w swoim pokoju, który został zniszczony. Jakaś siła powiedziała że musi znaleźć tabliczkę i podała dokładne miejsce gdzie musi przyjechać aby ją przejąć więc ukradł samochód swojej mamy.

-Ciekawe przeżycia. Bolało jak dostałeś piorunem?- zapytałam próbując zabrzmieć zabawnie żeby trochę rozluźnić atmosferę.

-Tak i to bardzo.

Opowiedziałam mu tak w skrócie o potworach i nadprzyrodzonym świecie żeby wiedział w co został właśnie wplątany. Nie był zadowolony z tego co mu przekazałam.

-Czyli potwory istnieją?

-Tak i nie tylko one istnieją są jeszcze na przykład anioły.

-Anioły? Takie ze skrzydłami?

-W pewnym sensie tak.

-Za dużo tego na dziś.- powiedział poddenerwowany. Położyłam mu rękę na ramieniu aby dodać mu trochę otuchy.

-Wydaje mi się że to jeszcze nie koniec niespodzianek na dziś. Skoro coś ci każe chronić tą tabliczkę to może potrafisz ją przeczytać? Weź ją i spróbuj.- zaproponowałam mając nadzieję że się uda. Wyją ją z torby i wziął do ręki, zaczął przyglądać się co na niej pisze.

-Co to są lewiatany?

-Zaraz, to jest o lewiatanach?

-Tak, konkretnie to o tym jak powstały i jeszcze o czymś.

-Jest tam napisane jak ich się pozbyć?- o rany, to świetna wiadomość. Teraz może dowiemy się jak ich się pozbyć.

-Nie wiem, ciężko jest się skupić by cokolwiek przeczytać. Co to są w końcu te lewiatany? 

Wyjaśniłam mu czym są, a on aż zbladł ze strachu.

-Spokojnie przy mnie włos z głowy ci nie spadnie.

-Obiecujesz, że nic mi się nie stanie?

-Obiecać ci mogę, że zrobię wszystko co w mojej mocy aby nic ci się nie stało.-uśmiechnęłam się do niego serdecznie, a on niepewnie to odwzajemnił.

-Umiesz czytać tę tabliczkę, coś ci każę ją chronić itp, wnioskując, może jesteś no nie wiem ... może prorokiem.

-Ja prorokiem. O nie, nie pisałem się na to. Chcę dostać się na super studia, chcę zostać pierwszym w historii prezydentem USA, który ma azjatyckie  korzenia! Nie mogę być prorokiem i co to w ogóle znaczy?

-Przykro mi ale twoje plany szlak jasny trafił.

-Nie! Chcę wrócić do domu!

-Uspokój się krzykami i paniką niczego nie wskórasz. I nie możesz teraz wrócić do domu bo na pewno będą cię szukać.

-Co? Kto niby?

-Lewiatany, a może nawet i demony. Takie wieści szybko się rozchodzą.

-To co teraz ze mną będzie?

-Zabiorę cię do siebie i coś wymyślimy. Pomożesz nam pozbyć się lewiatanów.

-Ale ja nie umiem walczyć.

-Nie musisz, przetłumaczysz tyko tabliczkę. Nie mam zamiaru  mieszać cię w to wszystko.

-Dzięki. Zmieniając temat jak  zostałaś łowcą?

-To nie jest przyjemny temat do rozmowy.

-Przepraszam, nie chciałem.

-Nic nie szkodzi, już się przyzwyczaiłam. Chodzi o to że dla ciebie może być nieprzyjemne.

-Czyli opowiesz?

-Jasne.- opowiedziałam mu w skrócie o swojej historii. Jego mina wyrażała niedowierzanie.

-Miałaś rację nieprzyjemne się tego słucha.-zaśmiałam się, a on razem ze mną.

-Co właściwie robisz w szpitalu?

-Moi przyjaciele mieli wypadek. Jeden z nich czyli Sam ... on możliwe że ... nie dożyje do końca tygodnia.- aż zabolało mnie serce gdy mówiłam te słowa.

-Przykro mi.- uśmiechnął się smutno i dotknął mojego ramienia aby trochę mnie wesprzeć.

-Jest szansa, jego starszy brat Dean znalazł kogoś kto może pomóc.- mam nadzieję że wszystko potoczy się po naszej myśli. 

Trwającą ciszę w pomieszczeniu  przerwała piosenka z mojego telefonu  " What's up " wykonawcy 4 Non Blondes. Na wyświetlaczu zobaczyłam imię Deana, natychmiast odebrałam połączenie. Bałam się co może mi powiedzieć.

-Cześć, i jak?-zapytałam podenerwowana.

-Hej, chodź do sali, a sama się przekonasz.- mimo, że nie widzę go to dałabym głowę że teraz szczerzy się jak głupek.

-Kto to był?- zapytał z zainteresowaniem Kevin.

-Dean, udało się. - teraz sama szczerzę się jak wariatka. Ruszyliśmy do pokoju Sama.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro