Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

fixing

[dla mi1kgirl!!!loveu]






Jeżeli ktokolwiek powiedziałby Jiminowi, że w pewien sierpniowy poranek obudzi się u boku chłopaka, w którym jest zakochany, z pewnością by go wyśmiał. Nigdy nie mógłby nawet przypuszczać takiego obrotu spraw i za nic w świecie nie przyznałby się do swojej odmiennej orientacji.

Teraz było zupełnie inaczej. Leżał na kanapie, opatulony parą kocy, dusząc się z gorąca i emocji, które się w nim kumulowały. Czuł się, jakby ostatni miesiąc był wymysłem jego wyobraźni, najlepszym z możliwych snów, jakby ktoś obdarował go niezasłużonym szczęściem albo pomylił go z kimś, kto je potrzebował dużo bardziej.

Wszystko za sprawą Min Yoongiego, wtulonego teraz w brzuch Jimina, oplatającego ciasno jego talię i cichutko chrapiącego. Młodszy nie mógł przestać patrzeć na buzię chłopaka, nie mógł przestać przeczesywać mu włosów i nie mógł przestać się uśmiechać. To tak, jakby zabrano go z ciemnego, opuszczonego pomieszczenia do luksusowego apartamentu i mimo, że czuł się dobrze w swoim samotnym pokoju, prawdziwe szczęście odnalazł, kiedy położył się w ogromnym łożu z pozłacaną ramą. Miał wrażenie, że wszystkie poprzednie miesiące, przepełnione udawaniem innego człowieka były spowodowane jakimś płomieniem w jego środku, wypalającym wszystkie uczucia i niszczącym wartości, które kiedyś stawiał sobie za najważniejsze i dopiero poznanie Yoongiego pozwoliło mu ugasić ten płomień.

Wreszcie starszy się obudził i podniósł głowę na Jimina. Ledwo kontaktował, prawdopodobnie nie wiedział, co się dzieje. Jimin westchnął z rozczuleniem na ten widok i pozwolił sobie wpleść ponownie palce w jego włosy. Były w opłakanym stanie, zniszczone i szorstkie, prawdopodobnie od ciągłego rozjaśniania, ale jemu to nie przeszkadzało. Nie przeszkadzało mu właściwie nic - ani poczucie topienia się pod kocami, ani zdrętwiałe nogi, ani nawet to, że dochodziła jedenasta, a on miał wrócić do domu na dziesiątą. To wszystko traciło na jakimkolwiek znaczeniu, gdy patrzył na swojego hyunga, który bez skrupułów kreślił wzorki na jego brzuchu, bez pozwolenia odsłoniętym chwilę wcześniej.

— Dzień dobry  — mruknął młodszy z uśmiechem.

— Dzień dobry — wychrypiał tamten, składając delikatny pocałunek nad pępkiem chłopaka. — Długo nie śpisz?

— Chyba nie, nie sprawdzałem godziny. Jesteś głodny? — zapytał Jimin, starając się powstrzymać przed piskiem szczęścia. 

Promienie słoneczne oblewały cały pokój, padając przy tym na twarz Yoongiego. Wyglądał, jakby był aniołem, a przynajmniej takie wrażenie odnosił młodszy, przyglądając mu się. 

— Trochę. Co dzisiaj robimy? — odparł blondyn, wreszcie podnosząc na niego wzrok i wzdychając ciężko. — Musisz szybko wracać?

— Nie — skłamał Jimin dla dobra sprawy. Wolał zawieść dziadków niż wyjść stąd wcześniej niż za godzinę. — Mogę zrobić dla nas jajecznicę, jeśli lubisz — zaproponował, a widząc skinienie głowy, ciągnął dalej: — To dobrze, idę.

W rzeczywistości został w miejscu przez kolejne dwadzieścia minut, ciesząc się czasem z Yoongim. Motylki w jego brzuchu sprawiały, że nie potrafił przestać się uśmiechać szczególnie, kiedy tamten nucił dla niego piosenki od My Chemical Romance. 

— Hyung? — zaczął. biorąc głęboki oddech. Yoongi przestał rysować szlaczki na jego brzuchu i spojrzał do góry. — Czym właściwie jesteśmy?

Nie zdawał sobie sprawy, że starszy wiedział, ile kosztowało go zadanie tego pytania. Dało się słyszeć wahanie w głosie młodszego.

— A czym chcesz, żebyśmy byli? — odpowiedział pytaniem na pytanie blondyn, uśmiechając się lekko. Rozczulała go nieśmiałość Jimina.

— Nie wiem, bo nie zachowujemy się normalnie, jakbyśmy byli przyjaciółmi, a z drugiej strony... — zaczął, ale nie było mu dane dokończyć. 

— W takim razie bądź ze mną — przerwał Yoongi, podnosząc się do pozycji siedzącej. Jimin wstrzymał oddech na te słowa. Nie mógł wydusić z siebie konkretnej odpowiedzi, więc siedział tam tylko i zagryzał wargi, powstrzymując się przed uśmiechem.

— Mam z tobą być?

— Tak.

Mierzyli się spojrzeniami pełnymi niedopowiedzeń i przejęcia. Obaj zdawali sobie sprawę z tego, jaka odpowiedź padnie, ale przedłużanie tego sprawiało, że napięcie między nimi rosło.

— Dobrze. Będę — wyszeptał wreszcie Jimin, przymykając na moment powieki. Nie docierało do niego, co się działo i nie potrafił przyjąć do wiadomości, że ma chłopaka.

— To dobrze — odpowiedział mu tak samo Yoongi i wykorzystując chwilę nieuwagi, pocałował go.

Czas się zatrzymał zupełnie tak, jak za pierwszym razem, gdy Yoongi przyjął inicjatywę na werandzie. Istniała tylko ta dwójka, nie widząca w tym momencie świata poza sobą. I jeden, i drugi posiadali masę wad, które komuś innemu by przeszkadzały, ale dla nich nie miały żadnego znaczenia, bo tworzyły osobę, dla której stracili głowę.

— Czy myślisz... — wymamrotał Jimin, gdy się od siebie odsunęli — że to trochę za szybko?

— Nie możemy tracić czasu na takie rzeczy, Jiminnie — zaoponował Yoongi, wzdychając cierpiętniczo. — Za chwilę wyjeżdżasz, więc wolę spędzić te dwa tygodnie z moim chłopcem, a nie jakimś chłopcem, o którym miałbym zaraz zapomnieć.

— A czy my zerwiemy, jak wrócę do domu? — zadał kolejne pytanie młodszy, krzyżując palce za plecami.

— Pewnie tak — przyznał tamten. Zrzucił koce na podłogę i wstał powoli z łóżka. — Nie nadaję się na związki na odległość, wiesz?

Jimin jedynie pokiwał głową ze zrozumieniem. Ogarnął go smutek na samą myśl, że niedługo będą musieli się pożegnać. On także wstał, poprawiając przy tym koszulkę, która zsunęła mu się z ramienia i kierując w stronę wyjścia.

— Zaraz wróce, zrobię nam to śniadanie — powiedział jeszcze, wychodząc.

Nie chciał płakać, bo wcale nie czuł się nieszczęśliwy. Zamiast cieszyć się spędzaniem czasu ze swoim chłopakiem, myślał jednak o tym, jak bardzo ciężko będzie mu wyjechać z lasu i powrócić do rzeczywistości wśród fałszywych przyjaciół i braku Yoongiego u boku każdego dnia.

Zrobienie jajecznicy zajęło mu kilka minut. Bez problemu wyszukał w szafkach odpowiednie produkty, dodał ulubione przyprawy i nałożył to na dwa talerze. Kiedy chciał wrócić do salonu, usłyszał melodię, która przypomniała mu o pierwszym razie, gdy Yoongi zaprezentował mu swoje umiejętności gry na pianinie. Teraz grał to samo, ale tym razem sytuacja zmieniła się diametralnie: byli w związku, Jimin oduzależnił się od telefonu i zrozumiał sytuację z przyjaciółmi, a wszystko mu się zdążyło ułożyć. 

— Hyung — zawołał, odrywając Yoongiego od pianina. — Jestem. Chcesz najpierw zjeść czy pograć?

— Chodź tu — nakazał mu miękko starszy i zrobił miejsce na stołku obok siebie. — Pamiętasz, jak ci opowiadałem o lekcjach u ojca Hoseoka? Powiedział mi wtedy, że żyjemy w takich czasach, gdzie nie mogę być jak Beethoven i używać swojego nazwiska do bycia znanym, więc kazał mi wymyślić sobie jakieś przezwisko.

Jimin nie posłuchał go i zajął miejce na kanapie.

— I jakie sobie wymyśliłeś? — zapytał z uśmiechem.

— Suga.

— Min Suga? — powtórzył z dziwnym niedowierzaniem.

— No, ale bez nazwiska brzmi lepiej.

— Suga? Tak jak od nazwy twojej sieci? — ciągnął, przywołując w głowie moment, gdy zauważył napis MinsugA na ekranie swojego telefonu, kiedy szukał połączenia z internetem.

Jimin zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Dziwnie mu było z tym, że Yoongi miał własny pseudonim.

— Nie podoba ci się?

Blondyn wyglądał na dziwnie przejętego, ale nigdy w życiu nie przyznałby, że zależało mu na zdaniu młodszego. Przygryzł od środka policzek w oczekiwaniu. Wrócił do pianina i ponownie ułożył palce na odpowiednich klawiszach.

— Nie, podoba, jest całkiem... urocze - usłyszał zawstydzonego Jimina.

— Urocze? — zaśmiał się lekko. Dmuchnął na kosmyki, które wpadały mu do oczu. Starał się nie patrzeć na swojego chłopaka, ale nie dał rady. Wyglądał jak nieporadne dziecko w jego koszulce i spodenkach. — Wiesz, co jeszcze jest urocze? — zapytał, uśmiechając się znacząco.

— Nie wiem, ale mi nie mów, bo to pewnie coś zawstydzającego — zachichotał Jimin. Mimo swojego onieśmielenia wstał z kanapy i podszedł do zaskoczonego Yoongiego. Tamten przekręcił się na stołku w taki sposób, że był przodem do rudzielca i spojrzał na niego, czekając na dalszy ruch. — Hyung... — westchnął chłopak. Zmusił go do rozszerzenia nóg i po chwili stanął między nimi.

— Tak?

— Nie sądziłem, że to zajdzie tak daleko... — przyznał Jimin, a uśmiech znikł na jego twarzy tylko na moment, by po chwili pojawić się z powrotem, tym razem o wiele szerszy. Klęknął przed Yoongim tak, że zrównali się poziomami. — Naprawdę mnie uszczęśliwiasz.

— Jimin — powiedział poważnie starszy. — Nawet nie wiesz, co ty ze mną robisz — westchnął ciężko. — Nikt nigdy nie sprawił, że chcę być lepszym człowiekiem. Nie zapominaj o własnej wartości, dobrze? Obiecujesz?

— Obiecuję —  wymamrotał rudzielec, chowając twarz w dłoniach z zawstydzenia. — Nie patrz na mnie, jestem cały czerwony — zachichotał.

— Dzieciak — skomentował to Yoongi ze śmiechem i wstał z miejsca, pociągając za sobą młodszego. — Chodź, sprawdzimy, czy umiesz gotować.

Usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać na niezobowiązujące tematy. Co chwilę się śmiali, Yoongi udawał, że nie smakuje mu jajecznica Jimina i mówił, że więcej mu nie pozwoli robić śniadania, a w rzeczywistości nie chciał przyznać, jak dobre to było. Czuli się naprawdę dobrze w swoim towarzystwie i mimo ciągłego zamartwiania się o dobiegający ich końca czas, byli najszczęśliwsi na świecie.


A/n: pewnie milion literówek, bo pisałam na chujowej klawiaturze

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro