associate
Cała trójka siedziała przy kuchennym stole i jadła obiad. Nikt się nie odzywał. Jimin czuł rosnące napięcie, jakby każdy chciał coś powiedzieć, ale tak naprawdę nie miał pomysłu na rozpoczęcie rozmowy.
— Rozmawialiśmy z twoją babcią.
Ojciec wreszcie zabrał głos, wypuszczając przy tym powietrze. Ulga wzięła nad nim górę.
— Tak — odpowiedział chłopak, zachęcając go tym samym do kontynuowania rozmowy.
— Mówiła, że zepsuł ci się telefon i dostałeś nowy, ale w ogóle go nie używasz. To prawda? — zapytał tamten, spoglądając na swojego syna. Jimin westchnął.
— Prawda, nie mam ochoty na marnowanie czasu. Wolę robić inne rzeczy.
— Na przykład jakie?
— Większość dnia spędzam u Min Yoongiego — wyznał, spotykając się ze zmieszaniem na ich twarzach. — To taki chłopak, który mieszka w domku obok. Dogadujemy się.
— Nie słyszałam o nim wcześniej — mruknęła mama. — To dlatego jesteś cały czas poza domem? I od niego masz ten nowy telefon?
Chłopak skinął głową. Nie chciał opowiadać o Yoongim, bo na samą myśl o nim zaczynał się uśmiechać, a jego oczy błyszczały. To mogłoby się wydawać podejrzane.
— W takim razie z chęcią go poznam i osobiście podziękuję za pomoc mojemu synu — uśmiechnął się ojciec. Jimin nie odwzajemnił tego gestu. Czuł, że jest on nieszczery i powinien jak najszybciej zmienić temat.
— Mamy gościa — oznajmiła babcia, która właśnie weszła do kuchni. Rozejrzała się po trójce, którzy jak na zawołanie zamarli w oczekiwaniu na jakiekolwiek dodatkowe informacje.
Zanim mogła wypowiedzieć chociaż słowo, w progu stanął sam Min Yoongi, ten, którego rodzice Jimina chcieli poznać. Był ubrany w czarną, luźną koszulkę, spodnie tego samego koloru i tęczowe skarpetki. Wyglądał tak uroczo, że jego własny chłopak musiał zacisnąć pięści pod stołem, by powstrzymać się przed wstaniem i wtuleniem w niego.
Starszy miał zmierzwione od wiatru włosy, a na jego twarzy dało się zauważyć delikatny makijaż. Uśmiechał się łagodnie, próbując nie patrzeć na Jimina, by także nie zdradzić się z poziomem ich relacji. Było to dla ich dwójki wyjątkowo trudne.
Poprzedniego dnia Yoongi miał jedynie odprowadzić go do domu i zadbać o to, by bezpiecznie znalazł się w środku, a skończyło się na skradaniu szybkich, ryzykownych całusów, co chwilę przeciąganych do zachłannych, pełnych niedosytu pocałunków. Wiedzieli, że mogą zostać złapani, ale traciło to na znaczeniu za każdym razem, gdy ich usta odnajdywały ponownie drogę do siebie i łączyły się ze sobą.
Teraz obaj byli co najmniej zażenowani i rozbawieni sytuacją, w której musieli udawać jedynie znajomych, gdzie byli gotowi deklarować sobie coś znacznie głębszego niż przelotne, wakacyjne uczucie.
— Dzień dobry — przywitał się hyung, kłaniając się głęboko. — Nazywam się Min Yoongi — dodał, ponawiając swój ruch.
— Więc to ty pomagasz naszemu Jiminowi w odkładaniu telefonu? — zabrała głos matka. Rudzielec nie mógł nic poradzić na to, że jego twarz wykrzywiła się na słowo "nasz". Zdecydowanie nie czuł żadnej przynależności do swoich rodziców, a prędzej do chłopaka nadal stojącego w progu kuchni.
— Chyba tak — odpowiedział Yoongi ze śmiechem. — Przepraszam, że przerywam posiłek, ale sam próbuję coś ugotować i skończyła mi się sól, więc przyszedłem zapytać, czy mógłbym pożyczyć trochę.
— Oczywiście! — odparł nieco zbyt entuzjastycznie ojciec, podrywając się z miejsca. — Synu, gdzie tu jest sól?
Jimin, zamiast udzielić konkretnej odpowiedzi, sam wstał od stołu i podszedł do odpowiedniej szafki. Wyciągnął z niej właściwy pojemniczek i podał Yoongiemu, unikając jego spojrzenia. Nie potrafił opanować uśmiechu wkradającego się na jego twarz.
— Dziękuję — powiedział grzecznie starszy. Tego typu zachowanie nie było do niego podobne. — Jiminnie, przyjdziesz po to wieczorem?
Obaj jak na zawołanie zamarli. Spojrzeli na siebie ze zdezorientowaniem. Nie było pewni, czy sposób, w jaki Yoongi nazwał Jimina, nie wydawał się podejrzany. Na szczęście blondyn uspokoił go, kiwając delikatnie, ledwo zauważalnie głową. Nic się nie stało.
— Jasne — odpowiedział, oblizując perwersyjnie usta. Jego chłopak posłał mu spojrzenie pełne wyrzutu, a on bez wahania powtórzył ten ruch, chwilę później przeczesując palcami po włosach. Nigdy wcześniej nie odważył się na takie zachowanie, a teraz testowanie granicy wytrzymałości Yoongiego wydało mu się świetną zabawą, w szczególności w towarzystwie rodziców.
— Jeszcze raz dziękuję — powtórzył w końcu starszy, podchodząc o krok bliżej do Jimina. — Pożałujesz, przysięgam — zapowiedział szeptem, ale jedyną odpowiedzią, jaką uzyskał, było przygryzienie wargi i niewinny uśmiech. — Do widzenia!
Zanim młodszy mógł zareagować, Yoongi znajdował się już na werandzie. Był zadowolony ze swoich działań i spodobała mu się taka zabawa.
— Wydaje się miły — skomentowała matka, podnosząc się z miejsca. — Jimin, chcemy dzisiaj spędzić trochę czasu z tobą. Mamy wolne od pracy, wyjeżdżamy dopiero jutro i wreszcie możemy coś porobić razem, dobrze?
Zgodnie z zapowiedzią reszta dnia minęła im na graniu w planszówki, układaniu puzzli i rozmowie. Chłopak czuł się, jakby miał pięć lat. Wreszcie udało mu się zdobyć uwagę roddziców, ale nie miał wrażenia, że cieszy się z robienia czegokolwiek z nimi. Równie dobrze mógłby leżeć w łóżku i bezczynnie wpatrywać się w sufit, a przyjemność czerpana z tego byłaby taka sama.
— To co, pójdę po tą sól — oznajmił około dwudziestej, kiedy uznał, że granie w warcaby po raz szósty z ojcem robi się nudne. — Wrócę za godzinę, może dwie — dodał, wstając z miejsca.
— Zaraz, idziesz tylko po sól, dlaczego miałoby ci to tyle zająć? —zapytała matka z wyrzutem.
— Bo nie widziałem się dzisiaj z hyungiem i chcę spędzić z nim trochę czasu — odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. W międzyczasie odnotował uśmiech dziadka posłany w jego stronę.
— Poczekaj, mamy coś dla ciebie — powiedziała kobieta, wchodząc na chwilę do kuchni, by wrócić z małą, zieloną kartą w dłoni. — Wiemy, że... zmieniłeś się. Wiemy to i doceniamy, ale skoro nawet nie masz możliwości na kontaktowanie się z przyjaciółmi, kupiliśmy ci kartę z siecią. Nie ma tam dużo danych, ale na trochę ci wystarczy — uśmiechnęła się do niego.
Jimin nie wiedział, czy powinien pokazać swoją wyższość nad nimi i odrzucić prezent, czy jednak spędzić chwilę na telefonie i nadrobić wszystkie zaległości, które zdążyły się nagromadzić w ciągu ostatnich kilku dni.
— Dziękuję — mruknął, wyciągając rękę po kartę. Zanim się obejrzał, ściskał ją w dłoni z dziwną satysfakcją. — To idę.
Drogę do domu Min Yoongiego przebiegł w kilka sekund i wszedł do środka, pukając uprzednio. Jego chłopak przywitał go z rozczulającym uśmiechem.
— Hej — powiedział Jimin, całując go przelotnie w policzek. — Patrz, co mam.
Pokazał starszemu prezent od rodziców i wyjaśnił szybko, na czym polega działanie danych z kodu na tekturze.
— Chwila, poczekaj — zaoponował Yoongi podejrzliwie. — Dlaczego w ogóle to przyjąłeś? Mówiłeś, że to koniec z internetem i całą resztą, tak?
— No tak, ale raz na jakiś czas chyba mogę? — odpowiedział rudzielec czysto retorycznie. — Uspokój się — zaśmiał się delikatnie, zsuwając buty i wchodząc do salonu. Czuł się jak u siebie w domu przez liczbę godzin, które spędził w mieszkaniu swojego chłopaka, dlatego bez zawahania położył się na kanapie i wyciągnął z kieszeni spodni telefon. Zerwał naklejkę z karty i wpisał odpowiedni kod do komórki. Po chwili został on aktywowany, a powiadomienia zalały pasek urządzenia.
Yoongi usiadł na oparciu kanapy, obserwując uważnie poczynania młodszego. Nie był zadowolony z tego, co tamten robił, ale wolał to przemilczeć niż wyjść na zaborczego, ograniczającego go chłopaka.
— Hej, co to była za akcja dzisiaj w kuchni? — zapytał nagle. — Co ty właściwie robiłeś?
— Testowałem cię, a co? — zachichotał młodszy, nie odrywając wzroku od urządzenia.
— A chcesz, żebym ja cię przetestował? — odparł blondyn, uśmiechając się i pochylając nad nim.
— Możesz, pozwalam, ale nie teraz, hyung. Jestem zajęty.
Yoongi westchnął cierpiętniczo i odsunął się od niego. Był zawiedziony i poirytowany. Zajął ponownie miejsce na oparciu i oglądał, jak Jimin co chwilę coś wystukuje na klawiaturze, ogląda filmiki i mruczy coś pod nosem, prawdopodobnie komentując czyjś post czy zdjęcie.
— Będziemy coś dzisiaj robić?
— Nie wiem, jak chcesz... — wymamrotał młodszy, zupełnie nieobecny i pogrążony w swoim świecie.
— Możemy obejrzeć film albo zjeść razem kolację — zaproponował Yoongi miękko.
Nie usłyszał już niczego. Odczekał pięć minut, a gdy stracił kompletnie nadzieję na uzyskanie odpowiedzi, wstał i wyszedł z salonu, zbyt zdenerowany na kontynuowanie rozmowy. Chodził po kuchni, nie wiedząc do końca, jak powinien się zachować. Z jednej strony chciał być tym wyrozumiałym, empatycznym chłopakiem, na którego zawsze można liczyć, a z drugiej kłóciło się to z jego naturą wyrażania otwarcie swojego zdania. Wreszcie podjął decyzję.
— Jimin — zawołał go, gdy stanął w progu salonu. Przeczesał palcami włosy. Młodszy nawet nie usłyszał jego głosu. — Jimin! — powtórzył donośnie.
— Tak? — odpowiedział wreszcie młodszy, mierząc go zdezorientowanym spojrzeniem.
— Idź stąd.
— Słucham?
— Kazałem ci stąd wyjść — oznajmił, zaciskając dłonie w pięści. Próbował opanować emocje, ale widok jego chłopaka w telefonie go irytował i sprawiał, że miał ochotę krzyczeć z frustracji.
— Dlaczego? — zapytał tamten, podnosząc się do pozycji siedzącej. — Nie rozumiem — dodał, ale chwilę później spuścił wzrok na telefon, który zaświecił się na nowe powiadomienie.
— Właśnie dlatego — mruknął blondyn, wychodząc na korytarz i stając koło drzwi wyjściowych. Usłyszał kroki za sobą.
—Hyung, przepraszam za to, że nie poświęcam ci czasu, ale dawno nic nie robiłem na telefonie i chciałem chociaż chwilę wykorzystać na... — zaczął się tłumaczyć Jimin drżącym głosem. Wyglądał jak nieporadne dziecko.
— Jesteś uzależniony i dobrze o tym wiesz — powiedział starszy, co w jego ustach zabrzmiało jak wyrok. — Nie umiem ci pomóc, więc po prostu idź stąd, zanim powiem coś, czego będę żałował — ostrzegł, czując, że jest na granicy własnej wytrzymałości. Odszedł od drzwi i ustąpił miejsca przy nich Jiminowi. Ten był już gotowy do wyjścia, dlatego chwycił za klamkę i na nią nacisnął.
— Yoongi...
— Nie, Jimin, nie ma żadnego "Yoongi", ani nie ma "skarbie", ani nic innego! — krzyknął starszy, wyrzucając ręce w powietrze. — Mam dość i ciebie, i tego gówna, którym się otaczasz!
Jimin wstrzymał oddech na te słowa. Wiedział, że jego chłopak mówił to wszystko pod wpływem emocji, ale nie mógł zignorować bólu w klatce piersiowej, który narastał z sekundy na sekundę.
—Uspokój się, bo przesadzisz — zapowiedział słabo. Puścił klamkę drzwi i się o nie oparł plecami.
— Chyba jednak ci nie pomogłem, wiesz? Myślałem, że jesteś dojrzalszy — powiedział dobitnie blondyn. — A najwidoczniej...
— Jestem dojrzały! Dobrze wiesz, że jestem, opowiadałem ci o tym, jak zachowuje się Jackson i cała reszta, a jak ja! — pospieszył młodszy z wyjaśnieniami. Brzmiał desperacko, a jego głos drżał. Obserwował, jak starszy przeczesuje włosy palcami i wzdycha. — Proszę, nie rób tego... — zapłakał nagle.
Yoongi nie miał siły. Nie chciał go zostawiać, nic z tych rzeczy, ale aktualnie potrzebował od niego odpocząć. Podszedł powoli do drzwi, a Jimin automatycznie odsunął się na bok. Pociągnął za pozłacaną klamkę, tym samym dając młodszemu do zrozumienia, że go wyprasza.
— Hyung... — wyszeptał chłopak jeszcze raz. Pierwsza łza spłynęła w dół jego policzka, a Yoongi poczuł, że zaraz weźmie go w ramiona i więcej nie puści. Obiecał sobie nigdy nie być powodem płaczu kogoś takiego jak Jimin. — Przepraszam, dobrze? Wyrzucę to, zostawię, schowam, cokolwiek! Daj mi jeszcze jedną szansę — załkał.
— Dobranoc, Jimin — zadecydował ostatecznie blondyn. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, ile kosztowało go wypowiedzenie tych słów, ale nie mógł cofnąć swojej decyzji. Obaj potrzebowali czasu.
Młodszy wyszedł z domu i obejrzał się na niego jeszcze raz. Tamten nie patrzył. Spuścił wzrok, nie będąc w stanie wytrzymać całej tej sytuacji. Pomaszerował do domu dziadków, zanosząc się łzami.
A/n: osiem do końca
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro