Rozdział 7.
Piątkowy wieczór to idealny moment na wyrwanie się z szarej, nudnej rzeczywistości. Najlepsze gejowskie kluby w całym mieście po brzegi wypełnione są napalonymi mężczyznami, czekającymi jedynie na jakiś słodki kąsek. Najlepiej samotnie siedzący przy barze bądź tańczący na parkiecie.
Niall liczył, że spędzi weekendową noc w towarzystwie swoich najlepszych przyjaciół, jednakże Harry i Louis zniknęli gdzieś w tłumie dobre pół godziny temu. Teraz zapewne lizali się w toalecie bądź pieprzyli w mieszkaniu Stylesa. Horan z bólem serca, ale wybaczył im to, gdyż wiedział jak Tomlinson stęsknił się za swoim przyjacielem, którego nie widział ponad miesiąc.
Osamotniony blondyn skończył, pijąc drinki w towarzystwie znajomego barmana, Liama, z którym to potrafił przegadać nieraz całą noc. Payne był dobrym zastępczym przyjacielem, któremu niebieskooki mógł zwierzyć się ze swoich nieudanych randek bądź jednonocnych przygód, których wolał raczej unikać.
Trzeba wspomnieć, że brunet był niesamowicie przystojny, co znacznie przyciągało klientów. Niestety Liam miał już swoją drugą, zaborczą połówkę, która pilnowała, aby nikt nie naruszył przestrzeni osobistej ciemnookiego. Chłopakiem, a raczej narzeczonym, Payne'a był sam szef jednego z większych gejowskich klubów, w którym (o ironio) starszy pracował.
Cóż, chyba większość domyśla się jak Liam zdobył pracę barmana.
— Niall, nie chcę nic mówić, ale jakiś mężczyzna od dobrych pięciu minut nachalnie się w ciebie wpatruje — odezwał się brunet, poruszając sugestywnie brwiami.
Horan niezbyt dyskretnie obejrzał się za siebie, powodując, że dłoń Payne'a spotkała się z jego czołem. Niebieskie tęczówki zeskanowały klub od góry do dołu, aż w końcu zatrzymywały się na dobrze znanej blondynowi sylwetce. Sylwetce Zayna Malika.
Irlandczyk momentalnie odwrócił się w stronę baru, przymykając mocno oczy. Zamoczył usta w alkoholu, a po kilku sekundach zdecydował się zapytać Liama, czy właśnie tego mężczyznę miał na myśli.
— Mhm, dokładnie tego w skórzanej kurtce — potwierdził — Dokładnie tego, który w tym momencie zmierza w naszą stronę — dodał ciszej, spuszczając wzrok na szklanki, które czyścił.
Horan uniósł w niezrozumieniu brwi, gdyż nie do końca zrozumiał ostatnie zdanie wypowiedziane przez barmana. Zamyślił się na chwilę, a kilka sekund później już czuł czyjeś usta na swoim karku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro