23.
Po wczorajszych zakupach z chłopakami byłam tam wykończona, że zasnęłam w samochodzie, obudziłam się w swoim łóżku, byłam przebrana w czyjąś koszulkę co mnie zdezorientowało. Szybko się przebrałam i doprowadziłam do porządku, po czym zeszłam do salonu. Na kanapie siedział Niall trzymając w ramionach małego Theo, a Harry siedział obok niego i był wpatrzony w chłopczyka. Uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam obok Styles'a co go wystraszyło.
- Długo już się nim opiekujecie? - zapytałam zabierając niemowlaka.
- Zaledwie 10 minut.
- Ok, możecie zająć się sobą, bo to mi płacą za opiekę nad nim - oznajmiłam siadając wygodnej.
- Ale ja też chcę! - oburzył się Harry.
- Idźcie sobie i znowu zamknijcie się w pokoju Niall'a jak przez ostatni tydzień - warknęłam wkurzona.
Spojrzeli na siebie i nic nie mówiąc weszli na piętro zostawiając mnie samą. Gdy Theo zasnął, poszłam zrobić sobie śniadanie zostawiając go w wózku i z posiłkiem wróciłam do salonu. Denerwowało mnie zachowanie chłopaków i wiedziałam, że albo coś kombinują albo po prostu mnie obgadują. Po południu Des wrócił z kancelarii i zjadł przygotowany przeze mnie obiad, po czym zamknął się w swoim gabinecie. Westchnęłam i nakarmiłam Theo, a później kołysałam go aż znów zasnął. Przeglądając Facebook'a i życzenia od znajomych przypomniałam sobie, że mam dzisiaj urodziny. Prychnęłam wiedząc, że moi znajomi o nich zapomnieli, z zamyślenia wyrwał mnie Des wchodzący do salonu z dwoma pudełeczkami.
- Wszystkiego najlepszego Rose - powiedział przytulając mnie i podał mi jedno z pudełek - mam nadzieję, że ci się spodoba.
W środku pudełeczka była piękna złota bransoletka, dziękowałam mu chyba przez dobre 20 minut.
- A to od twoich rodziców, twój tata kazał mi to przekazać.
W drugim pudełeczku znalazłam komplet złotej biżuterii, w której mieniły się drobniutkie szmaragdy.
- Zadzwonią wieczorem, bo teraz lecą do Włoch, mają wylądować koło 20 tamtejszego czasu.
Podziękowałam jeszcze raz po czym wróciłam do opieki nad Theo. Mary i Jake zabrali go kilka minut po 17, zrobiłam dla siebie kolację i wróciłam do swojego pokoju. Po zjedzeniu przebrałam się w czarne spodnie i koszulę w kolorowe wzorki, wychodząc z pokoju założyłam sandałki i wyszłam z mieszkania. Włóczyłam się ulicami Londynu ciągle wisząc na telefonie i dziękowałam za życzenia, złożyli mi je wszyscy najbliżsi oprócz moich znajomych. Jak się dowiedziałam dziewczyny są od kilku minut w samolocie do Francji, a chłopcy pojechali na mecz drużyny z Manchesteru. Zatrzymałam się w jakiejś kawiarni zamawiając kawę i jakieś ciasto i czekałam na zamówienie wpatrując się w Tamizę za oknem. Chwile po tym jak dostałam swoje zamówienie zadzwonili rodzice, rozmawialiśmy bardzo długo, mama bardzo żałowała, że nie mogą spędzić tego dnia ze mną nie mniej niż tata i byli bardzo zawiedzeni postawą moich przyjaciół. Siedziałam w kawiarni pół godziny i wróciłam do mieszkania, gdy weszłam do salonu stanęłam jak wmurowana.
O co tutaj chodzi?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro