11.
- Co tak szybko?- zapytała mama, gdy weszłam do kuchni.
- Harry wystawił mnie do wiatru. - powiedziałam wyciągając książki i zaczęłam odrabiać lekcje.
- Jak to?- odwróciła się zdziwiona.
- Po prostu, pewnie jest gdzieś z Abigail.
- Przykro mi.
- Mnie też. Kiedy tata przyjeżdża?- zapytałam podnosząc na nią wzrok znad książek.
- Są już niedaleko domu.- odpowiedziała krojąc warzywa.
Wróciłam do robienia notatek a gdy skończyłam pomogłam mamie z późną kolacją, tata przyjechał jakieś 20 minut później. Po kolejnych 20 usiedliśmy przy stole i wspólnie zjedliśmy posiłek.
- Rosie jak przygotowania do balu?- zapytał tata.
- Wszystko dopięte na ostatni guzik.- odpowiedziałam uśmiechając się.
- A suknia?
- Czeka na mnie w pokoju, nawet nie wiesz jak długo szukałyśmy jakichkolwiek sukienek z Summer i El. Tą znalazłam gdy pojechałam do Leeds z mamą.
- W jakim kolorze?
- Nic nie powiem.- uśmiechnęłam się szeroko.- Nawet mama jej nie widziała.
- Ta mała paskuda podstępem wymknęła się z hotelu i poszła na zakupy gdy byłam na szkoleniu.- westchnęła mama kręcąc głową.
- Ja nie jestem paskuda!- oburzyłam się.
- Oczywiście, że nie kochanie.- powiedział tata.
Po obiedzie mama posprzątała a ja zaniosłam swoje rzeczy do pokoju, później wróciłam do salonu gdzie czekał na mnie kubek gorącej herbaty. Usiadłam na sofie podkulając nogi i wzięłam kubek do ręki.
- Z kim idziesz na bal?
- Z Dylanem.
- Heart'em?- upewniła się mama. - Pracuję z jego mamą.
- Tak.- uśmiechnęłam się upijając łyk parującego napoju.
- Nie pochwaliła mi się, że jej syn chodzi do tej samej szkoły co ty.
- Może nie wiedziała, Dylan podobno nie ma zbyt częstego kontaktu z rodzicami.
- To prawda, jego mama często wyjeżdża na szkolenie i praktycznie co weekend jej nie ma, ojciec ma we Włoszech firmę i przyjeżdża do domu do dwa tygodnie na kilka dni.- wyjaśniła mama.
- To nie ma za ciekawie.
- No nie, ale z tego co Madeline opowiada Dylan ma im to za złe, przez ich częste wyjazdy omijają ważne dla niego uroczystości, teraz się złożyło, że będą w domu oboje gdy ma bal ale ostatnio miał urodziny i spędzał je sam w domu. Ten chłopak nie ma lekko.- przyznała mama.
- Nie wiedziałam o tym.- powiedziałam cicho.
- Bardzo się cieszę, że to właśnie z nim idziesz na bal, Dylan jest na prawdę bardzo miłym i ułożonym chłopakiem. Bylibyście piękną parą.
- Bo właśnie jest taki problem, że podobno ja jemu się bardzo podobam ale on po prostu nie jest w moim typie. Nie chcę mu robić niepotrzebnych nadziei ale to jaki jest w stosunku do mnie po prostu...- westchnęłam.- ... po prostu jego zachowanie względem mnie mówi mi, że powinnam spróbować dać mu szansę.
- Ale nie chcesz go skrzywdzić.- dopowiedział tata.
- Tak, to jest w tym wszystkim najgorsze, że gdy nam nie wyjdzie jego dotknie to cholernie mocno a ja będę mieć wyrzuty sumienia. Wszyscy mi mówią, że mam dać mu szansę ale gdy jestem już do tego przekonana wszystko pryska jak bańka mydlana i pojawiają się wątpliwości.
- Może nie słuchaj nikogo i po prostu z nim porozmawiaj i wszystko mu wytłumacz?- zaproponował tata.
- Tata ma rację, gdy porozmawiacie i powiesz mu to co ci leży na sercu razem dojdziecie do porozumienia.
Pokiwałam głową i napiłam się herbaty, rodzice mieli rację, musze z nim porozmawiać ale to po balu, nie chcę mu psuć jutrzejszego wieczoru.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro