Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

NADESŁANE PRACE

Kochani, dziękujemy za wzięcie udziału i nadesłane prace! Wielkie brawa za podjęcie pisarskiego wyzwania. Teraz zachęcamy wszystkich do komentowania i oddawania głosu na swojego faworyta (każdy może oddać tylko jeden głos). Aby głos był ważny, należy napisać w oddzielnym komentarzu: głosuję na [autor]. Głosowanie trwa do soboty do godziny 18. 

Pozdrawiamy

~ peopie-


anna_sand

Nie wierzę, że ona śmiała podrywać mojego Łukasza. A ten nawet nie spostrzegł, że ona z nim flirtuje! Siedział obok niej na kanapie, ta przybliżała się do niego coraz bardziej. Jeszcze chwila i siadłaby mu na kolanach. Rękami oplotła jego umięśnione ramię, a ten nic!

Gdyby nie to, że wróciłam do pokoju po suszarkę, nawet bym o tym nie wiedziała. Łukasz przyszedł wcześniej niż zapowiadał, więc byłam jeszcze pod prysznicem. Domyśliłam się, że to Amelia go wpuściła.

Kiedy weszłam do pokoju obdarzyła mnie ,,uroczym" uśmiechem. Trzymała mojego ukochanego za ramię, jakby do niej należał. Czułam taką wściekłość na nią, że myślałam, iż za chwilę wybuchnę. Dawałam, moim zdaniem, jasne sygnały Łukaszowi, niemal jakbym machała proporcem, że nie podoba mi się cała sytuacja.

- Kochanie, mógłbyś mi pomóc? - zapytałam, sięgając po ostateczność. Nie mógł odmówić, był gentelmenem. Posłałam triumfujący uśmiech siostrze. Zazwyczaj byłam za emancypacją, lecz tym razem pozwoliłam ściągnąć mu z najwyższej półki suszarkę. - Mógłbyś też zerknąć na komputer, ostatnio się zacina. - Ten spojrzał na mnie zaskoczony. Nigdy o nic takiego go nie prosiłam.

- Jasne, mogę zerknąć. - Wzięłam swoją suszarkę. Nie zamierzał być kunktatorski, od razu się zajął komputerem. Pociągnęłam siostrę za rękę na bok. Ta próbowała protestować, lecz uciszyłam ją. Podłączyłam sprzęt do prądu. Szum suszarki zagłuszył naszą rozmowę.

- Widziałam, co robiłaś.

- Niby co? - zapytała głosem niewiniątka.

- Wiesz doskonale, nie udawaj głupiej. Nie uda ci się go odbić, on uważa cię za bachora - syknęłam. Ta była oburzona, nie cierpiała, gdy ją tak nazywałam. Była młodsza ode mnie o cztery lata, a od Łukasza o osiem.

- Boisz się, że ci go zabiorę. Wszyscy wiedzą, że jestem ładniejsza od ciebie. - Uderzyła w czuły punkt. Po matce odziedziczyła lśniące blond włosy. Moje brązowe, które właśnie suszyłam, były pospolite i nieciekawe. Jej twarz z wielkimi błękitnymi oczami przyciągała wzrok mężczyzn, ja nigdy nie byłam przez nich zauważana, traktowali mnie tylko jak kumpelę, wszyscy poza Łukaszem.

- Masz rację, boję się. Naprawdę mi na nim zależy. Kocham go - wyznałam. Ta kiwnęła głową.

- Już nie będę go podrywała - obiecała. Odetchnęłam z ulgą.

Skończyłam suszyć włosy. Od tyłu podszedł do mnie Łukasz i chwycił w swoje ramiona.

-Kocham cię - szepnął do mojego ucha. Tego potrzebowałam. Moje serce zabiłomocniej, gdy go pocałowałam. Czułam jego zapach wody kolońskiej, który mieszał się moimi różanymiperfumami. 


vFlyingButterflyv

W małżeństwie pojawiają się wzloty i upadki. Każdy to wie, ale ja myślałam, że już zawsze będzie kolorowo. I tak było do momentu, gdy w naszych drzwiach pojawiła się Ona. Pełna wdzięku i radości. Na początku udawaliśmy, że jej nie ma. Jednak moja cierpliwość dobiegła końca, gdy poniedziałkowego poranka szkicowałam proporzec na zajęcia ze sztuki. Usłyszałam damski śmiech, wydobywający się z gabinetu Roberta.

Próbowałam to ignorować, ale stawało się to coraz trudniejsze, bo Ona nie dawała za wygraną. Siadała na biurku mojego męża w kusych spódniczkach, wyłaniając przy tym swoje długie nogi.

Godzinami chodziła suszarka w łazience, sprawiając, że zaczęłam mieć złe myśli. Jednak Robert nie był kunktatorskim typem mężczyzny, gdyby nie chciał ze mną być, nie zwlekałby i zerwałby naszą znajomość.

– Możesz przestać być taką suką i wrócić skąd przybyłaś ? – pytam, ciągnąc siostrę do kuchni, aby mąż nie usłyszał naszej kłótni.

– Ale jesteś spięta. Wyluzuj jak Robert! Bądź jak on. Nie po to kobiety dążyły do emancypacji, żeby teraz z tego nie korzystać. – Uśmiecha się do mnie, a w jej oczach dostrzegam coś mrocznego i to mnie przeraża.

Robert do późna siedzi w swoim gabinecie, a ja nie mogę spać, słysząc w uszach ciągle jej skrzeczący śmiech. Wiercę się z boku na bok, a moje serce przyśpiesza, przez narastającą we mnie złość. Nie muszę zgadzać się na to wszystko.

Wstaje chwiejnym krokiem, czując jak każda część mojego ciała, chcę ukarać Anię i Roberta za ich zachowanie. Nie będą robić ze mnie idiotki. Nie pozwolę się skrzywdzić.

Wbiegam do gabinetu męża, który na moment sztywnieje. Patrzy się pytająco na narzędzie w mojej dłoni.

– Saro, odłóż go. – Jego ton jest spokojny i kojący, pomimo pojawiających się kropel na czole.

– Gdzie ona jest? – pytam drżącym głosem. Ania zasługuje na karę. Nie będzie pieprzyć mojego męża.

– Proszę, odłóż nóż kochanie – nalega, a w jego oczach dostrzegam strach.

– Gdzie ona jest! – krzyczę, wymachując przed nim metalem. Robert gwałtownie się cofa, a ja widząc, to jak się boi, odrobinę się uspokajam. Przecież to jest mój mąż, kocham go. Nie mogę go skrzywdzić.

– Gdzie jest kto, Saro? – Oddycha pośpiesznie, a ja zaczynam się denerwować, że ze mną igra.

– Ania! Ta suka! – Mężczyzna sztywnieje, a na jego twarzy dostrzegam zmieszanie.

– Nie ma jej. Zmarła rok temu w pożarze. Nie pamiętasz? – Jest wyraźnie zmartwiony, a ja nie mogę uwierzyć w jego słowa. Dlaczego on kłamie? – Znowu nie wzięłaś tabletek? – pyta. Nawet nie wiem, kiedy zdążył zabrać mi nóż. 


Ruth_Avalon

Ze łzami w oczach obserwuję jak Karol, jeszcze do niedawna przyjaciel i kochanek, czule obejmuje moją jedyną siostrę za ramię, obdarzając ją gromem pocałunków. W ręku trzyma czerwono-czarny proporzec z orłem - godło piłkarskiego klubu, w którym od niedawna gra. Uśmiechają się do siebie, szepcząc przy tym czułe słowa. 

 Nie jestem w stanie się ruszyć, a serce zwalnia swój rytm, by za chwile zabić ze zdwojoną siłą. Jego silne uderzenia ranią moją klatkę piersiową, wbijając w nią tysiące sztyletów. Z trudem przełykam łzy rozpaczy i odchrząkuje, na tyle głośno, by mnie usłyszeli. Odwracają się szybko, wpatrując się we mnie przerażonym wzrokiem. 

 - To nie tak jak myślisz – jąka się moja siostra, nieznacznie odsuwając się od Karola.

Zgrzytam zębami, podnosząc trzymaną w dłoni suszarkę i celując do nich jak z pistoletu.

- A co myślę? Idę się tylko wykąpać, a już dobierasz się do Karola. Czy ci nie wstyd?!

- Chciałem ci powiedzieć już dawno – wtrąca mężczyzna, wzruszając ramionami.

- Ty wredny kunktatorze, ty stara małpo! - Wymachuje wściekle rękoma, czując jak żołądek ściska mi się w supeł.

To nie jest ich pierwszy raz, podpowiada mi w głowie wredny chochlik.

- A co z kobiecą solidarnością? Co z solidarnością jajników? Pamiętasz jak mówiłyśmy, że nastała „siostrzana emancypacja"? Miałyśmy wyzwolić się z uroków mężczyzn i być ponad nimi! - jęczę żałośnie.

Karol prycha pod nosem, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Emancypacja, też mi coś. Od zawsze będziesz zależna ode mnie. Nie masz nic, podpisałaś kontrakt.

- Kontrakt można zerwać.

- Nie tym razem – cmoka, podnosząc do góry brew. - Zgodziłaś się być nie tylko moją żoną, sprzątaczką, ale też służącą. Tak właśnie działa świat, każdy ma w nim określoną rolę. Ty chciałaś uciec od rodziców alkoholików, a ja ci pomogłem. Twoja siostra była tylko słodkim dodatkiem, który chcę zatrzymać na dłużej.

Karol całuje ją w czoło, tak jak zawsze chciałam być całowana, choć nigdy moje małe marzenie się nie spełniło.

Upadam na kolana, a łzy spływają mi po policzkach. Poruszam się w przód i tył, starając się uspokoić, ale to nie pomaga. Gdzieś w oddali słyszę rozpadające się na kawałki serce, które opadają tuż koło powoli rozwijającego się dziecka w moim łonie. 


Szatansky07

Witajcie czytelnicy!

Nastał świąteczny czas, tak też i ja, choć okresu tego nienawidzę, jestem tu, gdzie jestem. Tradycja rzecz święta, temu też z Michałem pojechaliśmy na wigilię do moich rodziców. Twierdzą, że nie będzie lepszej okazji, by mogli poznać mojego narzeczonego.

Przybyliśmy oczywiście spóźnieni, toteż chcąc nie chcąc, wszyscy już na nas czekali. A my jak te skazane na rzeź baranki zmuszeni zostaliśmy się ze wszystkimi przywitać i połamać opłatkiem. W końcu, gdy zdołaliśmy obskoczyć każdego, usiedliśmy do stołu.

Kogoś przy nim ciągle jednak nie było. Oczywiście Moniki mojej młodszej siostry, która właśnie teraz wyszła spod prysznica z suszarką w ręku, oczywiście ubrana w jakieś byle jakie ciuchy, bardziej przypominające piżamę niż oficjalny strój adekwatny do okazji. Ona twierdziła, że ma tryb życia śródziemnomorski, ja upieram się, że to styl kunktatorski.

W końcu jednak usiedliśmy do stołu, przedtem się pomodliwszy. Oczywiście barszczyk musiał wylać się na moje nowe spodnie. Udając się do łazienki, nie sądziłem, że przez taką chwilę ktoś zdąży zająć moje miejsce. Wracam, a Monika jak gdyby nigdy nic filtruje z moim narzeczonym! Jestem jednak osobą wyrachowaną i spokojną temu też postanawiam nie robić scen, zajmując wolne miejsce między wujkami.

Mój wzrok jednakże bez ustanku ląduje na parze Monika i Michał. Widzę, jak ze sobą rozmawiają, widzę, jak się śmieją, widzę te jej wredne oczka wpatrzone w niego jak w obrazek. Doskonale zdaję sobie sprawę, z tego, że Michał się Monice po prostu podoba. Domyślam się też, że ona nie zdaje sobie sprawy, z kim on właściwie tutaj przyszedł. Jest pewna, że przyprowadziła go tu ciocia Anastazja, która co roku przychodzi z innych coraz młodszym facetem, wprowadzając go na wigilię jak sztandar czy proporzec.

Siedząc przy stole, boję się cokolwiek zjeść, by nie dobrudzić już i tak brudnego ubrania, zastanawiając się przy tym, jak daleko zaszła emancypacja kobiet. Kiedyś zapewne nietaktem byłoby, gdyby to dziewczyna zagadała, jako pierwsza, a teraz Monika wygląda, jakby po przegadanej godzinie, gotowa była zaciągnąć go do łóżka i zrobić to, co robi się w dwójkę w łóżku. Uśmiecham się na tę myśl. Patrząc po sali, widzę, że nie tylko mi do głowy przyszło, w jak dziwnej sytuacji się znaleźliśmy. Nie przerywam jednak tego. Czekam, aż w końcu Monika uświadomi sobie, że Michał przyszedł ze mną. Aż uświadomi sobie, że przez całą wigilię próbowała podrywać mojego narzeczonego geja. Wspominałem już, że mam na imię Stefan?! Wybaczcie czytelnicy... nie mogłem tego inaczej rozegrać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro