peck
(A/n: szybka odpowiedź na pytanie, dlaczego nie chciało mi się opisywać yoonminowego pocałunku i skopiowałam cały teaser: wszystkie fragmenty oprócz wine na początku pierwszych rozdziałów to zapowiedzi scen z dalszych części, więc macie mini-spoiler, enjoy)
— Jiminnie — szepnął Yoongi, łapiąc nadgarstki chłopaka i opuszczając je na dół. — Przestań zachowywać się jak dziecko, błagam, i po prostu rób to, na co masz ochotę — nakazał poważnym tonem, jednak chwilę później na jego usta wpłynął uśmiech.
Jimin westchnął ciężko i pokiwał głową ze zrozumieniem. Nigdy wcześniej nie czuł się tak dobrze, ale jednocześnie nie potrafił przełamać wewnętrznych barier, mimo że się starał.
Wreszcie pochylił się nad swoim hyungiem i ucałował najpierw jeden, a potem drugi policzek. Potem przeniósł się na czoło, powieki i nos, aż wreszcie pozwolił sobie na pocałowanie ust Yoongiego.
Wtedy starszy skrócił jego mękę i przejął inicjatywę, pogłębiając z łatwością ich pocałunek. Przeniósł Jimina ze swoich kolan na łóżko, sam opierając się nad nim na rękach. Byli tak blisko siebie, że obaj - nieprzyzwyczajeni do swojego dotyku - czuli się zafascynowani sobą.
Minęło kilka dni od ich pierwszego pocałunku na werandzie. Jimin spędzał każdą wolną chwilę w domu Yoongiego, wstając jak najwcześniej i wychodząc od niego jak najpóźniej. Nie byli w stanie nacieszyć się swoją obecności i każde ich pożegnanie pozostawiało za sobą niedosyt.
Wbrew pozorom nie spędzali czasu na czułościach, a starali się siebie poznać jak najlepiej. Przede wszystkim grali w gry planszowe, gotowali i oglądali filmy. Yoongi dał Jiminowi jakiś stary telefon, żeby miał z czego chociażby dzwonić, ale kazał mu ograniczyć internet, na co tamten z dziwną łatwością przystał.
Obaj mieli wrażenie, że ich usta są dla siebie stworzone. Idealnie współgrały ze sobą, a oni nie mieli problemu z dostosowaniem tempa. Jimin za każdym razem, gdy Yoongi postanowił go pocałować czy przytulić, nie mógł wyjść z podziwu, z jaką łatwością mu to przychodziło. Mimo że do takich zbliżeń dochodziło rzadko, zazdrościł mu odwagi i chciał sam tego spróbować.
— Hyung... — mruknął, gdy na chwilę się od siebie odsunęli. To był jeden z nielicznych momentów, gdy Yoongi znajdował się w tak małej odległości i mógł z bliska podziwiać jego urodę. — Hyung, ktoś puka — wyszeptał miękko. Bolał go brzuch ze stresu i rosnącej przyjemności.
— Nie obchodzi mnie to — odparł obojętnie Yoongi, tym razem przenosząc się na szczękę Jimina, gdzie pozostawiał tysiące krótkich całusów. — Mówiłem ci już, że jesteś najpiękniejszy?
Młodszy zadrżał na te słowa. Nie był przyzwyczajony do komplementów, a te, które wypływały z ust kogoś, w kim się z każdym dniem coraz bardziej zakochiwał, działały na niego ze zdwojoną siłą.
— Mówiłeś... — wymamrotał, otumaniony jego dotykiem. Chciał zostać z nim w tym miejscu na zawsze.
— W takim razie — Yoongi spojrzał w oczy młodszego — powiem to znowu: jesteś najpiękniejszy.
Kiedy chciał po raz kolejny złączyć ich usta ze sobą, pukanie rozległo się ponownie, a on z cierpiętniczym westchnieniem zszedł z kanapy i ruszył w stronę drzwi. Gdy je otworzył, jego oczom ukazała się babcia Jimina.
— Czy jest tu mój wnuczek? — zapytała z wyraźnym poirytowaniem.
— Tak, coś się stało? — zapytał niecierpliwie. Chciał wrócić do swojego chłopca i móc do końca dnia sprawiać mu przyjemność tak małymi gestami jak komplementy czy całusy.
— Proszę, zawołaj go — usłyszał łagodne polecenie, na co schował się w głębi mieszkania i wrócił do młodszego.
— Chodź, twoja babcia tu przyszła — westchnął, wyraźnie niezadowolony z tego, że przerwano im ich moment.
Jimin pojawił się na werandzie kilka sekund później, mierząc kobietę wzrokiem. Nie miał pojęcia, o co chodzi.
— Przyjdź na obiad — powiedziała.
— Zjem u hyunga, dziękuję — odparł z uśmiechem, spoglądając przez ramię i uprawniając się, że Yoongi nadal tam stoi.
— Jimin, przyjdź na obiad — powtórzyła babcia ze złością i odwróciwszy się na pięcie, ruszyła w stronę domu.
Chłopak zdążył posłać starszemu jedynie spojrzenie pełne niezrozumienia i podążył za staruszką. Wiedział, że coś się stało, ale nie wiedział co. W ostatnim czasie przebywał w domku dziadków jedynie podczas snu, więc nie było mowy o zepsuciu czegoś czy zniszczeniu.
— Posłuchaj, dziecko — zaczął dziadek, gdy zajęli miejsca przy stole w kuchni. — Cieszymy się, że znalazłeś sobie przyjaciela i dzięki niemu nie czujesz się tu jak pod przymusem... — Jimin zmarszczył brwi na łagodny ton staruszka. Nie znał go od spokojnej strony.
— Nie baw się z nim! — skarciła go nagle babcia. — Nie podoba nam się to, że cię praktycznie nie widzimy! — wykrzyknęła.
— Jeżeli chodzi o pomaganie, to w porządku, przepraszam — westchnął chłopak.
— Nie o to chodzi, Jimin, radzimy sobie bez ciebie.
— To w takim razie co jest złego w tym, że spędzam czas z kimś w praktycznie moim wieku? Gdybym był tu sam, to pewnie cały czas bym siedział na telefonie i to też okazałoby się problemem — wyjaśnił.
— Możesz spędzać czas z Min Yoongim, ale zastanów się, czy nie jest to dla niego męczące — zauważyła babcia, uważnie obserwując reakcję swojego wnuczka. Jak się spodziewała, na jego twarz wpłynęło zmieszanie.
— Nie mówił mi nic, że ma mnie dość albo że mu przeszkadzam — odpowiedział rudzielec.
— A dlaczego miałby mówić, skoro jest dobrze wychowany? Skąd wiesz, Jimin, czy nie robi tego wszystkiego z grzeczności, bo wie, że za chwilę wyjedziesz?
Jimin zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Nie przyszło mu nawet na myśl, żeby postrzegać jego odwiedziny jako przymus. Yoongi sam go do siebie zapraszał, układał plany na kolejne dni i mówił, że za nim tęsknił, gdy pojawiał się każdego ranka pod drzwiami jego domu.
Nieprzyjemny supeł utworzył się w brzuchu chłopaka, gdy zaczął kwestionować wszystkie gesty i słowa skierowane w jego stronę. Co, jeśli Yoongi miał go za przelotną znajomość i sam wypełniał swój czas kimkolwiek, bo jego prawdziwi, ważni dla niego znajomi mieszkali za daleko, a samotność zaczęła mu doskwierać na tyle mocno, by posunąć się do czegoś takiego?
— Lubisz go? — zapytała po chwili ciszy babcia.
— Bardziej niż kogokolwiek — powiedział, ważąc każde słowo.
— Na pewno tylko lubisz? — tym razem pytanie padło z ust dziadka. Spojrzał na niego zdziwiony i gdy zobaczył, że staruszek pyta poważnie, zamarł.
— Czemu pytasz? — wymamrotał.
— Nic nie wiadomo w tych czasach. Masz moje wsparcie — zadeklarował dziadek, jednak tym razem jego słowom towarzyszył śmiech. — Żartuję przecież, nie martw się.
Jimin otworzył usta w zdziwieniu, gdy dziadek, upewniwszy się, że babcia na nich nie patrzy, mrugnął do niego porozumiewawczo. Tego było dla niego za wiele jak na jeden raz.
— Yoongi-hyung i ja chcemy dziś w nocy jechać do miasta i coś tam porobić — zapowiedział. — Chyba nie muszę was pytać o zgodę, prawda? Nie ucieknę, obiecuję.
— Na pewno?
— Od niego nie — zaoponował machinalnie. Nie zastanowił się przed odpowiedzią. Widząc zdziwione miny swoich dziadków, uznał, że pogrążył się wystarczająco, by zakończyć rozmowę. — Wrócę późno, nie czekajcie na mnie! — krzyknął na odchodne i pobiegł do drugiego domku.
Nawet nie musiał pukać, by wejść. Przechodząc przez próg, poczuł zapach smażonych naleśniķów. Od razu zrobił się głodny.
— Hyung, jestem! — zawołał, zdejmując buty. Przeczesał jeszcze palcami włosy, po czym skierował się do kuchni, gdzie zastał Yoongiego przy kuchence. Miał na sobie biały, poplamiony fartuch i wyglądał na skupionego.
— Hej — wymamrotał, nie obdarzając go nawet spojrzeniem. — Jak u dziadków?
— Dobrze... — mruknął Jimin. Od razu przypomniał sobie słowa babci na temat przymusu. — Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać — dodał.
— Tak? — starszy wreszcie odwrócił się w jego stronę i uśmiechnął promiennie. — To mów.
Wbrew temu, co przed chwilą powiedział, podszedł do chłopaka i delikatnie pocałował. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale wystarczyło, by stopić serce Jimina i rozwiać wszystkie jego wątpliwości. Gdy blondyn odsunął się od niego, jęknął z zawodem.
— Za szybko — powiedział nieśmiało i sam pochylił się w jego stronę.
— Nie, wystarczy ci — zachichotał Yoongi. — Chciałeś o czymś rozmawiać — przypomniał.
— To już nie ma znaczenia — zapewnił tamten i zajrzał przez ramię swojemu hyungowi. — Co gotujesz?
Następne kilka godzin spędzili na oglądaniu telewizji, smażeniu naleśników i rozmowie. Kiedy zaczęło się ściemniać, Yoongi postanowił, że to odpowiednia pora na ich wyjazd. Zapakowali przygotowane wcześniej jedzenie i wyjechali w stronę miasta.
Jimin nie mógł nic poradzić na to, że zachwycał go każdy ruch Yoongiego. Sposób, w jaki zmieniał biegi, trzymał kierownicę i obserwował uważnie drogę - to wszystko miało znaczenie dla młodszego i skrupulatnie odnotowywał najistotniejsze szczegóły w pamięci.
Gdy starszy włączył radio, z którego poleciały stare piosenki, Jimin nie mógł się powstrzymać przed uśmiechem. Czuł się tak swobodnie, tak lekko i tak naturalnie, że miał ochotę zacząć płakać ze szczęścia. Wszystko skumulowało się w nim, kiedy Yoongi przeniósł jedną rękę z kierownicy na jego udo i zaczął je delikatnie ściskać. Nie było w tym żadnego podtekstu, w ten sposób po prostu okazywali chęć bliskości.
Ich pierwotnym planem było kino samochodowe i najlepsze - według Yoongiego - hamburgery, ale skończyło się na bezcelowym jeżdżeniu po mieście. Śpiewali przy tym piosenki, rzucali żartami i cieszyli swoim towarzystwem. Około północy Yoongi zatrzymał się na opustoszałym parkingu pod jakimś hotelem i nakazał Jiminowi wyjść na zewnątrz.
— Tutaj spałem przez dwa miesiące, kiedy ukrywałem się przed rodzicami — rzucił jakby od niechcenia. Młodszy oparł się o auto i obserwował blondyna, który nie potrafił ustać w miejscu. — Tęskniłem wtedy za nimi. Myślałem nawet, że nigdy za nikim nie będę tęsknić tak bardzo, jak przez ten czas — wyznał, nagle się zatrzymując i mierząc Jimina wzrokiem. — Teraz wiem, że jednak mogę dużo mocniej, bo poznałem kogoś, kto sprawia, że usycham z tęsknoty za nim za każdym razem, kiedy wychodzi z mojego domu i mimo, że wraca rano, kilka godzin rozłąki mnie boli bardziej, niż brak kontaktu z rodzicami — szepnął.
Oczy Jimina zaszły łzami. Doskonale wiedział, ile Yoongiego kosztowało to wyznanie. Zakrył twarz i pokręcił głową w niedowierzeniu. Nie miał pojęcia, jak odpowiedzieć na te słowa.
— Jesteś idealny — wymamrotał wreszcie. — Jesteś...
Zanim zdążył dokończyć, poczuł uchwyt na nadgarstkach i chwilę później widział swojego hyunga tuż przed nim.
— Nie płacz — powiedział miękko starszy. — Przecież cię nie zostawiam i nawet nie zamierzam.
W następnej chwili Yoongi złączył ich usta w leniwym pocałunku. Dookoła panowała cisza, jedynie w oddali dało się słyszeć odgłosy miasta. Żaden z nich nie dbał o to, czy ktoś ich zobaczy.
— Hyung — przerwał Jimin. — Nie chcę wracać do domu.
— To ze mną zostań — odparł tamten. — Nie chcę cię tylko na wakacje.
Nie dał mu czasu na odpowiedź, bo ponownie złożył pocałunek na jego słonych już od łez wargach. Wiedział, że Jimin jest szczęśliwy i nie zamierzał niszczyć ich momentu na zastanawianie się, ile czasu im zostało.
A/n: to miało wyjść soft, a skończyłam chujowo i boże, wątpię w kontynuację summertime coraz bardziej
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro