Rozdział 3
Przez pierwsze minuty siedzenia w samochodzie, oboje milczeliśmy. Ja, ponieważ niezbyt wiedziałam, co powiedzieć, natomiast Shaker nie chciał mnie do niczego zmuszać. Wiedział, że jestem po przejściach i że sama mu się wygadam, jeżeli będę tego potrzebować. Byłam mu za to ogromnie wdzięczna.
Ostatni raz widzieliśmy się na pogrzebie taty. Od tego czasu, minęło wiele lat. Shaker dopiero kończył drugą klasę liceum, natomiast ja już zaczynałam studia. Teraz natomiast, kiedy ja miałam już dwadzieścia dwa lata, a on okrągłe dwadzieścia, czułam, że mamy bardzo wiele straconego czasu do nadrobienia. Niby wcale nie zmieniliśmy się tak bardzo, ale to wcale nie zmieniało faktu, że nasze relacje zmieniły się. Teraz, kiedy oboje staliśmy się dorośli, bardziej odpowiedzialni i dojrzalsi, mając własne życia i zawody, chyba oboje pojęliśmy, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy. Może to właśnie dlatego, dotąd żadne z nas nie przemogło się, aby wypowiedzieć choćby jedno słowo? Chyba tak.
Dopiero kiedy, po dwudziestu minutach jazdy, zatrzymaliśmy się na światłach, zdecydowałam się przerwać ciszę.
- Słyszałam, że piąty raz z rzędu zwyciężyliście w finałach Superligi. Gratuluję ci, Shaker.
Chłopak uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję ci, Laylo - powiedział. - Przykro mi z powodu twojej mamy. Czy jest coś, cokolwiek co mógłbym dla ciebie zrobić?
Pokiwałam przecząco głową.
- Wystarczy, że przyjmiesz mnie pod swój dach, braciszku. Chciałabym, aby znów było między nami tak dobrze, jak kiedyś - wyszeptałam, wpatrując się w okno.
Shaker mruknął coś tam pod nosem, następnie przekierowując swój wzrok na mnie. Wyglądał na zdeterminowanego, a także zdenerwowanego. Jak zawsze, kiedy prowadził trudne rozmowy. Pod tym jednym względem, nie zmienił się nawet odrobinkę.
- Przygotowałem już dla ciebie pokój i uprzątnąłem mieszkanie, aby ci odpowiadało. Zrobiłem też dla ciebie miejsce w łazience i nakupowałem trochę ciuchów, abyś mogła nosić lekkie rzeczy, zamiast tych grubych swetrów. Mam nadzieję, że będą ci pasować - dodał, spoglądając na mnie z niepewnością.
Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Dziękuję ci, braciszku - powiedziałam.
- Nie musisz mi za nic dziękować! - powiedział Shaker. - Przecież jesteśmy rodziną. Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko! Szczególnie teraz i już zawsze! Przecież o tym wiesz - mówił, na co zbierało mi się na płacz. - Kocham cię!
- Też cię kocham, Shaker - odpowiedziałam mu bez zastanowienia.
Chłopak dotknął mojej dłoni. Nachylając się w moją stronę, ścisnął ją lekko i pocałował mnie w policzek. Taki drobny gest, bym się poczuła lepiej. Podziałało błyskawicą. Oczywiście. Kto jak kto, ale Shaker zawsze wiedział, co należy uczynić, aby dodać mi otuchy. Nigdy mnie nie zawiódł jako brat, a jako przyjaciel - był nie do zastąpienia. Miałam również świadomość, że starał się wesprzeć mnie po śmierci mamy. Za to również byłam mu wdzięczna, choć bardziej liczył się dla mnie fakt, że w ogóle się fatygował. Po tak długim czasie niewidzenia się, mając pracę piłkarza Superligi w drużynie, w której wcześniej grał nasz tata, mógł przecież trzymać się własnego życia, nie bacząc na moje. A jednak był przy mnie. I za to właśnie go kochałam.
- Dlaczego właściwie, dziewczyny nie przyjechały z tobą? - zmienił temat Shaker.
Wzruszyłam ramionami.
- Bo widzisz... - zastanawiałam się, czy warto mu wspomnieć o Skarrze. Niby się nie lubili, ale obaj zasługiwali na szczerość z mojej strony. Zwłaszcza po tylu latach nieobecności. Zdecydowałam się opowiedzieć mu o spotkaniu ze Skarrą na lotnisku. - Zanim przyjechałeś, n lotnisko przyjechał Skarra.
Zauważyłam, że na samo brzmienie jego imienia, Shaker cały się spiął.
- Jak się okazało, dowiedział się skądś, że przylatujemy. No więc wpadł na lotnisko, aby się z nami zobaczyć. Pewnie z Kot najbardziej, ale mnie i Luann również przytulił. Zaoferował nam, że nas odbierze, ale ja odmówiłam, bo byłam już umówiona z tobą. Pozwoliłam jednak, by zabrał ze sobą dziewczyny. Miały już dość czekania, zbyt często się spóźniasz, braciszku. - To ostatnie zdanie wypowiedziałam nieco ciszej, ale Shaker i tak się obruszył.
- Nawet Luann? Wolała jechać ze Skarrą? - spytał. Widać, że zabolało go to.
Westchnęłam ciężko, kiwając z politowaniem głową.
- Wiesz, myślę, że chciała się z tobą zobaczyć, bardziej, niż z kimkolwiek innym - zauważyłam. - Ale nie było ciebie tak długo, że po prostu już miała dosyć. Skarra i tak podwoził Kot do jej letniej rezydencji, a skoro i Luann będzie tam mieszkać, to lepiej, że skorzystała z okazji. Wszystkie byłyśmy zmęczone, Shaker. Lot ponad Atlantykiem nie jest taki przyjemny, wierz mi. Poza tym, Skarra to przecież też jej przyjaciel - powiedziałam, na co Shaker coś fuknął, ale zbyt niewyraźnie, bym mogła zrozumieć, co właściwie powiedział. Uśmiechnęłam się.
Domyślałam się, że Shaker mógł być zakochany w Luann, podobnie jak Skarra w Kot, ale, w przeciwieństwie do tego drugiego, nigdy się do tego nie przyznał. Zgaduję, że to przez to, że mógł się o prostu wstydzić. Czasem miewał przede mną sekrety, którymi nie chciał się z nikim dzielić, ale w sprawach miłosnych, miał moje pełne wsparcie i "błogosławieństwo". Chyba nie sądził, że go wyśmieję, jeżeli mi powie, że kocha moją przyjaciółkę? Nic by to nie zmieniło! Byłabym z tego powodu szczęśliwa. Nie mniej jednak, skoro mi nie powiedział, to jego sprawa. Nie chciałam go do niczego zmuszać. Któregoś dnia sam mi o wszystkim powie.
Po dziesięciu minutach, dojechaliśmy do blokowiska, w którym mieszkał Shaker i Skarra, zanim się przeprowadził do własnego mieszkania. Mój brat wolał zostać w domu, odziedziczonym po tacie. Cieszyło mnie to, z tego względu, że, o ile o mamie wolałam nie rozmyślać zbyt wiele, chciałam powspominać trochę ojca i czasy, kiedy jeszcze byliśmy razem.
Shaker dał mi klucze od mieszkania i pozwolił już iść, a sam zajął się wypakowywaniem mojego bagażu z samochodu. Podziękowałam mu za to i udałam się w kierunku wejścia do bloku, w którym znajdowało się jego mieszkanie. Po drodze rozmyślałam nad tym, jak spędzimy ten czas, który nam jeszcze pozostał, nim przerwa między sezonami dobiegnie końca i Shaker pojedzie na kolejny turniej. Miałam nadzieję, że razem spędzimy każdą wolną minutę.
Po przekroczeniu progu mieszkania Shakera, stanęłam jak wryta.
Przetoczyłam wzrokiem po pomieszczeniu, stwierdzając, że nic tutaj się nie zmieniło. Może oprócz tego, że było tu trochę porządniej niż wtedy, gdy byłam tu po raz ostatni. Wnętrze nadal przesiąknięte było szarościami i brązem, co mi bardzo odpowiadało. W salonie nadal znajdowała się ta sama, niebieska sofą i dywan w tym samym odcieniu. Na ścianie za sofą nadal wisiała szklana gablotka z koszulką taty, a po jej obu stronach widniały powieszone głośniki. Jeden duży głośnik, stał obok czarnego fotela z podnóżkiem. Na środku dywanu ustawiony był stolik z dębowego drewna, na którym stała miska z niedokończoną porcją płatków. Niedaleko stał również stoliczek na lampę ozdobną. Na naprzeciwległej stronie salonu, na innym dębowym stoliku, stał telewizor z zakrzywionym ekranem. Praktycznie na każdej ścianie wisiały zdjęcia. Większość przedstawiała naszego tatę, ale na bardzo wielu z nich zauważyłam mnie, Shakera, a nawet jego i Skarrę. W rogu pokoju powieszone również było godło Supa Strikas. W jadalni, która znajdowała się po drugiej stronie barku, ustawiono duży stół rodzinny, a także regał na książki i czasopisma, choć na jednej z jego półek, wciąż stało to samo radio i jego dwa niewielkie głośniki. Kuchnia też nic się nie zmieniła. Na ogół, wszystko tu było takie samo.
Rozejrzałam się jeszcze uważniej. W końcu ujrzałam to, co przykuło mój wzrok najbardziej. Znalazłam fotografię, przedstawiającą mnie, Shakera, Kot i Luann, oraz naszego dobrego przyjaciela Spenzę. Ja miałam wtedy tak z osiem lat, Shaker, Skarra i Kot dopiero skończyli sześć lat. Luann, podobnie jak ja, skończyła ósemkę. Spenza z kolei miał już siedem lat. Byliśmy wtedy tak dobrze ze sobą zgrani. To zdjęcie, o ile dobrze pamiętam, zostało zrobione przez mamę Shakera, kiedy wraz z tatą, zabrała nas na wycieczkę po kraju.
Na to wspomnienie łzy napłynęły mi do oczu. Rozpłakałam się. I stałam tak, pozwalając, by słone łzy spływały po moich policzkach, dopóki Shaker mnie nie przytulił. Odwzajemniłam ów gest, ściskając go najmocniej jak tylko umiałam.
Trwaliśmy tak razem, przytuleni do siebie, bardzo długo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro