49.
Niall
Summer zamieszkała z nami w Londynie, zajęła były pokój Harry'ego i cały swój wolny czas spędza z Rose. Wróciła do mojego życia i mam nadzieję, że do siebie wrócimy. Od naszego rozstania cholernie mi jej brakuje i nie umiem ruszyć dalej. Wiem, ze rozpad naszego związku to tylko i wyłącznie moja wina, nie poświęcałem jej wystarczająco dużo czasu, zamiast tego prawie każdy weekend spędzałem z Abigail. Cholernie ciężko jest mi się przyzwyczaić do myśli, że lada chwila mogę zostać ojcem. Harry ma podobnie, przez tą całą aferę z dzieckiem jego związek wisi na włosku. Oboje chodzą własnymi drogami i o ile Harry się jakoś trzyma to z Rose jest bardzo źle. Zauważyłem, że w ogóle nie je i spędza czas siedząc w ich sypialni albo wychodzi na taras i siedzi tam godzinami wpatrując się w panoramę Londynu, Harry wiele razy mówił mi jak płacze po nocach. Strasznie schudła co widać po wiszących na niej ubraniach. Wiem, że przyjazd Summer nie jest przypadkowy, pomaga Rose dojść do siebie, zapisała ja do psychologa o czym nie śmiałem powiedzieć Harry'emu. Obwiniałby się, że to przez niego i, że nie potrafi pomóc swojej dziewczynie. Sam dowiedziałem się przypadkiem słysząc ich rozmowę. Wiem jak bardzo mu na niej zależy i jak trudno mu patrzeć na Rose w takim stanie. Abigail jest przyczyną wszystkich naszych kłótni, zrozumiałem to niedawno, rozpowiada różne brednie na każdy temat czekając aż wszyscy się pozabijamy. Byłem głupi wierząc w niektóre jej historyjki ale niestety czasu nie cofnę, wszyscy się przekonaliśmy jak bardzo dwulicowa jest. Teraz mogę jedynie wszystko naprawić, razem z Lou i Summer idziemy dzisiaj do kina, więc teraz oto jesteśmy przed kasą w kinie i sprzeczamy się na jaki film iść.
- Chłopaki noo - jęczała Summer. - Powinniście mi ustąpić!
- Ale czemu chcesz oglądać te głupie romansidło? Chodźmy na horror! - ciągnął swoje Louis.
- Niall! - spojrzała na mnie.
- Mi to obojętne, może być te romansidło.
Rose
Siedzę w pokoju czytając książkę, powiedzmy, że czytając bo nie umiem się skupić przez to, że moje myśli krążą wokół czegoś innego. Przerwał mi dzwoniący telefon Harry'ego, chcąc nie chcąc musiałam odłożyć książkę i mu go zanieść.
- Harry twoja mama dzwoni - powiedziałam pukając w drzwi łazienki, w której się znajdował.
- Wejdź - odpowiedział cicho.
- Boże co ci się stało? - szepnęłam widząc jego zakrwawioną koszulkę i pół twarzy.
- Pomóż mi - spojrzał na mnie błagalnie, nie przejmowałam się upuszczonym telefonem i podeszłam szybko do niego.
- Usiądź na skraju wanny - poprosiłam, co uczynił prawie natychmiast. Od razu zabrałam się za tamowanie krwawienia z nosa chłopaka. - Co się stało?
- Nie wiem, po prostu zaczęła lecieć - powiedział.
- Trzeba było mnie wołać od razu - oznajmiłam kładąc ręcznik zwilżony zimną wodą na jego karku.
- Wiem.
- Za chwile wszystko powinno być dobrze - powiedziałam przeczesując dłonią jego włosy. - Uspokój się.
Pokiwał głową i objął mnie w tali przyciągając do siebie i wtulił się w mój brzuch, brudząc tym samym moją koszulkę. Przez 15 minut Harry się do mnie przytulał po czym kazałam mu przemyć twarz, iść się przebrać i położyć. Zmyłam ślady krwi z umywalki i płytek na podłodze po czym zdjęłam brudną koszulkę i wrzuciłam ją do kosza na pranie. Wróciłam do pokoju gdzie Harry podał mi czystą koszulkę i położył się na łóżku.
- Powinieneś oddzwonić do Anne - podałam mu telefon i usiadłam obok niego.
- Część mamo... Wiem ale nie miałem telefonu przy sobie... Tak jutro przyjadę do Manchesteru... Nie wiem, zapytam ją... Dobrze oddzwonię do ciebie gdy się dowiem... Dobrze, ja ciebie też kocham mamo.
- Chcesz się czegoś napić?
- Nie - pokręcił głową. - Zostaniesz ze mną?
- Jasne - powiedziałam lekko się uśmiechając, usiadłam na swojej połowie łóżka oparta o bezgłowie plecami i znów zaczęłam przeczesywać jego włosy ręką.
- Mama pyta czy przyjedziesz ze mną do Manchesteru na jej urodziny.
- Nie - odpowiedziałam natychmiast.
- Ale Rose...
- Powiedziałam, że nie.
- Proszę, tylko ten jeden wieczór. Nie byłaś ze mną u babci Ruth to chociaż pojedź ze mną na urodziny mamy. Nie chcę znowu tam jechać sam - powiedział siadając.
- Dobrze wiesz dlaczego nie chcę jechać, tam będą moi rodzice, a ja nie chcę znowu usłyszeć jak bardzo się mnie wstydzą.
- Jeśli obiecam, że tak się nie stanie? - zapytał z nadzieją w oczach.
- Będzie Abigail?
- Będzie, ale obiecuję, że się do ciebie nie zbliży.
- Zobaczymy, niczego nie obiecuje - odpowiedziałam.
Gdy zasnął zeszłam do salonu i dokończyłam czytanie książki.
- Gdzie Harry? - zapytał Louis wchodząc do salonu.
- W sypialni.
- To mu powiedz żeby sprężył dupe, Abigail zaczęła rodzić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro