Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. 2 - Upojna noc

24 października, godzina 1:55

Niebo było czarne, ale latarnie oświetlały całe miasto. Było już dawno po koncercie, a Lilith i Kirk nadal znajdowali się pod klubem. Impreza skończyła się w dobrym nastroju, jednak dziewczyna była zawiedziona, gdyż nie zdążyła zapytać tajemniczego, czerwonowłosego punka o jego Messenger.

— Może po prostu się wyrzygaj, a nie tylko narzekasz, jak to cię boli żołądek — powiedział zirytowany, obejmując ją ramieniem.

— Kurwa! Cofa mi się! — wykrzyknęła z oburzeniem.

— To się kurwa... — Nie zdążył dokończyć, kiedy kobieta zwymiotowała na chodnik. — Ty to masz słabą głowę, Lilith. — Pokręcił głową, śmiejąc się lekko z sytuacji.

— Nie nabijaj się, tylko podaj mi chusteczkę — rozkazała obrażonym tonem.

Młody mężczyzna podał jej zmiętą chusteczkę, a ona przyjęła ją bez zastanowienia. Wytarła dokładnie brudne usta, starając się nie zahaczyć o kolczyk, którego miała w wardze.

Przeszli kawałek dalej, jednak stan Lilith był na tyle niestabilny, że musieli co chwilę się zatrzymywać, aby dziewczyna nie zwróciła swojego obiadu pod nogi. W jej żołądku było już pusto, więc wymiotowała samą wodą. Czuła kwas żołądkowy w gardle, co jeszcze bardziej pogarszało jej samopoczucie.

W końcu stanęli przy przystanku, na którym ochłonęła. Zauważyli grupkę zbliżającą się w ich stronę — z czerwonowłosym na czele. Młoda kobieta od razu rozpoznała w nim Xaviera, którego spotkała kilka godzin temu. Domyślali się, że wracają już do domu. Myślała wtedy tylko o tym, jak zdobyć jego numer. Chłopak spodobał jej się od pierwszego spojrzenia, widziała w nim przyszłego kolegę. Była stanowcza i ambitna, musiała dążyć do wyznaczonego celu. Tak było i w tym przypadku. Miała nadzieję, że Xavier myśli o niej to samo.

— O, Lilith i Kirk. Miło mi was znowu widzieć — powiedział chłopak, patrząc na grupkę przyjaciół. — Chwila, coś się stało? — Popatrzył troskliwym wzrokiem na kobietę o długich, czarnych włosach.

Kiwnęła tylko głową, czując, jak znowu jej się zbiera na wymioty. Kirk, zauważając jej ponowne pogorszenie stanu, podbiegł i podniósł ją delikatnie z ławki. Xavier podszedł bliżej, pomagając chłopakowi. Obydwoje zaprowadzili ją na bok, pozwalając jej wyrzucić z siebie to, co jeszcze zostało w jej organizmie.

Po krótkiej chwili z powrotem zaprowadzili ją na ławkę, aby mogła odpocząć. Była blada jak ściana. Czerwonowłosy usiadł obok niej i pozwolił jej położyć się na swoim ramieniu. Była zmęczona całym zajściem, nigdy nie upiła się aż tak bardzo. Delikatnie pogłaskał ją po włosach, dając znak, że jest bezpieczna. Dziewczyna była zaskoczona, że mężczyzna po kilkugodzinnej znajomości okazuje jakiekolwiek zainteresowanie. Uśmiechnęła się słabo, czując, jak jej powieki same się zamykają.

2:25

Chłopcy zaprowadzili Lilith pod jej blok mieszkalny, koledzy Xaviera niechętnie podążyli za nimi. Nie byli zadowoleni z tego, że ich przyjaciel zainteresował się dziewczyną. Wiedzieli, jakie miał doświadczenie z kobietami. Pierwsza go zdradziła, a druga molestowała go seksualnie. Nikt mu nie wierzył, jedynie oni. Byli sobie bliscy, każdy się wspierał i dawał dobre rady swojemu bratankowi.

Xavier szybko przywiązywał się do ludzi, szczególnie do płci żeńskiej. Miał słabość. Bali się, że zbliży się do dziewczyny na tyle blisko, że stanie się to, co z dwoma poprzednimi. Jednak mężczyzna miał dystans do nowo poznanej znajomości. Poznał ją kilka godzin wcześniej — już mieli stać się parą? Bzdura! Postanowił, że już nigdy więcej nie da się tak potraktować.

— Hej, Xavier! — krzyknęła słabo, kiedy już odchodził.

— Tak? — spytał, jak zawsze uśmiechnięty.

— Mogę twój numer? Wiesz, może wyskoczymy kiedyś jeszcze na jakiś koncert — powiedziała odważnie, nie zwracając uwagi na to, co mówi.

— Oczywiście, chętnie wyskoczę z tobą jeszcze kiedyś — rzekł wesoło.

Wymienili się numerami, po czym pożegnała grupkę znajomych wraz z Kirkiem. Weszła przez klatkę do bloku, ledwo wpisując kod z pamięci. Udało się. Powoli udała się na schody. Opierała się o ścianę, myśląc, od jak dawna nie spędziła tak dobrze dnia. A raczej nocy. Uśmiechnęła się do siebie, weszła przez drzwi do mieszkania i udała się do sypialni. Zasnęła jak kamień, nie myśląc już o niczym.

Co będzie dalej?





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro