22 - First...
Jimin pov.
Gdy wieczór się zbliżał Taehyung pomógł mi się przyszykować do mojej randki z Jungkookiem. Naprawdę nawet nie pomyślałem, że Tae nie ma pojęcia o tym, co mnie łączy z Jeonem. Byłem przekonany, że powiedziałem albo przynajmniej dałem do zrozumienia to i owo.
Zresztą on też mi nie powiedział, że zanim zaczął chodzić z Hoseokiem, codziennie na tej samej przerwie biegał oglądać chociaż przez chwilę, jak jego obecny chłopak ćwiczy miotanie w specjalnej sali do tego przeznaczonej, a teraz okazało się, że Hobi przychodził tam o tej godzinie tylko dla niego i spóźniał się na trening koszykówki przez to. Urocze, ale ja z Jungkookiem jesteśmy bardziej.... No może nie do końca, bo Jeon nie jest moim chłopakiem... No nic na to nie poradzę, a nawet jeśli to w tych sprawach jestem trochę nieśmiały, ale mam takie prawo, bo w końcu jestem uke i nie mam zamiaru się oszukiwać, a nawet nie chcę.
Ostatnie poprawki przed lustrem. Spryskanie się moimi najlepszym perfumami, które w opisie miały napisane, że potrafią kusić, ale myślę że nawet bez nich z moim wyglądam sobie poradzę.
Moi rodzicie wychodzą dzisiaj do swoich przyjaciół i pewnie zostaną tam prawie do rana, bo zawsze tak jest. Ale zanim to się stanie, to czeka mnie przeżycie spotkania, w którym bohaterami będą moi dwaj ukochani faceci. Mój tata, którego jestem oczkiem w głowie i Jungkooka, którego chce być tym oczkiem. Chce by zwracał uwagę tylko na mnie, przytulał zapewniając bezpieczeństwo, całował i kochał... Chyba się trochę zapędziłem.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Zerwałem się z miejsca uradowany i zbiegłem po schodach prawie się na nich zabijając. Poślizgnąłem się jeszcze wpadając do przedpokoju i po tym wszystkim mogłem już ujrzeć Jungkooka przy drzwiach, które otworzyła mu moja mama. Chłopak wyglądał co najmniej dobrze.
Pisnąłem radośnie i nie myśląc dłużej o niczym mocno przytuliłem się do czarnowłosego. Cały dzień chciałem znaleźć się w jego ramionach i poczuć zapach ładnych męskich perfum, które od jakiegoś czasu są jednym z moich ulubionym zapachów.
-Hej piękny... Ślicznie wyglądasz... I pachniesz. – Powiedział odwzajemniając mój niekontrolowany uścisk. Wiedziałem, że uśmiecha się w tym momencie, zresztą ja też to robiłem.
-Mhym mhym - Usłyszałem odchrząknięcie mojego taty. Odsunąłem się delikatnie zestresowany od czarnowłosego i spojrzałem niepewnie na ojca.
-Tato to jest Jungkook, Jungkookie to jest mój tata. – Przedstawiłem sobie dwóch mężczyzn w moim życiu, którzy skradli mi serce... No był jeszcze dziadek, ale on mnie za bardzo rozpieszcza. W sumie mogę powiedzieć, że to przez niego i babcie jestem taki rozkapryszony, ale rodzice wcale nie są lepsi i wszystkich ich za to bardzo kocham, wcale nie traktując tego, jako jakiejś wady, bo mimo tego dobrze mnie wychowali.
-Dobry wieczór panie Park.- Powiedział i grzecznie się ukłonił mój... znaczy Jeon... Jeongkookie.
-Co masz zamiar robić z moim synem i o której godzinie przyprowadzisz go do domu, nadal tak niewinnego, jakim jest teraz. – No tato, trochę przesadziłeś z tą niewinnością, zwłaszcza wtedy, kiedy przypomniało mi się kilka niegrzecznych akcji, w których sam pchałem z wielką ochotą język do buzi Jungkooka.
-Zamierzam zabrać Jimina na... Kolacje, a co do godziny... – Och Jungkook, błagam wybrnij jakoś.
-Och kochanie daj spokój. Nasza mała brzoskwinka idzie na randkę. Jungkookie na pewno się nim dobrze zaopiekuje. Musisz mu odpuścić. – Moja mama chyba właśnie uratowała Kooka od ojcowskiej ręki zagłady. Wzmianka o brzoskwince spowodowała rumieńce na mojej twarzy, przez co miałem ochotę przerwać mojej mamie, ale jak widać jej słowa, zresztą jak zawsze podziałały na tatę. Swoją drogą mama i ja mamy chyba podobny gust, jeżeli chodzi o mężczyzn, bo tata wygląda, jak starsza wersja Jungkooka z podobnym poziomem umięśnienia na ciele i nawet potrafi napinać się tak samo. No kto by pomyślał...
-Panie Park zaopiekuje się Jiminem najlepiej, jak potrafię, proszę mi zaufać. - mój tata kiwną głową niechętnie w geście zgody, ale widziałem że mama podszczypywała go dyskretnie, więc będę musiał jej za to podziękować. Mama, to jedna z dwóch słabości taty. Tą drugą jestem ja i choćby próbował to nie potrafi nam odmówić.
Ubrałem szybko buty i zarzuciłem jakąś kurtkę-bomberkę na siebie, po czym po sprawnym pożegnaniu się z rodzicami wyszedłem z Jungkookiem, z domu.
-To gdzie idziemy na tę kolację. – Zobaczyłem, że chłopaka ewidentnie coś bawi, więc naturalnie chciałem się dowiedzieć, dlaczego się śmieje, a właściwie dusi...
-Co cię tak śmieszy? – Zapytałem, gdy zniknęliśmy już za zakrętem. Tutaj mój tata nas nie zobaczy, dlatego pozwoliłem też na to, by Kookie złapał mnie za rękę splatając nasze palce razem.
-Zobaczysz... Brzoskwinko. - No chyba go coś boli.
Wyrwałem rękę z jego uścisku i przyłożyłem mu w ramię.
-Ach ała, za co to było? – Zapytał nadal rozbawiony.
-Sam jesteś... Jesteś brzoskwinka! – No i z czego ten idiota się tarza!
-Uroczy – Powiedział, a ja miałem już głęboko gdzieś tę randkę, na którą stroiłem się dobre trzy godziny.
-Ygh wracam do domu, ty palancie! - Krzyknąłem wkurzony na tego schaba i odwróciłem się z zamiarem wrócenia do domu.
Chłopak natychmiast mnie złapał z powrotem za rękę i zaczął ciągnąć w tylko sobie znanym kierunku.
-Nigdzie z tobą nie idę, chce wrócić do domu!
-Nie gniewaj się na mnie słońce, masz rację nie powinienem się śmiać, ale jesteś takim słodziakiem, jak się denerwujesz, że szaleje na twoim punkcie jeszcze bardziej, a nawet nie wiem, czy tak się jeszcze da. - Oooooo.... I on myśli że na to polecę? Tak, zdecydowanie ma rację.
-Yyyy Jungkook, chyba jest zamknięte. – Powiedziałem nico się uspakajając i widząc, jak Kook próbuje otworzyć bramkę, jak się okazało prowadzącą na pole golfowe.
-Może i tak, ale nie dla nas. – Odpowiedział zadowolony ostatecznie przeskakując zwinnie przez płot.
-I jak ty sobie to wyobrażasz , że niby jak ja mam to przejść ? – Zapytałem, patrząc na ten wysoki płot.
-Pomogę ci. Dasz sobie radę, jesteś zdolny.
-Wiem, że jestem. - Odpowiedziałem i zacząłem wspinać się po wysokim płocie według wskazówek Jungkooka.
-Jungkook ja nie zejdę. Nie dam rady. –Stwierdziłem z lekkim strachem w głosie, kiedy dotarłem już na sam szczyt.
-Skocz, złapie cię.
- Jungkookie nie...
-Zaufaj mi skarbie, złapie cię... Nie bój się, jestem tutaj. - Pokiwałem niepewnie głową i przyszykowałem się na to psychicznie.
Wziąłem głęboki wdech i zamknąłem oczy skacząc...
-Już możesz otworzyć oczy. - Usłyszałem aksamitny głos Jungkooka tuż przy sobie, przez co od razu poczułem się bezpiecznie.
Otworzyłem oczy i aż zachłysnąłem się powietrzem. Jungkook był dosłownie parę krótkich centymetrów od moich ust. Chciałem tego, więc zacząłem przymykać oczy w oczekiwaniu na miękkie usta Kookiego, których pragnąłem coraz bardziej. Niestety zamiast na wargach poczułem krótkie cmoknięcie na policzku... Żal?
-Chodź. Niespodzianka czeka.
**********************
No to znacie już miejsce, gdzie odbędzie się spotkanie naszych głównych bohaterów. Wybaczcie, ale wyszedł jeszcze jeden rozdział przed całym wydarzenie, który i tak mam nadzieję, że wam się podobał♥
Miłego weekendu♥
Ps Myślicie, że powinnam być bardziej aktywna na mojej tablicy? Szczerze nie mam na myśli jakiś czynności, albo uczuć, które mną targają. Chodzi mi raczej o informację dotyczącą moich prac i terminów ich publikacji♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro