Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VIII

Elif hatun założyła na głowę kaptur od swojej peleryny i niezauważenie opuściła pałac. Po kilkunastu minutach znalazła się na targu i automatycznie skierowała się w ciemne uliczki Konstantynopola. Otworzyła drewniane drzwi i znalazła się w małym pomieszczeniu, w środku paliła się tylko jedna świeca. Kobieta podeszła do niej i wzięła ją do dłoni. Zapaliła kilka innych, a płomienie rozświetliły pomieszczenie. 

Usiadła na łóżku i rozwiązała sznurek od swojej peleryny. Położyła go na końcu łóżka i cierpliwie czekała. Po niedługiej chwili do środka wszedł mężczyzna. Na oko liczył dwadzieścia pięć wiosen, miał krótkie brązowe włosy, a w świetle świec można było dostrzec jego niebieskie tęczówki. Mężczyzna uśmiechnął się w kierunku kobiety i zwinnym krokiem do niej podszedł. Elif stanęła na równe nogi i złączyła swoje dłonie razem. 

- Hasan Efendi - mruknęła brunetka patrząc jemu w oczy. Uśmiechnął się i natychmiast złączył ich usta w pocałunku. Mężczyzna delikatnie popchnął kobietę do tyłu tak, że wylądowali na niewielkim łóżku. 

Oderwał swoje usta od jej i zaczął schodzić niżej. Przesuwał wargami po szczęce i szyi, aż doszedł do dekoltu. Jego dłonie sprawnie odpinały guziki od sukni Elif, po dość ciężkich zmaganiach dziewczyna była niemal naga. 

- Ucieknijmy, zostawmy to za sobą, moja piękna - westchnął Hasan zdejmując swoją dolną część ubrania. 

- Jeszcze nie Hasanie, ale nie martw się. Wkrótce odpłyniemy stąd i będziemy żyć długo, i spokojnie - odpowiedziała mu Elif przegryzając wargi. 

*

Izydora patrzyła na Nurbanu, która już wcześniej zachowywała się jak sułtanka, ale teraz to przechodzi ludzkie pojęcie! Ona już ogłosiła, że gdy powije syna, pierwszą osobą, która wyleci z pałacu będzie była faworyta sułtana. Wszystkie nałożnice zaczęły łasić się jak koty do brzemiennej dziewczyny. 

Niewolnica spojrzała przez niewielkie okno w komnacie. Zaczynało się ściemniać i niedługo przyjdzie pora snu. Przed nią jakby znikąd pojawiła się krawcowa, Izydora zmarszczyła brwi i podniosła się. 

- Suknia, którą zamówił dla ciebie sułtan jest już gotowa. Chodź dziewczyno ze mną - rozkazała kalfa i pociągnęła ją za sobą. Szły korytarzami i nie spotkały nikogo po drodze. Kalfa wprowadziła Izydorę do niewielkiej komnaty, w której na stoliku leżał zwinięty w złoty materiał pakunek. - To jest twoja suknia. Najlepiej ubierz ją od razu - powiedziała i wyszła, zamykając za sobą drzwi. 

Dziewczyna powoli rozwinęła materiał i wyjęła suknie, jakby była ze szkła. Niemal natychmiast ją oczarowała. Była beżowego koloru, zrobiona z delikatnego, zwiewnego materiału. Ramiona i dekolt były zasłonięte, a od połowy przedramienia rękawy były luźne i długości sukni. Srebrna nić była naszyta u góry gęsto, a od pasa coraz rzadziej. 

Jednak coś rzuciło się Izydorze w oczy. W środku była jeszcze chusta. Fioletowa chusta. W jej oczach pojawiły się łzy szczęścia. Odłożyła suknie na bok i wzięła w dłonie zaproszenie do alkowy. Czy to może być prawda? Czy sułtan naprawdę zaprosił ją do swojego łoża na noc?

Spojrzała przez okno w komnacie. Było już dość ciemno i miała mało czasu. Natychmiast ubrała się w swoją nową suknie. Znalazła przy dużym lustrze przyrządy do malowania i biżuterię. Włosy, które opadały jej na twarz spięła do tyłu, a na głowę założyła ozdobę, która była złotego koloru, oraz miała zaczepione małe diamenciki. 

Po niedługim czasie patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Wyszła z komnaty, a przed drzwiami stał uśmiechnięty Isa aga. Dziewczyna pomachała mu fioletową chustą przed twarzą, a on tylko klasną w dłonie i kazał iść za sobą. Gdy przechodzili koło komnaty głównej nałożnic, Izydora zdołała nawiązać kontakt wzrokowy z Nurbanu, która patrzyła na nią oniemiała. 

W chwili przejścia Złotą Drogą serce Izydory zaczęło mocniej bić, a jej oddech stał się niespokojny. Co jeśli to jakaś intryga i tylko upokorzy się przed sułtanem. A co jeśli on ją odeśle, bo mu się jednak nie spodoba?

Miliony pytań przelatywały przez jej głowę i nie przestały dopóki nie weszła do komnaty władcy. Stał odwrócony do niej plecami i był zapatrzony w kominek, w którym paliło się drewno. Dziewczyna stała z opuszczoną głową i drżącymi dłońmi. Nie odezwała się dopóki sułtan nie stanął naprzeciw niej. Uklękła przed nim i ucałowała jego szatę, aby następnie przyłożyć sobie do czoła. 

Nie czekała długo, bo sułtan niemal natychmiast dotknął palcami jej brody. Izydora podniosła się, jednak nadal miała opuszczony wzrok. Poczuła jak kciuk padyszacha delikatnie pociera ją po policzku. Przełknęła ślinę i powoli spojrzała w oczy mężczyzny. Jego ciepłe tęczówki, w których zazwyczaj można było dostrzec tylko smutek, teraz tańczyły w nich iskierki radości. Widziała jak spogląda na jej usta, a po chwili przybliża do niej swoją twarz. Poczuła jak swoimi ustami, musnął jej wargi. Objął ją w tali, a serce Izydory nie wytrzymywało. To było niemożliwe, żeby tak szybko biło. 

Nagle nogi zrobiły się jak z waty, a w rękach nie miała czucia. Głowa stała się ciężka niczym kamień, a ona sama straciła jakiekolwiek chęci do życia. Mustafa odsunął się od niej kawałek i spojrzał na jej twarz, która była blada. Izydora uśmiechnęła się tylko do niego i osunęła w jego ramionach. 

- Izydora? - spytał patrząc na dziewczynę, która wyglądała jakby umarła. Zmarszczył brwi i położył jedną dłoń na jej plecach, a drugą pod kolanami i przeniósł ją do swojego łoża. Pod jej głowę podłożył jedną z jedwabnych poduch. - Izydora? Obudź się! - W jego oczach pojawiły się łzy. Zaczął delikatnie klepać dziewczynę po twarzy. Przyłożył dwa palce do jej szyi, aby sprawdzić czy ma puls. Odetchnął z ulgą gdy go wyczuł i ponownie zaczął ją nawoływać. W chwili gdy chciał wołać straże, aby wezwali medyka, nałożnica uchyliła powieki i spojrzała nieprzytomnym wzrokiem na sułtana.

- Mustafa? - spytała cicho i rozejrzała się w okół siebie. - Co się stało? - Podniosła się powoli do góry i tym samym była na równi twarzami z padyszachem.

- Zemdlałaś - odpowiedział władca nie odrywając wzroku od dziewczyny. Uspokoił się widząc, że nic jej nie jest. Izydora na początku patrzyła na niego zdziwiona, a następnie wybuchła śmiechem.

- Ale spaliłam - zachichotała i zakryła swoją twarz dłońmi. - Wybacz mi, panie - powiedziała, a Mustafa uśmiechnął się szeroko i złapał jej ręce oddalając je od twarzy. 

Uśmiech znikł z twarzy nałożnicy i tym razem to ona zrobiła ten krok. Ich usta ponownie złączyły się w pocałunku, jednak ten był bardziej namiętny. Mustafa nachylił się nad dziewczyną, a jego dłoń pocierała bok Izydory. Oderwał się na chwilę, aby mogli zaczerpnąć powietrza, jego usta obdarowywały pocałunkami jej szczękę i szyję. Gdy położył swoje dłonie na zapięciu od jej sukni, spojrzał niepewnie na nią.

- Na pewno tego chcesz? Możemy poczekać, ponieważ nie chcę abyś zrobiła coś, czego będziesz później żałować - powiedział sułtan patrząc w jej oczy, jakby chciał z nich wyczytać czy dziewczyna powie prawdę, czy skłamie. 

- Nigdy niczego nie byłam bardziej pewna, Mustafo. - Położyła swoją dłoń na jego policzku i przyciągnęła go do pocałunku. Czuła jakby w jej sercu wybuchło tysiące fajerwerków. 

Teraz była tego pewna. Naprawdę zakochała się w tym człowieku. 

Cihangir znajdował się w swojej niewielkiej komnacie. Leżał w swoim łożu i przez okno oglądał gwiazdy. Tak bardzo chciał wyjść na świeże powietrze, dotknąć zielonej trawy czy nawet pojeździć konną. Jednak było mu to surowo zakazane, ze względu na jego stan zdrowotny. Zbliża się rocznica śmierci jego ojca i braci, dlatego też z księciem jest coraz gorzej. Jego matka i siostra okropnie się o niego zamartwiają. Nie chcą stracić kolejnego syna i brata. 

- Kiedy tylko mój Cihangir wyzdrowieje, rozpoczniemy realizację planu, który już tak dawno obmyśliłyśmy, Mihrimah - powiedziała Hurrem siedząc na ottomanie i popijając kawę. 

- Musimy jednak być ostrożne, matko. Jeden błąd może nasz kosztować życie - mruknęła córka zmarłego padyszacha. Hurrem pokiwała głową i wzięła głęboki oddech. 

- Wygramy tą wojnę, moja piękna córko. Choćbym miała zginąć w piekle - warknęła patrząc przed siebie. Na twarzy Mihrimah pojawił się złośliwy uśmiech. Teraz już nikt ich nie zatrzyma. 

*

Mustafa obudził się przez zimnie podmuchy powietrza. Przetarł oczy i dłonią szukał Izydory, ale nigdzie jej nie znalazł. Podniósł się natychmiast i zobaczył otwarte drzwi od balkonu. Zmarszczył brwi i poszedł w tamtą stronę. Przeszedł przez zasłony i stanął na zimnym marmurze. Jego nałożnica stała oparta o barierkę i patrzyła w gwiazdy. Na sobie miała biały, jedwabny szlafrok, a jej włosy wirowały na wietrze. Odwróciła się w jego stronę i posłała mu szeroki uśmiech. Na tle księżyca i miliona gwiazd wyglądała tak pięknie i wyjątkowo.

- Mustafa - szepnęła, gdy sułtan do niej podchodził. Położył swoją dłoń na jej policzku i złączył ich usta w krótkim pocałunku. Odsunął się kawałek i także spojrzał w gwieździste niebo.

- Nie możesz spać? - spytał cicho, a ona pokiwała głową i wtuliła się w jego bok. Władca przycisnął swoje usta do czubka jej głowy i przymknął oczy. 

- Przemyślałam jedną sprawę, panie - powiedziała i stanęła naprzeciwko mężczyzny. Położyła swoje dłonie na jego policzkach i spojrzała głęboko w jego oczy. - Chcę zostać muzułmanką - mruknęła, a na twarzy Mustafy natychmiast pojawił się szeroki uśmiech. Zaprowadził nałożnicę do swojej komnaty i przyniósł złoty materiał, który założył na głowę Izydory.

- Musisz powiedzieć wyznanie wiary. Powtarzaj za mną. - Po wszystkich modlitwach, Izydora uśmiechnęła się i wzięła głęboki oddech. - Od teraz twoje imię to Mehves - oznajmił Mustafa, a w oczach dziewczyny pojawiły się iskierki szczęścia. - Oznacza to święcąca gwiazda, ponieważ ty jesteś moją gwiazdą, która oświetliła moje serce i wyciągnęła z mroku. - Kobieta rzuciła się na padyszacha i mocno objęła jego szyję. 

Mustafa zaciągnął się słodkim zapachem swojej faworyty. Pierwszy raz od wielu miesięcy mógł przyznać, że jest naprawdę szczęśliwy. Długo siedzieli w tej pozycji, ale gdy usłyszał równomierny oddech dziewczyny w swoich ramionach zrozumiał, że zasnęła. Podniósł się i trzymając ją podszedł do łóżka. Położył się na nim i przykrył siebie oraz Mehves kołdrą. Słuchając jej spokojnego oddechu, zasnął i tym razem spał spokojnie. 

Rankiem nałożnica obudziła się pierwsza. Poczuła jak coś mocno ją obejmuje, obróciła się na plecy i spojrzała na sułtana. Miał zamknięte oczy i wyglądał jak anioł. Uśmiechnęła się i wierzchem dłoni pogładziła go po policzku. Patrzyła jak powoli otwiera oczy, a ich spojrzenia się spotykają.

- Miłego poranka - powiedziała, a jej uśmiech udzielił się także władcy. Pocałował ramię dziewczyny i także obrócił się na plecy. 

- Moja Mehves - mruknął Mustafa, a Mehves słysząc swoje nowe imię natychmiast pocałowała w usta mężczyznę. Wstała z łoża i podeszła do dużego lustra, które stało obok niego. Poprawiła swoje włosy i spojrzała na odbicie sułtana, który nie odrywał od niej wzroku. - Straże! Każcie przynieść nam śniadanie. - Gdy dwóch strażników opuściło komnatę, Mahves ubrała swoją suknie i przygładziła materiał dłonią. 

Po zjedzonym posiłku nałożnica opuściła ze smutkiem komnatę sułtana. Wiedziała, że miał mnóstwo obowiązków i nie chciała mu przeszkadzać. Wróciła do haremu i od razu udała się do Isa agi. Eunuch wydawał rozkazy niewolnicom, które sprzątały główną komnatę.

- Isa! - krzyknęła radośnie Mehves by zwrócić uwagę eunucha na siebie. Aga odwrócił się i wzniósł dłonie ku niebu uśmiechając się. 

- Izydora hatun! - Podszedł do dziewczyny. - Zadowoliłaś sułtana? - spytał szeptem, a hatun pokiwała głową. 

- Chcę ci jeszcze oznajmić, że przyjęłam islam i sułtan nadał mi nowe imię. Od teraz zwracaj się do mnie Mehves - oznajmiła mu i usłyszała głośny pisk. Obok niej pojawiła się niedawno poznana Melek, która rzuciła się na faworytę sułtana i mocno ją uściskała. Isa aga zaklaskał w dłonie, a wszystkie dziewczęta zaprzestały swoich prac i odwróciły się w jego stronę.

- Przedstawiam wam nową faworytę naszego sułtana. Mehves hatun zamieszka ponownie na piętrze faworyt zgodnie z rozkazem padyszacha - oznajmij eunuch, a w komnacie rozległy się szepty. 

- Co jeśli ona znowu nas okłamuje? - warknęła złośliwie Nurbanu stojąc na czele nałożnic. Miała skrzyżowanie ramiona na klatce piersiowej i zmarszczone brwi. 

- Kimże ty jesteś, aby podważać decyzje sułtana? - powiedział głośno aga gestykulując rękami. - Rozkaz o przeniesieniu Mehves hatun wydał osobiście! - Obrażona Nurbanu odwróciła się i poszła do siebie ze swoimi dwoma wiernymi psami. 

Mehves zabrała swoje rzeczy z komnaty nałożnic i udała się ponownie na piętro faworyt. Isa aga dla jej bezpieczeństwa zaprowadził ją do oddzielnej komnaty, aby dziewczyna nie musiała znajdować się w jednym pomieszczeniu z Nurbanu. Uśmiechnięta usiadła na swoim nowym łożu i pogładziła jedwabny materiał pościeli. Nareszcie wróciła miejsce gdzie od dawna powinna się znajdować. Powoli kroczyła na szczyt i zaczynało się jej to podobać. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro