dziewięć
luke właśnie uratował życie dziewczynie.
jak mógł teraz się zabić?
— co to do cholery było? — zapytała, patrząc na niego ze złością.
— przepraszam za uratowanie ci życia — powiedział luke, patrząc na swoje buty przez zawstydzenie, ponieważ myślał, iż dziewczyna będzie mu wdzięczna.
— nie widziałeś, co próbowałam zrobić? — odezwała się ponownie, a do jej oczu napłynęły łzy. - dlaczego tutaj jesteś?
luke poczuł, że nie może oddychać, kiedy dziewczyna zadała pytanie, oczywistą oczywistością był fakt, że dziewczyna była tutaj z tego samego powodu, co on.
— chcesz, żebym był szczery?
— tak. nie obchodzi mnie, czy jesteś seryjnym mordercą. mogę umrzeć w ten sposób, ale możesz być zgarnięty za morderstwo i inne rzeczy.
— żeby skoczyć.
— serio? — zapytała, a luke skinął. — ja też.
luke spojrzał na nią i się uśmiechnął.
właśnie wtedy zrozumieli, że nie byli sami. oboje byli w tej samej pozycji. jeśli ktokolwiek mógłby zrozumieć przez co przechodzi luke, to właśnie ta dziewczyna.
— jestem mia — przedstawiła się.
— luke.
— fajnie.
luke podszedł bliżej mii i usiadł obok niej.
siedzieli cicho przez około pięć minut zanim luke zdecydował się odezwać.
— dlaczego?
mia spojrzała na luke'a.
— wszystko.
— ja też.
po kolejnych kilku minutach, mia wstała.
— zamierzasz to zrobić? — zapytała.
— zabić się?
skinęła głową.
— nie wiem. w końcu też tutaj jesteś. powinniśmy zrobić to razem?
— nie wiem. chodzi o to, dopiero się poznaliśmy, racja?
— racja.
mia była cicho.
— ale to nie znaczy, że powinniśmy, tak? — zapytał luke.
— tak myślę — powiedziała mia, czując, że pożałuje, jeśli faktycznie zgodzi się z lukiem.
— więc tego nie róbmy — powiedział luke, uśmiechając się.
— dlaczego?
— jesteśmy nastolatkami, mia — wytłumaczł. — pomyśl o tym. mamy tyle przed nami.
kiedy luke to powiedział, poczuł się niemal tak szczęśliwy jak grinch w grinch: świąt nie będzie, kiedy usłyszał jak ktoś śpiewa, tuż przed tym jak rzucił do klifu świąteczne dekoracje i prezenty. to było prawie jak sytuacja luke'a i mii. mieli zrzucić coś ważnego, czym były ich życia.
— nawet ja? nie jestem pewna, luke. to jedyna noc, kiedy mogę wyjść z domu i to zrobić. ból by się skończył.
— ale w tym rzecz, mia. możemy razem zwalczyć ból, tak myślę. nie jestem dziwakiem, a ty wyglądasz na miłą, więc dlaczego by nie spróbować? może każdy ma rację, mia. może będzie lepiej.
mia wzruszyła ramionami i wytarła łzy z twarzy.
— chcesz iść na kawę? — zapytał z uśmiechem, powodując uniesienie się jej kącików ust.
— jasne — powiedziała mia i podała mu rękę.
— wiesz, jak daleko jest stąd? — zapytał luke.
— nie tak długo pieszo. wiem, że starbucks, do którego możemy iść nie jest zbyt daleko — powiedziała mia, po czym szli ręka w rękę do kawiarni, śledząc kierunek mii i skończyli w starbucksie, o którym mówiła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro