Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

save

Gdyby ktoś zapytał Jimina, jak poprzedniego dnia znalazł się w łóżku, nie wiedziałby, co odpowiedzieć. Obudził się przebrany w piżamę, z telefonem obok i posprzątanym bałaganem na pościeli. Słyszał głosy swoich dziadków, którzy zawzięcie na jakiś temat dyskutowali, słyszał śpiew ptaków i słyszał budzik. Nie pamiętał, by go ustawiał, ale możliwe, że to jego pamięć zawodziła od nadmiaru emocji. Na wspomnienie poprzedniego wieczoru miał ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Jak on mógł zadzwonić do Yoongiego? Nie uważał, że impulsywność mogła być odpowiednią wymówką, jeśliby przyszło mu zmierzyć się z wyjaśnieniem dziwnego zachowania.

Wstał około ósmej w nietypowym humorze. Z jednej strony miał ochotę zamknąć się w pokoju, zakopać pod kołdrą i w ten sposób spędzić cały dzień, a z drugiej — chciał spotkać się z dziadkami i ich... przeprosić. Czuł się winny i było mu wstyd za to, jak się zachowywał na początku, a zwykłe przeprosiny wydawały się czymś odpowiednim na poprawienie stosunków. Dlatego też, kiedy doprowadził się do porządku, ubierając się i czesząc, zszedł na parter, a następnie udał się do salonu. Tak, jak myślał — jego dziadkowie tam siedzieli. Gdy tylko zobaczyli go w progu, przerwali rozmowę i spojrzeli na niego wyczekująco. Babcia najwyraźniej zrozumiała, że Jimin nie ma odwagi odezwać się jako pierwszy, dlatego go wyręczyła.

— Dzień dobry, dobrze, że jesteś — zaczęła. — Właśnie o tobie rozmawialiśmy.

— Tak?

— Tak. Szkoda, że Min Yoongiemu coś wypadło, prawda? Jak ci się spało samemu w domu? — zapytała. Jimin nie rozumiał, o czym mówi, więc spojrzał na dziadka, mając nadzieję, że ten mu w jakikolwiek sposób pomoże. Ten jednak nie wykazywał zainteresowania swoim wnuczkiem, jakby podłoga okazała się ciekawsza.

— Jak to: "wypadło"? Przecież wróciłem normalnie, nie słyszałem o żadnych planach — zmarszczył brwi w niezrozumieniu.

— Miałeś u niego zostać na noc, bo my musieliśmy jechać do miasta. Nie powiedział ci?

— Nie? — odpowiedział chłopak, coraz bardziej zirytowany tym, że nie został poinformowany. Po chwili zdał sobie sprawę, że mógł zabrzmieć niemiło, w czym utwierdził go karcący wzrok babci. — Nieważne. Chciałem was przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie. Byłem wtedy z rodzicami, a nasz kontakt nie jest najlepszy i musiałem... to nie ma znaczenia. Po prostu przepraszam. Postaram się poprawić — obiecał z ciężkim westchnięciem.

— Nie za późno na takie rzeczy? — usłyszał wreszcie dziadka, jak zwykle emanującego chłodem i dystansem. — Twoje słowa nie mają znaczenia. Musisz udowodnić, przynajmniej mnie, że rzeczywiście żałujesz — powiedział, uśmiechając się we wredny sposób.

— Nie ma sprawy, co mam zrobić?

Nie usłyszał odpowiedzi. Mężczyzna podniósł się za to z fotela, sapiąc przy tym na przymus i skierował się w stronę drzwi wyjściowych. Jimin jak na komendę pomaszerował za nim, po drodze odwzajemniając słaby uśmiech babci.

— Skoś trawę, podlej wszystkie kwiaty, poprzycinaj krzewy i ustaw zraszacz. To tak na początek — został poinformowany. W następnej chwili dziadek wszedł do środka domu, a Jimin został sam.

Dzień był wyjątkowo upalny, mimo to nie dało się tego odczuć przez korony drzew, które uniemożliwiały promieniom słonecznym przedrzeć się. Gdzieniegdzie przedostały się pojedyncze stróżki światła, które tworzyły różne wzory na ścieżce. Dało się słyszeć szelest liści i śpiew ptaków. Jimin zadecydował pójść po telefon, by sfotografować krajobraz, który go zachwycił. Pobiegł więc po swój telefon, ignorując pytania babci, czy wszystko w porządku, a później wrócił do ogrodu i zaczął robić zdjęcia z różnych perspektyw, starając się jak najlepiej uchwycić piękno natury. Sprawiało mu to kompletną przyjemność i czuł się jak w transie, widząc efekty.

W pewnym momencie coś kazało mu przestać. To było jak dziwny impuls, jakaś natarczywa myśl, nie pozwalająca mu kontynuować swoich działań. Podniósł wzrok znad telefonu i rozejrzał po okolicy. Dopiero wtedy zrozumiał, co się dzieje. Min Yoongi stał na swojej drewnianej werandzie, oparty o barierkę, patrząc na niego bez skrupułów. Dzieliło ich kilkadziesiąt metrów, wiek, różnica doświadczeń i podejście do siebie. Mimo to Jimin mógł powiedzieć, że twarz starszego wykrzywiona była w delikatnym, ledwo zauważalnym uśmiechu.

Milion myśli napłynęło mu do głowy. Zaczął stawiać sobie pytania - co, jeśli poprzedniego dnia przesadził? Czy Min Yoongi odebrał go jako niezrównoważonego emocjonalnie dzieciaka? Jak bardzo źle wyglądał w jego oczach? Frustracja, spowodowana niewiedzą, zaczęła w nim rosnąć z sekundy na sekundę. Potrzebował odpowiedzi, a znał tylko jeden sposób na ich uzyskanie.

Ruszył w stronę ścieżki mozolnie, ze spuszczoną głową i wyraźnym zawstydzeniem. Każdy krok przybliżał go do człowieka, który w dziwny sposób na niego wpływał i sprawiał, że Jimin miał ochotę robić dziwne, zupełnie niemoralne rzeczy. Teraz nie mógł się zdecydować na zawrócenie i powrót do ogrodowych obowiązków - nie, gdy znalazł się u podnóża zniszczonych schodków.

— Cześć — szepnął ledwo słyszalnie, mając nadzieję na jakikolwiek odzew. Odliczył w głowie piętnaście sekund, po czym podniósł głowę i wreszcie obdarzył wzrokiem skupionego towarzysza. Powtórzył: — Cześć.

— Cześć — usłyszał monotonny głos. Yoongi wciąż nie odpuszczał i uporczywie utrzymywał ich kontakt wzrokowy, utrudniając Jiminowi zadanie i stawiając go w jeszcze bardziej niezręcznej sytuacji. — Znowu chcesz coś pożyczyć?

— Nie. Przyszedłem pogadać.

— No to gadaj.

Takiej odpowiedzi mógł się spodziewać i był na nią teoretycznie przygotowany. W rzeczywistości spomiędzy warg rudzielca uciekło westchnienie pełne rezygnacji i bezsilności. Nie wiedział, jak ubrać w słowa to, co tak bardzo chciał z siebie wyrzucić.

— Chciałem wyjaśnić sprawę z wczoraj.

— Sprawę? — przerwał mu blondyn, pocierając palcami spierzchnięte wargi. — Nie mam pojęcia, o czym mówisz — dodał, a Jimin byłby mu nawet skłonny uwierzyć, gdyby nie złośliwy uśmieszek na twarzy starszego.

— Nie każ mi tego mówić na głos — poprosił desperacko. Spotkał się jedynie z odmową w postaci pokręcenia głową. — Okej, skoro tak wolisz, to — zaczął nieco śmielej, wchodząc powoli po schodach, by znaleźć się na werandzie. Po chwili stali koło siebie w niewielkiej odległości — przepraszam. Za wczoraj, że tak dziecinnie zareagowałem i do ciebie zadzwoniłem, że płakałem i że spędziliśmy razem tyle czasu. Przepraszam też za to, że siedzieliśmy koło siebie, a ja zareagowałem na to jakoś zbyt przesadnie, dlatego wyszło, jakbym chciał, żebyś mnie... no wiesz, hyung.

— Jimin, mogę o coś zapytać? — przerwał mu Yoongi ze sceptycznym nastawieniem. — Ile ty właściwie masz lat?

— ...osiemnaście? Co to ma do rzeczy? — odparł tamten automatycznie.

— Bo wiesz, zastanawiam się, jak osiemnastoletni facet może mieć problem z wymówieniem słowa "całować". To dla ciebie jakieś tabu? Nie uczono cię na biologii, że to zwykła, ludzka rzecz i wyraz "pocałunek" czy "seks" nie powinien tworzyć żadnych barier między ludźmi? — zarzucił mu na jednym tchu. Jimin nie wiedział, jak ma odpowiedzieć. — No cóż, jeżeli całowanie to dla ciebie coś trudnego do wymówienia, to chyba wolę nie myśleć, jak jest u ciebie w praktyce.

— Nie o to chodzi, hyung — sapnął chłopak. — Po prostu jestem... teoretycznie mężczyzną, nieważne czy dojrzałym, czy nie, ale jestem, i ty też, a to zmienia trochę postać rzeczy...

— O, więc nagle przeszkadza ci moja płeć? — Yoongi zaśmiał się sucho i bezczelnie. — Jakbym był dziewczyną, to nie stanowiłoby to żadnego problemu?

— Przepraszam, ale jeśli mam być szczery, to nie.

— Czym ty się właściwie kierujesz, co? — zadrżał Yoongi, niesiony złością. — Religią? Wychowaniem? Może społeczeństwem?

— Hyung, nie chcę się kłócić, naprawdę — przerwał Jimin. — Ja mam swoje zdanie, a ty swoje i nie widzę sensu w zmienianiu tego.

— Nie widzisz sensu w zmienianiu czegoś, co jest naturalne i automatyczne, dobrze rozumiem?

— Masz na myśli, że naturalnie wyrobione zdanie?

— Tak.

— To tak, nie widzę w tym najmniejszego sensu.

— W takim razie jak możesz zmieniać na siłę siebie, jeżeli jesteś taki naturalnie i to, idąc tym tokiem rozumowania, jest pozbawione sensu? — usłyszał. Potrzebował chwili na przetworzenie w głowie informacji, by być pewnym, że dobrze zrozumiał kolejny już zarzut.

— Nie, hyung, chyba nie wiesz, o czym mówisz.

— Jak mogę nie wiedzieć o czymś, co dotyczy też mnie? To tak, jakbyś powiedział muzykowi, że nie ma pojęcia o muzyce — Yoongi przybierał coraz bardziej ofensywną postawę.

— Ja nic nie czuję do chłopaków! — zaprzeczył kategorycznie młodszy. Zrobił to kompletnie impulsywnie i nie spodziewał się, co to za sobą pociągnie. — Jestem w stu procentach pewien, że to, co działo się wczoraj, to wina, nie wiem, hormonów! Przyszedłem tylko to sprostować, żeby później nie było takich niedomówień, jak to.

Odpowiedziała mu cisza. Zupełna, głucha, przygnębiająca cisza. Nie słyszał już nawet śpiewu ptaków, co nie zdarzało się nigdy. Świat zatrzymał się na moment, by móc przysłuchać się kłótni dwóch osób na cholernej werandzie.

— W takim razie możesz już iść, skoro nie ma już żadnych niedomówień — odezwał się wreszcie starszy. Po raz pierwszy, od kiedy Jimin poznał Yoongiego, doszukał się w jego głosie czegoś więcej niż tylko obojętności i znudzenia. Tym razem był wręcz pewien, że słyszał wyraźny zawód i rezygnację. Min Yoongi został zraniony.

— Nie mogę spędzić tu trochę czasu? — zapytał Jimin. — Tutaj łapie mi zasięg i widzę, że jest też połączenie z internetem... — zasugerował delikatnie.

— Siedź sobie przed domem, ile chcesz — odpowiedział mu blondyn — ale nie rób hałasu, ani nie wchodź do domu.

Odbił się od barierki i skierował w stronę drzwi wejściowych. Szedł szybko i spreżyście, dość nienaturalnie jak na niego. Sprawiał wrażenie, jakby chciał jak najszybciej schować się we wnętrzu domu i ukryć przed całym światem.

— Hej, a co z tym internetem?

Jimin nie potrafił powstrzymać się przed zadaniem tak ważnego dla niego pytania. Potrzebował połączenia ze znajomymi jak najszybciej, w innym wypadku możliwe było, że długo tak nie wytrzyma.

Jego telefon nagle zaczął dzwonić. Spojrzał na wyświetlacz i uśmiechnął się delikatnie, gdy zobaczył literki składające się w słowo "Jackson". Ostatni raz przeniósł wzrok na swojego towarzysza, tym samym zbierając od niego dziwne spojrzenie, do czego nie przyłożył większej uwagi, zbyt zajęty telefonem.

— Jeśli chcesz hasło, musisz się bardziej postarać — rzucił tamten na odchodne, po czym zniknął za masywnymi, bordowymi drzwiami.

Gdy Jimin miał już odebrać, dotarła do niego ważna, kluczowa rzecz. Głos Min Yoongiego drżał przy wypowiadaniu ostatnich słów.



A/n: wybaczcie mi bloobs, mam niedługo egzaminy i się uczę
Btw moje ukochane got7 ma niedługo comeback (tam mAM UB OK), więc dajcie im dużo miłości

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro