Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Od trzech godzin zajmowałam się wybieraniem stroju na imprezę. Ponieważ ostatni raz, kiedy świętowałam, miał miejsce podczas zakończenia studiów malarstwa, zapomniałam o tym, jaką boleścią jest kilkugodzinne wybieranie stroju, dobór butów, szykowanie fryzury i malowanie się. Lepsza w tym była Kot, ale nie miała dziś czasu, aby mnie wspomóc, bo Skarra zabrał ją na trzecią już randkę. Nie chciałam też męczyć Luann, która - tak jak ja - nienawidziła imprez, tak więc pozostawiłam, że sama się jakoś ogarnę, nim przyjdzie czas wyjścia. 

Stałam przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie lubiłam swojego odbicia, ale dziś musiałam ładnie wyglądać. Oceniłam więc strój, jeden z wielu, który chwilowo przywdziałam. 

Miałam na sobie białą sukienkę na ramiączkach, we wzory ze srebrzystej nici, długą mi do kolan i opinającą się na moim biuście, z kwadratowym wycięciem w miejscu dekoltu. Przy krawędziach wyszyto czarne wzory. Ciuch ten był niesamowicie lekki i zwiewny, odsłaniający niemalże całe moje plecy. W dodatku podkreślał moją szczupłą sylwetkę, przylegając do mojego ciała. Czułam się w tej sukience naprawdę dobrze, ale nie zapewniała mi ona poczucia bezpieczeństwa. Zbyt wiele rzeczy mi odsłaniała. Wolałam nawet nie myśleć o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdybym pokazała się w niej publicznie. Ściągnęłam ją więc z siebie, tymczasowo rzuciłam na podłogę i powróciłam do przeszukiwania szafy.

Spenetrowałam ją chyba z osiem razy, nim w końcu znalazłam całkiem niebrzydki ciuch, który mógł być odpowiedni na dzisiejszy wieczór. 

Wyciągnęłam z szafy wieszak, na którym wisiała sukienka na ramiączkach, w odcieniu soczystej maliny. W mgnieniu oka ją przymierzyłam, po czym zerknęłam w stronę lustra. 

Sukienka ta była szeroka w talii i długa do moich kolan, a także z niedużym dekoltem, przez do zapewniała mi pewne poczucie bezpieczeństwa. Nie miała rękawów, tylko szerokie ramiączka. Na krawędziach wyszyto wzorki jasnoczerwoną nicią, zatem trudno je było wyróżnić, na tle całego materiału. Cieszyłam się z tego, że nie odsłaniała mi pleców i była na tyle wygodna, żeby dało się w niej normalnie funkcjonować. 

Ucieszona, wcisnęłam na stopy lekkie balerinki, tej samej barwy co sukienka, aby dopełniały całości stroju. Zawiesiłam na szyi srebrny łańcuszek z krzyżem, przyozdobionym wieloma kryształkami w odcieniu rubinowym. 

Przyjrzałam się również swojej fryzurze i twarzy.

Uznałam, że nie ma sensu się jakoś specjalnie malować, więc tylko zrobiłam sobie lekki podkład i pomalowałam usta błyszczykiem. Ponieważ moje ciemne włosy, nigdy nie były jakoś specjalnie gęste czy wyróżniające się na tle innych, uznałam, że nie ma sensu robić z nimi nie wiadomo czego. Po prostu je uczesałam i pozostawiłam rozpuszczone. Wpięłam w nie jeszcze czarną, prostą spinkę, by nie wpadały mi później do oczu, zaczesując uprzednio włosy, tak, aby przedziałek znajdował się bardziej z prawej strony. 

Do tego wybrałam niewielką torebeczkę w odcieniu malonowym, do której wrzuciłam komórkę, słuchawki i ładowarkę, tak w razie czego.    

Będąc już w pełni gotową, opuściłam mój pokój i pokierowałam się schodami w stronę salonu, gdzie czekał na mnie Shaker, opierając się o najbliższą ścianę, z rękoma w kieszeniach. Gdy mnie zobaczył, przez chwilę wyglądał na zażenowanego, ale ogarnął się w mgnieniu oka.

- Wow! - bąknął. - Siostrzyczko, wyglądasz przepięknie!

Zarumieniłam się.

- Dziękuję ci, Shaker, ale... W co ty się ubrałeś! - wykrzyknęłam, kiedy ujrzałam, że on ma na sobie zwykły dres.

Wzruszył ramionami.

- Nie martw się - uspokajał mnie - z pewnością nikt na mnie nie zwróci uwagi. Co innego ty, Laylo! Taka cudowna laska jak ty, z pewnością ma branie u chłopaków!

Posmutniałam. 

To prawda, w Forks miałam bardzo duże powodzenie u chłopaków. Wielu się za mną oglądało, choć większość zwracała uwagę wyłącznie na mój strój, wygląd czy też biust, choć nie wiem co w nim takiego. Jak dla mnie, to jestem raczej... dość płaska. Zresztą, ON też tak uważał.

- Laylo, co się stało?! - zaniepokoił się Shaker.

Zdezorientowana spojrzałam w kierunku brata, który nerwowo mi się przyglądał.

- Co...? Nic, nic! - wypaliłam. - Po prostu coś sobie przypomniałam. Ja... nie chcę o tym rozmawiać. 

Shaker nie dawał za wygraną.

- Słuchaj mnie, Laylo, jeżeli ktoś cię skrzywdził, rozwalę go na strzępy! - warknął. Widocznie domyślał się prawdy, a moje słowo było ostatnią rzeczą, której potrzebował, aby mieć całkowitą pewność. Nie chciałam go tym obarczać. Nie chciałam, żeby się martwił. Kot i Luann wiedziały, i to wystarczyło. 

Posłałam mu najpiękniejszy uśmiech, na jaki mnie było stać.

- Shaker, kocham cię - mówiłam. - Kocham cię, najbardziej na świecie, ale są rzeczy, o których po prostu... wolę nie mówić. To moja sprawa. I zamknięty temat. Nie ma znaczenia, już nie! Rozumiesz? Wszystko w porządku. - Nie wiem, czy bardziej usiłowałam to wmówić jemu, czy samej sobie. 

Shaker spochmurniał.

- Powiesz mi kiedyś? - spytał.

- Ale jeszcze nie teraz! - odrzekłam wymijająco. 

Z całą pewnością spierałby się ze mną jeszcze przez długie godziny, gdyby nie fakt, że czas nam uciekał i musieliśmy wychodzić. Wzruszyłam więc ramionami i ubrałam skórzaną kurtkę, kolejny prezent od Shakera, po czym wyszłam w mieszkania. Shaker jeszcze włączył alarm i zamknął mieszkanie na klucz, biorąc mnie po chwili za rękę. Poprowadził mnie w stronę swojego samochodu, pomógł wejść, co było słodkie, siadając następnie za kierownicą. 

Przekręcił kluczyki i ruszyliśmy. 

Przez całą drogę rozmyślałam o naszej rozmowie sprzed paru minut. Zastanawiałam się, czy dobrym rozwiązaniem byłoby powiedzieć Shakerowi o moim małym sekrecie. Sumienie mi tego zakazywało, jednak coś w sercu podpowiadało mi, że prędzej czy później, nie będę już w stanie tego wytrzymać i się wygadam.

Zamknęłam oczy.

Shaker nie mógł poznać prawdy o tym, co przytrafiło mi się kilka miesięcy temu, jeszcze przed śmiercią mamy! Po prostu nie mógł! I już ja dopilnuję tego, by sekret pozostał sekretem!   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro