Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

hopefully

- Yoongi...

- Nie, Jimin, nie ma żadnego "Yoongi", ani nie ma "kochanie", ani nic innego! - krzyknął starszy, wyrzucając ręce w powietrze. - Mam dość i ciebie, i tego gówna!

Jimin wstrzymał oddech na te słowa. Wiedział, że jego chłopak mówił to wszystko pod wpływem emocji, ale nie mógł zignorować bólu w klatce piersiowej, jakby coś go tam uciskało.

- Uspokój się, zanim powiesz za dużo - ostrzegł słabo. Puścił klamkę drzwi i się o nie oparł plecami.

- Powinieneś się ogarnąć, wiesz? Myślałem, że jesteś dojrzalszy - powiedział dobitnie blondyn. - A najwidoczniej...

- Jestem dojrzały! Dobrze wiesz, że jestem, opowiadałem ci o tym, jak zachowuje się Jackson i cała reszta, a jak ja! - pospieszył młodszy z wyjaśnieniami. Brzmiał desperacko, a jego głos drżał. Obserwował, jak Yoongi przeczesuje włosy palcami i wzdycha. - Proszę, nie rób tego... - zapłakał.

Yoongi nie miał siły. Nie chciał go zostawiać, nic z tych rzeczy, ale aktualnie potrzebował od niego odpocząć. Podszedł powoli do drzwi, a Jimin automatycznie odsunął się na bok. Pociągnął za pozłacaną klamkę, tym samym dając młodszemu do zrozumienia, że go wyprasza.

- Hyung... - wyszeptał chłopak jeszcze raz. Pierwsza łza spłynęła w dół jego policzka, a Yoongi poczuł, że zaraz weźmie go w ramiona i więcej nie puści. Obiecał sobie nigdy nie być powodem płaczu kogoś takiego, jak Jimin. - Błagam, wyrzucę to, zostawię, schowam, cokolwiek! Daj mi jeszcze jedną szansę - załkał.

- Dobranoc, Jimin - zadecydował ostatecznie blondyn. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, ile dla niego znaczy, ale nie mógł cofnąć swojej decyzji. Oboje potrzebowali czasu.

Młodszy wyszedł z domu i obejrzał się na niego jeszcze raz. Tamten nie patrzył. Spuścił wzrok, nie będąc w stanie wytrzymać całej tej sytuacji.

Jimin westchnął aż za głośno. Wszedł do kuchni i nie myśląc o niczym innym, jak o jedzeniu, podszedł do kuchennego blatu w poszukiwaniu czegoś, co mógłby zjeść. Nieważne, że obiecał sobie więcej nie podjadać. Ważne, że zaraz eksploduje, a jest tylko jeden sposób na uspokojenie.

Zauważył srebrną miskę ukrytą za koszykiem z owocami, jakby babcia wiedziała, że zejdzie tu o trzeciej w nocy i zacznie żerować. Makaron ze szpinakiem kusił go, dlatego od razu nałożył na drewnianą łyżkę sporą porcję i wpakował do ust. Słonawy smak rozpłynął się w jego buzi jak wata cukrowa. Przymknął bezsilne oczy i zamruczał, przeżuwając wczorajszy obiad.

Powinien być na siebie zły, bo złamał przysięgę, ale tak dawno tego nie robił, że raz nie zaszkodzi, prawda? Na samo wspomnienie poprzedniego wieczoru i tego, jak spędził połowę tej nocy, chciał krzyczeć. Niestety, nie był u siebie, a w cholernym lesie na totalnym pustkowiu, dlatego na wyładowanie swojej frustracji będzie musiał poczekać jeszcze długo.

Wszystko zaczęło się od tego, że postanowił pójść do siebie. Chciał spać, ale nie mógł przez Yoongiego, który uparcie siedział w jego głowie i nie chciał jej opuścić. Uznał więc, że skoro nie zaśnie, może jakoś inaczej spędzić ten czas. Wziął telefon do ręki i zaraz po odblokowaniu zdziwił się, widząc masę powiadomień na pasku zadań. Nie miał pojęcia jakim cudem, ale złapał kreskę zasięgu i mógł cieszyć się Internetem ze swoich danych.

Stracił poczucie czasu, odpisując na wiadomości i przeglądając portale społecznościowe. Dopiero kiedy połączenie przerwało, zauważył, że jest już grubo po północy. Sęk w tym, że miał zasięg, a jego dane nagle przestały działać. Wszedł więc w ustawienia, by zrozumieć, co się stało. Cóż, czerwony napis "PRZEKROCZONO LIMIT DANYCH KOMÓRKOWYCH" wszystko wyjaśnił. Wpatrywał się w niego bezmyślnie następne dziesięć minut. Nie miał pieniędzy na koncie, żeby wykupić nowy pakiet, a proszenie mamę o doładowanie nie wchodziło w rachubę. Świetnie, teraz nawet nie ma po co szukać zasięgu.

Stał teraz przy blacie, pochłaniając szóstą łyżkę makaronu ze szpinakiem i użalając się nad sobą. Nie miał siły ani ochoty tu spędzać kolejnego dnia, wolał swoje duże miasto od lasu, przyjaciół od jakiegoś tam Yoongiego i już nawet rodziców od dziadków.

Westchnął ciężko, wiedząc, że musi iść spać. Zanim jednak ruszył w kierunku schodów, wziął ze sobą miskę.

~~~

Dzień rozpoczął się dla niego około południa. Zwlekł się z łóżka niechętnie, słysząc narzekanie dziadka na niego. Nie dbał o to, jak wygląda, bo i tak nie zamierzał się nikomu pokazywać, a na opinii dziadków średnio mu zależało. Na dole nie obyło się wykładów na temat tego, o której godzinie powinien się kłaść i wstawać. Znowu się tym nie przejął.

Zamiast śniadania poczekał na obiad i gdy tylko dostał talerz z pierogami, wziął go ze sobą na dwór, obwieszczając, że dzisiaj je na zewnątrz. Spotkało się to z protestami, ale je zignorował. Zachowywał się tak obojętnie, jak nigdy wcześniej w stosunku do kogokolwiek.

Mimo że jego telefon wydawał mu się teraz bezużyteczny, coś kazało mu go ze sobą zabrać. Siedział więc na schodkach drewnianej werandy, trzymając na kolanach talerz i wpatrując się martwo w jeden punkt między drzewami.

Było ciepło, może nawet zbyt ciepło, ale Jimin tego nie odczuwał. Sam siebie nie poznawał tego dnia. Miał ochotę odciąć się od wszystkiego i wszystkich, rozpłakać albo zakopać w pościeli i więcej spod niej nie wychodzić. Tęsknił za domem.

Odłożył talerz i widelec, a wziął za to do ręki telefon. Odblokował ekran jednym ruchem i spojrzał automatycznie na pasek zadań. Jedno powiadomienie.

1 sieć w pobliżu.

Zamarł na kilka sekund, wpatrując się w napis, po czym nacisnął dymek. Miał wrażenie, że jego dłonie drżą, ale nie wiedział, czy mu się nie przewidziało. Wydał z siebie dziwne westchnienie, widząc jedno łącze z kreską zasięgu.

MinsugA.

To niemożliwe, by Internet należał do ich dziadków, a skoro nie do nich, to...

Jimin poderwał się z miejsca i ruszył w kierunku domku naprzeciwko. Po chwili zmienił plan, wrócił na werandę, wziął ze sobą swój obiad i pobiegł do Yoongiego.

Nie myślał za wiele, kiedy pukał do drzwi koloru śliwki. Potrzebował internetu i nic nie mogło go powstrzymać przed dostaniem go. Obrócił głowę w stronę stolika i zauważył na nim dwie puste szklanki. Czyżby miał gości?

Zanim się zorientował, Min Yoongi stanął przed nim i spojrzał wyczekująco. Widząc jednak, że chłopak jest zapatrzony w jeden punkt, odchrząknął znacząco. To wystarczyło.

- O, cześć! - przywitał się nieco zbyt entuzjastycznie Jimin. Zagryzł mocno dolną wargę, karcąc się za zły początek.

- Cześć...? - odpowiedział blondyn, opierając się o framugę. Wyglądał tak nonszalancko, że młodszy aż westchnął w duchu. Sam chciałby sprawiać wrażenie tak wyluzowanego, jak on.

Min Yoongi miał na sobie zwykłą białą koszulkę z dekoltem wyciętym w kształcie łódki, który idealnie odsłaniał jego obojczyki, i czarne szorty przed kolano. Jego włosy zostały zaczesane na boki, przez co odsłaniały kawałek czoła. Boże, Jimin poczuł się przy nim okropnie, bo ten nie spodziewając się gości wyglądał jak milion dolarów, a do tego prawdopodobnie nie był umalowany.

- Przyszedłem... z pierogami - uśmiechnął się delikatnie, mając nadzieję na odwzajemnienie gestu. Starszemu najwyraźniej dopisywał dobry humor, bo obdarzył go leciutkim uśmiechem.

- Mogę wiedzieć po co? - zapytał wyraźnie rozbawiony.

- No... - zawahał się chłopak. - Mieliśmy się poznać, więc jestem - wymyślił na poczekaniu, całkiem dumny ze swojej odpowiedzi.

- Okej - zgodził się Yoongi, ale na przekór swoim słowom nie ruszył się nawet o krok.

- To może mnie wpuścisz? - zaproponował nieśmiało Jimin. - No wiesz, wolałbym nie stać tak w progu... - dodał nieśmiało.

- Oczywiście - odparł nienaturalnie blondyn i stanął do niego bokiem w taki sposób, że młodszy nie miał wyjścia jak przecisnąć się koło niego, ocierajac przy tym o jego brzuch. Wydawało mu się to co najmniej dziwne.

Znalazł się w korytarzu, który zdążył ostatnim razem przeanalizować i był ciekawy, jak wyglądała reszta domu. Odwrócił się w stronę gospodarza, patrząc na niego wyczekująco, ale tamten tylko uśmiechał się jak dziecko i nie wyglądał, jakby chciał przerywać ten moment.

- Coś jest nie tak? - zapytał zdezorientowany chłopak.

- Właściwie to tak, bo zachowujesz się nie fair w stosunku do mnie i powinienem być... obrażony, a mnie to bawi - przyznał nagle Yoongi. Jimin nie mógł uwierzyć w to, jak szybko zmieniało mu się nastawienie. - Widziałem cię na werandzie, Park Jimin - ciągnął. Wyminął go swobodnie i skierował się w tylko sobie znanym kierunku. Młodszy oczywiście za nim poszedł.

- Co masz na myśli?

- Mam na myśli, że wcale nie chcesz mnie poznać - obwieścił. - Przyszedłeś po coś innego, co nie? - zapytał, odwracając się na moment, by spojrzał wymownie na kieszeń spodni Jimina, w których tkwił jego telefon.

- Nie, nieprawda - skłamał rudzielec bez zastanowienia. Przeszli wzdłuż korytarza, a potem skręcili w lewo, by znaleźć się w salonie.

Rudzielec czuł się zażenowany sobą i tym, jak wypadł przed swoim sąsiadem. Najchętniej zapadłby się pod ziemię, jednak nie miał takiej możliwości i zamiast tego kiwał głową na boki, przyglądając się pomieszczeniu.

Szczerze powiedziawszy, spodziewał się czegoś kompletnie innego - oczekiwał głów zwierząt na ścianach, masy obrazów, może strzelby myśliwskiej stojącej w rogu, a zastał coś zupełnie odmiennego. W pokoju dominowały różne odcienie brązu i bieli. Ściany pomalowano farbą w kolorze kawy z mlekiem, co wręcz idealnie współgrało ze lśniącymi machoniowymi panelami, częściowo zakrytymi przez ogromny, biały dywan w indyjskie wzorki. Pod oknem stały dwa beżowe fotele, na których znajdowało się kilka poduszek, a obok nich znajdowała się pokaźna kolekcja kwiatów. Jimin był zachwycony takim sposobem na zagospodorowanie wolnego miejsca i gdyby tylko się nie bał kompromitacji, chętnie przetestowałby i fotele, i pufę stojącą naprzeciwko. Przeniósł wzrok na wysoką biblioteczkę, prezentującą dumnie kolekcję książek Yoongiego. Dopiero kiedy zauważył prawdopodobnie najważniejszy przedmiot w pokoju, jak nie w całym domu, wstrzymał oddech.

Duże, czarne pianino stało w rogu i aż prosiło się, by go chociażby dotknąć. Wyglądało pięknie, wręcz nieskazitelnie, nie było na nim nawet pyłku kurzu, co świadczyło o tym, że musiało być często używane i wycierane. Dwa obrazy w tle dodawały pomieszczeniu uroku i dziwnego nastroju, a podłużna lampa, postawiona w niewielkiej szczelinie między biblioteczką a jednym z foteli, idealnie pasowała do salonu.

- Wow, hyung, ty grasz - szepnął podekscytowany Jimin. Zawsze marzył, by mieć jakiś instrument, a do pianina od kiedy pamiętał ciągnęło go najbardziej. - Chcesz mi pokazać, co umiesz? - zapytał z nadzieją. Odwrócił wzrok w stronę Yoongiego, który dokładnie lustrował jego twarz.

- Mógłbym, ale to bez sensu, skoro przyszedłeś tu z całkiem innego powodu - westchnął starszy i odchylił delikatnie głowę do tyłu.

- Proszę, czy możemy o tym nie mówić? - westchnął cierpiętniczo Jimin.

- Nie dam ci spokoju, dopóki nie przyznasz się, czego chcesz - zagroził blondyn.

- Przecież powiedziałem, że jestem tu, bo chcę cię poznać - powiedział chłopak. Miał nadzieję, że tamten mu wreszcie odpuści, bo w innym wypadku będzie musiał pożegnać się z Internetem, a tego nie chciał najbardziej ze wszystkiego. - Przysięgam na co tylko zechcesz, że...

- Ale już, przestań - przerwał mu Yoongi. - Mówisz czy nie? - dodał, zakładając ręce na biodrach.

- Nie, bo nie ma co - brnął Jimin.

- Dobra - zaśmiał się starszy i opadł na jeden z foteli. - Idziesz czy zostajesz? - zapytał czysto retorycznie, zrzucając wszystkie poduszki z drugiego siedzenia. Poklepał je energicznie, dając tym samym znak, że udostępnia swojemu gościowi miejsce.

- Zostaję.

Mimo że mieli się "poznać", żaden z nich się nie odezwał. Yoongiemu to było na rękę, bo nie chciało mu się rozmawiać, a Jimin czuł się co najmniej nieswojo. Wpatrywał się w pianino i zastanawiał, czy poprosić jeszcze raz, by mu zagrano.

- Hyung... - jęknął. - To jest dopiero nie fair, że obiecałeś rozmawiać, a nic nie mówisz.

- Boże... - westchnął Yoongi, nadal w dobrym humorze. - Co chcesz wiedzieć? Mogę ci coś o sobie powiedzieć, jeśli tak bardzo chcesz.

- Wolę, żebyś mi zagrał - wyszczerzył się chłopak. - Byle co, tylko zagraj - poprosił.

- Nie, nie ma mowy.

- Dlaczego? 

- Bo chciałeś się poznać, a nie słuchać koncertu - powiedział starszy. - Chcesz coś jeść? Pierogi, nie wiem?

- Nie, chcę, żebyś mi zagrał.

- A ja chcę, żebyś był cicho.

- Proszę, zagraj.

- Nie zagram.

- Proszę?

- Nie zagram.

- Hyung, wiem! - zaklaskał nagle Jimin. - Połączmy te dwie rzeczy!

- To znaczy? - Yoongi zmarszczył brwi, poprawiając się na fotelu.

- Skoro obiecałeś mi rozmawiać, to tak zróbmy, ale niech to będzie rodzaj gry. Rozumiesz? - zapytał rozentuzjazmowy. Widząc, że nie wytłumaczył tego dobrze, ciągnął: - Znasz coś takiego jak dwa kłamstwa i prawda?

- Chyba tak...?

- No, możemy spróbować i ten, kto zgadnie dobrze trzy razy, ma to, co zechce. Jeśli wygram, zagrasz mi na tym pianinie - westchnął rozmarzony. - A jeśli ty, będę cicho i posiedzimy sobie tak, jak wcześniej - obiecał.

- Czy to naprawdę konieczne? - wymamrotał Yoongi bez przekonania, ale dziwnie zaskoczony pomysłowością chłopaka. - No dobra, niech będzie - zgodził się po chwili. - Nie mam nic do stracenia.

- Okej, to ty załatw jedzenie, a ja zrobię nastrój - zarządził Jimin rozpromieniony.

- Oho, pięć minut temu nie byłeś głodny - starszy uniósł jedną brew, obserwując bacznie rudzielca. - I jaki nastrój? Czemu ty się w ogóle rządzisz? - warknął, udając poważnego, jednak mu nie wyszło, jak chciał, bo dało się słyszeć w jego głosie rozbawienie.

- Bo jako twój gość czuję się jak u siebie w domu...? - odpowiedział szybko Jimin ze śmiechem i podniósł z fotela. Blondyn poszedł w jego ślady. - Idź, idź.

Yoongi spojrzał na niego ostrzegawczo, ale mimo to ruszył w kierunku kuchni, kręcąc głową w niedowierzeniu.

- Czemu ja się na to zgadzam... - zamruczał jeszcze za sobą.



A/n: kryzys, chciałam to porzucić, ale jestem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro