Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Do pomieszczenia wszedł wysoki, tęgi chłopak, o wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych, umięśnionych barkach i badawczym, świdrującym wszystko wokół, spojrzeniu. Miał czarne włosy i kontrastujące z nimi, bardzo jasne oczy. Ciężko mi było określić ich barwę , zwłaszcza w tym pomieszczeniu. Miał na sobie czarny garnitur, czerwoną koszulę z rozpiętymi trzema guziczkami od szyi w dół, a krawat robił mu z apaszkę, którą przewiązał sobie wokół szyi. 

Mimo iż był zniewalająco przystojny, przeraziłam się. Dobrze wiedziałam kim on był. 

Mocno wtuliłam głowę w tors Shakera, bojąc się, że tamten mnie zobaczy i rozpozna. Przez dosłownie moment, czułam na sobie jego spojrzenie. Poczułam ulgę, kiedy przeniósł je w stronę baru z napojami i sobie poszedł. Nie rozpoznał mnie. Odetchnęłam.

Shaker, pomimo moich sprzeciwów, oderwał mnie od siebie i zmusił, abym spojrzała mu w oczy.

- Dobra, Laylo, tego już za wiele! - jego głos brzmiał zdecydowanie i ostro. - Odkąd tu jesteśmy, zachowujesz się tak, jakbym cię ciągnął na szubienicę. Bez przerwy trzymasz mnie za rękę. Mam wrażenie, że się boisz. O. Co. Chodzi? - zaakcentował każde słowo. 

- Po raz kolejny ci powtarzam, Shaker, że to nic takiego! Po prostu, jestem już zmęczona. Możemy w końcu iść do domu? - spytałam, patrząc na niego błagalnie. 

Ponieważ znajdowaliśmy się w klubie przyjaciela Shakera, nie chciałam się z nim teraz kłócić. On również nie miał na to ochoty. Przytaknął mi tylko, na znak zgody, pożegnał się z Luźnym Joe, który akurat przechodził obok i poprowadził mnie za rękę w kierunku wyjścia. Po drodze bacznie, ale dyskretnie się rozglądałam, uważając, by tamten chłopak mnie nie zobaczył. Lub, co gorsza, wpadł na mnie. 

Budynek opuściliśmy we względnym milczeniu i bez zbędnych przeszkód. Udało się. 

Wsiadając do samochodu, czułam, że moje powieki z każdą chwilą stają się cięższe. Widocznie wysiłek na parkiecie, zrobił swoje. Naprawdę chciało mi się spać. Shaker wsiadł do auta, przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył. Oboje milczeliśmy.

Wyciągnęłam z torebeczki swój telefon.

- Co robisz? - zapytał mój brat.

Wzruszyłam ramionami.

- Chcę napisać do Luann - odpowiedziałam wymijająco.

Shaker, usłyszawszy imię mojej przyjaciółki, momentalnie się ożywił.

- Do Luann? - upewnił się. - Luann Lee? 

- Tak, Shaker, do Luann Lee. Chinki z czarnymi, krótko obciętymi włosami, z pomalowanymi na fioletowo końcówkami i jedną sterczącą kitą z tyłu. O błękitnych oczach i pełnych ustach, oraz lekko zadartym nosku. Zawsze ubierającej się w jeansy, trapery i bluzę z kapturem, pod którą zawsze ma T-shirt z logo Supa Strikas. - Opisałam ją trochę nazbyt szczegółowo, ale Shakerowi wystarczyło samo jej imię, aby mieć całkowitą pewność, o kim ja mówię.

Uśmiechnął się do mnie, a jego spojrzenie wyrażało prośbę.

- Pozdrowisz ją ode mnie? - zapytał z nadzieją w głosie.

Roześmiałam się.

- Jasne! Oczywiście, że pozdrowię! - zapewniłam go.

Shaker już dalej koncentrował się na drodze, zaś ja odblokowałam telefon i kliknęłam aplikację z wiadomościami. Odszukałam odpowiedni numer i zaczęłam pisać sms-a. Podczas tej czynności, byłam lekko zestresowana.

Do Luann: ON tu jest! 

Odpisała mi niemal natychmiastowo, co bardzo mnie ucieszyło. 

Od Luann: Jesteś tego absolutnie pewna? 

Luann nawet nie musiała dociekać, o kogo mi dokładnie chodzi, gdyż sama doskonale wiedziała, kogo mam na myśli. Znała tę historię i dlatego zareagowała tak, a nie inaczej. 

Odpisałam jej bez chwili zwłoki.  

Do Luann: Na sto procent! Widziałam go w klubie Luźnego Joe

Od Luann: W klubie?! A co ty tam robiłaś?

Do Luann: Byłam z Shakerem. To długa historia. Napiszesz do Kot?

Odpisała na mojego sms-a dopiero po pięciu minutach.

Od Luann: Oczywiście ;) Dobranoc, Laylo. Uważaj na siebie!

Do Luann: Dzięki! Pozdrowienia od Shakera. 

Na tym skończyłyśmy sms-ować. 

Schowałam telefon do torebeczki, po czym rozluźniłam się. Dobrze, że napisałam do Luann. Ona, jak nikt inny, z pewnością mnie zrozumie. A ja zawsze ufałam jej na tyle, by mówić jej absolutnie o wszystkim. Tym razem nie było inaczej.

Kiedy z Shakerem weszliśmy już do mieszkania, nawet nie zwracałam uwagi na to, że wciąż mam na sobie sukienkę. Doczłapałam się do łóżka, zrzuciłam balerinki ze stóp i rzuciłam się na łóżko. 

Przez chwilę kręciłam się z boku na bok. Morfeusz objął mnie po dwudziestu minutach. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro