Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22 - First...


Jimin pov.

Gdy wieczór się zbliżał Taehyung pomógł mi się przyszykować do mojej randki z Jungkookiem. Naprawdę nawet nie pomyślałem, że Tae nie ma pojęcia o tym, co mnie łączy z Jeonem. Byłem przekonany, że powiedziałem albo przynajmniej dałem do zrozumienia to i owo.

Zresztą on też mi nie powiedział, że zanim zaczął chodzić z Hoseokiem, codziennie na tej samej przerwie biegał oglądać chociaż przez chwilę, jak jego obecny chłopak ćwiczy miotanie w specjalnej sali do tego przeznaczonej, a teraz okazało się, że Hobi przychodził tam o tej godzinie tylko dla niego i spóźniał się na trening koszykówki przez to. Urocze, ale ja z Jungkookiem jesteśmy bardziej.... No może nie do końca, bo Jeon nie jest moim chłopakiem... No nic na to nie poradzę, a nawet jeśli to w tych sprawach jestem trochę nieśmiały, ale mam takie prawo, bo w końcu jestem uke i nie mam zamiaru się oszukiwać, a nawet nie chcę.

Ostatnie poprawki przed lustrem. Spryskanie się moimi najlepszym perfumami, które w opisie miały napisane, że potrafią kusić, ale myślę że nawet bez nich z moim wyglądam sobie poradzę.

Moi rodzicie wychodzą dzisiaj do swoich przyjaciół i pewnie zostaną tam prawie do rana, bo zawsze tak jest. Ale zanim to się stanie, to czeka mnie przeżycie spotkania, w którym bohaterami będą moi dwaj ukochani faceci. Mój tata, którego jestem oczkiem w głowie i Jungkooka, którego chce być tym oczkiem. Chce by zwracał uwagę tylko na mnie, przytulał zapewniając bezpieczeństwo, całował i kochał... Chyba się trochę zapędziłem.

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Zerwałem się z miejsca uradowany i zbiegłem po schodach prawie się na nich zabijając. Poślizgnąłem się jeszcze wpadając do przedpokoju i po tym wszystkim mogłem już ujrzeć Jungkooka przy drzwiach, które otworzyła mu moja mama. Chłopak wyglądał co najmniej dobrze.

Pisnąłem radośnie i nie myśląc dłużej o niczym mocno przytuliłem się do czarnowłosego. Cały dzień chciałem znaleźć się w jego ramionach i poczuć zapach ładnych męskich perfum, które od jakiegoś czasu są jednym z moich ulubionym zapachów.

-Hej piękny... Ślicznie wyglądasz... I pachniesz. – Powiedział odwzajemniając mój niekontrolowany uścisk. Wiedziałem, że uśmiecha się w tym momencie, zresztą ja też to robiłem.

-Mhym mhym - Usłyszałem odchrząknięcie mojego taty. Odsunąłem się delikatnie zestresowany od czarnowłosego i spojrzałem niepewnie na ojca.

-Tato to jest Jungkook, Jungkookie to jest mój tata. – Przedstawiłem sobie dwóch mężczyzn w moim życiu, którzy skradli mi serce... No był jeszcze dziadek, ale on mnie za bardzo rozpieszcza. W sumie mogę powiedzieć, że to przez niego i babcie jestem taki rozkapryszony, ale rodzice wcale nie są lepsi i wszystkich ich za to bardzo kocham, wcale nie traktując tego, jako jakiejś wady, bo mimo tego dobrze mnie wychowali.

-Dobry wieczór panie Park.- Powiedział i grzecznie się ukłonił mój... znaczy Jeon... Jeongkookie.

-Co masz zamiar robić z moim synem i o której godzinie przyprowadzisz go do domu, nadal tak niewinnego, jakim jest teraz. – No tato, trochę przesadziłeś z tą niewinnością, zwłaszcza wtedy, kiedy przypomniało mi się kilka niegrzecznych akcji, w których sam pchałem z wielką ochotą język do buzi Jungkooka.

-Zamierzam zabrać Jimina na... Kolacje, a co do godziny... – Och Jungkook, błagam wybrnij jakoś.

-Och kochanie daj spokój. Nasza mała brzoskwinka idzie na randkę. Jungkookie na pewno się nim dobrze zaopiekuje. Musisz mu odpuścić. – Moja mama chyba właśnie uratowała Kooka od ojcowskiej ręki zagłady. Wzmianka o brzoskwince spowodowała rumieńce na mojej twarzy, przez co miałem ochotę przerwać mojej mamie, ale jak widać jej słowa, zresztą jak zawsze podziałały na tatę. Swoją drogą mama i ja mamy chyba podobny gust, jeżeli chodzi o mężczyzn, bo tata wygląda, jak starsza wersja Jungkooka z podobnym poziomem umięśnienia na ciele i nawet potrafi napinać się tak samo. No kto by pomyślał...

-Panie Park zaopiekuje się Jiminem najlepiej, jak potrafię, proszę mi zaufać. - mój tata kiwną głową niechętnie w geście zgody, ale widziałem że mama podszczypywała go dyskretnie, więc będę musiał jej za to podziękować. Mama, to jedna z dwóch słabości taty. Tą drugą jestem ja i choćby próbował to nie potrafi nam odmówić.

Ubrałem szybko buty i zarzuciłem jakąś kurtkę-bomberkę na siebie, po czym po sprawnym pożegnaniu się z rodzicami wyszedłem z Jungkookiem, z domu.

-To gdzie idziemy na tę kolację. – Zobaczyłem, że chłopaka ewidentnie coś bawi, więc naturalnie chciałem się dowiedzieć, dlaczego się śmieje, a właściwie dusi...

-Co cię tak śmieszy? – Zapytałem, gdy zniknęliśmy już za zakrętem. Tutaj mój tata nas nie zobaczy, dlatego pozwoliłem też na to, by Kookie złapał mnie za rękę splatając nasze palce razem.

-Zobaczysz... Brzoskwinko. - No chyba go coś boli.

Wyrwałem rękę z jego uścisku i przyłożyłem mu w ramię.

-Ach ała, za co to było? – Zapytał nadal rozbawiony.

-Sam jesteś... Jesteś brzoskwinka! – No i z czego ten idiota się tarza!

-Uroczy – Powiedział, a ja miałem już głęboko gdzieś tę randkę, na którą stroiłem się dobre trzy godziny.

-Ygh wracam do domu, ty palancie! - Krzyknąłem wkurzony na tego schaba i odwróciłem się z zamiarem wrócenia do domu.

Chłopak natychmiast mnie złapał z powrotem za rękę i zaczął ciągnąć w tylko sobie znanym kierunku.

-Nigdzie z tobą nie idę, chce wrócić do domu!

-Nie gniewaj się na mnie słońce, masz rację nie powinienem się śmiać, ale jesteś takim słodziakiem, jak się denerwujesz, że szaleje na twoim punkcie jeszcze bardziej, a nawet nie wiem, czy tak się jeszcze da. - Oooooo.... I on myśli że na to polecę? Tak, zdecydowanie ma rację.

-Yyyy Jungkook, chyba jest zamknięte. – Powiedziałem nico się uspakajając i widząc, jak Kook próbuje otworzyć bramkę, jak się okazało prowadzącą na pole golfowe.

-Może i tak, ale nie dla nas. – Odpowiedział zadowolony ostatecznie przeskakując zwinnie przez płot.

-I jak ty sobie to wyobrażasz , że niby jak ja mam to przejść ? – Zapytałem, patrząc na ten wysoki płot.

-Pomogę ci. Dasz sobie radę, jesteś zdolny.

-Wiem, że jestem. - Odpowiedziałem i zacząłem wspinać się po wysokim płocie według wskazówek Jungkooka.

-Jungkook ja nie zejdę. Nie dam rady. –Stwierdziłem z lekkim strachem w głosie, kiedy dotarłem już na sam szczyt.

-Skocz, złapie cię.

- Jungkookie nie...

-Zaufaj mi skarbie, złapie cię... Nie bój się, jestem tutaj. - Pokiwałem niepewnie głową i przyszykowałem się na to psychicznie.

Wziąłem głęboki wdech i zamknąłem oczy skacząc...

-Już możesz otworzyć oczy. - Usłyszałem aksamitny głos Jungkooka tuż przy sobie, przez co od razu poczułem się bezpiecznie.

Otworzyłem oczy i aż zachłysnąłem się powietrzem. Jungkook był dosłownie parę krótkich centymetrów od moich ust. Chciałem tego, więc zacząłem przymykać oczy w oczekiwaniu na miękkie usta Kookiego, których pragnąłem coraz bardziej. Niestety zamiast na wargach poczułem krótkie cmoknięcie na policzku... Żal?

-Chodź. Niespodzianka czeka.

**********************

No to znacie już miejsce, gdzie odbędzie się spotkanie naszych głównych bohaterów. Wybaczcie, ale wyszedł jeszcze jeden rozdział przed całym wydarzenie, który i tak mam nadzieję, że wam się podobał♥

Miłego weekendu♥

Ps Myślicie, że powinnam być bardziej aktywna na mojej tablicy? Szczerze nie mam na myśli jakiś czynności, albo uczuć, które mną targają. Chodzi mi raczej o informację dotyczącą moich prac i terminów ich publikacji♥ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro