Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III

Czuję na twarzy ciepłe promienie słońca przechodzące przez okno oraz słyszę śpiew ptaków. To od razu motywuje mnie, aby wstać, a raczej żeby chociaż otworzyć oczy. Za oknem, mimo wczesnej pory, dostrzegam przepiękną pogodę i wiem, że dziś się ruszę i zrobię coś pożytecznego. A zacznę od ruszenia swojego tyłka z łóżka.

Po ogarnięciu się w miarę, schodzę na dół, aby coś zjeść, gdyż mój brzuch domaga się porządnego śniadania. Gdy zeszłam już ze schodów, zauważyłam coś niepokojącego. A mianowicie w salonie obok kanapy stała skrzynka whisky. Pierwsze, co przyszło mi na myśl to Noah. Wiem, że coś się szykuje. Gdy rozkminiałam, co mój kochany brat znów wymyślił, akurat ktoś wszedł do domu. Był to niejaki Erick.

- O, księżniczka wstała! - olałam jego powitanie i od razu przeszłam do zadawania pytań.

- Gdzie Noah?

- Od samego rana zła? To niezdrowe. - jego cwaniacki uśmieszek jeszcze bardziej mnie wkurzył.

- Zadałam ci pytanie. - odparłam surowo.

- Kupuje więcej alkoholu. - odpowiedział i ominął mnie, aby postawić kolejną skrzynkę obok tamtej, która już sobie stoi przy kanapie.

Po chwili w drzwiach stanął Carol z kolejnym towarem. Ja chyba ich zabiję - pomyślałam.

- Czy wyście oszaleli?! I niby to wszystko wypijecie?! - zaczęłam na nich wrzeszczeć.

Gdy Carol wszedł z kolejną skrzynką, za nim wszedł następny chłopak. Jak się okazało był to Brosh, którego mało kojarzę z nich wszystkich.

- Mer, słońce, wyluzuj. - w końcu raczyli mi odpowiedzieć. Erick rozsiadł się na kanapie i chyba czekał, co mam dalej do powiedzenia.

- Po za tym... - zaczął Carol, który usiadł sobie na fotelu i zaczął kontynuować: - Ty będziesz piła z nami.

Im do reszty poprzewracało się w głowie. Zaraz chyba wpadnę w furię. Znów będzie na mojej głowie sprzątanie domu i uspokajanie sąsiadów, aby nie dzwonili na policję. No i oczywiście Zandra.

- Nie ma mowy. - spojrzałam na nich złowrogo.

Chłopacy tylko zaczęli się do mnie uśmiechać, a więc stwierdziłam, że dam sobie z nimi święty spokój. Weszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko, a następnie wyciągnęłam płatki z komody i sięgnęłam jeszcze po łyżkę do szuflady. Zasiadłam do wyspy kuchennej i nalałam mleka do miseczki, a potem wrzuciłam do niej płatki. Nie zwracałam uwagi na chłopaków, którzy siedzieli sobie na kanapie jak u siebie i którzy byli pochłonięci siedzeniem w telefonie. Jadłam w ciszy i spokoju, a po skończonym śniadaniu, poszłam na górę.

Usłyszałam dzwonek, który oznaczał, że ktoś do mnie dzwoni. W pośpiechu zaczęłam przeszukiwać łóżko, aż w końcu go znalazłam.

- Hallo? - odezwałam się jako pierwsza mimo iż wiedziałam kto dzwoni.

- Jedziemy na miasto dzisiaj? - po drugiej stronie odezwała się moja najlepsza przyjaciółka, Laura.

- Wow, a co się stało, że to proponujesz? - na mojej twarzy zagościł uśmiech. W tym czasie gdy z nią rozmawiałam, zaczęłam również ogarniać pokój.

- Pomyślałam, że możemy spędzić miło czas, a ja i tak nic nie mam w planach. - odparła radośnie, czekając na moją odpowiedź.

- Dobrze wiesz jaka jest odpowiedź. A co na to Aimee?

- Nie dzwoniłam do niej, ale zaraz to zrobię. Pasuje ci godzina piętnasta? - zapytała, a ja w jej głosie wyczuwałam radość.

- Jasne. To do później.

- Czekaj! - gdy chciałam zakończyć rozmowę, zatrzymała mnie. - Ty prowadzisz. - i się rozłączyła.

Cała Laura - pomyślałam i zaśmiałam się w duchu.

Gdy mój pokój wyglądał jak powinien wyglądać, ubrałam się w porządne ubrania i poszłam do łazienki, aby wykonać delikatny makijaż. Zajęło mi to z jakieś dziesięć minut. Gotowa, wróciłam znów do pokoju, odłożyłam kosmetyczkę i zeszłam na dół z telefonem w ręce. Na dole zauważyłam mojego brata, co mnie bardzo ucieszyło.

- Noah. - jedno moje słowo wystarczyło, a wiedział, co go czeka.

- Daruj sobie. - odparł, nie oglądając się, a wciąż siedząc do mnie tyłem.

W takim razie podeszłam do ich stolika, gdzie grali sobie z karty, w dodatku przy piwie. Ja nie wiem jak można pić o tej godzinie.

- Słuchaj mnie. - szturchnęłam go, a on wreszcie raczył na mnie spojrzeć. - Nie wyprawisz żadnej imprezy. Co tydzień jest tutaj speluna, a ja to wszystko muszę sprzątać. - powiedziałam, co miałam powiedzieć, ale do niego nic nie dotarło.

- Nie musisz tu być, jeśli masz z tym taki problem.

- Dobrze. Nie zobaczysz mnie tutaj. - odparłam i odeszłam od nich. Mój telefon znów zadzwonił, tym razem była to Aimee.

- Co jest? - zapytałam, szukając kluczy od auta.

- Podjedziesz po mnie, co nie? - wiedziałam. Pewnie znów nie wie, co ma ubrać i nie zdąży się wyrobić na czas. - Bo ja się nie wyrobię.

- Jasne. Za pięć minut będę. - odparłam i się rozłączyłam.

Akurat znalazłam kluczyki od czarnego Mercedesa mojej siostry, co mnie zdziwiło, bo myślałam, że pojechała właśnie swoim autem, ale może znów zabrała się ze swoją przyjaciółką. Poleciałam jeszcze po czarną torebkę i byłam gotowa do wyjścia. Spojrzałam jeszcze na swój zegarek i na spokojnie zdążę po nie podjechać. Zeszłam na dół, ubrałam buty i swoją czarną, skórzaną kurtkę i wyszłam. Wsiadłam do auta swojej siostry i odjechałam spod domu.

- Cześć! - przywitała mnie Aimee, gdy już wsiadła do auta. - O! A ty tutaj? - spojrzała do tyłu, gdzie siedziała Laura.

- Akurat spotkałyśmy się na drodze. - odparłam i założyłam okulary przeciwsłoneczne znów na nos.

- Wiesz, że dostałam sms-a od Ericka, że Noah znów wyprawia imprezę w waszym domu. - Laura odezwała się po dłużej przerwie.

- A od kiedy ty z nim piszesz? - zadałam pytanie, zerkając w lusterko.

- W sumie ogłosił to na portalu. - odparła neutralnie, patrząc za szybę.

Gdy dojechałyśmy na miejsce, czyli do centrum handlowego od razu wparowałyśmy do sklepów. Aimee była tak pogrążona w ubraniach, że ja i Laura musiałyśmy na nią czekać. Ze sklepów z ubraniami pomaszerowałyśmy do różnych drogerii, gdzie również straciliśmy sporo czasu. Gdy po oglądaniu wielu rzeczy do makijażu i wypróbowaniu ich poszłyśmy coś zjeść, bo po bieganiu po sklepach naszego żołądki domagały się jedzenia. Skierowałyśmy się do małej kawiarenki, gdzie zamówiłyśmy sobie po kawie i cieście.

- Kupiłaś sobie tylko pomadkę? - Aimee od razu przeszła do tematu, gdy zajęłyśmy akurat miejsce.

- Tak. Wszystko mam, a potrzebna mi była jedynie nowa pomadka. - odparłam z lekkim uśmiechem. Aimee to typowa zakupoholiczka, jak my wszystkie, tyle że my panujemy nad naszym budżetem.

- O Boże, to już dziewiętnasta. - odezwała się Laura, gdy Aimee i ja rozmawiałyśmy o mojej pomadce.

- Serio? - spojrzałam szybko na telefon i Laura miała racje. Czas zleciał szybko. Przypomniało mi się, że Noah urządza imprezkę w naszym domu, na która nie mam ochoty iść.

- O której zaczyna się ta impreza, Mer? - zapytała mnie szatynka, czyli Aimee, siedząca naprzeciwko mnie, jednocześnie przywracając mnie na ziemię.

- Nie wiem, nie obchodzi mnie ona. - odparłam lekko zła, na co one zwróciły uwagę.

- Spokojnie, tylko pytam. - broniła się szatynka, przechodząc już na inny temat.

Po zjedzonym cieście byłyśmy najedzone i szczęśliwe z udanego dnia. Teraz siedzimy sobie, popijając kawę i rozmawiając o różnych rzeczach.

- Pokaż, co tam sobie kupiłaś. - odezwałam się do Aimee, a Laura przytaknęła, aby nam pokazała.

- No, a więc kupiłam sobie... - zaczęła wyciągać z torby ubrania. - Dżinsy, T-shirt, podkład i dwie szminki. - gdy wymieniała rzeczy, które kupiła, my razem z Laurą przewróciłyśmy oczami i zaczęłyśmy się śmiać, widząc jak szatynka cieszy się z kupionych przez nią rzeczy. W tak wesołym humorze wyszłyśmy z centrum i wsiadłyśmy do auta, po czym skierowałyśmy się do domu. Chciałam zobaczyć, czy nasz dom jest w całości, dlatego też pojechałyśmy dłuższą trasą. Gdy wjechałam na daną ulicę, nie dowierzałam widokowi, który mi się ukazał.

•••
Witam!
Mam nadzieję, że się podoba.☺️
Liczę na wasze komentarze i gwiazdeczki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro