Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

72

Pamiętajcie drodzy chłopcy, nawet jeśli zginie wam najlepszy przyjaciel/brat/ukochany pies/cokolwiek innego, pod żadnym pozorem nie może wam być smutno i nie możecie po nim płakać, bo to gejowe, a wy nie możecie być gejowi. Jeśli będziecie smutni i będziecie szukać pocieszenia, nie możecie sięgnąć po pamiątkę po najlepszym przyjacielu/bracie/ukochanym psie/rodzicach czy po kimkolwiek innym, nie możecie też wypłakać się przyjacielowi/przyjaciółce/innej dziewczynie. Nope, smutno może być wam tylko przez pierwsze zauroczenie (co z tego, że to zauroczenie nie żyje, miało ukochanego męża, dzieci i wnuki, wszyscy to oleją, bo wasza wielka miłość jest ważniejsza), bo inaczej jesteście gejowi. A bycie gejowym jest pedalskie.

A teraz poważnie - kojarzycie zapewne hejt na pocałunek Steve'a i Sharon z CA:CW, prawda? Lubię Sharon, ale sama zaliczam się do tego grona. Marvel doskonale musi zdawać sobie sprawę z popularności takich fandomowych części, jak Stucky czy Stony. Dlatego tak histerycznie wciska Steve'owi kobietę w każdym filmie, żeby broń Boże nikt nie pomyślał, że ten człowiek nie jest hetero, bo jeśli pomyśli tak choć jedna osoba na widowni, to świat się zawali. Ale czy to nie jest aż przesadą? 

Porozmawiajmy o takiej jednej teorii. Ale zacznijmy od tego, że Steve znał Peggy tak naprawdę kilka miesięcy niemal siedem lat temu. Akcja CA:TFA trwała jakieś dwa lata (Howling Commandos ze Steve'm i Bucky'm działali od listopada 1943 do marca 1945), z czego zdecydowaną większość czasu spędzili z daleka od siebie - nie spędzali ze sobą czasu prywatnie, nigdy nie byli na żadnej randce, a ich największą intymnością był jeden pocałunek. Tak, ponoć Hayley Atwell powiedziała kiedyś, że Peggy i Steve coś robili, ale z kolei Chris Evans obstaje przy tym, że Steve jest prawiczkiem. A on chyba wie na temat swojej postaci nieco więcej, prawda? W serialu zostało też wspomniane, że Peggy razem z Komandosami spędziła jakiś czas na wschodzie Europy. Komandosi ze Steve'm i Bucky'm działali w zachodniej i środkowej Europie, a po ich "śmierci", Peggy pomagała HC walczyć z Hydrą, co oznacza, że nie była tam ze Steve'm. Ze znacznie bardziej niż serial (bo nie ukrywajmy, seriale od dawna to swój świat) kanonicznego dla MCU CA:TFA wiemy, że nie została ukazana razem z nimi na ani jednej misji. Mamy więc właściwie obcą dla siebie dwójkę zauroczonych sobą ludzi. A po wojnie Peggy miała kochającego męża, dzieci, wnuki i to razem ze swoją rodziną spędziła - jak sama mówi - dobre, długie życie. Była szczęśliwa ze swoim mężem i założę się, że była szczęśliwa, kiedy spotkała się po śmierci z nim i - być może - ze swoimi dziećmi. Dlaczego więc tak wiele osób chce doklejać do jej szczęścia jeszcze Steve'a? Czy naprawdę takie romantyczne jest stanięcie na parkiecie z kobietą, która jest w szczęśliwym związku? A Steve przecież doskonale wie, że tego męża miała i kochała? Dlaczego więc tak wiele osób uważa scenariusz, w którym Steve umiera i tańczy z Peggy/cofa się w czasie i pozostaje z Peggy (odbierając jej możliwość przeżycia tego życia z ukochanym mężczyzną tak, jak to sobie ułożyła!) za romantyczny? Czy jeśli Natasha przyszłaby, cofnęła czas i z pełną premedytacją odebrała Clintowi żonę, dzieci, rodzinę, bo zamarzyła sobie kiedyś, że będą razem, to byłoby romantyczne? Nie bardzo, prawda? 

Marvel pochował Peggy, dał scenę pogrzebu i pocałunku Steve'a i Sharon, jasno dając znak, że pewien etap życia Steve'a się kończy i czas wreszcie pójść naprzód. Więc jeśli ta scena pojawi się w filmie, to czy nie będzie to po prostu cofnięciem postaci w rozwoju o kilka lat? Nie mówiąc już o tym, jak drastycznie spłyca to pojęcie miłości i przyjaźni? Okej, powiedzmy sobie szczerze, lubimy Stucky, kochamy Stucky, ale chyba nikt nie łudzi się, że kiedykolwiek dostaniemy to na wielkim ekranie, prawda? Może kiedyś w jakimś randomowym komiksie, nie w MCU. Ale nie zmienia to faktu, że Steve kochał Bucky'ego, a powiązanie sceny załamaniu i płaczu Steve'a z Peggy, tę przyjaźń naprawdę drastycznie spłyca. Steve kochał Bucky'ego i cierpi po jego stracie. Cierpi po stracie Sama, Wandy i zapewne Tony'ego. Dlaczego nie można więc pokazać Steve'a płaczącego nad pamiątką po Bucky'm? Po Avengers? Bo to zbyt gejowe? I nasuwa mi się tutaj małe pytanie - dlaczego Joe Johnston za czasów Marvel-Paramount Pictures odważył się pokazać płacz Steve'a po stracie Bucky'ego - mężczyzny, najlepszego przyjaciela, bratniej duszy..., a bracia Russo i Marvel-Disney pozwalają na smutną minkę, przez wielu uważaną za "drewno"? W filmach Paramount Pictures Steve dwukrotnie płacze za Bucky'm, Thor płacze za Odynem i Lokim, Tony ma łzy w oczach przez zdradę Stane'a, mężczyzna płacze za mężczyzną. U Disney'a mężczyzna może płakać za kobietą, dzieckiem lub rodziną. Nie ma sceny w której mężczyzna płacze za mężczyzną. Nawet Thor opłakując Heimdala, może pozwolić sobie na płacz tylko w scenie opłakiwania jednocześnie ojca, matki, brata i Asgardu. Nie może opłakiwać stricte tak bliskiego przyjaciela. 

Kiedy płacz po przyjacielu stał się powodem do wstydu dla mężczyzny? Po tym, jak bardzo zmarnowany został w IW, Bucky zasługuje choć na scenę prawdziwej żałoby ze strony człowieka, który kolejny raz stracił cząstkę siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro