Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20 - Way To Reconcile


Jimin pov.

Ygh jak ja go nienawidzę! Co za dupek! Nie mógł wyznać mi miłości w jakiś romantyczniejszy sposób? Tylko stanął na środku sklepowego parkingu, wydarł się, że się we mnie zakochał i zawinął dupę, odchodząc w cholerę zostawiając mnie tam samego.

Biegłem za tym idiotą przez prawie pół kilometra i pomijając już to, ile dzisiaj przeszedłem, to jeszcze mam krótsze nogi i słabą kondycję, więc super, świetnie i cholernie zajebiście! Nigdy nie przeklinałem tyle w jednym momencie, ale Jungkook po prostu doprowadził mnie do białej gorączki, bo kiedy już udało mi się go zatrzymać, a nawet zacząć coś wyznawać, to ten znowu sobie poszedł, dlatego z braku siły do czegokolwiek wydarłem się na niego. Dopiero gdy wykrzyczałem, że odwzajemniam jego uczucia to się zamknął i znieruchomiał. Ale teraz to ja mam go gdzieś, bo zanim zdążył choćby zrobić jeden krok w moją stronę ominąłem go i poszedłem kipiąc ze złości i zawstydzenia, przez swoje wyznanie do obozu, który już wyłaniał się z za drzew.

Byłem zły, zmęczony, głodny i śmierdzący... No i zakochany, ale w tym momencie mam to gdzieś.

Gorzej być nie mogło.... A nie, jednak może, bo śpię w jednym namiocie z tym kołkiem!

Wszedłem do namiotu i położyłem się wyczerpany na materacu, który wydawał się teraz niczym łoże królewskie. Jungkook próbował do mnie zagadać i przeprosić podczas drogi powrotnej, ale widząc, że nie reaguje na jego próby w żaden sposób, poddał się i teraz siedzi przed namiotem, jak jakiś wyrzutek...

Wiem, że potraktowałem go bardzo rygorystyczne, ale teraz, kiedy spojrzałem na zegarek zobaczyłem, że było już dobrze po północy, a chłopak nadal nie wszedł do namiotu, przez co nie mogłem zasnąć. Zacząłem się o niego martwić, bo jakby nie patrzeć emocje już opadły, a w dodatku kocham tego głupka... Bardzo. Z tego powodu postanowiłem po niego pójść.

Owinąłem się w koc, który Jeon wziął z domu specjalnie dla mnie, bym przypadkiem nie zmarzł w nocy. To było naprawdę bardzo kochane.

Wyszedłem z namiotu i próbując dojrzeć coś w świetle księżyca szukałem wzrokiem Jungkooka. Po dłuższej chwili dostrzegłem, że ktoś siedzi na pomoście. Cały obóz już spał wykończony po całym dniu, więc to musi być Jungkook.

Z każdym krokiem, który przybliżał mnie do chłopaka dostrzegałem poszczególne rzeczy.

Kook siedział zamyślony i chyba smutny. Mam nadzieje, że to nie jest tylko i wyłącznie moja wina...

No dobrze, to moja wina.

Usiadłem koło czarnowłosego, który nadal patrzył w jeden punkt nie zwracając na mnie uwagi. Ręce miał schowane w kieszeni, co mogło oznaczać, że jest mu zimno, dlatego ,,dyskretnie" przysunąłem się do niego i okryłem kocem, kawałek zostawiając jeszcze dla siebie.

Postanowiłem mimo wszystko przerwać milczenie i jednak przeprosić chłopaka za moje zachowanie, które było trochę zbyt impulsywne, ale niecodziennie wyznaje się pierwszą miłość osobie, w której się ją właśnie ulokowało, prawda?

-Jungkookie... - Szepnąłem nieco niepewnie.

-....

-Kookie...- Spróbowałem jeszcze raz, ale najwidoczniej muszę wytoczyć cięższą broń.

Szybkom ruchem usadowiłem się na kolanach Jungkooka okrakiem, łapiąc jego twarz w swoje ręce i nakierowując jego głowę tak, by musiał spojrzeć mi w oczy.

-Przepraszam Jungkookie, wiem, że nie powinienem tak się zachowywać, ale sam rozumiesz... Ta sytuacja jest dla mnie nowa, odczuwam o wiele więcej i bardziej intensywne, ale to co powiedziałem, a właściwie wykrzyczałem to prawda. Mam nadzieję, że ty też ją powiedziałeś... - Na dalsze milczenie chłopaka nie miałem już więcej słów, które mogłem wypowiedzieć, aby zaczął zwracać na mnie całą uwagę, dlatego nadal trzymając ręce na policzkach smutnego Kookiego zbliżyłem się i złożyłem motyli pocałunek na jego malinowych wargach.

Moje policzki płonęły. Pierwszy raz to ja pocałowałem Jungkooka, a nie on mnie, więc byłem podwójnie zawstydzony, a moje serce przyspieszyło jeszcze bardziej niż normalnie w jego towarzystwie.

Zauważyłem, że coś w ekspresji Jungkooka się zmieniło, dlatego ponowiłem swoje działanie mimo tego, że wciąż byłem niepewny.

W kącikach wyższego zaczął się błąkać malutki uśmiech, co spowodowało wybuch szczęścia, który starałem się stłumić w sobie, by nie zacząć piszczeć. Zdecydowanie to oznaczało, że moje działania zaczynają przynosić pożądane efekty.

-Jeszcze? – Spytałem uśmiechając się uroczo, będąc przy tym bardzo zawstydzony.

Jungkook pokazał mi dłonią, że jeszcze odrobinkę, więc natychmiast znów go pocałowałem.

-Już star... - Nie dał mi dokończyć obejmując mnie w pasie, jednocześnie łącząc nasze usta lecz już bardziej namiętnie, niż ja wcześniej.

Kiedy Jungkook przejechał językiem po mojej wardze otworzyłem buzię, a on zaatakował moje wnętrze, na co stęknąłem z przyjemności i objąłem rękami jego kark.

-Jungkook... Nie rób... Mi tego.. – Mruczałem pomiędzy gorącymi pocałunkami.

-Czego skarbie? – Spytał odsuwając się minimalnie.

-Przestań rozkochiwać mnie w sobie. – Wyższy uśmiechnął się zawadiacko.

-Nie marudź. Pocałuj mnie... - No i co innego mogłem zrobić? Wplotłem palce w jego włosy i znów oddałem się pieszczocie.

Po dłuższym czasie oderwaliśmy się od siebie dysząc sobie nawzajem w usta. Nawet nie zarejestrowałem, że Jungkook trzymał ręce pod moją koszulką, a ja byłem do niego przyklejony, jak miś koala. Zawstydzony, ale szczęśliwy wtuliłem buzie w szyję chłopaka.

-Nie wstydź się , nie masz czego... Jesteś piękny. – Szepnął, gładząc mnie po plecach.

-Dlaczego masz wilgotne włosy? – Zapytałem, bo przecież nie ma tutaj niestety pryszniców nad czym okropnie ubolewałem.

-Kąpałem się.

-Gdzie? – Zapytałem z nadzieją w głosie.

-Tutaj. – Odpowiedział, a ja najpierw nie skojarzyłem, ale gdy Jeon wymownie popatrzył na jezioro to wszystko stało się jasne.

-Zwariowałeś, dlaczego to zrobiłeś? Będziesz chory! – Podniosłem głos okrywając Jungkooka szczelniej kocem.

-Nie będę słońce, nie chciałem śmierdzieć, kiedy będę przy tobie spał. Właściwie to miałem się już zbierać, bo byłem pewny, że już śpisz.

-Jungkookie...- To było urocze, nawet jeśli nie pomyślał o swoim zdrowiu. Bardzo chciałem go teraz ucałować...

-KTO TAM JEST! – Usłyszeliśmy donośny głos z oddali.

Zatkałem sobie buzię dłonią, a Jungkook od razu zerwał się z miejsca, zarzucają na mnie koc i pociągając za sobą w stronę namiotu, który tej nocy mieliśmy dzielić.

Wpadliśmy do niego ciężko oddychając. Od razu położyłem się na moim miejscu, ale niestety usłyszeliśmy czyjeś kroki, więc Jungkook znieruchomiał w niewygodnej pozycji.

Prawie nie oddychaliśmy do momentu, w którym kroki zaczęły w końcu ucichać. Widmo złapania nas na zewnątrz przez nauczyciela i to jeszcze w takiej sytuacji niosło za sobą ogromne konsekwencje, których ani ja, ani Jungkook nie zamierzaliśmy ponosić.

Zaczęliśmy cicho chichotać, z tej całej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Ułożyłem się wygodniej, odwracając plecami do czarnowłosego.

-Dobranoc Jungkookie. – Szepnąłem.

-Dobranoc Jiminnie. – Odpowiedział obejmując mnie ręką w pasie i przyciągaj do siebie, całując jeszcze delikatnie w kark na potwierdzenie swoich słów.

********************

Mam nadzieję, że się podobało, bo sama lubię ten rozdział♥

Jutro nowa część Pure Love, więc mocno zapraszam♥

Miłego słoneczka♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro