Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Niewysoki chłopak z zabandażowanymi przedramionami, o zaczesanych ku górze włosach w kolorze czerwieni, o skośnych oczach i łagodnych rysach twarzy, ubrany w typowo japońską koszulkę, białe spodnie oraz pasujące do stroju trampki, to chyba najniższy sportowiec, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Drobny i nie tak umięśniony jak pozostali goście Rasty, a jednak dobrze zbudowany i przystojny. Ostatni gracz zespołu Supa Strikas i najszybszy piłkarz w historii całej Superligi. Osiągający prędkość do trzydziestu kilometrów na godzinę, najzwinniejszy i najpogodniejszy ze wszystkich swoich kompanów. Skrętny Tygrys, obecny skrzydłowy drużyny czerwonych oraz dawny gracz FC Nakamy.  

Przyglądałam mu się badawczo przez jakąś chwilę, ale odwróciłam odeń wzrok, kiedy tylko zobaczyłam, że Shaker dziwnie mi się przygląda. Zarumieniłam się lekko, po czym wypuściłam powietrze z ust i wydęłam obie wargi, marszcząc przy tym brwi.

Chyba nigdy nie zwróciłam na to większej uwagi, ale teraz gdy tak o tym myślę, z całą stanowczością potrafiłabym przypuścić, że coś jest ze mną nie tak. W końcu, już drugi raz dzisiaj, zarumieniłam się na widok kompletnie mi obcego gościa. Raczej nie sądzę, by było to normalne, ale co mi tam. Raz się żyje i czasami trzeba zrobić z siebie głupka przed innymi; tylko, że mi zdarza się to znacznie częściej niż bym sobie tego życzyła. 

Z zamyślenia wyrwał mnie Shaker, sprzedając mi solidnego kuksańca w bok.

- No co znowu?! - warknęłam na niego, bo to na poważnie zabolało. Jestem przecież dziewczyną, a nie jakimś workiem treningowym! W dodatku o niezwykle delikatnej skórze. Taki kuksaniec, jest dla mnie równoznaczny z okazaniem, komuś takiemu jak mnie, przemocy.

Shaker cofnął się o krok. Zrozumiałam, że znów uniosłam się bardziej, niż powinnam.

- Sorki - palnęłam, bo było to jedyne, co przyszło mi do głowy.

- Jesteś niemożliwa! - orzekł mój brat. - Najpierw przyjeżdżasz do mnie, pogrążona w skrajnej rozpaczy, usprawiedliwionej oczywiście, bo właśnie ci zmarła matka. Potem nie wykazujesz oznak życia, jakbyś była w depresji. Jeszcze później zachowujesz się, jak po ujrzeniu potwora i boisz się opuścić nasze mieszkanie na dwa metry. A następnego dnia jesteś pełna życia, energiczna i o takim samym temperamencie, jak za starych dobrych czasów - wyliczał. - Może zdecyduj ty się w końcu, jaka wolisz być! Bo ja kiedyś nie wytrzymam!

Zachichotałam, ale bez jakiejkolwiek wesołości w głosie.

Fakt, od mojego przyjazdu do RPA, miewałam częste i  B A R D Z O  zróżnicowane huśtawki nastrojów, co rzeczywiście mogło już być męczące. Szczególnie dla Shakera. Mimo wszystko, nie był przyzwyczajony do takich zachowań z mojej strony, jednak był także nieświadom powodów, dla których na różne rzeczy reagowałam tak, a nie inaczej, zupełnie nie tak, jak w dzieciństwie. Miało to bardzo dużo wspólnego z tym, co mi się przytrafiło. Odbiły się na mnie TA impreza oraz śmierć mamy. A fakt, że nikomu nic o tym nie powiedziałam - rzecz jasna, poza Luann, Kot i Skarrą - coraz bardziej dawał znać o sobie.

Odrzuciłam od siebie te myśli, nie chcąc rozwodzić się nad nimi w czasie towarzyskiego spotkania z przyjaciółmi brata, spojrzałam w jego stronę, po czym uśmiechnęłam się przepraszająco.

- Wybacz! - bąknęłam. - Ostatnio jestem inna, co? 

- Tak, zdecydowanie! - zgodził się Shaker. 

Znów zachichotałam, tym razem z rozbawienia.

- Obiecuję, Shakie, że to się skończy! Po prostu jest mi trochę ciężko. Wiesz, straciłam matkę i zostałam zg... Nie ważne! - udało mi się urwać w połowie słowa, a Shaker, na całe szczęście, niczego nie usłyszał. Odetchnęłam w myślach. Chwała Bogu, że chociaż ten raz mnie nie słuchał. Spoglądał na Rastę i Tygrysa, rozmawiających o czymś. - Shaker, słuchasz ty mnie?!

- Tak, słucham! - zawołał, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że jednak do niego mówię. - I nie nazywaj mnie Shakie. Nie znoszę tego!

Zaśmiałam się, tym razem znacznie głośniej i radośniej, a pozostali tu zebrani, którzy najwyraźniej usłyszeli poprzednią wypowiedź Shakera, również się zaśmiali. Z wyjątkiem Tygrysa. On chyba nie dosłyszał, co mówiliśmy. 

Westchnęłam, a kiedy się odwrócił, bo Rasta znów go zaczepił, omiotłam go badawczym wzrokiem. 

Było w nim coś dziwnego i... na swój sposób... wyjątkowego. Tylko co to takiego?  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro