Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

peck


(A/n: szybka odpowiedź na pytanie, dlaczego nie chciało mi się opisywać yoonminowego pocałunku i skopiowałam cały teaser: wszystkie fragmenty oprócz wine na początku pierwszych rozdziałów to zapowiedzi scen z dalszych części, więc macie mini-spoiler, enjoy)

— Jiminnie — szepnął Yoongi, łapiąc nadgarstki chłopaka i opuszczając je na dół. — Przestań zachowywać się jak dziecko, błagam, i po prostu rób to, na co masz ochotę — nakazał poważnym tonem, jednak chwilę później na jego usta wpłynął uśmiech.

Jimin westchnął ciężko i pokiwał głową ze zrozumieniem. Nigdy wcześniej nie czuł się tak dobrze, ale jednocześnie nie potrafił przełamać wewnętrznych barier, mimo że się starał.

Wreszcie pochylił się nad swoim hyungiem i ucałował najpierw jeden, a potem drugi policzek. Potem przeniósł się na czoło, powieki i nos, aż wreszcie pozwolił sobie na pocałowanie ust Yoongiego.

Wtedy starszy skrócił jego mękę i przejął inicjatywę, pogłębiając z łatwością ich pocałunek. Przeniósł Jimina ze swoich kolan na łóżko, sam opierając się nad nim na rękach. Byli tak blisko siebie, że obaj - nieprzyzwyczajeni do swojego dotyku - czuli się zafascynowani sobą.

Minęło kilka dni od ich pierwszego pocałunku na werandzie. Jimin spędzał każdą wolną chwilę w domu Yoongiego, wstając jak najwcześniej i wychodząc od niego jak najpóźniej. Nie byli w stanie nacieszyć się swoją obecności i każde ich pożegnanie pozostawiało za sobą niedosyt.

Wbrew pozorom nie spędzali czasu na czułościach, a starali się siebie poznać jak najlepiej. Przede wszystkim grali w gry planszowe, gotowali i oglądali filmy. Yoongi dał Jiminowi jakiś stary telefon, żeby miał z czego chociażby dzwonić, ale kazał mu ograniczyć internet, na co tamten z dziwną łatwością przystał.

Obaj mieli wrażenie, że ich usta są dla siebie stworzone. Idealnie współgrały ze sobą, a oni nie mieli problemu z dostosowaniem tempa. Jimin za każdym razem, gdy Yoongi postanowił go pocałować czy przytulić, nie mógł wyjść z podziwu, z jaką łatwością mu to przychodziło. Mimo że do takich zbliżeń dochodziło rzadko, zazdrościł mu odwagi i chciał sam tego spróbować.

— Hyung... — mruknął, gdy na chwilę się od siebie odsunęli. To był jeden z nielicznych momentów, gdy Yoongi znajdował się w tak małej odległości i mógł z bliska podziwiać jego urodę. — Hyung, ktoś puka — wyszeptał miękko. Bolał go brzuch ze stresu i rosnącej przyjemności.

— Nie obchodzi mnie to — odparł obojętnie Yoongi, tym razem przenosząc się na szczękę Jimina, gdzie pozostawiał tysiące krótkich całusów. — Mówiłem ci już, że jesteś najpiękniejszy?

Młodszy zadrżał na te słowa. Nie był przyzwyczajony do komplementów, a te, które wypływały z ust kogoś, w kim się z każdym dniem coraz bardziej zakochiwał, działały na niego ze zdwojoną siłą.

— Mówiłeś... — wymamrotał, otumaniony jego dotykiem. Chciał zostać z nim w tym miejscu na zawsze.

— W takim razie — Yoongi spojrzał w oczy młodszego — powiem to znowu: jesteś najpiękniejszy.

Kiedy chciał po raz kolejny złączyć ich usta ze sobą, pukanie rozległo się ponownie, a on z cierpiętniczym westchnieniem zszedł z kanapy i ruszył w stronę drzwi. Gdy je otworzył, jego oczom ukazała się babcia Jimina.

— Czy jest tu mój wnuczek? — zapytała z wyraźnym poirytowaniem.

— Tak, coś się stało? — zapytał niecierpliwie. Chciał wrócić do swojego chłopca i móc do końca dnia sprawiać mu przyjemność tak małymi gestami jak komplementy czy całusy.

— Proszę, zawołaj go — usłyszał łagodne polecenie, na co schował się w głębi mieszkania i wrócił do młodszego.

— Chodź, twoja babcia tu przyszła — westchnął, wyraźnie niezadowolony z tego, że przerwano im ich moment.

Jimin pojawił się na werandzie kilka sekund później, mierząc kobietę wzrokiem. Nie miał pojęcia, o co chodzi.

— Przyjdź na obiad — powiedziała.

— Zjem u hyunga, dziękuję — odparł z uśmiechem, spoglądając przez ramię i uprawniając się, że Yoongi nadal tam stoi.

— Jimin, przyjdź na obiad — powtórzyła babcia ze złością i odwróciwszy się na pięcie, ruszyła w stronę domu.

Chłopak zdążył posłać starszemu jedynie spojrzenie pełne niezrozumienia i podążył za staruszką. Wiedział, że coś się stało, ale nie wiedział co. W ostatnim czasie przebywał w domku dziadków jedynie podczas snu, więc nie było mowy o zepsuciu czegoś czy zniszczeniu.

— Posłuchaj, dziecko — zaczął dziadek, gdy zajęli miejsca przy stole w kuchni. — Cieszymy się, że znalazłeś sobie przyjaciela i dzięki niemu nie czujesz się tu jak pod przymusem... — Jimin zmarszczył brwi na łagodny ton staruszka. Nie znał go od spokojnej strony.

— Nie baw się z nim! — skarciła go nagle babcia. — Nie podoba nam się to, że cię praktycznie nie widzimy! — wykrzyknęła.

— Jeżeli chodzi o pomaganie, to w porządku, przepraszam — westchnął chłopak.

— Nie o to chodzi, Jimin, radzimy sobie bez ciebie.

— To w takim razie co jest złego w tym, że spędzam czas z kimś w praktycznie moim wieku? Gdybym był tu sam, to pewnie cały czas bym siedział na telefonie i to też okazałoby się problemem — wyjaśnił.

— Możesz spędzać czas z Min Yoongim, ale zastanów się, czy nie jest to dla niego męczące — zauważyła babcia, uważnie obserwując reakcję swojego wnuczka. Jak się spodziewała, na jego twarz wpłynęło zmieszanie.

— Nie mówił mi nic, że ma mnie dość albo że mu przeszkadzam — odpowiedział rudzielec.

— A dlaczego miałby mówić, skoro jest dobrze wychowany? Skąd wiesz, Jimin, czy nie robi tego wszystkiego z grzeczności, bo wie, że za chwilę wyjedziesz?

Jimin zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Nie przyszło mu nawet na myśl, żeby postrzegać jego odwiedziny jako przymus. Yoongi sam go do siebie zapraszał, układał plany na kolejne dni i mówił, że za nim tęsknił, gdy pojawiał się każdego ranka pod drzwiami jego domu.

Nieprzyjemny supeł utworzył się w brzuchu chłopaka, gdy zaczął kwestionować wszystkie gesty i słowa skierowane w jego stronę. Co, jeśli Yoongi miał go za przelotną znajomość i sam wypełniał swój czas kimkolwiek, bo jego prawdziwi, ważni dla niego znajomi mieszkali za daleko, a samotność zaczęła mu doskwierać na tyle mocno, by posunąć się do czegoś takiego?

— Lubisz go? — zapytała po chwili ciszy babcia.

— Bardziej niż kogokolwiek — powiedział, ważąc każde słowo.

— Na pewno tylko lubisz? — tym razem pytanie padło z ust dziadka. Spojrzał na niego zdziwiony i gdy zobaczył, że staruszek pyta poważnie, zamarł.

— Czemu pytasz? — wymamrotał.

— Nic nie wiadomo w tych czasach. Masz moje wsparcie — zadeklarował dziadek, jednak tym razem jego słowom towarzyszył śmiech. — Żartuję przecież, nie martw się.

Jimin otworzył usta w zdziwieniu, gdy dziadek, upewniwszy się, że babcia na nich nie patrzy, mrugnął do niego porozumiewawczo. Tego było dla niego za wiele jak na jeden raz.

— Yoongi-hyung i ja chcemy dziś w nocy jechać do miasta i coś tam porobić — zapowiedział. — Chyba nie muszę was pytać o zgodę, prawda? Nie ucieknę, obiecuję.

— Na pewno?

— Od niego nie — zaoponował machinalnie. Nie zastanowił się przed odpowiedzią. Widząc zdziwione miny swoich dziadków, uznał, że pogrążył się wystarczająco, by zakończyć rozmowę. — Wrócę późno, nie czekajcie na mnie! — krzyknął na odchodne i pobiegł do drugiego domku.

Nawet nie musiał pukać, by wejść. Przechodząc przez próg, poczuł zapach smażonych naleśniķów. Od razu zrobił się głodny.

— Hyung, jestem! — zawołał, zdejmując buty. Przeczesał jeszcze palcami włosy, po czym skierował się do kuchni, gdzie zastał Yoongiego przy kuchence. Miał na sobie biały, poplamiony fartuch i wyglądał na skupionego.

— Hej — wymamrotał, nie obdarzając go nawet spojrzeniem. — Jak u dziadków?

— Dobrze... — mruknął Jimin. Od razu przypomniał sobie słowa babci na temat przymusu. — Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać — dodał.

— Tak? — starszy wreszcie odwrócił się w jego stronę i uśmiechnął promiennie. — To mów.

Wbrew temu, co przed chwilą powiedział, podszedł do chłopaka i delikatnie pocałował. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale wystarczyło, by stopić serce Jimina i rozwiać wszystkie jego wątpliwości. Gdy blondyn odsunął się od niego, jęknął z zawodem.

— Za szybko — powiedział nieśmiało i sam pochylił się w jego stronę.

— Nie, wystarczy ci — zachichotał Yoongi. — Chciałeś o czymś rozmawiać — przypomniał.

— To już nie ma znaczenia — zapewnił tamten i zajrzał przez ramię swojemu hyungowi. — Co gotujesz?

Następne kilka godzin spędzili na oglądaniu telewizji, smażeniu naleśników i rozmowie. Kiedy zaczęło się ściemniać, Yoongi postanowił, że to odpowiednia pora na ich wyjazd. Zapakowali przygotowane wcześniej jedzenie i wyjechali w stronę miasta.

Jimin nie mógł nic poradzić na to, że zachwycał go każdy ruch Yoongiego. Sposób, w jaki zmieniał biegi, trzymał kierownicę i obserwował uważnie drogę - to wszystko miało znaczenie dla młodszego i skrupulatnie odnotowywał najistotniejsze szczegóły w pamięci.

Gdy starszy włączył radio, z którego poleciały stare piosenki, Jimin nie mógł się powstrzymać przed uśmiechem. Czuł się tak swobodnie, tak lekko i tak naturalnie, że miał ochotę zacząć płakać ze szczęścia. Wszystko skumulowało się w nim, kiedy Yoongi przeniósł jedną rękę z kierownicy na jego udo i zaczął je delikatnie ściskać. Nie było w tym żadnego podtekstu, w ten sposób po prostu okazywali chęć bliskości.

Ich pierwotnym planem było kino samochodowe i najlepsze - według Yoongiego - hamburgery, ale skończyło się na bezcelowym jeżdżeniu po mieście. Śpiewali przy tym piosenki, rzucali żartami i cieszyli swoim towarzystwem. Około północy Yoongi zatrzymał się na opustoszałym parkingu pod jakimś hotelem i nakazał Jiminowi wyjść na zewnątrz.

— Tutaj spałem przez dwa miesiące, kiedy ukrywałem się przed rodzicami — rzucił jakby od niechcenia. Młodszy oparł się o auto i obserwował blondyna, który nie potrafił ustać w miejscu. — Tęskniłem wtedy za nimi. Myślałem nawet, że nigdy za nikim nie będę tęsknić tak bardzo, jak przez ten czas — wyznał, nagle się zatrzymując i mierząc Jimina wzrokiem. — Teraz wiem, że jednak mogę dużo mocniej, bo poznałem kogoś, kto sprawia, że usycham z tęsknoty za nim za każdym razem, kiedy wychodzi z mojego domu i mimo, że wraca rano, kilka godzin rozłąki mnie boli bardziej, niż brak kontaktu z rodzicami — szepnął.

Oczy Jimina zaszły łzami. Doskonale wiedział, ile Yoongiego kosztowało to wyznanie. Zakrył twarz i pokręcił głową w niedowierzeniu. Nie miał pojęcia, jak odpowiedzieć na te słowa.

— Jesteś idealny — wymamrotał wreszcie. — Jesteś...

Zanim zdążył dokończyć, poczuł uchwyt na nadgarstkach i chwilę później widział swojego hyunga tuż przed nim.

— Nie płacz — powiedział miękko starszy. — Przecież cię nie zostawiam i nawet nie zamierzam.

W następnej chwili Yoongi złączył ich usta w leniwym pocałunku. Dookoła panowała cisza, jedynie w oddali dało się słyszeć odgłosy miasta. Żaden z nich nie dbał o to, czy ktoś ich zobaczy.

— Hyung — przerwał Jimin. — Nie chcę wracać do domu.

— To ze mną zostań — odparł tamten. — Nie chcę cię tylko na wakacje.

Nie dał mu czasu na odpowiedź, bo ponownie złożył pocałunek na jego słonych już od łez wargach. Wiedział, że Jimin jest szczęśliwy i nie zamierzał niszczyć ich momentu na zastanawianie się, ile czasu im zostało.




A/n: to miało wyjść soft, a skończyłam chujowo i boże, wątpię w kontynuację summertime coraz bardziej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro