Zaskocz mnie.
<1222 słowa>
Josh wstał godzinę wcześniej niż zazwyczaj. Aby poinformować o tym rodzinę zostawił na stole kartkę z wiadomością. Wyszedł z domu bez śniadania i zamiast iść do szkoły, jak to miał w zwyczaju, poszedl w kierunku Hideaway River. Gdy już dotarł dostrzegł, że Tylera jeszcze nie było, więc miał trochę czasu, żeby wszystko rozplanować. Musiał wymyślić jak przerzucić koniec sznura na drugi brzeg. Do głowy wpadł mu pomysł, aby skonstruować łuk, a do strzały przywiąże sznur. Od razu wziął się za zrealizowanie idei.
-
-- Jak długo już tu jesteś? -- usłyszał nagle głos Tylera.
-- Od siódmej.
-- Szybko Ci to idzie. A tak ogólnie to nie powinieneś być teraz w szkole?
-- Tak, ale nie poszedłem do niej. Wolę tu budować coś co nawet nie wiem czy będzie działać, niż siedzieć w budzie. -- powiedział że śmiechem w głosie. -- Słuchaj, musisz się gdzieś schować. Najlepiej za jakimś drzewem. Nie chciałbym przypadkiem trafić w Ciebie strzałą, a uwierz robię to pierwszy raz. -- chłopak od razu po słowach bruneta pobiegł w głąb lasu chowając się za największym drzewem.
-- Strzelam! -- krzyknął a w ciągu dwóch sekund strzała że sznurem wbiła się w ziemię po drugiej stronie rzeki. -- Możesz już wyjść. Szybko, złap linę, bo zaraz porwie ją nurt rzeki! -- Tyler podbiegł do strzały i złapał za sznur, po czym razem z Joshem przywiazali go do drzew, żeby nie dotykała wody. -- Teraz rzucę kołowrotkiem, więc jakbyś mógł znowu się schować, bo nie chcę w ciebie trafić. -- brunet już po trzech pierwszych słowach schował się za drzewem. Josh rzucił przedmiotem i oznajmił chłopakowi, że może już wyjść z ukrycia. -- Musisz teraz jakoś przymocować to do drzewa.
-- Niby jak? -- zapytał Tyler.
-- Ja przywiązuje to sznurem.
-- O, już wiem! -- po czym pobiegł w głąb lasu. Po jakiś kilku minutach wrócił ze sznurem i taśmą.
-- Dobra nie będę pytać skąd to wziąłeś. Wolę nie wiedzieć.
-- Hahah spokojnie. Przypomniałem sobie, że jakiś czas temu znalazłem to w krzakach. Ktoś pewnie o tym zapomniał.
-- Dobra, dobra. Lepiej to wiąż, bo chcę sprawdzić czy nasza konstrukcja będzie działać.
-- Wiesz, że musisz jeszcze raz przerzucić tą linę?
-- Tak, spokojnie. Schowaj się. -- wziął w ręce łuk i strzałę, do której przywiązał sznur uprzednio przewlekając go przez kołowrotek i zawiązując na nim kosz wiklinowy. Wycelował i strzelił. -- Złap sznur! Musisz teraz przywiązać te końcówki do siebie.
-- Gotowe!
-- Próbujemy?
-- Tak! Co chcesz dostać z Sunblurry?
-- Zaskocz mnie.
-- Odwróć się i nie podglądaj.
-- Zaczynam się bać. -- powiedział Josh śmiejąc się.
Tyler w tym czasie wyrwał z notatnika kartkę i pisał na niej długopisem. Podszedł do brzegu rzeki i wziął suchy kamień. Strzepał z niego ziemię i w koszyku położył go na kartce tak, aby wiatr nie zdmuchnął jej.
-- Możesz się odwrócić. -- powiedział brunet gdy kosz był już po stronie Josha.
-- Wow to coś działa. -- powiedział z niedowierzaniem i wyciągnął z koszyka kartkę i kamień. -- To jest... piękne.
-- Jakie? Nie dosłyszałem.
-- TO JEST PIĘKNE! -- wykrzyczał Josh nie ukrywając łez. -- Chciałbym Cię przytulić. Tak mocno, że pewnie zrobiłbyś się cały czerwony. -- obydwoje zaczęli się śmiać.
-- Aż tak Ci się to podoba?
-- Tak mi się to podoba, że oprawę to w ramkę a kamyk postawię obok niej. Mówię serio.
-- Bo się jeszcze zarumienię.
-- Jesteś niesamowity.
Nagle telefon Josha, który był w plecaku zaczął dzwonić.
-- Muszę odebrać. -- po czym nacisnął zieloną słuchawkę.
-- Gdzie ty jesteś? Dlaczego nie ma Cię jeszcze w domu? -- w słuchawce usłyszał zdenerwowany głos matki. Odstawił telefon od ucha aby sprawdzić, która była godzina. 16:21
Przepraszam. Zapomniałem powiedzieć -- Ci, że będę u kolegi.
-- Wracaj do domu, ale już. Porozmawiamy sobie.
Dobrze mamo. --
Rozłączył się jako pierwszy i włożył telefon do tylnej kieszeni spodni.
-- Wychodzi na to, że muszę wracać do domu.
-- Nic się nie dzieje. Rozumiem, że twoja mama się o Ciebie troszczy. Do jutra!
-- Do jutra!
-
Od razu po przekroczeniu progu domu czuł, że panuje w nim zła atmosfera.
-- Dlaczego nie było Cię w szkole i w dodatku mnie okłamałeś? Możesz mi to wytłumaczyć?
-- Źle się poczułem, więc poszedłem nad rzekę. Głowa mnie bolała, a tam jest mi lepiej.
-- Na prawdę mnie zdenerwowałeś. Nie ujdzie Ci to luzem. Musisz ponieść za to karę. Nie możesz opuszczać zajęć, bo źle się poczułeś. Jeśli będziesz wiedział, że nie wytrzymasz całego dnia w szkole to po prostu zadzwoń do mnie i Cię zwolnię, a nie taka samowolka. Przykro mi, że to mówię, ale nie możesz wychodzić z domu przez cały tydzień. Do szkoły jedziesz autobusem i też nim wracasz.
-- Ale mamo...
-- Żadnego ale. Obiad musisz sobie odgrzać a potem pójdziesz uzupełnić notatki z dzisiejszych lekcji i odrobić zadanie domowe. Dobrze?
-- Tak...
-
Josh wstawił do mikrofali talerz, na którym był ryż z warzywami i kawałkami mięsa pokrojony w kostkę. Gdy jedzenie się grzało zrobił sobie herbatę owocową.
Kubek postawił na stoliku w salonie, a po chwili doniósł talerz z jedzeniem. Usiadł na kanapie i włączył Netflix. Wybrał serial komediowy Friends i puścił losowy odcinek. Zanim zauważył epizod dobiegł końca a na talerzu gdzieniegdzie były ziarenka ryżu. Wyłączył telewizor, a naczynia odniósł do kuchni wstawiając je do zmywarki. Wchodząc po udał się do swojego pokoju. Uznał, że nie będzie przepisywać lekcji, a zadania odrobi na przerwie, bo nie miał nawet numeru do Debby, aby zapytać się czy mogłaby wysłać mu notatki. Spakował książki i zeszyty do plecaka i poszedł do łazienki po drodze wyjmując z szafy bokserki. Zamknął drzwi na klucz i ściągnął z siebie ciuchy wchodząc pod prysznic. Odkręcił kran i ustawił na ciepłą wodę. Krople spadały niczym deszcz na jego ciało odbijając się. Gdy już zakręcił wodę wychylił się z kabiny, aby ściągnąć po ręcznik z wieszaka, o mało nie upadając. Wytarł jedynie swoje stopy i go odwiesił. Założył świeże bokserki i umył zęby. Wyszedł z łazienki uprzednio gasząc światło i wszedł do swojego pokoju. Przypomniał sobie o jednej istotnej rzeczy. Tyler. Jutro mieli znowu się widzieć. Jeśli nie przyjdzie uzna, że go olał. Musi mu jakoś oznajmić, że nie będzie mógł przyjść nad rzekę przez tydzień. Postanowił, że zostawi mu wiadomość w koszyku. Ubrał się w losowe ubrania i na łóżku ułożył poduszki, po czym przykrył je kołdrą, tak aby jego mama nie zorientowała się, że go nie ma. Było dwadzieścia minut po północy, więc powinna spać, ale warto się upewnić gdyby naszła ją chęć na sprawdzenie czy jej syn śpi grzecznie w łóżku. Wyrwał kartkę z notesu i na szybko napisał wiadomość do bruneta. Schował ją w kieszeni spodni i wziął ze sobą jeszcze telefon, który posłuży mu jako latarka. Otworzył okno i wyskoczył z niego lądując na trawniku. Poślizgnął się, ponieważ na trawie była rosa, jednak to mu nie przeszkodziło. Zaświecił latarkę i ruszył dobrze znaną mu drogą. Gdy już dotarł nad rzekę zszedł do brzegu zbierając kilka kamieni, a potem zerwał kilka liści z drzewa. Przyciągnął do siebie koszyk i włożył do niego kartkę z wiadomością. Ułożył na niej liście, w razie deszczu aby nie zamokła, a następnie przyłożył je kamieniami. Udał się w drogę powrotną do domu. Brunet stał pod oknem swojego pokoju obmyślając jak mógłby wejść do środka. Przeanalizował wszystkie sposoby i uznał, że najlepiej będzie wspiąć się po rynnie i po dachu wejść na parapet. Jak pomyślał tak zrobił i dwie minuty później był już w sypialni. Zamknął za sobą okno i ściągnął z siebie ciuchy pozostając jedynie w bokserkach. Położył się na łóżku i przykrył. W jego głowie królowała myśl, czy Tyler zauważy jego wiadomość. Wszystkie sępy siedziały na oparciu łóżka, po za jednym, który latał dookoła pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro