„Wypnij się, księżniczko"
– Hej, o nic się nie martw, szczylu ty. Bo w końcu każda mała rzecz ułoży się.
Zanim ktokolwiek spyta: nie, nie wiedziałem, co się tu właśnie odwalało. Chociaż może i wiedziałem? W sumie nie byłem tego taki pewien: urwał mi się film po tym, jak próbowałem udowodnić swojej nowej klasie, że mimo spadnięcia z tronu trzeciego rocznika, nadal potrafiłem zachować status, jeśli chodziło o alkoholowe wyzwania. Czystym trafem znalazłem informacje o domówce któregoś z chłopaków. Najpierw oczywiście starałem się zachować czystość umysłu, ale ktoś chyba wszedł mi na ambicje. No i w ostatecznym rozrachunku dochodziła druga w nocy, a ja po pijaku tłukłem się niemal pustymi ulicami miasta, próbując jakoś trafić do domu. Nie wiem, jak wy, ale mi zawsze bezpieczniej wracać w akompaniamencie muzyki, a skoro zgubiłem telefon...
– Nie martw się!
...to sam byłem swoim akompaniamentem, fałszując spolszczoną wersję dość popularnego kawałka Boba Marleya. Wiecie, miałem to wszystko gdzieś, w końcu jakoś dotarłbym na miejsce. Nie chciało mi się wierzyć, że miałem takiego pecha. Tragedie nie chodzą parami, prawda? A poza tym przecież mówiliśmy tu o mnie: nieczęsto wkicywałem w naprawdę poważne tarapaty. Jedno było więc pewne: jakoś dotarłbym do domu. Lepszym pytaniem było jednak „kiedy?".
Pozwolę sobie pominąć opis tego, jak raz lub dwa wymiotowałem w krzaki, wywinąłem orła i chyba wdepnąłem w psią kupę. Nie, żebym sam super szczegółowo to pamiętał, bo do dziś są to jedynie przebłyski. Jedyne, co utknęło mi w głowie, to powtarzane na głos ,,idę prosto, idę prosto", gdy tak naprawdę kiwałem się na wszystkie strony niczym te fajne laleczki ustawiane na deskach rozdzielczych w samochodach. No dobra, jedyną różnicą było to, że ja robiłem to wolniej. I nie miałem spódniczki z trawy.
Rzuciłem soczystą kurwą, gdy dziwne wrażenie podpowiedziało mi, że już byłem w tym miejscu przynajmniej raz w ciągu ostatnich kilku minut. Do jasnej cholery, co mnie podkusiło, aby jednak zdecydować się na powrót do domu? Przecież mogłem wypić jeszcze trochę, zezgonować i zasnąć gdzieś w domu gospodarza. To byłoby o wiele lepszą rzeczą, niż plątanie się ulicami miasta z nadzieją, że jednak nic ani nikt mnie nie zabije, ani że policja nagle nie urządzi sobie w pobliżu rundki.
Zrezygnowany usiadłem na pierwszej lepszej ławce, wmawiając sobie, że przyda mi się chwila przerwy. Nie wiem, ile ostatecznie spędziłem na niej czasu, ale piekielnie chciałem zapalić, a czasem tylko to potrafiło zmusić mnie do jakichkolwiek działań. Świat wciąż wirował, a ja z każdą chwilą coraz bardziej się złościłem. Kompletnie nic mi się nie chciało, najchętniej tak po prostu poszedłbym spać, jednak wolałem uniknąć sytuacji, w której mama musiałaby mnie odbierać z komisariatu albo izby wytrzeźwień.
Jeszcze przez chwilę kłóciłem się sam ze sobą, że palenie jednak nie jest mi na nic potrzebne, ale uzależnienie wygrało. Wygrzebałem z dziury w kieszeni ukryte tam złocisze, naprawdę długo starając się wyliczyć, czy faktycznie starczyło mi na nową paczkę. Niespodzianka: nie starczyło.
W obrazie najczystszej rozpaczy oparłem głowę na złączonych dłoniach, podziwiając rozmazujące się niebo. Szkoda, że odmówiłem chłopakom trawki, bo przynajmniej miałbym fazę i ta chujowa sytuacja jednak okazałaby się jako tako bardziej znośna. Opowiadałbym sam sobie słabe suchary, bawiąc się zaiste zajebiście.
Z początku kompletnie ignorowałem śmiechy i pijackie komentarze osób, które lada chwila miały obok mnie przejść. Miałem gdzieś, co dzieciaki by sobie pomyślały, skoro prawdopodobnie były w stanie podobnym do mojego. Wydawało mi się jednak, że poznawałem ich głosy. Jeden z nich na pewno zapalił mi czerwoną lampkę, chociaż bełkot wypływający z ust dziewczyny nieźle mnie zmylił. Parka przyjaciół jak gdyby nigdy nic dalej szła przed siebie. Widziałem, że Janek był w tym duecie panem przyzwoitym, pomagając Ninie ustać na nogach. Była w o wiele lepszym stanie, niż ja, ale doskonale widać było, że jej przyjaciel wolał nie ryzykować. Cierpliwie kiwał głową i mruczał, gdy opowiadała mu jakąś kompletnie olaną przeze mnie anegdotkę.
– O! Nincia i wianek! – Przysunąłem dwa palce do ust, a potem gwizdnąłem. Dopiero po drugim razie zatrzymali się, patrząc na mnie z zaskoczeniem. – Co tam, dzieci? Znów się psiapsiólicie? – Skrzyżowałem dłonie na klatce piersiowej, unosząc brwi.
– Mój najsłodszy Boże, czy ty to widzisz? – Nina zaśmiała się, puszczając ramię swojego rycerza na kropkowym rumaku. Swoją drogą ta koszula serio pasowała Jankowi, nieźle w niej wyglądał. Nie, żeby coś. Po prostu stwierdzałem fakty.
– To Aleks czy jego zabawny brat bliźniak? – mruknął chłopak pod nosem, najwidoczniej nie do końca wierząc w to, że kontaktowałem na tyle, żeby w ogóle przyswoić jego słowa.
– Jedyny w swoim rodzaju!
– Mamy w ogóle pytać, co tu robisz?
– Próbuję wrócić do domu.
– Siedząc na ławce? – Wzruszyłem ramionami, posyłając mu najbardziej niewinny uśmiech, na jaki było mnie wtedy stać.
– Gdzie masz telefon? Czemu do mnie nie dzwoniłeś, ty dupku? – Nina pomachała mi palcem przed twarzą. Spróbowała postawić kilka samodzielnych kroków, ale słabo jej to wychodziło. Ostatecznie wylądowała na miejscu obok, prawie siadając mi na kolanach.
– Zgubiłem telefon.
– Wiesz, że możesz go namierzyć, nie? Dwudziesty pierwszy wiek i te sprawy? Mówi ci to coś?
– Ktoś już pewnie dawno go zajebał, wyłączył i sprzedał za marne kilka dolców – zauważyłem, jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie.
– Jesteś w Polsce. Wiesz o tym, prawda?
– Naprawdę? A może Polska to po prostu stan umysłu? Może tak naprawdę jestem w Rosji albo Hiszpanii?
– Mhm, jasne. To ma tak wiele sensu. – Janek potarł dłońmi ramiona, a ja dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że nie miał na sobie kurtki. Mi i tak było wszystko jedno, bo jedyne, co czułem, to chęć na tego pieprzonego papierosa, ale co miałem zrobić, skoro skończyły mi się szlugi? Zdjąłem z siebie ostatnią rzecz, której jakimś cudem jeszcze nie zgubiłem, a potem zwinąłem ją i wykonałem zamach.
– Łap, księżniczko.
Janek niemrawo podziękował za kurtkę, a Nina mruknęła coś, co prawdopodobnie omyłkowo zrozumiałem jako ,,ja mogę być twoją księżniczką". Potem oparła głowę na moim ramieniu i nie minęło wiele czasu, zanim zaczęła cicho pochrapywać.
– Chyba powinieneś odstawić ją do domu. Pomógłbym ją nieść, ale w tym stanie tylko zrobię krzywdę nam obojgu... Oboje? Cokolwiek. No i sam chyba wreszcie powinienem się zbierać.
– Jasne, rycerzu.
– Cholera, matka mnie zajebie jak się dowie, że zgubiłem telefon. I miałem nie chlać, o kurwa, ale mam przesrane. Będzie dym, oj będzie dym. – Ciekawostka: czasem po alkoholu włącza mi się panika. Koniec ciekawostki. – Dobra, serio spadam. Im szybciej tam dojdę tym lepiej. – Wstałem gwałtownie, co skończyło się cholernie źle, bo nie dość, że Nina jebła o ławkę to jeszcze zakręciło mi się w głowie i znowu dostałem mdłości.
– Możesz przekimać u mnie, jak coś. Wprawdzie mamy do dyspozycji jedno łóżko na całą naszą trójkę, a ta świnka lubi się rozpychać, ale chyba lepsze to niż opierdal w środku nocy, nie?
Chciałem odmówić, ale ta propozycja była zbyt kusząca. No i wcale nie chodziło tu o coś zobowiązującego: to po prostu zwykłe nocowanie u kolegi z klasy.
– Obiecuję nie być już takim chamem – powiedziałem, chociaż tak szczerze sam nie znałem powodu, dla którego nagle zachciało mi się być dla niego miłym. Może po prostu chodziło tu o to, że chciał odwdzięczyć się za kurtkę? A ja wolałem nie przeginać, skoro zaproponował mi nocleg?
– Nah, nie jesteś chamem. Po prostu za często wstajesz lewą nogą. I zdecydowanie za dużo chlasz.
Reszta nocy została wciągnięta w czarną dziurę kompletnej niepamięci. Obudziłem się w dziwnej pozycji, śliniąc kostkę Janka, który obejmował przez sen rozwaloną na połowie łóżka Ninę. Nie wiem, co mi odwaliło, żeby spać w tak dziwnej pozycji, ale jedno musiałem przyznać: mimo wszystko było mi dosyć wygodnie i jako tako się wyspałem. Długo się nie podnosiłem, bo chociaż na gwałt potrzebowałem wody, helikoptery powalały mnie na materac za każdym razem, gdy w ogóle próbowałem chociażby usiąść.
– Wyspałeś się, rycerzu? – Janek przesunął się, zdejmując nogę z boku swojej przyjaciółki, a potem zrzucił z siebie kołdrę.
– A powiem ci, że tak. – Wreszcie zmusiłem się do wstania, bez pytania wpychając na zwolnioną przestrzeń obok chłopaka. Niby nie było jej za dużo, ale na chwilową przerwę przed ostatecznym podniesieniem w celu wzięcia prysznica, powinna wystarczyć. Oparłem głowę o poduszkę, której połowę zajmował Janek, próbując zmusić swoją skacowaną głowę do powrotu do rzeczywistości. Szampański humor połączony z ciągłym upojeniem alkoholowym sprawił, że zawyłem ze śmiechu, gdy zauważyłem wybrzuszenie w kroku Janka. Swoim rozbawieniem obudziłem wreszcie Ninę, która na wpół przytomna spytała z całkowitą powagą:
– Czemu wy jesteście w ubraniach? Powinniście być nadzy.
*
Zmarszczyłem brwi, patrząc na Ninę, która roztrzepana i zaspana próbowała ogarnąć rzeczywistość. Jej niezmyty makijaż teraz był smugami tuszu i rozmazaną szminką. Pomogłem jej jedynie się przebrać i nie miałem najmniejszej ochoty dbać jeszcze o jej skórę, więc z tym musiała radzić sobie sama, gdy wreszcie dojdzie do siebie.
– Idź spać, Nina – mruknąłem, nakrywając ją kołdrą, bo bałem się kolejnych głupich tekstów.
– Love.
Westchnąłem, wsuwając rękę pod głowę i próbowałem jeszcze chwilę się zdrzemnąć. Głośny oddech Aleksa przy moim uchu utrudniał mi to, a ja w końcu spojrzałem na niego i nie umiałem powstrzymać prychnięcia, gdy jego usta były delikatnie rozchylone.
– Co? – mruknął, przyłapując mnie na wgapianiu się.
– Stoi ci – zauważyłem, czując wybrzuszenie w jego bokserkach. Skrzywiłem się na samą myśl o jego penisie na moim ciele i nieznacznie odsunąłem biodra w stronę Niny.
– To coś z tym zrób – usłyszałem.
– Pieprz się, fuj.
– Już się odwracasz? – zażartował, gdy rzeczywiście chciałem zrobić coś, by być jak najdalej od niego. – U, wypnij się, księżniczko. – Złapał mnie za biodra, a ja pisnąłem wprost w ucho zaspanej przyjaciółki.
– Nie tak ostro, skarbie – powiedziała, patrząc na mnie. – Muszę siku.
– Więc idź?
Jęknęła, a ja sam się podniosłem. Czułem się osaczony w ciasnym łóżku, zwłaszcza z myślą o erekcji Aleksa, który nadal mnie obejmował. Stojąc pod prysznicem, usłyszałem głos Niny, która znowu wspominała o przymusie skorzystania z łazienki. Westchnąłem, okrywając się ręcznikiem i pozwoliłem jej wejść. Po moim ciele nadal spływała woda, gdy zostałem wyrzucony na korytarz i zmuszony do powrotu do pokoju. Zając właśnie zbierał swoje rzeczy i szybko się żegnał, odrzucając propozycję śniadania. Uśmiechnąłem się, słysząc na dole jego jąkanie, gdy wpadł na moją matkę. Życzył jej miłego dnia i szybkim krokiem oddalał się z naszego podwórka.
– Już poszedł? – zapytała Nina, wracając do pokoju. Była już odświeżona i miała na sobie moją koszulkę, którą widocznie wcześniej musiała wyjąć z szafy. Nadruk smerfa pasował do jej poimprezowego stanu i uśmiechnąłem się, patrząc na napis dotyczący miłości i wymiotowania.
– Na to wygląda. – Wzruszyłem ramionami. – Chcesz coś zjeść?
– Jasne.
Zeszliśmy do kuchni, gdzie przywitała nas mama, pytając o imprezę. Musiałem ukrywać alkoholizowania się i kłamałem, opowiadając o długich pogaduszkach z Aleksem, którego zdążyła poznać. Dopytywała, skąd się znamy, a Nina przyznała, że dołączył do naszej klasy. Prędko zmieniła temat, wrzucając swój rozmarzony głos i udając, że opowiada o koledze, jakby ten był jej ideałem. W końcu podziękowała za płatki i wzięła się za jedzenie.
– Więc jakie macie plany na resztę dnia? – usłyszeliśmy.
– Chyba wrócę do domu i jeszcze się położę, przy nim nie da się wyspać. – Nina wskazała na mnie łyżką. – Rozpychasz się, kolego.
– Jasne, bo to ja zabieram całą kołdrę.
– No a może ja?!
– No właśnie ty.
–A pani jakie ma plany?
– Czeka mnie fryzjer. – Kobieta, powszechnie nazywana Anną, uśmiechnęła się.
– Ooo, jakieś zmiany się szykują?
– Może trochę skrócę i zafarbuję na coś jaśniejszego.
– Będzie pani totalnie pasować!
Czasami zastanawiałem się, czy Nina naprawdę jest taka miła, czy jedynie udaje. Jednak ona mnie miała żadnych skrupułów przed wypytywaniem wszystkich o wszystko. Kolegowała się z moją matką, rzucała komplementy mojemu ojcu, gdy przyjeżdżał na święta, pomagała babci, gdy wpadła podczas jej wizyty, i bawiła się z moimi młodszymi kuzynami podczas krótkich spontanicznych spotkań. Cała moja rodzina ją uwielbiała i często rzucała aluzje na temat naszego związku. To mnie krępowało, bo Nina była dla mnie siostrą, której biologicznie nie mam. Spaliśmy w jednym łóżku, jedliśmy lody, oglądaliśmy seriale i obgadywaliśmy ludzi. Ale tylko tyle. Nie wyobrażałem sobie naszego pocałunku czy innych intymnych rzeczy. Na samą myśl brało mnie obrzydzenie.
– Ty, Ninka, o chuj ci chodziło z ubraniami? – zapytałem, wspominając rozmowy w łóżku. Spojrzała na mnie, odkładając gazetę plotkarską i przełknęła płatki.
– Jakimi ubraniami?
– No obudziłaś się i wypaliłaś, dlaczego nie jesteśmy nadzy. – Nie mogłem powstrzymać śmiechu, gdy jej twarz zrobiła się czerwona.
– Pierdolisz.
Kuchnia wypełniła się jeszcze głośniejszym śmiechem i byłem wdzięczny Bogu, że moja mama zdążyła wyjść. Dziewczyna patrzyła na mnie jak na debila, a ja nie mogłem opanować reakcji na jej minę. Mimo wszystko nie chciała mi powiedzieć, co jej się śniło, a ja zacząłem błagać, uspokajając się i obiecując poprawę. Moja twarz płonęła ze wstrzymywanego śmiechu, ale trzymałem się dzielnie, bo czułem, że to naprawdę dobra historia.
– No Jezu, coś mi się wkręciło, że mieliśmy trójkąt czy coś. Zamknij się! – zagroziła, gdy już miałem się zaśmiać.
– Ej, ale czekaj, fantazjowałaś, że cię posuwam?
– No właściwie to... Jezu, przestań o tym gadać!
– Właściwie to co?
– Powiedziałam, że masz się zamknąć!
– Chcę wiedzieć, czy byłem dobry!
– O to już musisz zapytać Aleksa, bo... umm... wiesz.
– Chyba nie. – Pokręciła oczami, a mi zaczynało wszystko układać się w logiczną całość. – Fuj! Ja i on?!
–Sorry, okej?!
Skrzywiłem się, ucinając temat. Jednak w mojej głowie on krążył jeszcze długo po tym, jak odprowadziłem Ninę na pobliski przystanek. Leżałem w pokoju, który zdążył się wywietrzyć z zapachu poprzedniej nocy i wspominałem wspólne spanie. Okej, pijana Nina to widok, który już mnie nie rusza, ale Aleks był taki... inny. Jego włosy nie wchodziły mi do ust, nie mruczał przez sen i nie wtulał się w moją szyję. I nie zabierał kołdry, co było nagminnie robione przez Ninę.
Przygryzłem wargę, wspominając jego wybrzuszenie, które nachalnie wbijało się w moje ciało. Dziwiło mnie, że nie czuł żadnego skrępowania i potrafił jeszcze z tego żartować. Wydawał się naprawdę duży i God, rzeczywiście mógłbym coś z tym zrobić. Gdyby nie było obok nas mojej przyjaciółki i gdyby jednak ludzie nie sądzili, że jestem hetero. A orientację sam negowałem. Negowało ją też moje ciało, które na te wspomnienia zareagowało erekcją. Przyjemne mrowienie w tamtych okolicach sprawiło, że miałem ochotę się dotknąć. Wsunąłem rękę w dresowe spodnie, a spomiędzy moich ust wyrwało się krótkie mruknięcie zadowolenia, gdy wreszcie mogłem sobie ulżyć. Przygryzałem wargę, poruszając nawilżoną ręką, a moje myśli krążyły wokół tajemnic ukrytych przez jeansy nowego przyjaciela. Przeglądałem jego Instagrama, potrzebując jakiegoś impulsu, gdy ciało było już bliskie finału.
– Kurwa – wychrypiałem, czując lepki płyn na moich palcach. Otworzyłem przymknięte przez chwilę oczy i zamrugałem kilkukrotnie. Niewielki syf sprawił, że poczułem się głupio, ale dopiero otwarte zdjęcie Aleksa uświadomiło mi, co właśnie się stało. Czy ja właśnie trzepałem do myśli o Zającu? Fuj.
Przetarłem się chusteczką, sprzątając pobojowisko i zmieniając pościel, która od razu wylądowała w pralce i rozpoczął się program czyszczenia. Czułem się żałośnie i nie wyobrażałem sobie pójść w poniedziałek do szkoły. Przecież ja nie spojrzę mu w oczy! Wibrujący telefon sprawił, że podskoczyłem.
Od Świnka: Ej, ale miał taaaaaaakieeeego dużego!
Skrzywiłem się, odpisując jedynie „Fuj" i obiecując sobie, że nikt nigdy nie dowie się o trzepaniu do zdjęć Aleksandra Zająca. I z pewnością to więcej się nie powtórzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro