Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

attender

(((dedykuję K., bo mi wyszukuje błędy i przeżywa na pv)))

Jimin spędził kilka godzin na swoim telefonie. Zupełnie zatracił się w rozmowie ze znajomymi i nim się zorientował, zaczęło się rozjaśniać. Wstał od kuchennego stołu i ruszył w stronę salonu, gdzie Yoongi przygotował dla niego miejsce do spania. Faktycznie, rozłożył mu kanapę, przyniósł kilka poduszek i koc. Chłopak zdjął spodnie i rzucił na podłogę, żeby nie było mu aż tak gorąco. Myślał też o pozbyciu się koszulki, ale uznał, że byłoby to zbyt niekomfortowe, gdyby jego hyung postanowił sprawdzić, czy wszystko w porządku lub gdyby wstał przed nim i zauważył go praktycznie nagiego.

Wsunął się pod cienki koc i, nastawiwszy wcześniej budzik na dziesiątą, odłożył telefon i ułożył się na sofie. Mimo że piekły go oczy ze zmęczenia, nie potrafił ich zamknąć i zasnąć. Kilka godzin wcześniej czuł się naprawdę śpiący, a teraz całe znużenie zniknęło w momencie, kiedy to o nim marzył.

Wpatrywał się więc w sufit, nie myśląc o zupełnie niczym innym prócz Yoongiego. Po ochłonięciu mógł na spokojnie przeanalizować jego zachowanie, wszystkie słowa, jakie padły i konkretne reakcje. Każdy fakt, który do niego docierał, sprawiał, że przechodziły go dreszcze i tracił zdolność normalnego oddychania.

— Po pierwsze — wyszeptał do siebie. — Po pierwsze Min Yoongi trzymał mnie za rękę. Nie, Min Yoongi trzymał mnie za rękę przez ponad minutę — poprawił się szybko, a na jego twarz wpłynął delikatny uśmiech.

Przymknął oczy na moment, starając się przywołać tę scenę z pamięci.

— Po drugie, Min Yoongi nazwał mnie kimś, kogo lubi. Min Yoongi mnie lubi — kontynuował. Czuł, że oblewa go fala gorąca. — Po trzecie, Min Yoongi widział, jak płaczę i mnie nie wyśmiał. Starł moje łzy. Min Yoongi akceptuje płacz — mówił.

Zdawał sobie sprawę, jak dziecinnie mógł brzmieć dla pobocznego świadka, ale nie obchodziło go to.

— Po czwarte, Min Yoongi denerwuje się, kiedy pytam o hasło albo spędzam czas na telefonie, ale pewnie wie, że jestem uzależniony. Powinienem się dla niego zmienić, skoro to prawdziwy ja, a dziadek mówił, że mam być sobą? — Jimin zmarszczył brwi, jakby podejmował decyzję dotyczącą losów całego państwa. — Nieważne. Po piąte, Min Yoongi to ktoś, przy kim mogę być sobą i dla kogo nie chcę wracać do domu. Chcę tu zostać — wyszeptał. — Wolę Min Yoongiego od Jacksona — dodał, a w jego oczach zgromadziły się łzy. Już miał je zetrzeć, kiedy przypomniał sobie słowa swojego hyunga. Mógł płakać, to nic złego. — Możesz trochę jeszcze dzisiaj płakać — szepnął do siebie.

Z uśmiechem odnotowywał każdą łzę, która spływała po jego policzkach, przez szyję, kończąc na poduszce. Czuł się najszczęśliwszy na świecie, jakby ktoś dał mu przyzwolenie na coś nielegalnego. Z taką myślą zasnął.

~~~

Następny dzień okazał się być jeszcze dziwniejszy niż jego poprzednik. Dla Jimina zaczął się około jedenastej. Nie słyszał swojego budzika, co wydało mu się dziwne, bo zawsze pamiętał, czy nacisnął chociażby przycisk drzemki, a tym razem nic takiego nie mógł sobie przypomnieć, co oznaczało, że ktoś inny zrobił to za niego.

— Hyung? — krzyknął, czekając na jakikolwiek odzew. Nie usłyszał odpowiedzi. Powoli wysunął się spod koca i usiadł na kanapie. — Hyung, jesteś w domu? — powtórzył nieco głośniej. Tym razem także nie przyniosło to żadnego efektu, dlatego ubrał spodnie i buty, a potem ruszył w stronę wyjścia. Yoongi prawdopodobnie pozwolił mu zostać w jego domu, kiedy sam pojechał do miasta lub poszedł się przejść.

Jimin, znalazłszy się na zewnątrz, odetchnął z ulgą. Zauważył, że samochód jego rodziców zniknął ze ścieżki, co oznaczało, że nie czekali na to, aż wróci do dziadków i pojechali do domu bez pożegnania. Nie odczuwał żadnego żalu, wręcz przeciwnie, cieszył się, że nie musieli stawać naprzeciwko siebie i prowadzić wymuszonej, niezręcznej rozmowy.

Drzwi wejściowe były jak zwykle otwarte, dlatego wszedł do środka bez problemu. Nie wiedział, kto śpi, a kto już zdążył się obudzić, dlatego dla zachowania ostrożności starał się zachowywać jak najciszej. Przeszedł do schodów, po których wspiął się na palcach, po czym skierował się do swojego pokoju i od razu opadł na łóżko. Był w dobrym humorze przez wszystko, co zdarzyło się dzień wcześniej i nie mógł się doczekać, by spotkać się z Yoongim i za wszystko podziękować.

Nie było mu dane cieszyć się samotnością na długo, bo po kilku minutach rozległo się pukanie do drzwi. Chwilę później babcia wsunęła się do pokoju z delikatnym uśmiechem na ustach.

— Już jesteś? — zapytała w typowy, łagodny dla siebie sposób. — Wszystko w porządku?

— Tak — odpowiedział Jimin. — Mogę ci w czymś pomóc?

— Jedziemy z dziadkiem na zakupy, chcesz jechać z nami? — zaproponowała staruszka, krzyżując ramiona na piersiach i mierząc swojego wnuczka wzrokiem pełnym czułości.

— Jasne! Za pięć minut będę gotowy — zadeklarował chłopak, podrywając się z miejsca i podchodząc do walizki z ubraniami.

— Powiem dziadkowi, żeby poczekał — babcia już miała wychodzić, gdy zatrzymał ją głos Jimina.

— Babciu, mogę o coś zapytać? — zawołał niepewnie. Zauważył delikatne kiwnięcie głową, dlatego kontynuował: — Czy rodzice... mówili coś na mnie?

— Martwili się, bo płakałeś i twój tata stwierdził, że wracasz do domu, bo ten wyjazd nie ma na ciebie dobrego wpływu, ale dziadek się nie zgodził — odpowiedziała babcia. — Szykuj się, Jimin, zrobię ci śniadanie.

Chłopak odetchnął z ulgą. Wiedział, że musi podziękować dziadkowi za wstawienie się za nim. Zupełnie nie rozumiał jego zachowania. Wydawało mu się, że ich relacja nie należy do najlepszych, a po wczorajszym dniu odniósł zupełnie inne wrażenie.

W pośpiechu wybrał najlepsze ubrania, jakie posiadał, lekko się umalował i spryskał ulubionymi perfumami. Tryskał energią i miał ochotę śpiewać lub coś napisać w pamiętniku. Już dawno się tak dobrze nie czuł.

Mimo że w planach było, by jak najszybciej wyjechać na zakupy, ich wyjazd przesunął się o kilka godzin. Najpierw cała trójka zjadła wspólne śniadanie (dobry nastrój Jimina udzielił się też dziadkom, przez co ciągle się z czegoś śmiali), potem dziadek przypomniał sobie o czymś do zrobienia w ogrodzie, a w międzyczasie do babci zadzwoniła jej przyjaciółka. Najmłodszy domownik spędził ten dzień na zapisaniu najważniejszych rzeczy w pamiętniku, jak planował wcześniej, a także oglądał odcinki przypadkowo natrafionych seriali. Około siedemnastej wreszcie wyjechali do miasta, by zrobić zakupy.

W markecie Jimin teoretycznie miał za zadanie obsługiwać wózek, a w praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. Biegał za każdym produktem, bawił się w bycie kierowcą rajdowym ze swoim wózkiem-wyścigówką i życzył każdej napotkanej osobie miłego dnia. Dzięki jego humorowi sprawiał przyjemność innym. W ciągu dwóch godzin cała trójka kupiła wszystko, co znajdowało się na ich liście i mogli wracać do domu.

Powrót nie należał do tak przyjemnych, bo gdy tylko skręcili w ścieżkę prowadzącą do lasu, usłyszeli donośną muzykę i śmiech grupy ludzi. Kiedy zaparkowali pod domem, nie wiedzieli do końca, co się dzieje. Mieszkanie Min Yoongiego powoli wypełniało się ludźmi, a na drodze stało kilkanaście samochodów. Było pewne, że ich sąsiad postanowił zrobić imprezę bez wcześniejszego poinformowania kogokolwiek, kto mieszkał w pobliżu, czyli właściwie chociażby dziadków.

— Nie spodziewałam się tego — skomentowała babcia, wspinając się po schodach do domu.

— Jest młody, może robić, co chce — odpowiedział dziadek, łapiąc kilka toreb z zakupami i wnosząc je do środka.

Jimin stał jeszcze przez dłuższą chwilę na zewnątrz, przyglądając się wszystkim, którzy wchodzili do środka. Widział kilka dziewczyn, ale większość stanowili chłopcy, a właściwie już mężczyźni. Czemu Yoongi go nie zaprosił albo nic mu chociażby nie wspomniał o tym, co organizuje? Nie chciał go tam?

Wszedł za dziadkami do domu, ale zamiast pomóc im przy rozpakowywaniu zakupów, skierował się od razu w stronę swojego pokoju. Stracił nagle dobry humor, który towarzyszył mu przez cały dzień. Wyszedł na balkon i zajął miejsce na zimnych płytkach, przyglądając się jeszcze raz wszystkim, którzy przebywali na zewnątrz. Co jakiś czas ktoś wybuchał głośnym śmiechem, jakaś grupa wyciągnęła papierosy, inni pili alkohol, a Jimin jedynie patrzył na nich ze smutkiem pomieszanym ze złością. Było mu przykro, że nie został zaproszony szczególnie przez to, co wyznał mu Yoongi. Naprawdę był aż tak zły za poproszenie o hasło?

Wyciągnął swój telefon z kieszeni i zrobił szybkie, niewyraźne zdjęcie ludzi zebranych przy werandzie. Bał się, że ktoś go zauważy i będzie miał problem z tym, co robił.

Pierwszą godzinę na balkonie przesiedział, wpatrując się w martwy punkt w okolicach drzwi mieszkania Yoongiego. Druga minęła mu na liczeniu, ile osób wyszło z domku, a podczas trzeciej stracił nadzieję na zobaczenie właściciela na dworzu, dlatego sięgnął po telefon, by się zająć czymkolwiek. Nie chciał wracać do środka. Noc była ciepła i przyjemna, a dodatkowo nadal łudził się, by zobaczyć tę jedną, konkretną osobę.

Gdy próbował połączyć się z siecią, znany mu już krzyżyk pojawił się obok znaczka dostępu. To przekroczyło jego granicę wytrzymałości i zerwał się na równe nogi, by po chwili zbiegać na dół, aż do wyjścia. Ku jego zdziwieniu dziadkowie siedzieli w salonie, oglądając jakiś program kulinarny. Na widok Jimina babcia zmarszczyła brwi w niezrozumieniu. Zauważyła, że jest poddenerwowany.

— Zaraz wrócę — rzucił szybko, trzaskając za sobą drzwiami frontowymi. Starał się zignorować spojrzenia znajomych swojego hyunga i zawzięcie zmierzał w stronę jego domu. Wszedł bez pukania, bo po co miałby to robić, skoro ledwo słyszał własne myśli przez głośną muzykę?

Wnętrze wydawało mu się teraz zupełnie innym mieszkaniem, gdy znajdowało się tu tyle osób. Wszyscy wydawali mu się pijani i jedyne, czego chciał, to dostać się do lodówki i odczytać z kartki nowe hasło dostępu. Z trudem przeciskał się przez pijany tłum, co chwilę mamrotając zirytowane "przesuń się". Wreszcie udało mu się dotrzeć do kuchni. Tu nie było wielu gości, jedynie jakaś para, skupiona na sobie, i chłopak, który co chwilę dolewał sobie wódki do plastikowego kubka.

Jimin westchnął poirytowany, gdy zauważył brak żółtego papierka, który dzień wcześniej był jego zbawieniem. Zatkał na chwilę uszy, by pozbierać w teoretycznej ciszy myśli i w ciągu sekund zmienił plan - musiał znaleźć Yoongiego. Wiedział, że nie może błądzić po domu z nadzieją, że na niego trafi, bo to mogło zająć mu godziny, a jedyne, o czym marzył, to cholerne hasło dostępu.

— Wiesz, gdzie jest Min Yoongi? — zapytał pijanego chłopaka przebywającego w kuchni. Tamten podniósł na niego wzrok i obdarzył szerokim uśmiechem. Ledwo utrzymywał się w pozycji pionowej.

— Ja — wydusił, zanosząc się pijackim śmiechem. — Ja nie jestem Min Yoonji — dokończył, opierając na Jiminie jedną rękę, by nie upaść.

— Min Yoongi, nie Yoonji. Znasz go? — powtórzył rudzielec, jęcząc w duchu.

— Jestem Taehyung — powiedział szatyn. Pomachał do Jimina z bliskiej odległości, ponownie sięgając po kubeczek. Zanim zdążył się napić, Jimin wyrwał mu go z dłoni poirytowany. — Hej, to moje!

— Min Yoongi. Gdzie on jest?

— Jak chcesz, to zrobię ci drinka, ale daj mi moje picie! — wrzasnął Taehyung. Przybrał minę skrzywdzonego dzieciaka.

— Kurwa, ty mi nie pomożesz — Jimin stracił nadzieję na znalezienie swojego hyunga z pomocą pijanego chłopaka.

— Już, już, chodź do salonu — wymamrotał ledwo słyszalnie tamten, łapiąc go za nadgarstek i przepychając się bez ogródek przez tłum. Gdy znaleźli się tam, zapytał: — Widzisz go?

Jimin rozejrzał się po całym pomieszczeniu, wytężając przy tym wzrok. Nigdy nie powiedziałby, że tyle osób zmieści się w tak ciasnym pokoju jak ten. Niektórzy siedzieli na pianinie, większość na kolanach innych, a reszta pozostawała przyciśnięta do mebli, ledwo mogąc oddychać. Środek służył jako parkiet. Chłopak nie mógł nigdzie zauważyć Yoongiego.

— Nie widzisz? Tam stoi, z Hoseokiem — wskazał Taehyung palcem, a Jimin od razu podążył wzrokiem za jego nakazem.

Miał rację. Nie zauważył Yoongiego od razu, ponieważ został zasłonięty przez wysokiego, chudego chłopaka. Ubrany był w całości na czarno, a jego włosy w tym oświetleniu wyglądały na brązowe. Opierał obie ręce o ścianę, stojąc tyłem do Jimina. Między nimi znajdował się sam Yoongi, uśmiechnięty i kompletnie pijany. To, co działo się kilka sekund później, sprawiło, że Jimin stracił zdolność swobodnego oddychania.

Czas zatrzymał się w miejscu, a wszyscy dookoła przestali istnieć, gdy Hoseok pochylił się swobodnie nad Yoongim i złożył na jego ustach delikatnego całusa. Żaden z nich nie wydawał się zaskoczony takim obrotem spraw, jakby należało to do ich rutyny, by całować drugiego bez zapowiedzi. Blondyn upuścił na podłogę swój kubek z alkoholem tylko po to, by móc przyciągnąć przyjaciela do głębszego pocałunku. Jednocześnie jedną rękę wsunął pod materiał jego koszulki, błądząc ręką po nagim torsie chłopaka. Hoseok przycisnął ich do ściany, nie mogąc przestać całować Yoongiego. Jego usta smakowały wódką i papierosami - to połączenie doprowadzało go do szału i nie mógł się od niego oderwać nawet wtedy, gdy zaczęło brakować im powietrza. Zacisnął palce na szczęce przyjaciela, a po chwili dał mu odetchnąć, przenosząc się na jego szyję. Tam pozostał chwilę dłużej, tworząc w miejscu pod uchem fioletowy ślad po sobie. Zakończył, ostatni raz cmokając usta blondyna i uśmiechając się do niego czule.

— Kurwa, kocham to — westchnął, przeczesując jego włosy.

— Ja też, przysięgam — odpowiedział Yoongi, rozglądając się po salonie z rozbawieniem.

Chwilę później spoważniał, jakby alkohol z jego organizmu w magiczny sposób wyparował w przeciągu sekundy. Powodem tej zmiany było zauważenie Jimina, który teraz patrzył na niego z bólem wymalowanym na twarzy i pierwszymi łzami formującymi się w kącikach oczu.

A/n: zapraszam na angstowego taekooka pt dealer, jest już pierwszy rozdział i dzisiaj dodam drugi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro