Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

bruised

Yoongi nigdy nie był zwolennikiem tłumienia w sobie emocji, a jednocześnie pozostawał hipokrytą, samemu starając się nie płakać przy innych. Nie lubił zawodzić, dawać powodów do smutku, wywoływać łzy i ronić własne. Tego przekonania trzymał się już długo, nawet w momencie, kiedy zostało złamane jego serce.

— Mam nadzieję, że nie na stałe? — wyszeptał we włosy Jimina, kiedy tamten postanowił przywitać go poprzez przytulenie. — Na przykład pożegnać się z Jacksonem i resztą znajomych albo...

—...albo po ubrania? — dokończył za niego młodszy, a Yoongi mógł przysiąc, że jego chłopak właśnie się uśmiechał.

Odsunął go od siebie gwałtownie i wlepił spojrzenie w parę błyszczących oczu. Jimin śmiał się w jego stronę z wyczuwalną ulgą i tęsknotą.

— Nie rozumiem...

— Czego, hyung?

— Zostaniesz tutaj? — zapytał, wstrzymawszy oddech. Czuł, że ślina pali jego przełyk.

— Nie wiem nawet, dlaczego się wahałem — westchnął rudzielec, łapiąc go za rękę i ściskając tak mocno, jakby chciał wyjaśnić tym wszystkie niedopowiedzenia.

— Jiminnie, błagam — ostrzegł starszy. — Potrzebuję odpowiedzi "tak" albo "nie". Zostajesz?

— Tak — mruknął chłopak z uśmiechem. — Chodź do środka.

Yoongi czuł, jakby świat się zatrzymał. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Był jak małe dziecko, które właśnie dostało lizaka. Miał dla siebie nieograniczoną ilość czasu z Jiminem. Mogli robić wszystko i nie patrzeć na to, za ile godzin któryś z nich musi wrócić do swojego mieszkania.

— Naprawdę ze mną tu zostaniesz? — zapytał jeszcze raz dla pewności. Znaleźli się już w środku i zajmowali swoje stałe miejsce na kanapie. Ułożyli się wygodnie pod warstwą kocy.

— Wcześniej po prostu nie byłem pewien, czy jestem w stanie tak nagle zmienić środowisko i zostawić wszystkich dla ciebie, ale uznałem, że chyba gorzej niż tam nie będzie — wytłumaczył rudzielec, opierając głowę o ramię swojego chłopaka. — Tam nikt mnie nie rozumie i nie mogę na kogokolwiek liczyć, a tu jesteś ty — dodał.

— Nie potrafię nawet wyrazić, jak się cieszę — przyznał Yoongi. — Po prostu obiecuję, Jiminnie, że nie pożałujesz tej decyzji i ci pomogę ze wszystkim. Będzie jeszcze lepiej, tak? — zakończył, składając całusa na jego czole.

— Hyung... — mruknął Jimin z uśmiechem. — Mogę cię o coś zapytać? Dlaczego wtedy całowałeś się z Hoseokiem? — powiedział, opadając na poduszki i przyglądając wciąż blondynowi.

— Myślałem, że sprawa tego jest wyjaśniona?

— Właściwie nic sobie wtedy nie wyjaśniliśmy.

— Cóż — westchnął Yoongi — zgadzam się. To dłuższa historia i nie chcę teraz o tym mówić, ale opowiem ci w dużym skrócie, okej? — potwierdził, po czym kontynuował: — Kiedyś, kiedy mieszkałem w mieście, razem z Hoseokiem prowadziliśmy nocny tryb życia i praktycznie całe weekendy spędzaliśmy w klubach albo jakichś pubach, to nieistotne. Dobrze wspominam ten okres, bo mieliśmy wtedy najlepszy kontakt i wykorzystałem najlepsze lata na zabawę, także nie żałuję niczego, ale po pewnym czasie zaczęło mnie to nudzić i przeprowadziłem się na jakiś czas do rodziców. Potem oni się stąd wynieśli, więc ja automatycznie dostałem ten domek dla siebie. Miałem daleko do miasta, nie chciało mi się jeździć kilkadziesiąt kilometrów w jedną stronę na trzy dni, także z czasem przestałem imprezować. Hoseok się nie zmienił i nadal woli spędzać noce w klubie niż w domu, a czasem namawia mnie na spotkanie i każe urządzić coś tego pokroju u siebie i tak robię, ale ostatnio nie miałem na to czasu i zdarzało mi się to rzadko, przez co nie widywałem się z moimi przyjaciółmi.

— Czyli u was to normalne, że czasem tu przyjeżdżają? — przerwał Jimin na chwilę.

— Tak, staramy się widywać co najmniej raz w miesiącu — wyjaśnił Yoongi. — Wracając, w międzyczasie obaj zaczęliśmy kwestionować swoją orientację. On znalazł tymczasowego chłopaka, któremu płacił za spanie z nim z braku pomysłów na wydawanie pieniędzy, a ja wolałem zostać sam. Teraz podobno Taehyung już nie chce od niego wypłaty i są razem w normalnym związku, ale nie wiem. Nie miałem czasu z nim o tym jeszcze porozmawiać.

— Taehyung? — powtórzył młodszy z niedowierzaniem. — Ten Taehyung?

— Tak, ten — Yoongi zaśmiał się krótko.

— Ale dlaczego Hoseok miałby pozwalać mu mnie całować, skoro są razem?

— Tego pewnie nawet sam Hobi nie wie, jest dziwny i sprawia mu to satysfakcję — wyjaśnił starszy. — Dlatego też wykorzystał to, że wtedy piłem i mnie pocałował, jak za czasów imprezowania.

— Wtedy to było na porządku dziennym?

— Tak, byliśmy w relacji jeszcze głupszej niż jego z Tae.

— Okej — zakończył Jimin z wyczuwalną zazdrością.

— Uspokój się, teraz jestem z tobą i za nic w świecie nie pozwolę nikomu, kto nie jest Jiminem, się całować — powiedział blondyn, przyciągając chłopaka do siebie i oplatając ciasno w pasie. — Lubię cię przecież — dodał.

— Hyung, a nie myślisz, że to za szybko? W końcu znamy się dość krótko i tak szybko razem zamieszkamy... — Jimin zaczął się przez chwilę wahać.

— Może trochę — przyznał mu rację Yoongi. — Ale nie wiemy, czy gdybyśmy już wtedy, na początku naszej znajomości, mieli świadomość, że zostało nam dla siebie tak dużo czasu jak teraz, skończylibyśmy w tym punkcie, w którym tkwimy dzisiaj. Patrz, ile razy się już kłóciliśmy i ile spaliśmy w jednym łóżku — podsumował z uśmiechem.

— Prawie jak małżeństwo — porównał Jimin, odnajdując drogę do ust swojego chłopaka i całując je delikatnie. — Chyba chciałbym pojechać do rodziców i im powiedzieć o tym, co zdecydowałem. Tak w twarz, a nie przez telefon. Nie zasłużyli na to, ale czuję taką potrzebę.

— Chcesz, żebym zrobił to za ciebie? — zapytał starszy, kiedy zauważył, że tamten zestresował się na samą myśl o konfrontacji ze swoją matką i ojcem. — Pojadę, jak się wyśpimy.

— Dziękuję — westchnął Jimin. Był mu wdzięczny za wyręczanie go. — Dobranoc, hyung.

Mimo że za oknem robiło się coraz jaśniej, a oni powinni za chwilę wstawać, wtulili się w siebie jeszcze mocniej i pozwolili sobie na zasłużony sen.

~~~

— Jesteś tego pewien?

Dwójka siedziała w sypialni. Yoongi męczył się z zawiązaniem krawatu, a Jimin obracał w dłoni telefon z wybranym na klawiaturze numerem.

— Tak — odpowiedział młodszy. — Wiem, że nie był dobrym przyjacielem, ale chcę się chociaż pożegnać — wyjaśnił. — Dzwonię. Pamiętasz, co ustalaliśmy? Niezależnie od wszystkiego, pozwól mi to samemu załatwić, dobrze?

Wcisnął zieloną słuchawkę i przystawił aparat do ucha, wsłuchując się w dźwięk sygnału. Czuł, jak zaczynają mu drżeć dłonie. Stresował się.

— Halo?

— Cześć, Jackson — przywitał się niepewnie. Wiedział, że za chwilę zacznie płakać.

— No nareszcie się odzywasz! — usłyszał głos pełen pretensji. — Dlaczego nie przyjechałeś z rodzicami? Czekaliśmy.

— Tak, przepraszam, wiem — pospieszył z wyjaśnieniami. — Nie mogłem wtedy wrócić.

— Ale w ciągu tygodnia już tu będziesz, prawda? — zadał pytanie jego przyjaciel, licząc na konkretną odpowiedź.

Oczy Jimina momentalnie napełniły się łzami. Nie sądził, że pożegnanie z Jacksonem okaże się tak trudne do zniesienia. Przycisnął rękę do ust, by żaden dźwięk z nich nie wypłynął. Spojrzał na swojego chłopaka, który teraz wpatrywał się w niego z bólem i wyglądał, jakby za chwilę miał do niego podbiec. Pokręcił więc ostrzegawczo głową, przypominając o złożonej obietnicy.

— Yoongi... — szepnął i nim zdążył się powstrzymać, jego policzki zostały zmoczone. Miał nadzieję, że osoba po drugiej stronie tego nie usłyszała.

— Jimin, błagam — usłyszał drżący głos. Wiedział, że ich obu bolała ta sytuacja, ale z całkiem innych powodów. — Pozwól mi — poprosił blondyn, zaciskając palce na rażąco białej pościeli. Patrzył na młodszego z bólem i czuł, jakby cały świat mu się walił, a to tylko dlatego, że jego ukochany płakał tuż przed nim i nie mógł temu zaradzić.

— Właściwie, Jackson, nie wracam — powiedział na jednym tchu, po czym wstrzymał oddech i zacisnął zęby. Łzy spływały po jego policzkach strumieniami.

— Jak to: nie wracasz?

— Poznałem kogoś i znalazłem studia dla siebie w mieście obok — wyjaśnił. Jego głos załamał się zupełnie.

— Zostawiasz wszystko dla jednej osoby? — usłyszał ostry zarzut. — Zostawisz mnie?

— Przepraszam — wyszeptał chłopak, zamykając oczy. Poczucie winy wypalało go od środka. — Przepraszam, że mówię ci to w takich okolicznościach, ale nie mam wpływu na to, kiedy odwiedzę rodziców.

— Wiesz co? — zaczął nagle przyjaciel. — Zawsze wiedziałem, że jesteś kretynem, ale naprawdę do takiego stopnia, żeby rezygnować z kogoś takiego jak ja dla byle kogo?

Jimin zakrztusił się łzami i nic nie odpowiedział. Yoongi nie wytrzymał dłużej tej sytuacji, dlatego postanowił złamać ich obietnicę i doskoczył do swojego chłopaka w ciągu sekundy, zabierając mu z ręki telefon i kończąc połączenie. Potem bez słowa przytulił go do siebie i pozwolił wypłakać w koszulę.

Nie umiał w pełni zrozumieć, z czego wynikało przywiązanie młodszego do Jacksona, bo sam nigdy nie był w tak toksycznej relacji, ale starał się, a to Jimin nauczył się doceniać. Miał przy sobie kogoś, kto rozumiał go bez potrzeby mówienia.

Spędzili w takiej pozycji kilkanaście minut, aż młodszy nie uspokoił się i postanowił odsunąć od blondyna.

— Dziękuję, hyung — powiedział drżącym głosem. — Dziękuję, naprawdę, jesteś najlepszy.

— Możesz mi się odwdzięczyć — zaproponował tamten, delikatnie gładząc jego policzki.

— Jak?

— Zawiąż mi ten cholerny krawat.

Jimin zaśmiał się mimo łez i wstał z łóżka, zmuszając tym samym do tego swojego chłopaka, i podszedł tak blisko, że wręcz stykali się ramionami. Złapał za pasek materiału i przełożył przez szyję Yoongiego.

— Patrz, bo to proste — powiedział, krzyżując ręce. — Najpierw tak, potem tu przekładasz, a potem... ustalasz sobie długość. Rozumiesz?

Kiedy podniósł wzrok na Yoongiego, był pewien, że tamten nawet go nie słuchał, bo był zbyt zajęty wpatrywaniem się w niego. Jego wzrok co chwilę błądził między oczami a ustami chłopaka i nim Jimin się obejrzał, ich wargi złączyły się w zachłannym pocałunku.

Byli zmęczeni. Zmęczeni sytuacją między nimi, zmęczeni zamieszaniem wokół rodziców i przyjaciół, zmęczeni sprawą zostania-powrotu. Jedyne, czego potrzebowali, to spokój i własne towarzystwo. Jedną z tych rzeczy już mieli, co starali się wykorzystać jak najlepiej.

Yoongi całował Jimina leniwie, powoli, a jednocześnie wkładał w ten pocałunek całego siebie, przez co oboje czuli rosnące między nimi napięcie. Młodszy miał wrażenie, że za chwilę zacznie płakać z emocji, które się w nim kumulowały i dla których nie mógł znaleźć możliwości opuszczenia go.

Wplótł palce w kosmyki włosów swojego hyunga, jednocześnie pozwalając mu powędrować dłońmi pod materiał jego koszulki. Nie wiedział, co się dzieje. Był zamroczony, gdy Yoongi przerwał ich pocałunek i przeniósł się na jego szyję, znacząc skórę chłopaka, był zamroczony, gdy zimne palce wsunęły się za pasek znoszonych spodni i był zamroczony, gdy spomiędzy jego ust wypłynął cichy, nieśmiały jęk.

— Kurwa — usłyszał głos Yoongiego tuż przy swoim uchu. Straszy pozostał tam na chwilę, obdarowując go tysiącem całusów. — Kurwa, Jimin.

Rudzielec zupełnie poddał się działaniom starszego, dając mu tym samym znać, że mu ufa i wie, że żadna krzywda nic mu się nie stanie. On był tego pewien, w przeciwieństwie do Yoongiego, który zaczynał wariować na myśl o posunięciu się krok dalej.

— Nie mogę teraz — przerwał nagle, odsuwając się od chłopaka. — Nie teraz, Jimin, muszę jechać. Nie zrobię niczego na szybko — przypomniał kategorycznie.

Młodszy zakrył twarz z zażenowania. Czuł, że robi się czerwony. Dopiero zaczynało do niego docierać, co się stało chwilę wcześniej.

— Będę do ciebie dzwonił, jak wyjadę od twoich rodziców.

Yoongi pochylił się po raz ostatni nad swoim chłopakiem i, zabrawszy ręce z jego twarzy, złożył krótkiego całusa na ustach chłopaka, po czym wyszedł z domu.

Jimin nie był już tak zestresowany spotkaniem swojego chłopaka z jego rodzicami. Nie wiedział, czy wynikało to z sytuacji, która miała miejsce kilka minut temu, czy z zaufania, którym świadomie darzył Yoongiego, ale był pewien jednego: wszystko wyglądało na to, że wreszcie miał być szczęśliwy.



A/n: przepraszam za slow updating, to wina szkoły, serio

bardzo lubię ten rozdział, nie wiem czemu

loveu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro