Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

-Zawrzyjmy pakt! - zaproponowałam radośnie po chwili milczenia. Luke spojrzał na mnie trochę jak na wariatkę. Prawdopodobnie nią byłam, ale kto by się tym przejmował w takim miejscu jak tutaj.

-Konkretnie?

Przewróciłam oczami.

-No nie wiem no. Jakiś pakt krwi, czy coś w ten deseń. Zrobić pierwszy krok w tym kierunku.

Blondyn zastanowił się przez moment.

-Właściwie... czemu nie. I tak nic nie czuję.

Wyciągnęłam nóż z dziury w ścianie i zrobiłam nieduże nacięcie na nadgarstku, po czym podałam przedmiot Hemmingsowi.

-Spokojnie, nie jestem chora na HIV.

On tylko wzruszył ramionami i zrobił również ranę. Niewiele większą ode mnie.

Patrzyłam zafascynowanym wzrokiem na dwie rany, z których krew skapywała na podłogę. Po chwili przestała i wróciliśmy do pozycji, w których siedzieliśmy.

-Skoro i tak wiemy, że to miejsce nic nam nie pomoże, to może... ucieknijmy stąd kiedyś? - zaproponował Luke.

Wzruszyłam ramionami.

-Czemu nie właściwie. Trzeba będzie tylko opracować dobry plan.

-Ty znasz to miejsce jak nikt inny. Znajdziesz jakiś sposób.

-Znajdziemy. Bez ciebie nie mam zamiaru układać tego planu.

-To zabawne.

Odwróciłam głowę w jego stronę.

-Co?

-Jeszcze kilka dni temu byłaś dla mnie taka ostra, a teraz... nic.

Oparłam głowę o jego ramię.

-Bo jakoś tak... poczułam jakąś więź między mną, a tobą.

-Naprawdę? - Luke patrzył na mnie z lekkim rozbawieniem.

-Co cię tak bawi, idioto? - prychnęłam i wróciłam do wcześniejszej pozycji. Blondyn tylko pokręcił głową, po czym ponownie utkwił swój wzrok w ścianie.





-Wstawać gołąbeczki - przez sen przedarł się głos pielęgniarki, która akurat weszła do naszego pokoju.

Zamrugałam kilka razy oczami i je przetarłam, po czym rozejrzałam się po pokoju. Dotarły do mnie wspomnienia ostatniej nocy. Noc szczerości. Uśmiechnęłam się lekko, po czym zauważyłam że, nadal głowę mam opartą na ramieniu Luke'a.

Od razu wstałam, przy okazji szturchając lekko Hemmingsa.

-Wstawaj, chłopczyku. Czas na śniadanie - blondyn wymruczał kilka słów, co brzmiało jak: "Jeszcze pięć minut, mamo". Przewróciłam oczami.

-Nie jestem twoją mamą i nie zamierzam nią być. Ale śniadanie możesz przegapić, jak chcesz - wzruszyłam ramionami na swoje słowa i już kierowałam się do wyjścia, kiedy po pomieszczeniu rozległo się potężne ziewnięcie. Mały, blond futrzasty i niebieskooki niedźwiadek przebudził się z nocnego snu.

-Witamy, królewiczu, w tym nowym, brzydkim dniu - oświadczyłam z sarkazmem, jednocześnie robiąc ukłon jak dla króla.

Chłopak nadal patrzył na mnie zaspanym wzrokiem.

-Czyli po wczorajszej życzliwości - wymamrotał i wstał z łóżka, przeczesując ręką włosy, przez co wyglądało to na jeszcze gorszy nieład.

Uśmiechnęłam się w jego stronę.

-Chwilowy moment słabości - mrugnęłam w jego stronę i ruszyłam w stronę stołówki. Nie oglądałam się za moim towarzyszem, bo słyszałam jego kroki i oddech.


-Jaki plan na dzisiaj? - zapytał, kiedy staliśmy z plastikowymi tacami w kolejce po jedzenie.

-Nie wiem jak ty, ale ja planowałam spędzić ten dzień spokojnie - oświadczyłam. Blondyn parsknął śmiechem za moim plecami.

-Kogo ty próbujesz oszukać - cicho śmiał się z moich słów, na co nawet ja się szczerze uśmiechnęłam.

-Dobre, nie? - rozejrzałam się po pomieszczeniu, szukając wolnego miejsca. Kiedy zlokalizowałam jedno, pociągnęłam w tamtą stronę Luke'a.

Rozejrzałam się w poszukiwaniu kamer. Jedna przy wejściu. Druga dosłownie na przeciwko. I trzecia. Nad głową pani kucharki. Wszystkie z nagrywaniem dźwięku.

-Marr, co z... - zaczął Luke, jednak szybko go uciszyłam.

-Nie tutaj, idioto. Po terapii w łazience - oświadczyłam i zabrałam się za jedzenie. Hemmings spojrzał się na mnie dziwnie, jednak już nic więcej nie powiedział i wziął się za swoje jedzenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro