Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„Wypnij się, księżniczko"

– Hej, o nic się nie martw, szczylu ty. Bo w końcu każda mała rzecz ułoży się.

Zanim ktokolwiek spyta: nie, nie wiedziałem, co się tu właśnie odwalało. Chociaż może i wiedziałem? W sumie nie byłem tego taki pewien: urwał mi się film po tym, jak próbowałem udowodnić swojej nowej klasie, że mimo spadnięcia z tronu trzeciego rocznika, nadal potrafiłem zachować status, jeśli chodziło o alkoholowe wyzwania. Czystym trafem znalazłem informacje o domówce któregoś z chłopaków. Najpierw oczywiście starałem się zachować czystość umysłu, ale ktoś chyba wszedł mi na ambicje. No i w ostatecznym rozrachunku dochodziła druga w nocy, a ja po pijaku tłukłem się niemal pustymi ulicami miasta, próbując jakoś trafić do domu. Nie wiem, jak wy, ale mi zawsze bezpieczniej wracać w akompaniamencie muzyki, a skoro zgubiłem telefon...

– Nie martw się!

...to sam byłem swoim akompaniamentem, fałszując spolszczoną wersję dość popularnego kawałka Boba Marleya. Wiecie, miałem to wszystko gdzieś, w końcu jakoś dotarłbym na miejsce. Nie chciało mi się wierzyć, że miałem takiego pecha. Tragedie nie chodzą parami, prawda? A poza tym przecież mówiliśmy tu o mnie: nieczęsto wkicywałem w naprawdę poważne tarapaty. Jedno było więc pewne: jakoś dotarłbym do domu. Lepszym pytaniem było jednak „kiedy?".

Pozwolę sobie pominąć opis tego, jak raz lub dwa wymiotowałem w krzaki, wywinąłem orła i chyba wdepnąłem w psią kupę. Nie, żebym sam super szczegółowo to pamiętał, bo do dziś są to jedynie przebłyski. Jedyne, co utknęło mi w głowie, to powtarzane na głos ,,idę prosto, idę prosto", gdy tak naprawdę kiwałem się na wszystkie strony niczym te fajne laleczki ustawiane na deskach rozdzielczych w samochodach. No dobra, jedyną różnicą było to, że ja robiłem to wolniej. I nie miałem spódniczki z trawy.

Rzuciłem soczystą kurwą, gdy dziwne wrażenie podpowiedziało mi, że już byłem w tym miejscu przynajmniej raz w ciągu ostatnich kilku minut. Do jasnej cholery, co mnie podkusiło, aby jednak zdecydować się na powrót do domu? Przecież mogłem wypić jeszcze trochę, zezgonować i zasnąć gdzieś w domu gospodarza. To byłoby o wiele lepszą rzeczą, niż plątanie się ulicami miasta z nadzieją, że jednak nic ani nikt mnie nie zabije, ani że policja nagle nie urządzi sobie w pobliżu rundki.

Zrezygnowany usiadłem na pierwszej lepszej ławce, wmawiając sobie, że przyda mi się chwila przerwy. Nie wiem, ile ostatecznie spędziłem na niej czasu, ale piekielnie chciałem zapalić, a czasem tylko to potrafiło zmusić mnie do jakichkolwiek działań. Świat wciąż wirował, a ja z każdą chwilą coraz bardziej się złościłem. Kompletnie nic mi się nie chciało, najchętniej tak po prostu poszedłbym spać, jednak wolałem uniknąć sytuacji, w której mama musiałaby mnie odbierać z komisariatu albo izby wytrzeźwień.

Jeszcze przez chwilę kłóciłem się sam ze sobą, że palenie jednak nie jest mi na nic potrzebne, ale uzależnienie wygrało. Wygrzebałem z dziury w kieszeni ukryte tam złocisze, naprawdę długo starając się wyliczyć, czy faktycznie starczyło mi na nową paczkę. Niespodzianka: nie starczyło.

W obrazie najczystszej rozpaczy oparłem głowę na złączonych dłoniach, podziwiając rozmazujące się niebo. Szkoda, że odmówiłem chłopakom trawki, bo przynajmniej miałbym fazę i ta chujowa sytuacja jednak okazałaby się jako tako bardziej znośna. Opowiadałbym sam sobie słabe suchary, bawiąc się zaiste zajebiście.

Z początku kompletnie ignorowałem śmiechy i pijackie komentarze osób, które lada chwila miały obok mnie przejść. Miałem gdzieś, co dzieciaki by sobie pomyślały, skoro prawdopodobnie były w stanie podobnym do mojego. Wydawało mi się jednak, że poznawałem ich głosy. Jeden z nich na pewno zapalił mi czerwoną lampkę, chociaż bełkot wypływający z ust dziewczyny nieźle mnie zmylił. Parka przyjaciół jak gdyby nigdy nic dalej szła przed siebie. Widziałem, że Janek był w tym duecie panem przyzwoitym, pomagając Ninie ustać na nogach. Była w o wiele lepszym stanie, niż ja, ale doskonale widać było, że jej przyjaciel wolał nie ryzykować. Cierpliwie kiwał głową i mruczał, gdy opowiadała mu jakąś kompletnie olaną przeze mnie anegdotkę.

– O! Nincia i wianek! – Przysunąłem dwa palce do ust, a potem gwizdnąłem. Dopiero po drugim razie zatrzymali się, patrząc na mnie z zaskoczeniem. – Co tam, dzieci? Znów się psiapsiólicie? – Skrzyżowałem dłonie na klatce piersiowej, unosząc brwi.

– Mój najsłodszy Boże, czy ty to widzisz? – Nina zaśmiała się, puszczając ramię swojego rycerza na kropkowym rumaku. Swoją drogą ta koszula serio pasowała Jankowi, nieźle w niej wyglądał. Nie, żeby coś. Po prostu stwierdzałem fakty.

– To Aleks czy jego zabawny brat bliźniak? – mruknął chłopak pod nosem, najwidoczniej nie do końca wierząc w to, że kontaktowałem na tyle, żeby w ogóle przyswoić jego słowa.

– Jedyny w swoim rodzaju!

– Mamy w ogóle pytać, co tu robisz?

– Próbuję wrócić do domu.

– Siedząc na ławce? – Wzruszyłem ramionami, posyłając mu najbardziej niewinny uśmiech, na jaki było mnie wtedy stać.

– Gdzie masz telefon? Czemu do mnie nie dzwoniłeś, ty dupku? – Nina pomachała mi palcem przed twarzą. Spróbowała postawić kilka samodzielnych kroków, ale słabo jej to wychodziło. Ostatecznie wylądowała na miejscu obok, prawie siadając mi na kolanach.

– Zgubiłem telefon.

– Wiesz, że możesz go namierzyć, nie? Dwudziesty pierwszy wiek i te sprawy? Mówi ci to coś?

– Ktoś już pewnie dawno go zajebał, wyłączył i sprzedał za marne kilka dolców – zauważyłem, jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie.

– Jesteś w Polsce. Wiesz o tym, prawda?

– Naprawdę? A może Polska to po prostu stan umysłu? Może tak naprawdę jestem w Rosji albo Hiszpanii?

– Mhm, jasne. To ma tak wiele sensu. – Janek potarł dłońmi ramiona, a ja dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że nie miał na sobie kurtki. Mi i tak było wszystko jedno, bo jedyne, co czułem, to chęć na tego pieprzonego papierosa, ale co miałem zrobić, skoro skończyły mi się szlugi? Zdjąłem z siebie ostatnią rzecz, której jakimś cudem jeszcze nie zgubiłem, a potem zwinąłem ją i wykonałem zamach.

– Łap, księżniczko.

Janek niemrawo podziękował za kurtkę, a Nina mruknęła coś, co prawdopodobnie omyłkowo zrozumiałem jako ,,ja mogę być twoją księżniczką". Potem oparła głowę na moim ramieniu i nie minęło wiele czasu, zanim zaczęła cicho pochrapywać.

– Chyba powinieneś odstawić ją do domu. Pomógłbym ją nieść, ale w tym stanie tylko zrobię krzywdę nam obojgu... Oboje? Cokolwiek. No i sam chyba wreszcie powinienem się zbierać.

– Jasne, rycerzu.

– Cholera, matka mnie zajebie jak się dowie, że zgubiłem telefon. I miałem nie chlać, o kurwa, ale mam przesrane. Będzie dym, oj będzie dym. – Ciekawostka: czasem po alkoholu włącza mi się panika. Koniec ciekawostki. – Dobra, serio spadam. Im szybciej tam dojdę tym lepiej. – Wstałem gwałtownie, co skończyło się cholernie źle, bo nie dość, że Nina jebła o ławkę to jeszcze zakręciło mi się w głowie i znowu dostałem mdłości.

– Możesz przekimać u mnie, jak coś. Wprawdzie mamy do dyspozycji jedno łóżko na całą naszą trójkę, a ta świnka lubi się rozpychać, ale chyba lepsze to niż opierdal w środku nocy, nie?

Chciałem odmówić, ale ta propozycja była zbyt kusząca. No i wcale nie chodziło tu o coś zobowiązującego: to po prostu zwykłe nocowanie u kolegi z klasy.

– Obiecuję nie być już takim chamem – powiedziałem, chociaż tak szczerze sam nie znałem powodu, dla którego nagle zachciało mi się być dla niego miłym. Może po prostu chodziło tu o to, że chciał odwdzięczyć się za kurtkę? A ja wolałem nie przeginać, skoro zaproponował mi nocleg?

– Nah, nie jesteś chamem. Po prostu za często wstajesz lewą nogą. I zdecydowanie za dużo chlasz.


Reszta nocy została wciągnięta w czarną dziurę kompletnej niepamięci. Obudziłem się w dziwnej pozycji, śliniąc kostkę Janka, który obejmował przez sen rozwaloną na połowie łóżka Ninę. Nie wiem, co mi odwaliło, żeby spać w tak dziwnej pozycji, ale jedno musiałem przyznać: mimo wszystko było mi dosyć wygodnie i jako tako się wyspałem. Długo się nie podnosiłem, bo chociaż na gwałt potrzebowałem wody, helikoptery powalały mnie na materac za każdym razem, gdy w ogóle próbowałem chociażby usiąść.

– Wyspałeś się, rycerzu? – Janek przesunął się, zdejmując nogę z boku swojej przyjaciółki, a potem zrzucił z siebie kołdrę.

– A powiem ci, że tak. – Wreszcie zmusiłem się do wstania, bez pytania wpychając na zwolnioną przestrzeń obok chłopaka. Niby nie było jej za dużo, ale na chwilową przerwę przed ostatecznym podniesieniem w celu wzięcia prysznica, powinna wystarczyć. Oparłem głowę o poduszkę, której połowę zajmował Janek, próbując zmusić swoją skacowaną głowę do powrotu do rzeczywistości. Szampański humor połączony z ciągłym upojeniem alkoholowym sprawił, że zawyłem ze śmiechu, gdy zauważyłem wybrzuszenie w kroku Janka. Swoim rozbawieniem obudziłem wreszcie Ninę, która na wpół przytomna spytała z całkowitą powagą:

– Czemu wy jesteście w ubraniach? Powinniście być nadzy.


*


Zmarszczyłem brwi, patrząc na Ninę, która roztrzepana i zaspana próbowała ogarnąć rzeczywistość. Jej niezmyty makijaż teraz był smugami tuszu i rozmazaną szminką. Pomogłem jej jedynie się przebrać i nie miałem najmniejszej ochoty dbać jeszcze o jej skórę, więc z tym musiała radzić sobie sama, gdy wreszcie dojdzie do siebie.

– Idź spać, Nina – mruknąłem, nakrywając ją kołdrą, bo bałem się kolejnych głupich tekstów.

– Love.

Westchnąłem, wsuwając rękę pod głowę i próbowałem jeszcze chwilę się zdrzemnąć. Głośny oddech Aleksa przy moim uchu utrudniał mi to, a ja w końcu spojrzałem na niego i nie umiałem powstrzymać prychnięcia, gdy jego usta były delikatnie rozchylone.

– Co? – mruknął, przyłapując mnie na wgapianiu się.

– Stoi ci – zauważyłem, czując wybrzuszenie w jego bokserkach. Skrzywiłem się na samą myśl o jego penisie na moim ciele i nieznacznie odsunąłem biodra w stronę Niny.

– To coś z tym zrób – usłyszałem.

– Pieprz się, fuj.

– Już się odwracasz? – zażartował, gdy rzeczywiście chciałem zrobić coś, by być jak najdalej od niego. – U, wypnij się, księżniczko. – Złapał mnie za biodra, a ja pisnąłem wprost w ucho zaspanej przyjaciółki.

– Nie tak ostro, skarbie – powiedziała, patrząc na mnie. – Muszę siku.

– Więc idź?

Jęknęła, a ja sam się podniosłem. Czułem się osaczony w ciasnym łóżku, zwłaszcza z myślą o erekcji Aleksa, który nadal mnie obejmował. Stojąc pod prysznicem, usłyszałem głos Niny, która znowu wspominała o przymusie skorzystania z łazienki. Westchnąłem, okrywając się ręcznikiem i pozwoliłem jej wejść. Po moim ciele nadal spływała woda, gdy zostałem wyrzucony na korytarz i zmuszony do powrotu do pokoju. Zając właśnie zbierał swoje rzeczy i szybko się żegnał, odrzucając propozycję śniadania. Uśmiechnąłem się, słysząc na dole jego jąkanie, gdy wpadł na moją matkę. Życzył jej miłego dnia i szybkim krokiem oddalał się z naszego podwórka.

– Już poszedł? – zapytała Nina, wracając do pokoju. Była już odświeżona i miała na sobie moją koszulkę, którą widocznie wcześniej musiała wyjąć z szafy. Nadruk smerfa pasował do jej poimprezowego stanu i uśmiechnąłem się, patrząc na napis dotyczący miłości i wymiotowania.

– Na to wygląda. – Wzruszyłem ramionami. – Chcesz coś zjeść?

– Jasne.

Zeszliśmy do kuchni, gdzie przywitała nas mama, pytając o imprezę. Musiałem ukrywać alkoholizowania się i kłamałem, opowiadając o długich pogaduszkach z Aleksem, którego zdążyła poznać. Dopytywała, skąd się znamy, a Nina przyznała, że dołączył do naszej klasy. Prędko zmieniła temat, wrzucając swój rozmarzony głos i udając, że opowiada o koledze, jakby ten był jej ideałem. W końcu podziękowała za płatki i wzięła się za jedzenie.

– Więc jakie macie plany na resztę dnia? – usłyszeliśmy.

– Chyba wrócę do domu i jeszcze się położę, przy nim nie da się wyspać. – Nina wskazała na mnie łyżką. – Rozpychasz się, kolego.

– Jasne, bo to ja zabieram całą kołdrę.

– No a może ja?!

– No właśnie ty.

–A pani jakie ma plany?

– Czeka mnie fryzjer. – Kobieta, powszechnie nazywana Anną, uśmiechnęła się.

– Ooo, jakieś zmiany się szykują?

– Może trochę skrócę i zafarbuję na coś jaśniejszego.

– Będzie pani totalnie pasować!

Czasami zastanawiałem się, czy Nina naprawdę jest taka miła, czy jedynie udaje. Jednak ona mnie miała żadnych skrupułów przed wypytywaniem wszystkich o wszystko. Kolegowała się z moją matką, rzucała komplementy mojemu ojcu, gdy przyjeżdżał na święta, pomagała babci, gdy wpadła podczas jej wizyty, i bawiła się z moimi młodszymi kuzynami podczas krótkich spontanicznych spotkań. Cała moja rodzina ją uwielbiała i często rzucała aluzje na temat naszego związku. To mnie krępowało, bo Nina była dla mnie siostrą, której biologicznie nie mam. Spaliśmy w jednym łóżku, jedliśmy lody, oglądaliśmy seriale i obgadywaliśmy ludzi. Ale tylko tyle. Nie wyobrażałem sobie naszego pocałunku czy innych intymnych rzeczy. Na samą myśl brało mnie obrzydzenie.

– Ty, Ninka, o chuj ci chodziło z ubraniami? – zapytałem, wspominając rozmowy w łóżku. Spojrzała na mnie, odkładając gazetę plotkarską i przełknęła płatki.

– Jakimi ubraniami?

– No obudziłaś się i wypaliłaś, dlaczego nie jesteśmy nadzy. – Nie mogłem powstrzymać śmiechu, gdy jej twarz zrobiła się czerwona.

– Pierdolisz.

Kuchnia wypełniła się jeszcze głośniejszym śmiechem i byłem wdzięczny Bogu, że moja mama zdążyła wyjść. Dziewczyna patrzyła na mnie jak na debila, a ja nie mogłem opanować reakcji na jej minę. Mimo wszystko nie chciała mi powiedzieć, co jej się śniło, a ja zacząłem błagać, uspokajając się i obiecując poprawę. Moja twarz płonęła ze wstrzymywanego śmiechu, ale trzymałem się dzielnie, bo czułem, że to naprawdę dobra historia.

– No Jezu, coś mi się wkręciło, że mieliśmy trójkąt czy coś. Zamknij się! – zagroziła, gdy już miałem się zaśmiać.

– Ej, ale czekaj, fantazjowałaś, że cię posuwam?

– No właściwie to... Jezu, przestań o tym gadać!

– Właściwie to co?

– Powiedziałam, że masz się zamknąć!

– Chcę wiedzieć, czy byłem dobry!

– O to już musisz zapytać Aleksa, bo... umm... wiesz.

– Chyba nie. – Pokręciła oczami, a mi zaczynało wszystko układać się w logiczną całość. – Fuj! Ja i on?!

–Sorry, okej?!

Skrzywiłem się, ucinając temat. Jednak w mojej głowie on krążył jeszcze długo po tym, jak odprowadziłem Ninę na pobliski przystanek. Leżałem w pokoju, który zdążył się wywietrzyć z zapachu poprzedniej nocy i wspominałem wspólne spanie. Okej, pijana Nina to widok, który już mnie nie rusza, ale Aleks był taki... inny. Jego włosy nie wchodziły mi do ust, nie mruczał przez sen i nie wtulał się w moją szyję. I nie zabierał kołdry, co było nagminnie robione przez Ninę.

Przygryzłem wargę, wspominając jego wybrzuszenie, które nachalnie wbijało się w moje ciało. Dziwiło mnie, że nie czuł żadnego skrępowania i potrafił jeszcze z tego żartować. Wydawał się naprawdę duży i God, rzeczywiście mógłbym coś z tym zrobić. Gdyby nie było obok nas mojej przyjaciółki i gdyby jednak ludzie nie sądzili, że jestem hetero. A orientację sam negowałem. Negowało ją też moje ciało, które na te wspomnienia zareagowało erekcją. Przyjemne mrowienie w tamtych okolicach sprawiło, że miałem ochotę się dotknąć. Wsunąłem rękę w dresowe spodnie, a spomiędzy moich ust wyrwało się krótkie mruknięcie zadowolenia, gdy wreszcie mogłem sobie ulżyć. Przygryzałem wargę, poruszając nawilżoną ręką, a moje myśli krążyły wokół tajemnic ukrytych przez jeansy nowego przyjaciela. Przeglądałem jego Instagrama, potrzebując jakiegoś impulsu, gdy ciało było już bliskie finału.

– Kurwa – wychrypiałem, czując lepki płyn na moich palcach. Otworzyłem przymknięte przez chwilę oczy i zamrugałem kilkukrotnie. Niewielki syf sprawił, że poczułem się głupio, ale dopiero otwarte zdjęcie Aleksa uświadomiło mi, co właśnie się stało. Czy ja właśnie trzepałem do myśli o Zającu? Fuj.

Przetarłem się chusteczką, sprzątając pobojowisko i zmieniając pościel, która od razu wylądowała w pralce i rozpoczął się program czyszczenia. Czułem się żałośnie i nie wyobrażałem sobie pójść w poniedziałek do szkoły. Przecież ja nie spojrzę mu w oczy! Wibrujący telefon sprawił, że podskoczyłem.

Od Świnka: Ej, ale miał taaaaaaakieeeego dużego!

Skrzywiłem się, odpisując jedynie „Fuj" i obiecując sobie, że nikt nigdy nie dowie się o trzepaniu do zdjęć Aleksandra Zająca. I z pewnością to więcej się nie powtórzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro