XXXII
Do przyjęcia urodzinowego został jeden dzień, a w rodzinie Tojiego kolejną z tradycji było to, aby każdy gość przyniósł ze sobą jakieś ciasto. Mężczyzna już z góry miał zamiar zerwać z tym zwyczajem i nie wyrażał najmniejszej chęci, żeby brać udział w tym cyrku. Ciekawe, że przy urodzinach Megumiego rodzinne tradycje mu wcale nie przeszkadzały...
Mimo to brunet został zmuszony do pieczenia przez żonę, która z ekscytacją spędzała czas w kuchni. Tym wyjątkowym razem oczekiwała pomocy ze strony męża, a raczej pełnego zaangażowania, kiedy on akurat teraz miał ochotę zostawić ją z tym samą. Nie to, że nie chciał robić tego z nią, ale ogólnie nie chciał...
Znudzony Toji właśnie opierał się o blat, obserwując jak jego wspaniała żona właśnie gromadzi wszystkie potrzebne rzeczy, a przy tym jest maksymalnie skupiona. Aż uniósł delikatnie kąciki ust w górę, widząc kobietę przy misce, do której zaczęła kolejno wrzucać produkty, a przy wsypywaniu mąki, trochę opadło na jej policzek, czemu brunet nie potrafił się oprzeć. Przez to też od razu podszedł bliżej niższej, po czym delikatnie wyciścił jej twarz dłonią, a następnie czule objął ukochaną od tyłu, kładąc podbródek na jej drobnym ramieniu.
- Nie możemy po prostu czegoś kupić i powiedzieć, że my to zrobiliśmy? - westchnął cicho.
- Nie wolno kłamać, Toji - odpowiedziała stanowczo, mieszając coś w misce.
- To nie kłamanie. My to zrobiliśmy, ale rękami innych ludzi - aż zaśmiał się.
- Głupoty gadasz - odwzajemniła.
- Szkoda, że dla mnie tak się nie starasz jak dla tej bandy...
- Porozmawiamy, gdy będziesz czegoś chciał, jeśli uważasz, że się nie staram dla ciebie - odpowiedziała ciut urażona - I dobrze wiesz, czemu to robię...
- Przecież cię lubią... Według nich ożenienie się z tobą i Megumi to jedyne, co mi w życiu wyszło...
- Ciągle mi wypominają, że tyle pracuję i mnie w domu nie ma... - rzekła z wyrzutem.
- Ale, gdy jestem u nich bez ciebie, mówią same dobre rzeczy o tobie i dziwią się, że wciąż ze mną jesteś...
- Jesteś ojcem mojego dziecka - nagle zostawiła wszystko i odwróciła się do mężczyzny z ciepłym uśmiechem, przy czym objęła jego szyję czule - Jak mogłabym cię zostawić?
- Czyli nasze dziecko to jedyny powód, dlaczego ze mną jesteś? - spytał, udając zawód, przy czym patrzył jej prosto w oczy.
- Oczywiście, że nie, głuptasie! - zawołała ze śmiechem, po czym wtuliła się w niego z uczuciem. Wtedy dodała cicho - Nigdy nie spotkałam tak zabawnego chłopaka jak ty...
- Więc jestem tylko śmieszny? - dalej grał obrażonego, chociaż sam objął ją mocniej, wsuwając nos w jej włosy o przyjemnym, owocowym zapachu.
- No, może jeszcze trochę przystojny... - znów się zaśmiała - Chociaż moje koleżanki ciągle mi powtarzają, że, gdyby miały takiego męża, zostawiłyby wszystko i byłyby tylko z nim...
- Właśnie dlatego jestem twoim mężem, a nie ich - odpowiedział zdecydowanie - A skoro jestem taki atrakcyjny, czemu nie jesteś zazdrosna?
- Nie mam o co, kochanie - spojrzała mu z twarz z ciepłym wyrazem - Ufam ci i jestem pewna twojej wierności. Jesteś jaki jesteś, ale nie umiesz kochać dwóch kobiet naraz. I nigdy nie dałeś mi powodu, żebym była zazdrosna...
- Więc to ja nie ufam tobie?
- Nie lubisz się dzielić. Chciałbyś jako jedyny na mnie patrzeć, ale masz zbyt miękkie serce, by mi czegoś zabraniać...
- Tak dobrze mnie znasz, że aż mi wstyd... - zaśmiał się cicho, po czym zupełnie zmienił temat - Wiesz co? Wciąż nie mamy prezentów dla Maki i Mai...
- Wiem, o czym myślisz, Toji, ale... Co z ciastem?
- Zawołamy Megumiego i tego pajaca. W końcu nie robią nic innego tylko siedzą ze sobą na górze i robią nie wiadomo co...
- No nie wiem... A jak coś zepsują?
Ale brunet już pobiegł prosto po schodach, po czym bez żadnego zahamowania otworzył drzwi od pokoju syna, a wtedy po domu rozniosło się:
- Pukaj! - wrzasnął Megumi, marszcząc brwi ze złości.
Tymczasem zdezorientowany Sukuna nie wiedział co ze sobą zrobić ani gdzie podziać oczy, gdy Toji stał w futrynie, a para właśnie była w trakcie namiętnego pocałunku, gdzie zdążyli już rozpiąć sobie spodnie. Nawet ich ciała nabrały cieplejszej temperatury, a dwójka powoli przechodziła do odważniejszych ruchów, próbując zostać przy tym najciszej jak się da... Za to wyższy brunet chwilę obserwował wściekłego syna i jego przydupasa, po czym westchnął i przyznał:
- Że wam jeszcze szczęki nie odpadły od tego...
- Odezwał się... - burknął Megumi, patrząc w bok z wyrzutem.
- My wychodzimy, a wy macie dokończyć to coś na jutro...
- Możemy nie iść? - zajęczał Megumi - Powiedz, że jesteśmy chorzy czy coś...
- Powiedz to mamie - westchnął starszy - Sam chciałem tak zrobić, ale ona mi zabroniła...
- Nie lubię takich spotkań...
- I tak już za późno. Nie możemy odwołać tego dzień przed...
- Dobra...
Za chwilę Toji zszedł na dół, a wtedy Sukuna i Megumi szybko się ogarnęli i dołączyli.
Brunetka dokładnie wytłumaczyła dwójce co i jak, a potem jeszcze powtórzyła dwa razy dla pewności, na co oni tylko kiwali głową, choć bladoskóry ze szczerą niechęcią. I kiedy tylko rodzice wyszli, sam był bierny, a to Sukuna kierował całym procesem, ciężko pracując. Za to Megumi przypominał teraz dziecko, które pomaga w kuchni albo nie... To coś zrobił, to się pokręcił, to zaczepiał starszego... Kompletnie nie był zaangażowany w główną czynność, nie chcąc przyjąć do wiadomości, że jest za to odpowiedzialny. Ale szatyn starannie wszystko dodawał i mieszał, zupełnie ignorując młodszego, który bardziej przeszkadzał niż pomagał.
Sukuna właśnie wziął się za robienie polewy czekoladowej, gdy ciasto już leżało w piekarniku. Za to pleców miał przyczepionego znudzonego bruneta, który z dziecięcym naburmuszeniem drażnił starszego ustami w ramię, ale ten w ogóle nie reagował. W końcu mama Megumiego poprosiła, a przecież była to kobieta dająca życie komuś tak wspaniałemu jak młodszy Fushiguro... Dlatego też piłkarz nie miał zamiar nadużywać tolerancji brunetki, a w miarę możliwości chciał zdobyć jej uznanie. Toji był Tojim i ci się jakoś dogadali, ale modelka wymagała więcej wysiłku, wszak jej nie można było tak łatwo przekonać do siebie. Ale brunet nie brał na poważnie polecenia rodziców i cały czas szukał sposobu, aby oderwać chłopaka od aktualnej czynności.
- Sukuna... - jęczał Megumi z nudów.
- Możesz pomieszać - zaśmiał się szatyn, wystawiając łyżkę w stronę młodszego.
- Czemu nie... - westchnął. Zaraz odsunął się od ukochanego, po czym przejął miskę z polewą.
- Świetnie, to ja pójdę na chwilę do łazienki - zaśmiał się, składając na delikatnym policzku młodszego krótki pocałunek dla otuchy.
- Dobra, idź... - ponownie westchnął.
Więc piłkarz już nie przedłużał i zdecydowanie ruszył w stronę wyznaczonego celu.
Po krótkim czasie wrócił, a wtedy Megumi przelotnie na niego przeniósł wzrok, po czym postanowił kontynuować akcję-prowokację. Pewnie podniósł swoją czarną bluzkę w górę, po czym bez żadnego zahamowania przyłożył czekoladową łyżkę do brzucha, w efekcie czego po jego bladej skórze zjechał średni strumień polewy. Zaskoczony Ryomen spojrzał pytająco na bruneta, nieco unosząc brwi do, a wtedy Megumi odpowiedział, jakby nic:
- Sukuna... - zaczął specjalnie niepewnym głosem - Ubrudziłem się...
- Co ty kombinujesz, szczeniaczku? - spytał z lekkim śmiechem, uważnie obserwując młodszego.
- Pomożesz mi z myciem? - spojrzał na niego niewinnie.
- Coś mi mówi, że wcale nie chodzi ci o mycie, Megumi... - podniósł kąciki ust, czując, jak brunet ciągnie go w stronę salonu.
Fushiguro nie mówił nic, jedynie prowadził ukochanego przez korytarz, aż wylądował na jednej z kanap, gdzie pociągnął także starszego. Wtedy zaledwie spojrzał w ciepłe oczy Sukuny, zmysłowo sunąć wolną ręką przez jego ukryty za białym materiałem tors, a finalnie złapał go mocno za koszulkę i narwanym ruchem przyciągnął do swoich już znacząco rozchylonych warg. Szatyn odruchowo wsunął język w usta Megumiego, gdzie na wstępie przywitał go pełen namiętności język bruneta. W tym czasie starszy czule przyłożył dłoń do ciepłego policzka bladoskórego, skąd jechał coraz niżej, finalnie błądząc po jego ramieniu, a potem coraz wyżej, i tak przemiennie, na co ten nieznacznie napinał mięśnie oraz wysuwał pierś do przodu.
Para z każdą chwilą pogłębiała pocałunek, a oprócz wymiany śliny, dzielili także ciepło, które napędzało hormony szczęścia poprzez ich miłosną deklarację dotykową, a przynajmniej jedną z jej form. Za to brunet pod wpływem rozkosznej chwili, kiedy w jego brzuchu dziko tańczyły dojrzewające motylki, odchylił głowę prosto na oparcie, przez co teraz starszy był bardziej nad nim niż obok niego, a mimo to obydwaj kontynuowali gorące pieszczoty języków, kiedy nagle młodszy niemal wypluł piłkarza ze swoich ust, a jednak ten pozostał dość blisko, dysząc kusząco na zmianę z ukochanym. Megumi uśmiechnął się lekko, choć wymownie, powoli wędrując przymrużonym wzrokiem po twarzy śniadoskórego niczym podescytowane dziecko, choć najczęściej jednak schodził na same jego słodkie wargi, których słodycz mógłby przyjmować cały czas.
- Musisz mnie umyć jak kotek... - rzekł brunet przez oddech.
- Mam cię wylizać, Megumi? - uśmiechnął się ciut figlarnie.
- Dokładnie tak...
- Cóż...
Sukuna pokręcił głową, przygryzając dolną wargę, chociaż jego kąciki ust wciąż szły ostro w górę, bo mimo poczucia obowiązku, mocno ulegał pomysłom Fushiguro. W końcu od ich ostatniego razu minęło trochę czasu, bo cały czas na drodze stawały jakieś przeszkody, z naciskiem na samego Tojiego, który, jakby z satysfakcją im przerywał...
Jednak chłopak postanowił w to wejść, dlatego też zaraz jego mokry język zjechał prosto na ciepły brzuch ukochanego, z którego zaczął zwinnie zlizywać ślady po polewie czekoladowej, a im niżej był, tym mocniej naciskał, co Megumi obserwował z zadowoleniem, nieco napinając drżące mięśnie. Do tego czule wsunął dłoń we włosy śniadoskórego, które lekko ciągnął, gdy ten trzymał go zdecydowanie w biodrach.
Gdy Sukuna skończył, pozostawiając na bladej skórze ukochanego trochę swojej śliny, nagle poczuł impuls podniecenia, co z kolei wywołało u niego pobudzenie, na co zmarszczył brwi i przeklnął pod nosem, świadomy czasu.
Niespodziewanie uniósł głowę i spojrzał łagodnie na znaczące, lekkie wypieki na twarzy młodszego, a przenosząc wzrok na jego z pozoru niewinne oczy, rzekł z lekką obawą:
- Megumi, my nie możemy...
- Nie potrzebujemy lubrykantu... - wydyszał, sięgając do kieszeni, z której wyjął saszetkę, prawdopodobnie z prezerwatywą w środku.
- Skąd ty... - zmarszczył brwi ze zdziwienia.
- A jak myślisz? - westchnął, patrząc na niego wymownie, choć z pewnym wyrzutem.
- Nie zorientuje się?
- Z tego, co zauważyłem, rzadko ich używa, a poza tym ma ich tyle, że jedna nie robi różnicy.
- Ale to w ogóle nie o to mi chodziło, Megumi! - nagle przypomniał sobie - Mieliśmy coś robić...
- Ze wszystkim zdążymy... Nie masz ochoty na szybki numerek ze swoim szczeniaczkiem, Sukuna? - wyszeptał, przesuwając dłoń po pasku starszego, przez co tego przeszły gwałtowne dreszcze, aż zadrżał z pobudzenia.
- Megumi... - warknął, bezbronnie spoglądając w dół, gdy palce Fushiguro tak bezczelnie bawiły się jego paskiem, a wcale go nie rozpinały - Kurwa mać!
Sukuna zachłannie popchnął Megumiego, przez co ten wylądował plecami na miejscach siedzących, a zaraz poczuł na sobie samego piłkarza, który agresywnie zaatakował jego usta i zaczął się o niego intensywnie ocierać. Dłońmi błądził dziko przez boki bladoskórego, przesuwając je aż do jego ud, jakie ścisnął mocno, a potem zjechał jeszcze niżej i wtedy złapał go w zgięciach kolan, po czym przysunął nogi ukochanego do swoich bioder. Następnie przeszedł rękoma z powrotem na jego boki, skąd pewnie przesunął się prosto pod czarny materiał bluzki bladoskórego. Na to Megumi westchnął gwałtownie podczas gorącego pocałunku francuskiego, tak samo odruchowo wypychając tors, gdy palce Sukuny zuchwale drażniły jego stojące sutki. Piłkarz z początku robił to spokojnie, ale szybko zmienił zdanie jak i dotyk na bardziej nachalny, przy czym w miarę możliwości wciąż kusił coraz cieplejsze i drżące ciało młodszego własnym, które już jemu samemu dawało znaczące, gorące impulsy, od których był coraz bardziej napalony i lekkomyślny. Dawno zapomniał o całym świecie, a skupił się na tym, aby spędzić ze swoim chłopakiem parę intymnych momentów...
Aż brunet wyrwał się z pocałunku, kierując ubarwioną uroczymi rumieńcami twarz w inną stronę, przy czym dyszał głośno wraz z maksymalnie zamkniętymi oczami. Sam odwzajemniał ruch pełen sensualnej energii, która coraz zachłanniej tańczyła w jego duszy i przejmowała nad nim kontrolę. Nagle wydał z siebie ciężki stęk wraz z drgnięciem oraz złapał starszego mocno w ramionach, gdy poczuł, że ten dobiera się językiem do jego wrażliwej szyi. Aż przyciągnął go jeszcze bardziej do siebie, nie potrafiąc się oprzeć przyjemnie drażniącym iskrom, jakie wspólnie wytwarzały ich ciała...
Nagle usłyszeli głośne szczekanie na dwa głosy, a za chwilę jeden z nich ucichł, ale jego właściciel zaczął uparcie ciągnąć za nogawkę od spodni Sukuny, na co ten natychmiast odciągnął usta od szyi bruneta i spojrzał na psa z wyrzutem. Za to Megumi dał mu znać, aby oderwali się od siebie, co ten uczynił niechętnie. Zaraz po tym usiadł z szeroko rozstawionymi nogami oraz zgiął ręce na klatce piersiowej, kiedy na kanapę wskoczyły już dwa psy i natychmiast zaczęły przypominać brunetowi o swojej obecności, machając ogonami. Szatyn spoglądał na to z oburzeniem i wyrzutem, czując się właśnie pokonanym przez dwa urocze zwierzątka. Jak on, król strzelców i władca serca Megumiego Fushiguro, mógł dać się zdominować przez tak bezbronne stworzenia...
Psy w miarę szybko jednak zeskoczyły z kanapy, a zamiast tego położyły się tuż przy nogach bruneta, zwijając ciała w dwa kłębki. Wtedy Ryomen złapał mocno dłoń ukochanego, po czym pociągnął go zdecydowanie za sobą, czemu brunet nie mógł się oprzeć i po prostu biegł za starszym. A ten poprowadził go prosto do sypialni jego rodziców, po czym zatrzasnął drzwi. Teraz przy ponownym przyśpieszeniu tętna pocałował intensywnie bladoskórego, który po dłuższym czasie odepchnął go od siebie.
- Co ty robisz? - wydyszał Megumi.
- Już mam tego dość - warknął, zachłannie ściągając z siebie koszulkę - Wszyscy nam wiecznie przeszkadzają, a ja chcę tylko się z tobą kochać...
- Tutaj? - spytał, otwierając szerzej oczy.
- Jestem już tak sfrustrowany, że wziąłbym cię w parku na ławce...
- Ale to... Łóżko moich starych! - wrzasnął.
- Zabawmy się w nich - nagle zadziornie uniósł kąciki ust w górę, popychając młodszego w kierunku małżeńskiego łoża - Ja będę twoim starym, a ty swoją mamą... Kto wie, może zrobimy sobie Megumiego? - zaśmiał się figlarnie.
- Jak możesz tak mówić?! - zrobił naburmuszoną minę, kiedy wylądował na łóżku.
- Daj spokój, kochanie... - pokręcił głową pobłażliwie, po czym zawisł nad brunetem. Zaczął go subtelnie pieścić po szyi, a wraz z tym przesunął dłoń prosto na jego rozporek, który rozpiął, a potem wsunął rękę w spodnie młodszego - Daj sobie ulżyć...
- Sukuna... - zastękał, napinając wszystkie mięśnie i marszcząc rozpaloną twarz, kiedy czuł na kroczu zdecydowany ruch chłopaka. Aż jego biodra posłusznie za nim szły, a on nieznacznie przechylał głowę do tyłu, błądząc dłońmi już po nagich, umięśnionych plecach śniadoskórego.
- Tak, skarbie? - wyszeptał uwodzicielsko, sprawnie odkrywając tors chłopaka, po którym następnie sunął ciężko ręką - Chcesz mnie wreszcie poczuć czy będziemy czekać do ślubu?
- Po co czekać? Zróbmy teraz noc poślubną! - wciąż stękał, dziko ocierając się o dłoń starszego - Czemu jeszcze nie poczułem twojego kutasa?!
- Megumi! - zawołał zaskoczony - Czemu tak niegrzecznie?
- Dopiero mogę być niegrzeczny... Chcesz zobaczyć?
Szatyn uśmiechnął się z ciekawością, po czym zupełnie zszedł z młodszego, opadając obok, przy czym wciąż na niego patrzył z zaciekawieniem.
- Chcę - odpowiedział zadziornie.
Wtedy brunet poczuł to jak rzucenie mu wyzwania, którego za nic nie mógł odrzucić. Zatem pośpiesznie zsunął z siebie spodnie wraz z bokserkami, a następnie bluzkę, co starszy uważnie oglądał z lubieżnym uśmiechem niczym swój prywatny pokaz, co bez zaprzeczenia podniecało go.
Potem Megumi usiadł przed starszym, kiedy ten luźno rozłożył nogi, stale zainteresowany tym, co ma mu Fushiguro do zaoferowania. Tymczasem brunet już zachłannie rozpinał pasek od spodni chłopaka, a potem to samo uczynił z rozporkiem. Już miał zsuwać z bioder starszego dolną odzież, kiedy poczuł na swojej nabrzmiałej męskości jego twardą dłoń, która, jakby dla zabawy dręczyła go, zapewniając mu całą gorącą falę nowych doznań o głębokiej intensywności, na co on aż odchylił głowę z na wpół przymkniętymi powiekami, mimowolnie poruszając ciałem dziko oraz wydając z siebie ciche odgłosy seksualnej frustracji.
- Sukuna... - zasyczał ciężko młodszy, próbując opanować gwałtowne drgawki przy silnym podnieceniu.
- Coś nie tak, Megumi? - spytał starszy z niewinnym uśmiechem, którym zakrywał potwornie perwersyjną satysfakcję - Myślałem, że lubisz, gdy cię tam dotykam...
- Nie wolałbyś, żebym... - dalej stękał, przy czym nieco uniósł wrednie kąciki ust - doszedł od twojego chuja zamiast ręki?
- Nie jesteś aż tak łatwy, szczeniaczku... - zaśmiał się pewnie - Zresztą dojdziesz dopiero, gdy ci pozwolę... Wiem jak skutecznie stymulować penisa ręką, o czym powinieneś już wiedzieć, mój drogi...
- Dalej słabo ci to idzie...
- A wijesz się, jakbyś już był blisko... - specjalnie zmienił ruch, czym spotęgował pobudzenie chłopaka.
- Ach, Sukuna! - jęknął przeciągle, czując zryw podniecenia i bardziej wyczuwalną pulsację coraz niżej.
- Już dochodzisz, słodziaku?
- Tak..! - warknął słabo.
Wtedy szatyn niespodziewanie zabrał rękę zupełnie, obserwując swojego ledwie wytrzymującego ukochanego, który właśnie stracił okazję na potężny orgazm, za to dostał kolejne uderzenie podniecenia, od czego zgiął palce u rąk i stóp, i znów zawołał imię chłopaka.
Megumi przez chwilę odzyskiwał jako taką trzeźwość umysłu, po czym zmarszczył brwi i zaczął niemal agresywnie zrywać ze starszego spodnie, na co ten w ogóle nie protestował. Wręcz wyrażał jeszcze większą pewność, oglądając potężną wypukłość w swoich białych bokserkach. Na młodszym widocznie też robiło to wrażenie, ponieważ sam przyłożył tam dłoń i zaczął pocierać, patrząc szatynowi prosto w oczy.
- I jak, fajnie? - spytał z wyrzutem Megumi.
- Zajebiście, kochanie - odpowiedział zadowolony Sukuna - Chcesz się mścić, robiąc mi dobrze, Megumi? - posłał mu uroczy śmiech.
- Chcę cię doprowadzić do stanu, w którym będziesz tuż przed dojściem, a wtedy cię zostawię. - Wrzasnął -Tak jak ty mnie, chuju!
- Brzmi kusząco, maluszku - uśmiechnął się niewinnie - Ale chciałbym ci przypomnieć, że to ty tego chciałeś, a trochę goni nas czas...
- W dupie to mam - burknął, odsuwając od niego rękę.
- Nie wolałbyś mnie? Bo ja bardzo - wciąż szczerzył zęby.
- I chuj.
- No mój tak... - po czym podniósł się do pozycji siedzącej, a wtedy objął gorący policzek bruneta ręką i rzekł czule - Megumi, daj spokój... Jestem twoim chłopakiem, żeby sprawiać ci przyjemność i cię wspierać, a nie z tobą wojować...
- To po co mnie prowokujesz, debilu?!
- Jesteś słodki, Megumi.
- Co?
Sukuna tylko posłał mu ciepły uśmiech, po czym przyciągnął go do siebie i złączył ich usta w czułym pocałunku. W tym czasie jakimś sposobem zsunął ze swoich bioder przeszkadzającą bieliznę, a następnie objął chłopaka i oderwał się od jego ust, aby wyszeptać mu do ucha:
- Zrobisz mi tak, gdy będziesz na mnie skakać. Chcesz, szczeniaczku?
- Zapomniałem tej gumy z salonu... - nagle brunet rzekł niepewnie ze skołowaniem.
- Megumi... - zaśmiał się, kręcąc głową - Weźmy inną. Tamtą potem odniesiemy...
- Nie chcę grzebać w ich rzeczach... - nagle spojrzał w bok zawstydzony.
- Wcześniej nie miałeś z tym problemu...
- Chodzi o to, że...
- Zobaczyłeś tam coś, czego wolałbyś nie zobaczyć - dokończył z rozczulającym uśmiechem, widząc zmieszanie młodszego.
- Niee... - próbował zaprzeczać - Znaczy... Bo wiesz... Eee...
- Megumi, rozumiem - zaśmiał się - Wiem, że to twoi starzy i w ogóle, ale spróbuj pomyśleć, że to też dorośli ludzie z jakimiś potrzebami...
- Dobra, zamknij się! - wrzasnął, po czym wstał i podszedł do jednej z szafek.
Szybko wyjął z niej jedną saszetkę, po czym zachłannie zamknął drewnianą skarbnicę, o której wolałby nie wiedzieć. Następnie odwrócił się do chłopaka i pokazał mu, że zdobył ważny element ich stosunku, na co Sukuna znów zareagował śmiechem, widząc dalsze skołowanie młodszego. Ale, gdy ten tylko wrócił do niego na łóżko, od razu przytulił go do siebie, jakby chciał pocieszyć ukochanego... Przy tym przysunął ponownie przysunął usta do jego ciepłego ucha, a wtedy rzekł ciepło:
- No załóż mi ją, Megumi...
- Ty nie umiesz? - burknął.
- Przecież wiem, że chcesz sam. Poza tym chcę zobaczyć jak to robisz.
Wtedy brunet nieco odsunął się od starszego, po czym zdecydowanie rozerwał saszetkę i wyjął z niej nawilżoną zawartość, co piłkarz wciąż obserwował z uwagą. Za to młodszy marszczył brwi niczym wściekły kotek i z taką miną zaczął nakładać prezerwatywę na męskość starszego, co temu w ogóle nie przeszkadzało.
Gdy Megumi skończył, Sukuna z delikatnym uśmiechem przyciągnął go do siebie za policzek tak, aby brunet już był nad jego kroczem, co nieco zestresowało młodszego, chociaż sam nie wiedział czemu. Mimo to jego serce biło, jakby wyczuwało pewne niebezpieczeństwo...
- Kocham cię, Megumi - Sukuna wyszeptał całkiem poważnie, po czym musnął namiętnie dolną wagę młodszego, a zaraz to samo zrobił z górną.
Fushiguro sam ułożył obydwie dłonie na przyjemnie gorących policzkach szatyna, odwzajemniając pocałunek z pełnym zaagażowaniem, jakby właśnie wyznawał swoje uczucia, ale Ryomen to samo. Przy tym młodszy czuł pośladkami, że przyrodzenie jego ukochanego go zaczepia, co mu przypominało o daniu głównym, od czego zapłonął jeszcze bardziej. Rozwijając wymianę ponętnych muśnięć, zaczął stopniowo zniżać biodra, a wraz z tym był bliżej stosunku właściwego, chociaż jeszcze pudłował, co robił najprawdopodobniej specjalnie...
Nagle Sukuna spiął mięśnie, czując napływ nowonarodzonych impulsów gorącego podniecenia, które dziko przepływały mu przez brzuch i coraz niżej, w czasie, gdy Megumi zastękał krótko, również napinając rozpalone ciało, przy czym mrużył powieki do połowy, oddając ciało na rzecz tego pięknego uczucia, które uderzało także w niego, gdy wpuścił starszego w swoje wrażliwe wnętrze. Od razu zaczął się po nim po omacku ślizgać, kończąc pocałunek, po czym przechylił głowę i zaczął ciężko oddychać, trzymając śniadoskórego w ramionach mocno. Za to ten objął biodra młodszego pewnie, a do tego przygryzł wargę i całkowicie opuścił powieki, rozkoszując się tą wyjątkową chwilą. W końcu mógł poczuć Megumiego, co szczerze porównywał do stanu najwyższej błogości, szczególnie, że ten właśnie go zadowalał samym sobą, a przy okazji i siebie. A ruch bruneta łączył w sobie pożądanie wraz z dokładnością i wrodzonym apetytem, czego efektem były coraz zachłanniejsze biodra chłopaka. Fushiguro nie potrafił długo utrzymać spokojnego rytmu i zaraz wczuł się w niego bardziej, czym zmusił bezbronnego, pozbawionego władczej siły piłkarza do wydania z siebie jego jęku o chłopięcym charakterze, jakby ten dopiero rozpoczął tę przygodę, a przecież miał doświadczenie znacznie większe od bruneta. Mimo wszystko Megumi stymulował nim tak zdecydowanie i przyjemnie, że szatyn aż zacisnął mocniej dłonie na szalonych biodrach ukochanego, przyciągając go jeszcze mocniej. Za to bladoskóry w trakcie stosunku był tak odprężony, jakby wcale nie stresował się jeszcze chwilę temu. Sam trzymał się starszego delikatnie, ze swoją charakterystyczną gracją, a do tego nieznacznie odchylał głowę do tyłu, rozchylając wargi, z których co jakiś czas wyśpiewywał jakiś swobodny, niski jęk, ulegając całym drżącym ciałem coraz silniejszym prądom seksualnej satysfakcji.
- Sukuna... - wydyszał Megumi, czując napływ kolejnej fali doznań.
- Tak, skarbie? - jego głos podobnie nie należał do spokojnych.
- Podobam ci się?
- Ja pierdole, ale ty sobie znajdujesz czas na te pytania... - westchnął ciężko, chcąc nieco opanować ciało w miarę możliwości - Tak, Megumi, podobasz mi się.
- Bardzo?
- Gdybyś mi się nie podobał, po co bym właśnie w tym momencie uprawiał z tobą seks? - spytał twardym głosem.
- Powiedz.
- Jesteś dla mnie tak hot, że przy tobie topnieję jak czekolada.
Megumi uśmiechnął się nieznacznie na te słowa, po czym niespodziewanie przerwał ruch bioder i w ogóle zszedł z szatyna, na co ten spojrzał ze zdziwieniem na młodszego, zupełnie nie rozumiejąc, czemu ten przerwał coś tak przyjemnego... Zaraz jednak zrozumiał, gdy został wciągnięty przez bruneta prosto pod kołdrę, gdzie to już on był na górze, a Megumi niewinnie pod nim leżał, patrząc mu w oczy z najświętszym zaufaniem, co aż onieśmielało samego Sukunę.
- Megumi... - zaczął niepewnie piłkarz, czując ręce młodszego na swoim rozgrzanym karku.
- Kochaj się ze mną, Sukuna. Pokaż mi, jak bardzo mnie kochasz.
- Megumi... - powtórzył, reagując delikatnym śmiechem - Nie liczą się słowa, a czyny, tak?
Brunet tylko pokiwał głową, na co Sukuna nie miał więcej argumentów, także zostało mu pokazanie, jak bardzo kocha swojego małego szczeniaczka.
Szatyn tym razem przylgnął wargami do szyi ukochanego i zaczął ją zmysłowo pieścić, na co Megumi lekko przymykał oczy, oddając się kojącej rozkoszy, gdy nagle odchylił głowę do tyłu i zastękał, łapiąc starszego w łopatkach, gdy ten właśnie w niego zdecydowanie wchodził. Lecz mimo wielkiegowejścia, Sukuna nie poruszał biodrami zbyt szybko ani za mocno, jakby sam się przy tym relaksował, a młodszy wraz z nim. Brunet nawet spojrzał Ryomenowi prosto w jego zamglone oczy przez swoje na wpół przymknięte, za to łączyła ich duchowa przyjemność, kiedy coraz bardziej się wyczuwali przy odważniejszym ruchu i wspólnej wymianie ciężkich oddech wraz z odgłosami głębokiej rozkoszy.
Nagle Fushiguro przesunął dłonie przez piekielnie gorące boki śniadoskórego, a zatrzymał je dopiero na jego policzkach, po czym przyciągnął starszego do swoich ust, dzięki czemu rozpoczęli krótki, słodki pocałunek, ale był pełen uczucia. W trakcie niego piłkarz okrył zgrabne dłonie młodszego swoimi, a za chwilę zabrał je ze sobą prosto na pościel i wsunął palce między palce ukochanego. Wraz z tym nieco przyśpieszył ruch bioder, chociaż w dalszym ciągu bardziej skupiał uwagę na intensywności niż samej prędkości. Za to aktualny taniec doskonale zagrał mu na nerwach, przybliżając go do oczekiwanego efektu. Megumi ponownie przerwał pocałunek i spojrzał w oczy śniadoskórego, kiedy zaczął wydawać z siebie coraz zachłaniejsze odgłosy przy twarzy pełnej podniecenia, jakby powoli tracił nad tym kontrolę. Zresztą Sukuna wcale nie radził sobie lepiej. Sam marszczył twarz, rozchylając wargi, z których dyszał przez zmęczenie, a także potrafił niepowstrzymanie jęknąć czy zastękać.
- Megumi, ah... Jesteś cudowny... - mówił Ryomen, czując, że jest coraz bliżej - Niesamowity... Kurwa, cudowny!
- Mi też z tobą cholernie dobrze, Sukuna... - sam się powoli zbliżał, gdy jego podbrzusze zalewało ciężkie uczucie - Nie mam porównania, ale jestem pewny, że jesteś dla mnie najlepszym partnerem i tylko ty możesz mi zrobić tak dobrze jak nikt inny!
- Jesteś ze mną tylko dla dobrego ruchania? - uśmiechnął się z nutą cynizmu, krzywiąc twarz z coraz bliższego końca.
- Jestem z tobą, bo cię kocham... - wystękał - A nasze dobre ruchanie to przydatny dodatek...
- Kocham cię, Megumi, tak cholernie mocno...
- Ja ciebie te... - zatrzymał się, po czym zaczął stękać z przerwami, drżąc spazmatycznie - Sukuna... Już... Mh... Ja... Dochodzę, Sukuna..! - westchnął głęboko, odchylając głowę do tyłu i mocno ściskając dłonie starszego, kiedy poczuł w swoim wnętrzu zatrzyk najdzikszej ekscytacji cielesnej, która tak bezwstydnie pulsowała mu po całym ciele.
- To zaszczyt spuszczać się w tobie nawet przez gumę... - wyszeptał, również ulegając ostatniemu impulsowi, po którym uwolnił się, dostając nagłej, onieśmielającej gorączki ubarwionej w przyjemność, na co on sam przygryzł wargę, przechylając brodę w dół, chociaż ta nieznacznie poszła w górę przy jego przymkniętych oczach.
- Megumi, no kurwa!
Nagle usłyszeli głos Tojiego za drzwiami, na co obydwaj otworzyli szeroko oczy z resztkami satysfakcji na twarzach, po czym odskoczyli od siebie i czym prędzej ruszyli do zakładania z powrotem wszystkich ubrań, z czego Sukuna najpierw pozbył się blokady na dzieci. Wprawdzie jego i Megumiego to nie dotyczyło, ale fakty są faktami...
Szatyn jeszcze nie zdążył zapiąć spodni, kiedy Megumi już otworzył drzwi od sypialni, a wtedy otworzył jeszcze szerzej oczy i poczuł jak umiera w środku, gdy jego wzrok wyłapał skołowane spojrzenie ojca. Wyższy brunet, zauważając niższego wychodzącego z jego pokoju, w stanie raczej nie pierwszej świeżości, a przynajmniej chłopak miał wyraźnie potargane włosy, aż nie wiedział, co ma powiedzieć. Jeszcze większy error systemu miał, gdy zza tych samych drzwi wyszedł Sukuna w podobnym stanie, co Megumi. Obydwaj stale posiadali wypieki na twarzach, które miały wypisane, co przed chwilą wydarzyło się między ich właścicielami.
- Mieliście robić pierdolone ciasto, a nie siebie! - wrzasnął Toji, marszcząc brwi - I to w moim łóżku?! Czy was już naprawdę pojebało?!
- Nie rozumiesz! To nie tak jak myślisz! - wrzasnął Megumi, patrząc w bok cały spalony ze wstydu.
- A ty myślisz, że automatycznie przestanę wiedzieć, co tam robiliście, gdy zaczniesz gadać te pierdoły? - wyśmiał go, czym tylko rozjuszał syna bardziej. Ten jednak sobie nic z tego nie robił, wszak sam był tak zdenerwowany, że nie rozumiał, dlaczego jeszcze nad sobą panuje i niczego nie rozwalił... - Przez to, że byliście tak zajęci sobą, spaliliście ciasto, bałwany! - zaczął chodzić w jedną i drugą stronę - Nie no, ja nie wierzę w was... - śmiał się nerwowo, po czym rzekł stanowczo - Do salonu, natychmiast. Macie tam na mnie czekać.
Zdezorientowani i zmieszani jedynie pokiwali głowami, po czym ruszyli w podane miejsce, a Megumi jeszcze krzywił się do siebie, niby udając ojca, co nieco rozśmieszało Sukunę. Chociaż wcale nie było im do śmiechu ze świadomością, że za chwilę dostaną tak potężny opierdol, że się nie pozbierają...
Mijał czas, a Toji nie wracał. Za to z kuchni dochodził wrzask mamy Megumiego, która ostro ochrzaniała męża, za to ten próbował się bronić tak samo krzykiem. Mimo wszystko było słychać, że to wcale nie on jest górą podczas tej dyskusji, co było dość zabawne, biorąd pod uwagę jak inni postrzegali mężczyznę. I właściwie mieli rację. On nie ulegał nikomu. Nikomu poza osobom, które kochał. Dodatkowo przy własnej żonie zmieniał się w pajaca, który ma w głowie zabawkę zamiast mózgu, jakby przy niej totalnie głupiał.
W końcu dwójka usłyszała z kłótni małżeństwa wściekły głos kobiety:
- Idź porozmawiać ze swoim synem o byciu niewyżytym! Zdaje się, że coś o tym wiesz! Przynajmniej masz pewność, że to twój syn, bo na tym świecie nie ma takiego dzikusa jak ty!
- A więc mógłbym wątpić, że to mój syn?! - wrzasnął Toji z desperacji. Przecież musiał coś odpowiedzieć.
- Oszalałeś?! - wyśmiała go - Megumi to cały ty!
- Ale mógłby być kogoś innego niż mój?!
- Czy ty właśnie pytasz czy cię kiedykolwiek zdradziłam?! - wrzasnęła z oburzeniem.
- Nie! To znaczy... Yyy...
- Od tej głupoty już ci się totalnie pomieszało we łbie! - po czym wypadła z kuchni.
Za chwilę do salonu weszła sama mama Megumiego, a widząc dwójkę siedzącą na kanapie, zmierzyła ich srogim spojrzeniem i rzekła:
- Zawiodłam się na tobie, synu - spojrzała na Megumiego, po czym przeniosła wzrok na Sukunę i dodała z odrazą - A ty, jak śmiesz w ogóle przebywać w moim domu, marny piłkarzyku...
- Ej no, nie marny! - zaprotestował Sukuna.
- Pf... Wszyscy jesteście tacy sami.
Po czym brunetka wyszła, a zaraz po niej wszedł Toji, który z kamienną twarzą usiadł naprzeciwko dwójki. Chwilę na nich popatrzył, a wreszcie przemówił:
- Mam już dosyć tego, że ciągle znajduję was gdzieś pieprzących się... - westchnął ciężko.
- Gdybyś nam wcześniej nie przeszkodził to byś nas nie znajdywał ciągle w takiej sytuacji! - Megumi odpierał atak.
- Uczyć się, a nie do łóżka się pchacie! - warknął, patrząc srogo na syna - Macie szczęście, że obydwaj jesteście facetami... Bo nie wyobrażam sobie, że miałbym zostać teraz dziadkiem i zabawiać jakiegoś małego, zasmarkanego bachora...
- Megumi też był małym, zasmarkanym bachorem? - nagle Sukuna uśmiechnął się wrednie.
- Megumi to Megumi... - warknął niepewnie, po czym kontynuował - Zresztą nie o to chodzi... Chodzi o to, że... Macie celibat.
- Co? - szatyn spojrzał na niego uważnie, po czym wybuchnął śmiechem.
- I czego się cieszysz, pajacu?
- Jak to celibat? - Megumi zmarszczył brwi, nie rozumiejąc absurdu wypowieki mężczyzny.
- Nie ma ruchania, tyle - odpowiedział Toji.
- Jak masz zamiar to sprawdzić?
- Mam swoje sposoby, a ty się nie interesuj.
- A jak złamiemy celibat to co?
- To wtedy koniec chodzenia z Sukuną.
- Co? - powtórzył szatyn z kpiącym śmiechem.
- Będę zawoził Megumiego do szkoły i z niej odwoził. Nie będzie mógł nigdzie wychodzić w wolnym czasie, a do naszego domu będzie mógł przychodzić tylko Yuuji. Do tego zablokujemy twój numer, więc zostają wam spotkania w szkole, ale tam też mogę sobie niespodziewanie przyjść i sprawdzić czy przypadkiem się gdzieś nie liżecie, bo chyba tylko to ze sobą robicie...
- Pojebało cię! - wrzasnął młodszy brunet.
- Megumi! - zawołał starszy z oburzeniem.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić! Dlaczego niby nie mogę się ruchać?
- Yyy... Za młody jesteś! - na szybko coś wymyślił.
- Ciekawe, ile ty miałeś lat, gdy robiłeś to pierwszy raz!?
- Nie interesuj się... - spojrzał w bok.
- Ale pierdolisz... - warknął brunet z naburmuszeniem.
- Dobra, bo już mnie zaczynasz wkurwiać... - wstał - Słuchajcie, macie się nie ruchać przez tydzień, a jak się nie posłuchacie, to wiecie, co będzie. A teraz idę naprawiać waszą głupotę - po czym ruszył do kuchni.
Za to Megumi dalej siedział naburmuszony, czując, że ktoś właśnie odebrał mu wolność. A Sukuna nic sobie nie robił z tego całego zakazu, wszak potrafił wytrzymać bez seksu kilka miesięcy, więc czym był tydzień... Megumi wciąż trwał w szale po pierwszym razie, a zresztą miał te szczęśliwe geny, które warunkowały jego duże zapotrzebowanie na te rzeczy. I właśnie tutaj rodziło się pytanie... Dlaczego Toji zabronił Megumiemu czegoś tak naturalnego w ich rodzinie, szczególnie, że sam doskonale znał ten mechanizm organizmu... Bez stosunku nie dało rady, a Megumi musiał dać radę...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro