Rozdział 4.
- Niall! - wykrzyknął loczek, podbiegając z torbą na ramieniu, do blondyna, którego zaraz potem zamknął w mocnym uścisku. - Nawet nie masz pojęcia, jak za tobą tęskniłem. Ogólnie, jak tęskniłem za Londynem i...i... kto to? - spytał, wskazując kiwnięciem głowy na Zayna, który stał, oparty o ścianę, oczekując końca rozgrywającej się przed nim ckliwej scenki. - Znalazłeś sobie chłopaka? - roześmiał się, podchodząc do mulata, z którym następnie się przywitał.
- Prędzej szofera - mruknął Irlandczyk, po chwili dodając - Jesteśmy głodni, żadne z nas nie jadło śniadania. Pozwolisz więc, że wybierzemy się... gdzieś, nie wiemy jeszcze gdzie, coś zjeść? - loczek skinął głową, mówiąc, że nie chce chłopakom przeszkadzać i dojdzie do swojego mieszkania samodzielnie. - Specjalnie po ciebie przyjechaliśmy, tak jak ci obiecałem, więc uspokój się i chodź z nami albo daj się odwieźć od razu do domu - powiedział, wychodząc razem z Harrym z lotniska. Zayn podążał w milczeniu za nimi.
- Okej, niech ci będzie - westchnął zrezygnowany loczek, poprawiając swoją torbę na ramieniu - Jednakże nie licz dzisiaj na jakiekolwiek spotkanie. Skoro teraz tego nie załatwię to jestem zmuszony zrobić to później - mruknął na co Niall skinął głową, mówiąc, że całkowicie go rozumie i że nie musi się niczym przejmować. - Jestem tak okropnie zmęczony podróżą - powiedział, wsiadając na tylne siedzenia auta, a następnie zapinając pasy.
Niall usiadł z przodu, a Zayn za kierownicą. Jak na szofera przystało, oczywiście. Droga minęła im niezwykle szybko. Horan i Styles wymieniali się informacjami i plotkami, a Malik jedynie przewracał oczami i czasem wtrącał swoje trzy grosze. Nie wpasowywał się w towarzystwo tej dwójki, zdecydowanie. Ciemnooki przez całą dziesięciominutową podróż obmyślał plan pozbycia się zielonookiego z jego samochodu, jednakże żadnego pomysłu nie mógł zrealizować, gdyż nie chciał trafić za kratki w tak młodym wieku.
Gdy brunet opuścił jego samochód ten odetchnął z ulgą. Niall posłał mu pytające spojrzenie, które on natychmiastowo zignorował.
- Teraz obiecane śniadanie - mruknął z uśmiechem, na co Horan pokręcił głową, wpatrując się tępo w szybę. Coś za coś, taka była umowa. Zayn nie zamierzał zmieniać swoich reguł.
- Mam nadzieję, że umiesz gotować.
- Oczywiście, że umiem. Uwielbiam gotować, a zresztą sam się o tym przekonasz za chwilę.
Niedługo potem Niall siedział już na kuchennym blacie, obserwując bruneta w akcji. Ciemnooki nucił, jakąś piosenkę pod nosem, krojąc warzywa i posyłając przy tym niebieskookiemu ukradkowo spojrzenia. Horan z czasem zaczął czuć się niezręcznie.
- No więc... - zaczął niepewnie starszy - pamiętasz cokolwiek z dzisiejszej nocy? - spytał, nie przerywając wykonywanej czynności.
- Pamiętam, że całowaliśmy się w klubowej toalecie, a później mam pustkę - mruknął, wzruszając ramionami. - No i ból tyłka uświadamia mnie, że cokolwiek między nami zaszło było... dość bolesne i brutalne - Zayn jedynie roześmiał się.
Po chwili na stole stanęły talerze pełne jedzenia. Niall zeskoczył z blatu, siadając naprzeciwko Malika, który tylko patrzył na niego oczekująco. Blondyn uniósł lewą brew do góry, nie wiedząc o co mogło chodzić ciemnookiemu.
- Mimo wszystko nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Śniadanie potraktuj, jako wdzięczność za wczorajszą noc, której nie pamiętasz, a naszą noc potraktuj jako eksperyment - mruknął, a niebieskooki prychnął cicho, zaczynając jeść.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro