30.
- Ja mam kurwa chyba jakieś zwidy - powiedział Louis, stojąc w drzwiach kuchni z szeroko otwartymi oczami, po sekundzie koło niego pojawił się Niall.
- A nie mówiłem? Wisisz mi flaszkę - powiedział blondyn, szeroko się uśmiechając na nas widok - chcę być świadkiem na ślubie i ojcem chrzestnym dziecka.
- My nawet godzinę ze sobą nie jesteśmy, a ten nam o ślubie i dzieciach gada - westchnął Harry.
- No co? To tak na przyszłość, gdybyście mieli dylemat z wyborem - powiedział zabierając jedzenie do salonu.
- Chodź bo nam wszystko zjedzą, a ty Lou zamknij buzie bo mucha wleci i ci nasra - powiedział Harry gdy zeszłam z szafki.
Weszliśmy do salonu i nikt nie zwrócił na nas uwagi, każdy był zajęty jedzeniem.
- Mam dla was nowinę, te dwa pajace w końcu są razem - powiedział Niall gdy usiedliśmy.
- Nie rób se jaj, te głąby nigdy nie zrozumieją, że pasują do siebie idealnie - westchnął Liam smarując tosta masłem.
- Te głąby tu siedzą i tak się składa, że Niall powiedział wam prawdę - powiedział Harry nalewając sok do swojej szklanki.
Wszyscy spojrzeli na nas tak, jakby co najmniej ducha zobaczyli.
- No nie wierzę! W końcu poszedłeś po rozum do głowy? - zapytał Zayn.
- Niall zrobił mi pranie mózgu - odpowiedział Harry.
- Kiedy? I dlaczego my o tym nie wiemy? - oburzyła się Eleanor.
- Jakiś czas temu, nie musicie wiedzieć o wszystkim, jesteście największymi plotkarami jakie znam, gorsze niż moja mama i Molly.
- Ej o kim ty teraz mówisz? - zapytałam unosząc brew.
- No nie o tobie słonko - powiedział uśmiechając się, na co dziewczyny prychnęły. Po zjedzonym śniadaniu posprzątałyśmy i rozłożyliśmy się w salonie, Harry leżał na jednej z kanap, a reszta zajęła pozostałe dwie.
- Zrób mi miejsce - powiedziałam, stając nad nim.
- Nie, ja tu byłem pierwszy.
- A mnie jakoś to nie obchodzi, no posuń się - jęknęłam.
Westchnął i przesunął się bliżej końca sofy, robiąc mi miejsce między nim a oparciem, wcisnęłam się tam i zaczęłam rozpychać, żeby wywalczyć więcej przestrzeni, skończyło się na tym, że jego żebra parę razy ucierpiały przez bliskie spotkanie z moim łokciem. Wkurzony ciągłym szturchaniem go ułożył mnie w takiej pozycji żeby i jemu było wygodnie i mi.
- Prześpij się - powiedział, głaskając mnie po włosach.
- Nie, wolę cię denerwować - stwierdziłam, ciągnąc go za ucho.
- Ała - pisnął i zabrał moją rękę.
- Cicho mi tam! - warknął Louis.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro