Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Wszedłem do domu, a drzwi zatrzasnęły się za mną z hukiem. Przerażony odsunąłem się od nich na parę kroków, wpatrując się w nie z przerażeniem. Nie wiem czy zamknięcie spowodował przeciąg. Wiem jedynie, że torba, którą trzymałem w ręce spadła na podłogę pozostawiając głuchy dźwięk. Szedłem w stronę schodów znajdujących się na środku dużego pomieszczenia, zdającego się być większym niż zwykle. Idąc krok po kroku, podłoga wydawała przeszywający dźwięk skrzypienia, choć pamiętam, że nigdy tak nie było. Spojrzałem w prawą stronę - tam znajdowała się kuchnia, teraz wyglądająca na mroczną niż pełną życia. Mimo strachu skierowałem się do niej i rozejrzałem. Całe pomieszczenie, skąpane w ciemności, wyglądało na stare, jakby od lat nie zamieszkałe. Wszędzie widziałem roztrzaskane naczynia, walające się po podłodze śmieci i powybijane kafelki. Nie wiem co mogło się tutaj stać, ale mój niepokój i strach narastały. Odkąd pamiętam, to miejsce zawsze było rozświetlone światłem, czyste i pełne ludzkiej energii, gdzie rodzina mojego chłopaka przygotowywała dla nas posiłek. Zawsze śmialiśmy się, pomagaliśmy i jedliśmy razem. Aż trudno było mi uwierzyć, że te wszystkie wspólnie spędzone chwile zniknęły tak szybko, niezauważalnie. Pod wpływem spomnien związanych z tym pomieszczeniem, poczułem kłujący ból w mojej klatce piersiowej, a łzy napłynęły mi do oczu, zamazując cały widoczny obraz. Po chwili postanowiłem wrócić do przedpokoju, nadal na drżących ze strachu nogach, tym razem idąc ostrożniej i wsłuchując się w ciszę. Przechodząc przez futrynę między kuchnią a przedpokojem,  zauważyłem leżącą na podłodze zmiętą, brudną kartkę papieru. Wyciągnąłem rękę i podniosłem ją, spoglądałem na nią przez chwilę aż w końcu postanowiłem ją rozwinąć aby sprawdzić czy jest coś na niej napisane. Po całym pomieszczeniu rozległ się szelest rozwijanej przeze mnie kartki. Po jej rozwinięciu okazało się, że była jedynie porysowana czarnym tuszem długopisu, bez wyraźnych liter czy też liczb. Zwykłe zawijasy i proste linie, które wydawały się być myślami przelanymi na papier, chaosem, bólem, żalem. Zwinąłem ten papier spowrotem i odruchowo włożyłem go do kieszeni kurtki. Otrzepałem ręce z brudu i podążyłem na środek przedpokoju. Stanąłem na samym środku i zastanawiałem się co robić dalej. Dom był duży, piętrowy i... straszny. Miałem do wyboru dwie opcje: albo pójdę do następnego pomieszczenia, albo będę dalej rozglądał się po pomieszczeniach. Z jednej strony chciałem uciec jak najdalej stąd, zostawiając wszystko za sobą, aby znaleźć się w swoim ciepłym, spokojnym mieszkaniu i zapomnieć o wszystkim co tu zobaczyłem. Z drugiej jednak strony sprawa tyczyła się mojego chłopaka, więc nie mogłem od tak po prostu zostawić tej sprawy. Rozmyślałem tak przez chwilę po czym podjąłem ostateczną decyzję. Nie byłem pewien czy postępuję dobrze czy nie, ale nie miałem wyjścia. Wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem jeszcze na godzinę. Było po północy. Lekko się zmieszałem, nie sądziłem, że jest już tak późno, a ta godzina nie przypadła mi do gustu w występujących teraz okolicznościach. Westchnąłem jedynie cicho pod nosem i włączyłem latarkę w telefonie. Zdecydowałem się, że...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro