Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

valises

— Pomóc ci w czymś jeszcze, dziadku?

— A Yoongi nie miał zaraz przyjść?

— To nic, zdążymy.

Jimin siedział na łóżku w sypialni swoich dziadków. Dookoła porozrzucane były swetry, koszulki, spodnie i bielizna. Wszystko zostało przez niego posegregowane na odpowiednie kupki i teraz jedynie pozostało mu je poskładać i włożyć do walizek.

Minęły dwa tygodnie, od kiedy jego rodzice wyjechali. Każdy dzień przybliżał go do powrotu do domu, ale nie zdawał sobie z tego jeszcze sprawy. Nie dopuszczał do siebie myśli pożegnania z Yoongim.

Ostatnie dni spędzali przede wszystkim na rozmowach. Siedzieli najczęściej w mieszkaniu jego chłopaka i opowiadali o swojej przeszłości. Czasem poruszali poważne tematy, takie jak samotność Jimina czy stosunki z rodzicami Yoongiego. Zazwyczaj jednak skupiali się na najdrobniejszych, z pozoru nieistotnych rzeczach. Mówili o ulubionych kolorach, pierwszym razie z papierosami i alkoholem, największym marzeniu z dzieciństwa, o wszystkim. Każda ich rozmowa przybliżała ich do siebie i sprawiała, że pogłębiali swoje uczucia.

— Jimin, chcę o czymś z tobą porozmawiać — zaczął dziadek, kiedy odszedł od szafy.

— Coś się stało?

— Słyszałem, jak kilka dni temu zaprosiłeś tu Min Yoongiego i pokazywałeś mu swoje prace — zaczął, przecierając twarz ze zmęczenia. — Nie podsłuchiwałem, naprawdę — dodał szybko.

— Wierzę — zaśmiał się Jimin. — Co w związku z tym?

— Ostatnim razem, kiedy byli tu twoi rodzice, mówili o tym, że kiedyś pisałeś dużo wierszy i opowiadań, a teraz już przestałeś, chociaż dobrze ci szło. Dlaczego?

— To chyba przez brak czasu i weny — mruknął chłopak. — Nie wiem właściwie dlaczego dałem się sprowokować i z tym skończyć, ale teraz to jest bez znaczenia.

Dziadek nie wiedział, o jaki rodzaj prowokacji mogło mu chodzić, ale wolał nie pytać. Czuł, że stres bierze nad nim górę, więc musiał się pospieszyć z wyjaśnieniami, by potem nie wypominać sobie swojego wahania.

— Nie czytałem niczego, co napisałeś, ale słyszałem reakcję Yoongiego na to i tyle mi wystarczy, by stwierdzić, że umiesz pisać i chcesz pisać. Chcesz, prawda? — zapytał dla potwierdzenia, a gdy uzyskał skinienie głową, ciągnął dalej: — W takim razie dlaczego nie pójdziesz na studia związane z pisaniem?

— Mógłbym, ale na ten kierunek jest zazwyczaj dużo chętnych i musiałbym zrobić dodatkowe egzaminy, a potem...

— W twoim mieście jest dużo chętnych — przerwał mu nagle staruszek. — Ale nie w naszym.

Jimin zmarszczył brwi w niezrozumieniu i dał sobie chwilę na pojęcie tego, co właśnie usłyszał.

— Miałbym studiować tutaj? W tym mieście blisko stąd? — wypowiedział powoli, ważąc każde słowo.

— Kiedy byliśmy z babcią oglądać mieszkanie, pojechaliśmy na uniwersytet i dowiedzieliśmy się wszystkiego. Nie potrzebujesz egzaminów szkolnych, wystarczy, że zdasz wewnętrzny tam, a jeśli dobrze ci pójdzie, masz zapewnione miejsce — dziadek patrzył w oczekiwaniu na swojego wnuczka. Wyglądał na przejętego.

— Na czym by to polegało?

— Pewnie jakaś praca do napisania, historia pisma i sztuki, nie jestem pewien.

— Miałbym zostawić wszystko, co mam w domu i przeprowadzić się do was? — zapytał chłopak, przeczesując palcami kosmyki włosów.

— Nie do nas — dziadek kategorycznie zaprzeczył. —  Zostałbyś tutaj. Z Yoongim.

Jimin zapomniał, jak poprawnie oddychać. Wizja mieszkania z Yoongim uderzyła w niego jak rozpędzony pociąg. Mieszkaliby razem. Nie musieliby się żegnać. Nie mieliby dla siebie jedynie kilku dni dłużej, a mnóstwo czasu, gdzie nie byłoby narzuconego obowiązku spieszenia się ze wszystkim.

— Nie wiem, czy to by wyszło — szepnął chłopak. — Nie umiem zostawić szkoły, rodziców i znajomych dla bycia tutaj — powiedział bez przekonania.

— A Yoongiego będziesz umiał zostawić?

— Dziadku, to jest zupełnie inna kwestia — zaoponował. Jego ręce drżały. — Nawet nie wiadomo, czy hyung chciałby ze mną mieszkać.

— Nikt ci nie każe podejmować tej decyzji teraz i samemu, ale jeżeli chcesz brać pod uwagę zostanie z nim, pospiesz się. Wyjeżdżamy pojutrze — przypomniał dziadek. — To ważna kwestia, żeby nagle zostawić wszystko i wszystkich, ale nie chciałbyś mieszkać z nim tutaj? Nikt cię do tego nie zmusi, Jimin.

Następne kilkanaście minut spędzili w zupełnej ciszy. Chłopak nie potrafił się na niczym skupić, więc ostatecznie przeprosił dziadka i wrócił do swojego pokoju, gdzie położył się na łóżku i przykrył kocem.

Miał ochotę płakać. Nie wiedział, z czego to wynikało. Musiał się zastanowić nad tym, jak się zachować. Chciał zostać z Yoongim, to nie ulegało wątpliwości, ale bał się zostawić całe dotychczasowe życie i środowisko, w którym się obracał dla jednego, niedawno poznanego człowieka. Nawet nie wiedział, jakimi uczuciami go darzył. Nie potrafił odczytać własnych emocji, a co dopiero zmierzyć się z rozmową z Yoongim na ten temat.

Na jego nieszczęście tamten przyszedł wcześniej niż planowali i praktycznie od razu zauważył, że coś jest nie tak. Jimin milczał, nie odpowiadał na żadne pytania i ciągle wzdychał. Było mu ciężko, nie wiedział, jak się zachowywać, a Yoongi tylko to pogarszał, obsypując go kolejnymi pytaniami. Potrzebował ciszy, samotności i spokoju, żeby najpierw móc samemu podjąć odpowiednią decyzję, a potem przedstawić ją całej reszcie.

— Hyung, przepraszam — szepnął, obdarzając swojego chłopaka szybkim spojrzeniem. — Nie mam nastroju na rozmowy.

— Dobrze — zaczął z pozoru delikatnie starszy, ale chwilę później w jego głosie dało się wyczuć pretensję. — Faktycznie mamy czas na brak humoru, szczególnie, że zaraz wyjeżdżasz — westchnął, podnosząc się z łóżka. — Przyjdź do mnie, jak ci przejdzie.

Jimin poczuł, że zalewa go poczucie winy.

— Nie, zostań — powiedział,  wyciągając rękę w stronę blondyna. — Wszystko ci opowiem, ale zostań.

Obserwował, jak Yoongi zaciska szczękę w złości. Nie chciał siedzieć z Jiminem, który zachowywał się w taki sposób. Irytowała go jego dziecinna postawa. Ostatecznie zajął miejsce obok niego, zachowując przy tym odpowiedni dystans.

— Hyung... — wymamrotał młodszy, poprawiając się na łóżku. — Chciałbyś, żebym tu został?

— Oczywiście, że tak, dlaczego pytasz? — odpowiedział Yoongi bez wahania. Stał się dużo łagodniejszy, zobaczywszy przejęcie swojego chłopaka.

— Na następny tydzień albo miesiąc?

— Na dużo dłużej cię tu chcę.

— Hyung — jęknął rozczulony. Bolała go głowa.

— Przestań o tym myśleć, do twojego wyjazdu zostało jeszcze dużo czasu.

— Dwa dni?

— Przecież mówię, że dużo — mruknął Yoongi, przyciągając do siebie młodszego i oplatając ciasno w pasie. — Wszystko się ułoży, tak?

Jimin zadrżał na te słowa. Wszystko miało się ułożyć, tak mówił Yoongi. Niezależnie od tego, co się stanie, będzie w porządku.

— Dziadek powiedział, że jest możliwość, żebym z tobą tu został — wyszeptał. — Miałbym studiować w mieście, a mieszkać tutaj, razem. Kazał mi to przemyśleć.

Nie spodziewał się, że nie uzyska odpowiedzi, ale Yoongi nie zamierzał nic mówić. Jimin wsłuchał się w jego oddech i przeniósł na kolana chłopaka, by móc obserwować, jak reaguje na to, co zamierza powiedzieć.

— Musiałbym zdać tam wewnętrzny egzamin, porozmawiać z rodzicami i z Jacksonem, ale przede wszystkim z tobą — kontynuował niepewnie.

Znów nie usłyszał niczego. Lustrował twarz starszego, który wyglądał na obojętnego. Jedną ręką przytrzymywał go w talii, a drugą błądził po jego obojczykach i szyi. Wydawało się, że nie interesuje go to, co mówił Jimin i całą swoją uwagę skupiał na kreśleniu szlaczków palcami, czym doprowadzał swojego chłopaka do szału. Zawodził go w tym momencie, zawodził i sprawiał, że znów czuł się jak wakacyjne zapełnienie czasu.

— Nic mi nie powiesz? — wymamrotał Jimin.

— A co chcesz, żebym powiedział? — odparł tamten po dłuższej chwili.

— No nie wiem, co myślisz? Czy uważasz, że to dobry pomysł i powinienem próbować tu zostać albo czy odpuścić sobie i wrócić do domu?

Yoongi westchnął i wreszcie obdarzył go głębokim spojrzeniem. Wyglądał na znudzonego i zaspanego.

— Przepraszam, Jiminnie, ale to chyba twoja sprawa, co zrobisz, tak? — powiedział zupełnie poważnie. Młodszy wstrzymał oddech. — Mówisz, jakbyś nie wiedział, co czuję. Ostatnie trzy tygodnie nie umiem normalnie spać, jeść i funkcjonować, bo w domku obok mieszka ktoś, kto sprawia, że czuję się jak chodzący bałagan, a ty pytasz, czy chcę cię przy sobie na dłużej niż dodatkowy tydzień?

— Mam wrażenie, jakbyś mówił to z pretensją — przyznał rudzielec. Po raz drugi czuł się kilka poziomów pod Yoongim.

— Stałeś się dla mnie najważniejszy w przeciągu miesiąca, co jest chore i toksyczne, ale mi odpowiada, bo w przeciwnym razie już dawno bym to skończył, a nadal masz wątpliwości co do moich uczuć. To ja coś źle robię czy to ty sam sobie dopowiadasz? — ciągnął Yoongi niezrażenie. — Boże, dzieciaku, uspokój się. Pozwalałbym ci palić za sobą wszystkie mosty i zostawać samemu tylko po to, żeby potem powiedzieć, że to jednak nie to i masz stąd iść?

— Chyba nie — wyszeptał łzawo Jimin.

— Chyba?

— Na pewno nie.

— Właśnie. Sam sprawiasz, że czujesz się niepewnie ze mną jako twoim chłopakiem, a potem tworzysz niedopowiedzenia. Dobrze wiesz, że chcę cię tutaj na tak długo, aż nie zrobię się brzydki i pozwolę ci się śmiać z mojej pomarszczonej twarzy, a to brzmi dziecinnie, bo znam cię za krótko na takie rzeczy — zakończył Yoongi sceptycznie.

— Przepraszam, hyung, po prostu nie chciałem się z góry narzucać z gotową decyzją — powiedział Jimin. — Jest mi ciężko zostawić dom, wszystkich, których znam, rodziców i przenieść się tutaj. Nie wiemy, czy nam wyjdzie, prawda? — zapytał czysto retorycznie. — Daj mi czas, dobrze? Przepraszam.

Obserwował, jak Yoongi bez słowa luzuje swój uścisk na jego talii i pozwala mu zejść z kolan, a potem zbiera swoje rzeczy i wychodzi z pokoju.

Łamał mu serce, wiedział o tym. Doceniał jego wyrozumiałość i najchętniej wybiegłby za nim, mówiąc, że żartował i będzie z nim, ale nie mógł. Nie chciał robić niczego wbrew sobie.

Noc spędził bezsennie. Starał się dokładnie przeanalizować wszystkie plusy i minusy zostania z Yoongim a powrotem do domu. Miał do wyboru rzucić wszystko dla chłopaka, w którym był zakochany lub wrócić do domu i przez najbliższy czas przeżywać ich rozstanie. Mógł zaryzykować dla dwumiesięcznej znajomości albo powrócić do toksycznego środowiska i nienawidzących go rodziców, od których prędzej czy później by wyjechał.

Podczas odliczania do swojego wyjazdu marzył o tym, by jednak natrafiła się okazja i cudem okazało się, że może nigdy nie wracać do domu, a kiedy wreszcie pojawiła się taka szansa, dopadły go wątpliwości.

Jedyne, co pamiętał z poranka, gdy szedł do swojego chłopaka był fakt, że świat dopiero budził się do życia. Widział pierwsze promienie słoneczne, słyszał śpiew ptaków i odczuwał ulgę, kiedy przytulał się bez wyjaśnienia do zaspanego Yoongiego w progu mieszkania. Zasługiwał na to, by poznać jego decyzję jako pierwszy.

— Hyung. Przepraszam — wymamrotał niewyraźnie. Łzy spływały po jego policzkach. —Naprawdę przepraszam, ale wracam do domu.


A/n: dont worry, be happy
jeszcze trochę zostało do epilogu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro