Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

bide

Tym razem, gdy Jimin przeciskał się przez pijany tłum, nie wysilał się chociażby na "przesuń się", jak wcześniej, tylko przy pomocy łokci zmierzał w kierunku wyjścia.

Drugi raz w przeciągu dwudziestu czterech godzin poczuł się wykorzystany. Nic, według niego, nie usprawiedliwiało Yoongiego do zachowywania się w bipolarny sposób, nawet alkohol, który prawdopodobnie sprawił, że stracił panowanie nad sobą i umiejętność racjonalnego myślenia zanikła.

Wreszcie wybiegł na zewnątrz, a stamtąd ruszył szybkim krokiem do domu swoich dziadków. Starł szybkim ruchem kilka łez, które napłynęły z jego oczu. Tym razem nie pozwolił sobie na płacz.

— Jimin!

Usłyszał za sobą dobrze mu już znany głos. Zawahał się przez chwilę, czy powinien wysłuchać wyjaśnień starszego, ale ostatecznie przyspieszył kroku.

— Jimin, zaczekaj!

Tym razem uległ prośbie chłopaka, sam nie wiedząc czemu. Coś mu podpowiedziało, że powinien poczekać na swojego hyunga. Zatrzymał się, ale nie odwrócił. Stał przy ścieżce. Do werandy jego domku dzieliło go kilka kroków.

— Jimin, boże — wydyszał Yoongi, stając przed nim. Miał potargane włosy i zapuchnięte wargi, spomiędzy których co chwilę ulatywały krótkie westchnięcia. Musiał dać sobie chwilę na unormowanie oddechu. — Jak ty się tam znalazłeś? — zapytał w końcu.

— Jakie to ma znaczenie? — zaśmiał się gorzko rudzielec. Dzielił ich niecały metr.

— Nie zaprosiłem cię na imprezę — zauważył Yoongi. Jimin zapowietrzył się na te słowa. — Przepraszam, jeżeli to było niemiłe, ale taka jest prawda. Nie chciałem cię tam po tym, jak mnie zbyłeś, bo internet okazał się ważniejszy od człowieka koło ciebie — wytłumaczył.

— I to znaczy, że skoro mnie nie ma na tej całej imprezie, to możesz całować się z Hoseokiem? — zarzucił mu młodszy, wyrzucając ręce w powietrze w akcie frustracji.

— A kim ty jesteś, żebym musiał się hamować ze swoimi potrzebami? — Yoongi zaśmiał się w pijacki, przerażający sposób.

Jimin zacisnął dłonie w pięści i zamrugał kilka razy w niedowierzeniu. Czy on naprawdę usłyszał takie słowa z ust swojego hyunga, który dzień wcześniej wycierał jego łzy, deklarując mu, że jest dla niego ważny?

— Jesteś pijany — westchnął z bólem. — Nie będę z tobą rozmawiał, kiedy ledwo stoisz.

Po wypowiedzeniu tych słów chłopak wyminął zręcznie starszego i ruszył w stronę domu dziadków. Wystarczyło mu wrażeń jak na jeden wieczór. Nie chciał ani patrzeć na Yoongiego, ani z nim rozmawiać.

— Po co przyszedłeś na tę imprezę? — zawołał za nim blondyn. Jimin odwrócił się na pięcie i spojrzał na niego.

— Po raz kolejny zmieniłeś mi hasło dostępu. Po co to robisz?

— Żebyś mnie odwiedzał — bąknął Yoongi, uśmiechając się uroczo. Wyglądał teraz jak małe dziecko. — Lubisz mnie i tu nie chodzi o żadne hasło, prawda?

— Zmieniasz kod dostępu, żebym tu przychodził, a gdy już to robię, masz pretensje, że nagle się pojawiam — Jimin zrobił krok do przodu. Zauważył, że stał się dużo pewniejszy siebie nie tylko w tym momencie, ale też od początku ich znajomości. — To nie ma najmniejszego sensu.

— Właśnie, że ma, bo zmuszam cię do przychodzenia tu i udawania, że mnie nie lubisz.

— Nie lubię cię, hyung — zadeklarował rudzielec.

Yoongi westchnął zrezygnowany, po czym brnął dalej: — To dlaczego jesteś na mnie zły za całowanie się z Hoseokiem?

Jimin zacisnął wargi w cienką linię. Nie znał odpowiedzi na to pytanie i nie miał pomysłu, W jaki sposób może je ominąć, by nie wyjść na przegranego.

— Bo sam nie wiesz, czego chcesz — powiedział ostatecznie. — Zdecyduj się, hyung, bo raz mówisz, że mnie lubisz, a potem robisz takie rzeczy na moich oczach.

— Nikt cię tam nie zapraszał.

— Zmieniłeś hasło do sieci.

— Wprosiłeś się.

— Bo mnie do tego zmusiłeś!

Ich wymiana zdań mogłaby trwać w nieskończoność. Jimin nadal czuł duży żal do Yoongiego i miał ochotę wybuchnąć płaczem, ale wiedział, że to alkohol go do tego podkusił, a przynajmniej taką miał nadzieję.

— Dobranoc, Yoongi — wymamrotał, znów ruszając w stronę domku.

— Nie chcesz już hasła? — zawołał za nim starszy.

— Nie, jeśli to wiąże się z patrzeniem na ciebie — Jimin przewrócił teatralnie oczami. Cała jego pewność siebie zniknęła, gdy znikąd wyrósł przed nim jego hyung z poważną miną.

— Nie pozwalaj sobie, Jimin, bo przesadzisz i zmusisz mnie do czegoś, czego nie chcesz — ostrzegł. Zamierzał zabrzmieć co najmniej groźnie, ale wypadł nieco śmiesznie w oczach młodszego. — Po prostu wróć tam, udawaj, że się dobrze bawisz, a rano przyjdź po to cholerne hasło — dodał i nie czekając na jakikolwiek odzew, sam wrócił do środka.

Jimin stał na zewnątrz jeszcze kilka minut, zszokowany i niedowierzający. Nie miał pojęcia, co sprawiło, że Yoongi w ten sposób zwrócił mu uwagę na zachowanie, ale jednego był pewien: chciał poznać granice wytrzymałości swojego hyunga.

Znów przeciskał się przez tłum i znów rzucał na prawo i lewo niedbałe "przepraszam". Wrócił do kuchni, gdzie spotkał po raz drugi Taehyunga, nadal samotnie pijącego.

— O, jesteś z powrotem — zauważył z uśmiechem. — Chcesz się do mnie przyłączyć czy nadal szukasz tego swojego Yoongiego?

Jimin nie musiał zastanawiać się długo. Był skłócony z hyungiem, a miał zostać w jego domu aż do rana, więc czyjekolwiek towarzystwo było mu na rękę.

Taehyung najpierw napełnił własny kieliszek alkoholem, a potem sięgnął po nowy i podał Jiminowi. Ten za to wiedział, że nie powinien pić przez słabą tolerancję na alkohol, ale nie zależało mu w tamtym momencie na zupełnie niczym i kilka kubeczków postanowił potraktować jak darmowe rozluźnienie.

Problem pojawił się, gdy zaczęło mu szumieć w głowie, a każde słowo, które padało z ust jego towarzysza, sprawiało, że wybuchał śmiechem. Miał ochotę skakać i krzyczeć ze szczęścia, a zamiast tego wylądował zdecydowanie za blisko Taehyunga. Obaj byli kompletnie pijani i nie potrafili zapanować nad sobą.

— Jiminnie — wyjęczał wesoło Tae, łapiąc jego policzki. — Pocałuj mnie, Jiminnie — zażądał i złożył szybki pocałunek na nosie chłopaka. Zaczęli chichotać w pijacki dla siebie sposób. — Jeszcze raz, ale niżej — zapowiedział tamten, tym razem przykładając usta do brody rudzielca. —No i został mi środek — bąknął, zanosząc się śmiechem. 

Kiedy zbliżył się do ust Jimina, zatrzymał się centymetr od nich, jakby czekał na jakieś pozwolenie. W głowie tamtego widniała tylko scena Yoongiego i Hoseoka. Skoro on mógł, to dlaczego Jimin się powstrzymywał? Potrzebował jakiegokolwiek zbliżenia, a Taehyung wydawał się idealną okazją na nadrobienie zaległości.

Wreszcie kiwnął głową z lekkim zawahaniem, ale gdy tylko poczuł usta starszego na jego własnych, zapomniał o całym świecie, mimo że sekundę później zostało im to brutalnie przerwane przez nieznajomego w drzwiach kuchni i nie zdążył się nimi nacieszyć.

— Ej, dzieci — zawołał, sprawiając, że momentalnie odsunęli się od siebie i spojrzeli po sobie zdezorientowani. — Gramy w butelkę, chodźcie — zapowiedział i bez jakiegokolwiek czekania na ich reakcję wyszedł. Trwało to chwilę, a sprawiło, że zepsuł cały nastrój, który zdążyli między sobą stworzyć.

— Później to dokończymy — obiecał Taehyung z uroczym uśmiechem na ustach i złapał Jimina za rękę, by zaciągnąć go do salonu.

Tym razem pomieszczenie nie było już zapełnione po brzegi ludźmi, a została ich jedynie garstka. Dwójka zasiedziała się i nie zauważyli, że dochodziła czwarta nad ranem, a impreza dobiegała praktycznie końca.

Jimin splótł palce z tymi Taehyunga, czując przyjemne mrowienie w miejscach, gdzie ich skóra się stykała. Było mu dobrze w jego towarzystwie i pomimo alkoholu chciał, by kontynuowali tę znajomość po wytrzeźwieniu.

Drugim powodem, dla którego przyciągnął do siebie bliżej chłopaka był Yoongi, siedzący w rogu z Hoseokiem u boku i bacznie ich obserwującym. Mierzył rudzielca spojrzeniem, jednak nie dało się wyczuć ani złości, ani zdziwienia, a czystą zazdrość. Zaciskał usta w cienką kreskę i zagryzał policzki od środka. Jimin czuł się zwycięzcą.

— Wszyscy na nas patrzą — wyszeptał mu do ucha Taehyung, gdy zajęli miejsce na podłodze wśród reszty uczestników zabawy.

— To źle?

— Nie, skoro jesteś mój — zachichotał. Nie mówił poważnie, bawił się.

Yoongi wstał powoli z fotela i także usiadł na podłodze, dokładnie naprzeciwko Jimina. Nie unikał jego wzroku, patrzył bez skrupułów w jego oczy i co jakiś czas zerkał na splecione palce tej dwójki. 

— Hyung, zacznij — rzucił ktoś do Hoseoka, a ten energicznym ruchem zakręcił butelką. Po chwili na jego twarz wpłynął uśmiech pełen satysfakcji, gdy zatrzymała się na Taehyungu. 

— Prawda czy wyzwanie? — zapytał bruneta, oblizując usta. Jimin nie do końca wiedział, jaka relacja ich łączyła, ale wyglądała na niecodzienną.

— Wyzwanie — odparł Tae, wyraźnie rozbawiony. 

— Pocałuj go — nakazał Hoseok, kiwając głową na rudzielca, który teraz zamarł w bezruchu. Przyjaciel Yoongiego czerpał przyjemność z zachowywania się w ten sposób. 

Zanim Jimin mógł zareagować, Taehyung przyciągnął go do siebie i złożył długi pocałunek w kąciku jego ust. Ustawił się w taki sposób, by reszta grających nie widziała, w jakie miejsce postanowił pocałować Jimina.

— Nie ma za co — szepnął do niego, po czym odsunął się nagle, sprawiając, że drugi siedział przez następną minutę zdezorientowany i próbował ułożyć sobie w głowie, co właściwie się stało chwilę wcześniej.

Gra toczyła się dalej, a Jimin siedział tam, zupełnie nieobecny, ale nadal ściskający palce Tae. Ich kontakt fizyczny sprawiał, że czuł się nieco lepiej wśród wszystkich zakochanych par dookoła, które nie zamierzały szczędzić sobie publicznych czułości. Nie słuchał ani wyzwań, ani pytań, dopóki gwint butelki nie stanął centralnie przed Yoongim.

— Prawda — zapowiedział, wyprzedzając pytanie swojego znajomego.

— Kim jest dla ciebie ten rudy?

Jimin uniósł brwi w zdziwieniu. Spojrzał na Yoongiego, który teraz mierzył go obojętnym wzrokiem. Miał szansę jedną odpowiedzią naprawić to, co zepsuł w ciągu ostatich godzin i sprawić, że kolejny dzień zaczną w zupełnie inny sposób.

— To tylko jakiś dzieciak — odpowiedział w końcu, łamiąc jednocześnie Jiminowi serce. — Ledwo go znam.

Chłopak odwrócił głowę w przeciwną stronę, by nikt nie zobaczył, jak łzy formują się w jego oczach. Nienawidził Yoongiego, a takie przynajmniej miał wrażenie, gdy ból w klatce piersiowej dawał o sobie znać coraz dotkliwiej. Wielka gula wyrosła w jego gardle, uniemożliwiając mu oddychanie. Chciał zniknąć, zapaść się pod ziemię i najlepiej cofnąć się w czasie, by zacząć od nowa swoją znajomość z hyungiem i nie pozwolić sobie się zakochać.

— A dla ciebie, dzieciaku? Kim jest dla ciebie Yoongi? — usłyszał głos Hoseoka, na co obdarzył go spojrzeniem. Zostało mu kilka sekund, zanim zacznie zdradzać swoje emocje, czego zdecydowanie nie chciał pokazywać, by nie dać satysfakcji tamtemu. — Co cię z nim łączy?

— Internet — powiedział obojętnie, mimo że w środku wszystko w nim drżało z zawodu i smutku. — A właściwie tylko hasło.

Ostatnią rzeczą, którą pamiętał z nocy był Yoongi, wstający ze swojego miejsca i wychodzącego z pokoju z głośnym trzaśnięciem drzwiami. Oboje wiedzieli, że to początek ich końca.

fuoshiw.sarahah.com

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro