Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

loanee

- Min Suga?

- No, ale bez nazwiska brzmi lepiej.

- Suga?

Jimin zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Dziwnie mu było z tym, że Yoongi miał własną ksywkę.

- Nie podoba ci się?

Blondyn wyglądał na dziwnie przejętego, ale nigdy w życiu nie przyznałby, że zależało mu na zdaniu młodszego. Przygryzł od środka policzek w oczekiwaniu. Wrócił do pianina i ponownie ułożył palce na odpowiednich klawiszach.

- Nie, podoba, jest całkiem... urocze - usłyszał zawstydzonego Jimina.

- Urocze? - zaśmiał się lekko. Dmuchnął na kosmyki, które wpadały mu do oczu. Starał się nie patrzeć na swojego chłopaka, ale nie dał rady. Wyglądał jak nieporadne dziecko w jego koszulce i spodenkach. - Wiesz, co jeszcze jest urocze? - zapytał, uśmiechając się znacząco.

- Nie wiem, ale mi nie mów, bo to pewnie coś zawstydzającego - zachichotał Jimin. Mimo swojego onieśmielenia wstał z kanapy i podszedł do zaskoczonego Yoongiego. Tamten przekręcił się na krześle tak, że był przodem do rudzielca i spojrzał na niego, czekając na dalszy ruch. - Kurczę, hyung... - westchnął chłopak. Zmusił go do rozszerzenia nóg i po chwili stanął między nimi.

- Tak?

- Nie sądziłem, że to zajdzie tak daleko... - przyznał Jimin, a uśmiech znikł na jego twarzy tylko na moment, by po chwili pojawić się z powrotem, tym razem o wiele szerszy. Klęknął przed Yoongim tak, że zrównali się poziomami. - Naprawdę jestem dzięki tobie szczęśliwy.

- Jimin - powiedział poważnie starszy. - Nawet nie wyobrażasz sobie, co ty ze mną robisz.

- Ogłuchłeś do reszty?

Jimin westchnął ciężko, o wiele ciężej niż zamierzał. Nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie dziadka, który teraz stał w progu i tupał irytująco nogą.

- Masz dwie minuty, żeby zejść na dół - przypomniał staruszek, po czym wyszedł z pokoju, nie zapominając o tym, by trzasnąć wystarczająco głośno drzwiami. Chłopak jęknął w poduszkę i obrócił się na drugi bok, przodem do drzwi balkonowych. W jednym momencie wszystkie wydarzenia z poprzedniego dnia do niego wróciły - zaczynając od durnej opaski, przez niemiłe przywitanie i brak zasięgu, aż po incydent z nieznajomym. Świetnie, nie był tu nawet dnia, a już miał wrażenie, że jest zmęczony tymi wakacjami.

Zanim zszedł na dół, udał się jeszcze do łazienki na piętrze. Była cała do jego dyspozycji i mimo swoich niewielkich rozmiarów, podobała mu się. Wyglądała na schludną i czystą, a tyle mu wystarczało. Przejrzał się w lustrze, a zobaczywszy swoje odbicie, przeraził się. Przez noc jego makijaż zdążył się rozmazać, włosy odstawały na wszystkie strony, a ubrania się nieco pogniotły. Nie miał wiele czasu, dlatego szybko zabrał się do ogarniania siebie - zmył wczorajszą kreskę, przyczesał włosy i spryskał wodą dla orzeźwienia. Wrócił do pokoju, gdzie zmienił koszulkę, a kiedy był usatysfakcjonowany, zszedł na śniadanie.

Nie miał najmniejszych problemów z odnalezieniem kuchni. Zauważył w niej kilka zmian - przede wszystkim zielone kafelki na ścianach odeszły w niepamięć, a zostały zastąpione kremową boazerią. Także drewniane blaty zniknęły, zaś w ich miejsce pojawiły się szarawe pulpity. Jiminowi się tu całkiem podobało.

Babcia stała przy lodówce i czegoś zawzięcie szukała, a dziadek zajmował się rozwiązywaniem krzyżówki w gazecie. Nie podniósł wzroku na swojego wnuka, jakby żywił jakąś urazę, co właściwie nie było wielkim zaskoczeniem.

- Dzień dobry - przywitał się chłopak, kłaniając lekko. Miał cichą nadzieję na naprawienie relacji, które zdążył już zepsuć. Nie przyniosło to żadnego rezultatu, dlatego powtórzył śmielej: - Powiedziałem: dzień dobry.

Dopiero wtedy babcia odwróciła się w jego stronę i obdarzyła go promiennym uśmiechem, na co poczuł się trochę lepiej, niż chwilę wcześniej.

- Dobrze, że jesteś - przyznała niejasno. - Nie ma jajek, a chciałam zrobić naleśniki, masz ochotę się przejść?

W głowie Jimina pojawiła się lampka. Wyjść z lasu i jechać do miasta? To był dobry moment, by się po raz pierwszy przeciwstawić dziadkom. Nie mógł zmarnować takiej okazji.

- Jasne - odparł z nutą rozweselenia w głosie. Najwyraźniej zdziwił swoim nastawieniem nawet dziadka, bo spojrzał na niego, nie rozumiejąc nagłej zmiany w zachowaniu. - Gdzie są pieniądze? - zapytał, rozglądając się na boki. Szukał jakiegoś portfela, siateczki, skarbonki, czegokolwiek.

- Przecież nie będziesz musiał płacić. Min Yoongi ci pożyczy bez problemu - zaśmiała się babcia. Jimin zmarszczył brwi w niezrozumieniu.

- Min Yoongi? - zapytał zdezorientowany. Nie miał pojęcia, o kim była mowa.

- Tak, ten mężczyzna z domu naprzeciwko - wytłumaczyła staruszka.

- Wcale nie mężczyzna, bo ma trochę ponad dwadzieścia lat, to jeszcze chłopak - poprawił ją obojętnie dziadek.

- Czemu nigdy wcześniej go nie widziałem? - ciągnął Jimin.

- Mieszka tu od dwóch lat, dostał dom po rodzicach - oznajmiła babcia, wachlując się ręką, jakby odganiała natrętne muchy. - Jezu, jak gorąco.

- A z nimi co się stało? - chłopak zajął miejsce przy stole i przyciągnął kolana do klatki piersiowej.

- Jak to: co? Oboje wyjechali, bo mieli dość tego miejsca, a on wrócił ze studiów i mieszka tutaj. Tyle - zakończył dziadek, któremu najwyraźniej przeszło poirytowanie.

- Przecież tu jest ładnie - wyznał Jimin zdezorientowany. Może i nie mógł znaleźć zasięgu i czuł się jak w klatce, ale otaczający las sprawiał wrażenie mrocznego i pełnego tajemnic, co intrygowało i aż się prosiło się o spacer.

- Nie, dziecko - zaśmiał się ponuro dziadek. - Gdybym miał możliwość, już dawno bym to zostawił. Zobaczysz, jak tu pomieszkasz - ostrzegł.

Jimin nie odpowiedział. Wziął od babci jedynie małą reklamówkę i skierował w stronę wyjścia. Myślał o tym, co usłyszał i zastanawiał, czy dziadkowie przypadkiem nie dramatyzują. Wsunął swoje znoszone trampki i nie fatygując się o wiązanie sznurówek, wyszedł na zewnątrz.

Próbował skupić się na zapierającym dech w piersiach krajobrazie, ale zestresował się do tego stopnia, że nie umiał myśleć o niczym innym, niż nieznajomym Yoongim. Był wręcz pewien, że to jego widział poprzedniego dnia i z nim mierzył się spojrzeniami. A może mu się wydawało i nikt go nie widział lub tamten chłopak to wytwór jego wyobraźni, efekt zmęczenia i złości? Nie wiedział i wolałby się nie dowiadywać, a teraz został zmuszony do przejścia na drugą stronę ścieżki i udania się do domku, który zdążył go zaintrygować. Miał nadzieję, że osoba, którą zobaczy, będzie różniła się od tej, jaką wczoraj widział.

Każda sekunda wydawała mu się wiecznością, kiedy wchodził po drewnianych schodkach w stronę drzwi. Znalazł się na dużym, przestronnym tarasie, na którym stały dwa plastikowe leżaki i szklany, nowoczesny stolik do kawy, kompletnie niepasujący do starych, startych paneli. Pozwolił sobie przejść po całym ganku, przejeżdżając przy tym palcami po zniszczonej barierce, dwóch małych parapetach i drzwiach koloru dojrzałej śliwki, co w ładny sposób kontrastowało z szarymi ścianami domu.

Wreszcie odważył się zapukać. Czuł, że serce za chwilę wyskoczy mu z piersi. Wytarł szybko mokre ręce w koszulkę. Jego kolana drżały, przez co o mało się nie przewrócił. Gdyby nie zdążył podeprzeć się o drzwi, prawdopodobnie by upadł. Na jego nieszczęście właściciel akurat w tamtym momencie postanowił je otworzyć, a Jimin wpadł na niego w tak niezdarny sposób, że oboje wylądowali na podłodze w przedpokoju.

- O mój boże - jęknął nagle, próbując wstać z miejsca, jednak mu nie wyszło ani trochę, bo zamiast zejść z nieznajomego, naparł na niego jeszcze bardziej. - Jezu, przepraszam - szepnął gorączkowo, nie wiedząc do końca, co robić. Jego twarz znajdowała się na wysokości klatki piersiowej mężczyzny i teraz mógł z bliska podziwiać materiał jego koszulki w kolorze głębokiej czerni i wdychać zapach intensywnych perfum, które z pewnością nie zostały kupione na pierwszym lepszym bazarze.

- Wystarczy Yoongi albo hyung, jak wolisz. Wszystko, tylko nie "jezu" - poprawił go całkiem obojętnym tonem głosu tamten. Dopiero wtedy Jimin zdecydował, że musi coś zrobić, a nie gnieść nieznajomego na dywanie.

- Kurczę, przepraszam - powtórzył skruszony, podnosząc się do pozycji siedzącej. Jego policzki piekły go tak, jak nigdy wcześniej, a kolana znowu zaczęły drżeć niebezpiecznie. Nadal nie podniósł wzroku na twarz Yoongiego.

- Zawsze masz tendencję do wpadania na nieznajomych czy to taki nowoczesny sposób na podryw? - zapytał starszy. - I nigdy nie patrzysz ludziom w oczy podczas rozmowy? - dodał, ale bez wyrzutu, jak można było się spodziewać.

- O, przepraszam - rzucił zakłopotany chłopak, wreszcie obdarzając drugiego krótkim spojrzeniem. Na tyle krótkim, by speszyć się jeszcze bardziej, a zarazem na tyle długim, żeby rozpoznać mężczyznę z okna.

- Skończ przepraszać, nic się nie stało - rzucił sucho blondyn i zamiast wstać, przesunął się pod ścianę i oparł o nią plecami. - Co tu chcesz?

- No, przyszedłem po... - zaczął Jimin, ale nagle zdał sobie sprawę z tego, co właściwie zrobił. Wcześniej to do niego nie docierało, a teraz nagle uderzyło jak rozpędzony pociąg. Poczucie winy zalało go od środka i musiał przyłożyć dłonie do policzków, by ukryć rumieńce, których szczerze nienawidził. - Posłuchaj, przepraszam za ten słaby początek, dobra? Wypadłem źle i wczoraj, i dzisiaj, bardzo mi przez to głupio, bo cię zdążyłem staranować i...

- Boże, zawsze tyle gadasz? - przerwał mu Yoongi. - To męczące, więc bądź chwilę cicho - nakazał, odchylając głowę do tyłu, tym samym eksponując dobrze grdykę.

To był moment dla Jimina. Chłopak przed nim zamknął oczy, więc nie widział, że tamten się na niego gapi, dlatego teraz mógł robić to do woli. Najpierw zlustrował dokładnie jego twarz. Blond kosmyki włosów przysłaniały mu prawie całe czoło. Wyglądały na zniszczone i połamane, ale jemu to pasowało. Prawie idealnie współgrały z upiornie bladą skórą. Albo Yoongi nigdy nie wychodził na słońce, albo w jakiś sposób się wybielał, bo wyglądało to wręcz nienaturalnie, a mimo to dodawało mu dziwnego uroku. Wąski nos, jasnoróżowe usta i czarne jak węgiel oczy, które na moment otworzył, by spojrzeć na swojego gościa, wydawały się równie perfekcyjne, co sam chłopak. W jego uszach tkwiło kilka kolczyków, na chudych palcach znajdowały się liczne pierścionki, a lewy nadgarstek został przyozdobiony pozłacanym łańcuszkiem. Dopiero po chwili Jimin zdał sobie sprawę, że nieznajomy ma umalowane oczy, a jego wargi błyszczą się, jakby właśnie nałożył na nie cienką warstwę wazeliny.

Ubrany był cały na czarno, no, prawie, bo jedynie skarpetki w czerwono-zielone paski odstawały kolorystycznie od nieco za luźnych spodni i gładkiej koszulki. Jimin nie mógł nic poradzić na to, że jęknął w duchu na uroczy wygląd Yoongiego.

Cisza zaczęła mu przeszkadzać w momencie, kiedy przeskanował go całego, zapamiętał praktycznie każdy szczegół w zachowaniu, zaczynając od irytującego skubania paznokci, przez maniakalne zagryzanie warg, aż po dziwny tik nerwowy w postaci kiwania delikatnie głową na prawo i lewo, jakby miał w głowie jakąś piosenkę i nie mógł się jej pozbyć.

Przedpokój, w którym aktualnie przebywał, był jednym z najbardziej oryginalnych, jakie widział w całym swoim osiemnastolenim życiu. Na ścianach wisiały przeróżne obrazy, zapiski, pamiątki rodzinne i cytaty, a nawet takie rzeczy, jak puchowy dywan czy koszulka z czyimś autografem. Chwilę zajęło mu, zanim znalazł wolne miejsce i zauważył, na jaki kolor pomalowano pomieszczenie - bordowy idealnie współgrał z ciemnymi panelami. Uznał to za całkiem niezłe połączenie i przeszedł do innych, równie ważnych rzeczy. Na końcu korytarza znajdowały się pojedyncze drzwi, które wyglądały nieco żałośnie, będąc tak osamotnione. Po prawej stronie ciągnął się dalej hol, zaś po lewej stronie od wejścia mieścił się łuk prowadzący prawdopodobnie do kuchni. Obok owego łuku spoczywał Yoongi, a naprzeciwko niego - Jimin.

Nigdy wcześniej nie znalazł się w podobnej sytuacji. Najpierw przewrócił się na nieznajomego, potem zrobił z siebie idiotę, przepraszając milion razy, jakby ten jeden nie wystarczył, a potem został całkiem grzecznie poproszony o przymknięcie się, bo zakłóca ciszę.

- Przyszedłem po jajka - odezwał się wreszcie Jimin. Miał dość siedzenia, robił się głodny i znudzony, a bezczynne czekanie zaczęło go denerwować.

- Co? - zdziwił się tamten. - Jajka?

- No tak, mówię przecież - warknął młodszy nieco nieprzyjemnie.

- Wymagasz ode mnie jajek? - zaśmiał się krótko blondyn.

- Co? - tym razem to Jimin nie zrozumiał. - Jak: wymagam? Nie wymagam, pożyczam - poprawił go.

- Kto powiedział, że ci cokolwiek pożyczę? - usłyszał i nagle poczuł, że robi mu się gorąco.

- A nie pożyczysz? - odparł, chcąc brzmieć jak najspokojniej.

- Nie pożyczysz, hyung - teraz Yoongi postanowił poprawić zakłopotanego rudzielca. - Pożyczę, wyluzuj - westchnął, wstając na równe nogi i wchodząc za łuk. Jimin od razu poszedł w jego ślady i także się podniósł, ale postanowił nie wchodzić dalej. I tak już przesadził.

- Dziękuję - powiedział piskliwym głosem, kiedy chłopak przyniósł mu papierowy pojemnik.

- Do usług - uśmiechnął się z dziwną wyższością Yoongi. - Do zobaczenia kiedyś tam - dodał na pożegnanie, kiwając głową w stronę wyjścia. Jimin zrozumiał przekaz i chwilę później stał w progu, wpatrując się intensywnie w czubki swoich trampków.

- Do zobaczenia - odpowiedział niezręcznie i już miał odejść, ruszył nawet w stronę skrzypiących schodków, gdy nagle zatrzymał się i odwrócił w stronę chłopaka. - Do zobaczenia, hyung - poprawił się, po czym pobiegł w stronę domu dziadków, nie myśląc nawet o tym, by sprawdzić, czy Yoongi nadal na niego patrzy.

A/n: Kocham dosłownie wszystko w tym rozdziale i chyba nigdy nie napisałam lepszego, przysięgam,  pierwszy raz czuję się w stu procentach zadowolona

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro