NADESŁANE PRACE
Rozespana przewracam się na drugi bok, ale coś mi nie pasuje, zamiast wygodnego łóżka, czuje pod plecami zimną podłogę. Przez chwilę trawie ten fakt półprzytomna, po czym powoli łącząc fakty, zaczyna mi się to wydawać dość podejrzane. Uchylam więc niepewnie jedno oko i pierwszą rzeczą, jaką dostrzegam, jest ciemnozielona koszulka z nadrukiem na środku, przedstawiającym kurczaka w garniturze, obok którego stoją mali ludzie.
-Co jest?- powoli przytomniejąc, otwieram też drugie oko i siadając, spoglądam na właścicielkę tej dziwnej koszulki.
Dziewczyna ta spogląda na mnie z góry, posyłając mi szeroki uśmiech. Nie tylko jej koszulka jest specyficzna, jej spódnica bowiem jest jeszcze dziwniejsza. Na całej długości spódnicy są wyszyte kurczaki, które przy małych wyszytych ludzikach wyglądają jak giganty.
-Niech gigantyczne kurczaki sprawią, by twój dzień był jak najlepszy- rzuca dziewczyna, a ja osłupiała zapominam, jak się mówi.
-Nie przejmuj się nią, dla niej to dość truistyczny sposób witania ludzi- rzuca chłopak, którego dopiero teraz dostrzegam.
Chłopak siedzi za biurkiem zawalonym masą papierów i wpisuje coś szybko w komputer. Jest tym tak zajęty, że nawet na chwilę nie odwraca wzrok od monitora.
-Yyy... Mogę się dowiedzieć, dlaczego tu jestem? Ostatnie co pamiętam to, że kładłam się spać do swojego łóżka. Czy wy mnie porwaliście?- pytam, przecierając oczy i zastanawiając się, czy jeśli będę udawać, że istnieje ktoś, kto zapłaci za mnie okup, to pozwolą mi mieszkać u nich za darmo. Taka myśl wydaje mi się wspaniałym darem losu, więc obmyślam w głowie już jakieś dobrze brzmiące zapewnienie o bogatej rodzinie.
- Jesteś tu, bo potrzebujemy porady. Jestem Karolina, a to wydział promocji rodziny kurczaków wielkich- jej dziwny entuzjazm, sprawia, że nie próbuje nawet jej tłumaczyć, że to bezsensu i już logiczniejsze byłoby porwanie kogoś bez grosza przy duszy.
-Chcesz powiedzieć, że jakieś ptactwo, robi u was za rodzinę królewską? Interesujące... macie coś do jedzenia?- pytam, czując, że o cudzych szaleństwach nie powinno się mówić na czczo.
-Ej, Nikt, mógłbyś mi podać ciasteczka ze swojego biurka, nasz pomocnik jest głodny. Nie możemy tego tak zostawić- dziewczyna mówi to z dziwną powagą w głosie.
-Ile razy mam ci powtarzać, że mówienie do mnie per "Nikt" ma pejoratywny wydźwięk? Mam na imię Nikodem i tego naprawdę się nie skraca w ten sposób- mówi lekko zirytowany i pierwszy raz od początku tej rozmowy przerywa swoją pracę i rzuca w stronę Karoliny paczką ciastek, po czym znowu wraca do szybkiego stukania na klawiaturze.
Dziewczyna od razu podaje mi ciastka z zatroskanym uśmiechem, po czym pstryka palcami, a w pomieszczeniu nagle gasną światła. Na ścianie przede mną pojawia się obraz z projektora przedstawiający, przeogromnego kurczaka w czerwonej sukience, na tle dziwnego budynku przypominającego połączenia kurnika i pałacu.
-Nasz drogi pomocniku, już tłumaczymy, dlaczego cię tu przenieśliśmy. To jest księżniczka ko ko ko- Karolina zaczęła nagle gdakać, ale ze względu na to, że mnie nakarmili, nie próbowałam jej wytłumaczyć, że ludzie nie gdaczą.
-Problem polega na tym, że jest ona straszną kokietką- objaśnia szybko Nikodem, który nie przejmując się ciemnością, nadal wpisuje coś na komputerze.
-To poważna sprawa- mówię po chwili, przełykając ciastka, które właśnie miałam w ustach. - Według mnie powinniście z nią porozmawiać i wytłumaczyć, że jako księżniczka musi zwracać więcej uwagi na swój wizerunek- mówię, stwierdzając w myślach, że wplątanie się w zawiłości rodziny królewskiej jakichś ptaków, za paczkę ciastek, to wymiana, która przedstawia mnie w negatywnym świetle.
-Hmm... Mówisz, że moglibyśmy z nią po prostu porozmawiać?-pyta z zamyśleniem dziewczyna, po czym kiwa głową z szerokim uśmiechem. -Genialny pomysł. Nikt przed tobą nie wpadł, na tak innowacyjny plan.
Kiwam głową, nie mogąc nic powiedzieć, bo właśnie zajmowałam się niszczeniem ostatnich dowód tej niecnej wymiany.
-Dobrze, postaramy się wprowadzić to w życie. Choć wydaje się to dość skomplikowane- rzuca z zamyśleniem chłopak, po czym po raz pierwszy, podnosi na mnie swój wzrok.
-Przyczyniłaś się do dobrego wizerunku rodziny królewskiej. Możesz, być ze siebie dumna. Nasz świat nigdy ci tego nie zapomni- po jego słowach, czuję nagłą nienaturalną senność i zanim uda mi się poprosić o więcej ciastek, zasypiam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro