tearing
Jimin czuł, że coś poszło nie tak i to jego wina.
Mógł zwyczajnie posłuchać grania Yoongiego i się nacieszyć jego chwilą nieuwagi, a nie od razu dawać znać, że nie śpi, a co gorsza — podchodzić. Wszystko zepsuł, chociaż mogło być tak pięknie, zakończone zupełnie inaczej, potoczone w innym kierunku, przypieczętowane delikatnym, krótkim pocałunkiem.
Czy on to naprawdę przyznał?
Nawet jeśli tak, to zdawał sobie sprawę ze swojej impulsywności, natłoku emocji, które się w nim skumulowały, a nawet dziecinnego pragnienia mienia kogoś koło siebie. Frustracja, osamotnienie, niezrozumienie — te uczucia tkwiły w nim od czasu przyjazdu i najzwyczajniej w świecie potrzebował ukojenia, by móc wreszcie odetchnąć z ulgą i zacząć żyć tak, jak wcześniej.
Wychodząc na werandę, nie zapomniał o dostatecznie głośnym trzaśnięciu drzwiami, co miało zaznaczyć, jak zdenerwowany jest. Co do tego nie było najmniejszych wątpliwości - przemawiał przez niego zawód i rozczarowanie.
— Durny, najdurniejszy hyung — warknął do siebie, zbiegając po schodach i kierując się w stronę swojego domu. Nie wiedział, że jego dziadków nie ma w domu, bo nikt mu nie powiedział o ich wyjeździe. Na szczęście od wielu lat nie zamykali domu na klucz, wychodząc z założenia, że nikt nie będzie zagłębiał się w las, by okraść parę staruszków.
Odetchnął z nieukrywaną ulgą, kiedy nie usłyszał odpowiedzi po obwieszczeniu, że wrócił. Był zły, wściekły, zirytowany i smutny jednocześnie, a jedyna rzecz, której teraz potrzebował, to płacz. Albo wehikuł czasu, żeby móc cofnąć czas.
Drogę do swojego pokoju odbył w ciągu kilku sekund. Próbował nie wyżyć się na niczym, bo uważał, że otoczenie nie jest niczemu winne, ale ostatecznie skończył, kopiąc w drzwi. Nie przyniosło to oczekiwanego ukojenia, dlatego rozejrzał się po pomieszczeniu w kompletnym amoku. Już dłuższy czas nie czuł się tak źle ze sobą. Nie wiedział, czy wini siebie, czy Yoongiego, który — jego zdaniem — bawił się nim i jego uczuciami.
Wreszcie opadł na łóżko ze zrezygnowaniem. Ukrył twarz w dłoniach, pozwalając kilku nieszczęsnym łzom spłynąć w dół jego policzków, mocząc mu tym samym koszulkę. Nienawidził okazywania słabości i unikał tego jak ognia, dlatego jego złość na samego siebie rosła z każdą sekundą. Pospiesznie wytarł twarz, jakby ktoś za chwilę miał wejść do pokoju i go zobaczyć w takim stanie, a potem zsunął się na podłogę i usiadł przy walizce. Skoro został sam na nie wiadomo jak długo, mógł to wykorzystać, by się rozpakować.
Najpierw wyciągnął z torby koszulki i swetry, które starannie poskładał. W międzyczasie sięgnął po telefon, sprawdził w przedniej kamerze jak wygląda, zobaczył, czy jego zasięg wrócił, a potem załączył muzykę. Birdy wypełniła pokój swoim głosem, dołując go jeszcze bardziej. Zawsze, gdy miał zły humor, lubił słuchać smutnych, melancholijnych piosenek, a "Skinny Love" zdecydowanie należało do jednej z nich.
Każdej rzeczy poświęcał przesadnie dużo uwagi, oglądał ją z każdej strony, doszukiwał się najmniejszych plam czy zagnieceń, zachowywał się jak perfekcjonista, którym nigdy nie był. Później zajął się bielizną, a dalej spodniami. Jego ubrania wydawały się mnożyć, bo im głębiej sięgał do walizki, tym stos wydawał się nie zmniejszać. Wreszcie dotarł do samego dna, a to, co ujrzał, sprawiło, że w kącikach jego oczu po raz drugi tego dnia zakręciły się łzy.
Dla pobocznego obserwatora rzecz, która znalazła się w walizce, była najzwyklejsza na świecie, ale nie dla Jimina. Wyciągnął drżącą rękę w kierunku płaskiej poduszeczki średniej wielkości. Okryta była ciemnozieloną poszewką w kolorowe wzorki. Chłopak przejechał po niej palcami, jakby chciał zbadać jej fakturę, którą znał lepiej, niż ktokolwiek inny.
Wreszcie chwycił ją w dłoń i przytulił do siebie jak najcenniejszy skarb. Znów zalał się łzami i znów zaczął przeklinać się w myślach za to. Poduszka szeleściła, jakby coś się w niej znajdowało, co właściwie było prawdą, jednak on nie chciał po raz kolejny spotykać się z brutalną rzeczywistością. Wolał być tchórzem i przekładać to w czasie.
Nie miał pojęcia, ile czasu spędził w takiej pozycji, ale wreszcie postanowił, że musi podjąć jakąś decyzję. Mógł schować swoje znalezisko w szafie czy pod łóżkiem lub rozerwać poszewkę i sprawdzić jej zawartość. Wybrał drugą opcję.
Poszedł do pokoju swoich dziadków, wiedząc, że tam z pewnością znajdzie nożyczki. Pomieszczenie wydało mu się ponure i stare. Ściany były pokryte boazerią w kolorze brudnego brązu, całą podłogę zakrywał puszysty dywan, proszący się o odkurzenie, a okno zostało zasłonięte przez szare rolety, które wyglądały, jakby nigdy ich nie prano. Naprzeciw wejścia stało dwuosobowe, niezaścielane łóżko, a po bokach ustawiono schematycznie stare komody. To właśnie do jednej z nich skierował się Jimin. Otworzył każdą szafkę, sprawiając przy tym, że wypadały z nich ubrania, a potem zabrał się za szuflady. Prócz nici, leków i notesów znalazł tam wreszcie upragnione nożyczki. Nie fatygował się nawet, by posprzątać bałagan, który zrobił. Był bardziej zajęty swoją poduszką.
Wrócił do pokoju. Upewniwszy się, że zamknął drzwi na klucz w razie powrotu dziadków, zajął miejsce na łóżku. W międzyczasie zmienił piosenkę w swoim telefonie, zastępując Birdy Edem Sheeranem. Bez zastanowienia złapał róg poduszeczki i rozciął jej poszewkę wzdłuż szwu. Automatycznie na pościel wysypało się multum kartek, cienkich zeszytów i notatek. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co się tam znajduje. Wiedział także, że to jego matka włożyła mu to do walizki, by mógł przejrzeć zawartość.
Kilka lat wcześniej, zanim poszedł do szkoły średniej, miał swoją pasję. Nie spędzał czasu na telefonie, nie przeszło mu to nawet przez myśl. Nie miał na to ochoty, jak jego rówieśnicy. Cały swój wolny czas poświęcał znajomym z osiedla lub pisaniu. To właśnie znajdowało się w jego poduszce: wiersze, opowiadania, poematy, piosenki i przemyślenia. Kiedy jego kontakt z rodzicami był dobry, czytał im większość swoich prac, a oni nie mogli wyjść z podziwu, jak ich kilkunastoletni syn może być tak uzdolniony. Z biegiem czasu stracił zapał i przestał pisać, a raczej wyciągać to na światło dzienne. Nie mógł powiedzieć, że za tym nie tęsknił — zawsze kochał pisanie, sprawiało mu to przyjemność, a wolne chwile kojarzyły mu się tylko i wyłącznie z zapełnianiem zeszytów nowymi pomysłami. Później Jimin pisał coraz odważniejsze prace, często wylewał tam swoje żale i przemyślenia, a wszystko chował do swojej ukochanej poduszki, którą dostał od matki na piąte urodziny. Chował je, ponieważ nie chciał, by ktokolwiek wiedział, co mu chodzi po głowie. Im starszy się stawał, tym mniej pisał, a kiedy już zdobywał się na odwagę, by to zrobić, rozpisywał się na kilkanaście stron, nadrabiając zaległości, w których opisywał swoje dni.
W jego poszewce znalazł także malutkie zdjęcie legitymacyjne, na których widniał on sam, szczerzący się do obiektywu fotografa. Odwrócił odbitkę, by zobaczyć niechlujny napis "Park Jimin, 2002". Kilka łez znów spłynęło mu po policzkach na samo wspomnienie czasów, kiedy wszystko szło po jego myśli, miał świetny kontakt z rodzicami i nie potrzebował telefonu do szczęścia.
Sięgnął po przypadkową kartkę, wyrwaną z zeszytu, i przebiegł po niej wzrokiem. Była zapisana aż po margines drobnym druczkiem, pełna skreśleń i poprawek, pisana pod wpływem emocji.
091207
Dzisiejszy dzień był prawdopodobnie najgorszym w moim życiu. Mam ochotę umrzeć. Zaspałem do szkoły, bo uczyłem się do późna na sprawdzian z biologii. Musiałem biec całą drogę na przystanek i już miałem wsiadać, kiedy drzwi do autobusu mi się zamknęły przed nosem. Zacząłem ryczeć na przystanku, a grupa jakichś chłopaków wyzwała mnie od pedałów. Nie dość, że słyszę to na każdym kroku w domu, to jeszcze na jakimś przystanku? Wróciłem do domu, wziąłem kosmetyki od mamy i umalowałem się tak, jak to robią na tych wszystkich filmikach, żeby móc na siebie patrzeć bez obrzydzenia. Poszedłem na następny autobus, tym razem wybrałem inny przystanek, żeby znowu nie spotkać tamtej grupki, i pojechałem do szkoły. Myślałem, że mogę liczyć na Jacksona, ale najwyraźniej się pomyliłem, bo opowiedziałem mu całą historię z rana, a on stwierdził, że specjalnie nie przyszedłem i zamiast tracić czas na wymyślanie historyjek, powinienem zająć się nauką. Ledwo powstrzymałem się od płaczu. Jedyne rzeczy, która mogły poprawić mi humor, to spotkanie z Jiwoo po szkole i powrót rodziców z delegacji. Ani jedno, ani drugie nie okazało się pozytywne, bo Jiwoo ze mną zerwała, mówiąc, że podoba jej się Jaebum, a rodzice powiedzieli, że wyjeżdżają pojutrze na kolejny wyjazd i znowu zostanę sam. Ostatnio nie mają nawet czasu do mnie zadzwonić, a poza tym obiecali wziąć urlop na dwa tygodnie! Zacząłem na nich wrzeszczeć, że ich nienawidzę, że wolałbym się nie urodzić, niż z nimi żyć i że mnie nie rozumieją. Wiem, że przesadziłem, ale wszystko się tak we mnie skumulowało, że nie żałuję. Nie kocham ich. Oni mnie też, dzisiaj to pokazali. Nie mogę oddychać, ciągle płaczę i nie wiem, co zrobić, żeby przestać. Chcę umrzeć, chcę zniknąć i nigdy więcej ich nie oglądać. Zostałem sam.
Jimin poczuł, że coś w nim pęka. Doskonale pamiętał ten dzień, każdy szczegół z niego. Łzy spływały po jego policzkach strumieniami i nie miał siły ich nawet hamować. Sięgnął po kolejną kartkę, ale gdy zobaczył, że to jego opowiadanie z tego roku, odrzucił ją i wyszukał następną stronę swojego pamiętnika.
111013
Dziś obchodzę swoje szesnaste urodziny. Spędziłem je w domu Jacksona, który o nich zapomniał — tak jak wszyscy. Siedzę teraz na parapecie z otwartym oknem i płaczę po raz kolejny. Jestem tak, kurwa, żałosny, że nie mogę się pozbierać. Co to za przyjaciel, który o mnie nie pamięta? Co to za rodzice, którzy nie pamiętają? Gdzie ja jestem?
Chcę zniknąć, tak jak Eunwoo. On jest przynajmniej szczęśliwy. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę urodziłem się w tak chujowej rodzinie jak ta i obracam się w tak chujowym środowisku jak to. Gdybym przestał się do wszystkich odzywać, jestem pewien, że nikt by nie zauważył. Jestem BEZSILNY i BEZUŻYTECZNY. Dlaczego tyle się ode mnie wymaga, a niczego nie daje w zamian? Jak można uczyć mnie, by być miłym i uczynnym, jeżeli się tego samemu nie przejawia? Jestem tak bardzo zawiedziony tym światem, że robię się zamknięty w sobie i zgorzkniały. Oddalam się od moich rodziców na ich własne życzenie. Oddalam się od moich fałszywych przyjaciół na ich własne życzenie. Ja rozumiem, ktoś powie, że każdy ma prawo zapomnieć, ale kurwa, niech sobie to zapiszą w kalendarzu, jeżeli jestem dla nich rzekomo ważny. Zrobię na złość wszystkim, tym homofobom, mojej wielce katolickiej rodzinie, każdemu, i wyjdę z szafy. Nienawidzę mojego życia.
Jimin zgniótł w kulkę przeczytaną kartkę i ukrył twarz w dłoniach. Zaczął krzyczeć na cały głos. Dusił się łzami, wrzeszczał i nie mógł przestać. Nie potrafił się opanować. Wszystkie emocje, które w sobie tłumił, nagle postanowiły dać o sobie znać. Musiał dać upust złości i potrzebował kogoś, kto zostanie jego kozłem ofiarnym. Jeśli przez ostatnie kilka lat nie troszczył się o niego, dlaczego to on ma martwić się o to, co się zaraz wydarzy?
Chwycił swój telefon, nadal głośno szlochając, i sprawdził zasięg. Oczywiście, że nie było ani jednej kreski. Zbiegł po schodach, tupiąc tak głośno, jak tylko potrafił. Przeszedł się po całym parterze, czując, że jeszcze chwila, a wybuchnie. Wreszcie znalazł — w łazience, stojąc na pralce. Co chwilę go tracił, by za moment znowu widzieć upragnione powiadomienie, ale to mu wystarczyło. Wszedł w listę kontaktów z zamiarem wybrania numeru Jacksona, ale wtedy zauważył coś, co przyciągnęło jego wzrok. "Yoongi" został zapisany poprzedniego dnia. Jimin nie przypominał sobie, by prosił o jego numer. Pod wpływem emocji nacisnął zieloną słuchawkę i przystawił aparat do ucha. Na odzew nie musiał czekać długo.
— Tak? — usłyszał jego głos, na co zamarł. Wciąż wstrząsały nim szlochy i nie potrafił się uspokoić, dlatego przyłożył rękę do ust, by stłumić swoje łkanie. — Halo?
Z ust młodszego mimowolnie wydobył się odgłos płaczu i uznał, że to bez sensu hamować swoje emocje. Rozpłakał się na dobre, zupełnie zapominając o połączeniu. Dopiero kiedy zostało ono przerwane, nie wytrzymał i rzucił telefonem o lustro, które — o dziwo — nie pękło.
Następną godzinę spędził skulony na pralce, użalając się nad sobą i zalewając kolejną falą łez. Znowu poczuł się jak w swoim mieście, gdzie był samotny i niezrozumiany. W tym transie nie usłyszał wibrującego telefonu, który po raz kolejny dawał znać, że dzwoni do niego Yoongi.
a/n: hej blobs, ogłoszenia parafialne
po pierwsze: wróciłam na stałe, mam się dobrze i wszystko u mnie w porządku, ale po dłuższej przerwie rozdział prawdopodobnie nie jest jakiś wybitny, za co przepraszam
po drugie: skoro mam comeback, to możecie wpaść na moje nowe ff taegi, w które wkładam całe serce (๑ゝڡ◕๑)
po trzecie: jak mi tu dacie 100 gwiazdek, to wstawię Wam szybko rozdział
przesyłam miłość
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro