„Mogliście wyskrobać i nie mielibyście problemu"
Nigdy nie spodziewałem się, że życie po rozstaniu może być tak chujowe, nawet jeśli to rozstanie było o wiele bardziej chujowe. I nigdy nie spodziewałem się też, że będę cieszył się z gorączki i poczucia jakby moje ciało ostatnie chwile spędzało na żywocie, wykańczane grypą. Aleks miał rację, mrucząc tamtej nocy, że się przeziębię i proszę bardzo, oto ja i mój antybiotyk.
Ale najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że niczego nie żałuję. Ani jednego wypitego piwa, ani jednej dawki wódki, ani jednego zbędnego słowa. Zając wypytywał o moje samopoczucie, podsuwając myśli, że z tęsknoty za Niną mogłbym zrobić sobie coś złego, a sam by tego nie przeżył, a ja wybuchałem śmiechem, przeklinając po chwili bolące gardło. Podobno dziewczyna opuszczała lekcje, a szkoła dziwnym trafem wiedziała już o jej przygodach z Tytusem i miałem równie dziwne wrażenie, że mój przyjaciel się do tego przyczynił. Zwłaszcza, gdy na publicznym forum wyśmiewał się z nim, docinając, że dziewczyny pewnie same wchodzą mu do łóżka, gdy Tytek zmienił zdjęcie profilowe.
– Dzień dobry, moja ulubiona księżniczko – zażartował Aleks, gdy otworzyłem przed nim drzwi. Przewróciłem oczami, wpuszczając chłopaka, który miał przynieść mi kolejną porcję rzeczy ze szkoły i odebrać zaległy referat. – Jak się czujesz?
– Mentalnie czy fizycznie?
– Fizycznie, mentalnie na pewno jesteś gównem po rozstaniu. Ale nie martw się, wyleczysz gardło i wpadnę z porcyjką lodów i będziemy oglądać "Wredne dziewczyny" aż nie uleczymy twojego serduszka. Dzień dobry, pani. – Wyszczerzył się, widząc moją matkę za moimi plecami.
Ruszyliśmy razem na górę, a Aleks trajkotał jak najęty, by zamilknąć, gdy tylko zamknął za sobą drzwi i wpatrywać się we mnie, jakby szukał śladów przemocy domowej. Nie ukrywam, że poczułem się nieswojo i w końcu zmarszczyłem brwi, pytając o co mu chodzi.
– Na pewno dobrze się trzymasz?
– Serio sądzisz, że za nią tęsknię? Błagam cię. – Przewróciłem oczami, bo tęsknota za Niną to ostatnie co czułem.
– Pewnie chce ci się tylko ruchać.
– Szczerze mówiąc to już wolę sobie walić, nie była aż tak dobra.
– Tak dobra jak Piotrek?
Obrzuciłem go spojrzeniem, by po chwili pokręcić głową i zapytać z czym dzisiaj do mnie przychodzi. Oczywiście mogliśmy wszystko załatwić online, ale Aleks uparł się, a ja nie miałem zamiaru się z nim kłócić. Przeglądałem wydrukowane notatki, które niezbyt czytelnym pismem Zająca ukazywały, że niewiele traciłem podczas nieobecności. Nie chciałem jednak siedzieć w domu bez przerwy, zwłaszcza, że jutro miał przylecieć mój szanowny, kochany ojciec, a ja nie byłem fanem jego dwuznacznego wzdychania i wspominania, że matura jest bliżej niż dalej.
– Będę się zwijać, mamy dzisiaj zajączkowe oglądanie Barbie, a jeszcze matmę muszę ogarnąć.
– Jasne, widzimy się jutro i pozdrów Domi.
– Już jutro?
– Stary przyjeżdża, a ja ograniczam nasze kontakty.
– Chcesz się przenieść do mnie? Mam fajne łóżko i super płatki z jednorożcem.
Próbował utrzymać poważny wyraz twarzy, ale roześmiał się, gdy ja to zrobiłem i ostatecznie wrócił do powagi, by powtórzyć, że zawsze jestem u niego mile widziany i mogę wpadać nawet w środku nocy.
Czułem w kościach, że coś się odjebie i zastanawiałem się czy nie skorzystać z choroby i nie wykrzesać jeszcze jednego dnia wolnego. Ale mogłem być pewien, że mój troskliwy ojczulek sprawdzi elektroniczny dziennik, wypisze z niego najważniejsze uwagi i przeprowadzi ze mną długi monolog, bo rozmową tego nie mogę nazwać, gdy właściwie nie mam prawa się odezwać, bo wszystko co powiem może być wykorzystane przeciw mnie. Widok Niny wbudził we mnie dziwne uczucia i z pewnością nie była to miłość, a swego rodzaju obrzydzenie, gdy patrzyłem na jej pseudo dumę, gdy obrzuciła mnie ostrym wzrokiem jakby to wszystko było moją winą.
– Oho, a jednak wypełzła ze swojego burdelu – mruknął Aleks, tłumiąc śmiech.
– Na zdrowie jej. Zwłaszcza to weneryczne.
– A jak ty się czujesz? Kaszelek już minął?
– Ta. Dasz spisać zadanie? Nie zdążyłem, a pewnie mnie weźmie.
– Udawaj, że jeszcze źle się czujesz – poradził, ale wyjął odpowiedni zeszyt. – Zresztą czy my nie mamy jakiegoś okresu ochronnego po chorobie? Ja żądam zmiany regulaminu.
– Żądać, Aleks, to ty możesz sobie więcej ziemniaczków na obiad.
– Wolę makaron, Janku.
Nienawidziłem momentów, w których chłopak nie rozumiał, albo udawał, że nie rozumie, mojej ironii i odpowiadał na teksty z pełną powagą. Dziwnie czułem się, siedząc kilka ławek od dziewczyny, z którą jeszcze niedawno chodziłem za rękę i nazywałem ukochaną. Z drugiej strony ta sama dziewczyna sypiała z dwoma chłopakami i po seksie z Tytusem, pakowała się w moje łóżko z wyznaniem miłości. I okej, nie powinienem być zły, bo sam miałem trochę za uszami, ale jednocześnie czułem się zdradzony. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Nina była święta w oczach wszystkich moich najbliższych, a moja matka od zawsze traktowała ją jak córkę. Kilkukrotnie wypytywała o nią podczas mojej choroby, a moje uporczywe milczenie sprawiało, że rosło w niej zdenerwowanie i mogłem być pewien, że liczy w głowie do dziesięciu, by na mnie nie naskoczyć. To właśnie odróżniało ją od ojca, który od razu domagałby się odpowiedzi. Do ostatniego kroku do domu miałem nadzieję, że samolot został odwołany i nie zastanę w środku mężczyzny, na którego nie mogłem patrzeć. Jednak radosne śmiechy niosły się z salonu, gdzie siedział już Pan i Władca z żoną, która widocznie urwała się nieco wcześniej.
– Dzień dobry, Janku.
– Dzień dobry. Co na obiad?
– Może grzeczniej, chłopcze?
– Dobrze. Matko, kiedy można spodziewać się najbliższego posiłku, bo ze względu na długi dzień w szkole, mój brzuch nieco opustoszał?
– Nie bądź ironiczny, Janek. Pomyśleliśmy, że możemy zjeść na mieście i czekaliśmy na ciebie.
Oczywiście. Mogłem się tego spodziewać, bo przecież trzeba się pokazać w ulubionych miejscach i poopowiadać jak to ciężko pracuje się na obczyźnie, by móc stołować się w najlepszych restauracjach w mieście, dodając jeszcze kilka słów na temat przyszłości tego narodu, czyli mnie, który nie umie docenić tego, co robią dla niego rodzice.
– Więc jak w szkole? – Wywiad zaczął się, gdy kelner odebrał nasze karty. Elegancki lokal zmusił mnie do szybkiego przebrania, a koszula w kratkę krępowała moje ruchy.
– Całkiem dobrze.
– Udało ci się wszystko nadrobić?
– Raczej tak.
– Przeglądałem twoje oceny, Janek, i matematyka zdecydowanie jest do poprawy.
– Czy możemy chociaż przez pięć minut nie rozmawiać o tym, jak chujowy jestem? Serio, tato, twoje wizyty polegają jedynie na twoim lansowaniu się kasą i jeżdżeniu po mnie, bo nie umiem matmy.
– Ten Aleks ma zdecydowanie zły wpływ na ciebie. Mama opowiadała mi, że...
– Że co? Chętnie się dowiem, co jest takiego złego w moim przyjacielu, którego matkę jakoś uwielbiasz. – Spojrzałem na kobietę, która niemal kuliła się w sobie. Nienawidziłem jej hipokryzji i mówienia dwóch różnych rzeczy.
– Ostatni raz z nami wyszedłeś, Janek. Nie będziemy znosić twoich humorków, nie jesteś małym dzieckiem.
– Ale tak mnie traktujecie.
– Dobrze, temat szkoły możemy na chwilę zostawić i porozmawiamy w domu. Co u Niny?
– Pewnie ma ręce pełne roboty z Tytusem.
– To jakiś kolega z klasy?
– Jest nieco starszy, ale Nina lubi ssać mu kutasa.
Mogłem przysiąc, że ich miny były najlepszym widokiem jaki kiedykolwiek ujrzałem. Nawet na twarz kelnera wskoczył zabawny uśmieszek, gdy podawał mi danie i usłyszał strzępki rozmowy. Celowo wwiercałem się spojrzeniem w zakłopotanych rodziców naprzeciwko, czekając na opieprz. To było warte grobowej ciszy przez cały obiad i tekstów na temat mojego chamstwa i braku wychowania, gdy zajęliśmy już miejsca w samochodzie.
– Co, wasza idealna córeczka okazała się małą kurwą i zabolało? Coś wam nie wychodzą te dzieci.
– Syn na pewno skoro tak kłamie na temat swojej dziewczyny. Naprawdę, Janek, przyznaj się, że to z twojej winy odeszła, bo mama opowiadała mi jak ją traktujesz i jak przez ciebie płacze.
– Serio? Nie rusza was fakt, że obciągała obcemu kolesiowi, ale jej płacz już was rusza? Zajebiste mam wsparcie w rodzicach, nie ma co.
– Zamknij się, Janek, naprawdę nie mam ochoty cię słuchać.
– Mogliście wyskrobać i nie mielibyście problemu – rzuciłem, otwierając drzwi i wychodząc szybkim krokiem. I znowu jedynym miejscem, które przyszło mi na myśl, gdy za sobą słyszałem głosy rodziców, to dom Zająców. Wiedziałem, że przynajmniej tam mnie przyjmą z otwartymi ramionami i nie będą zarzucali kłamstwa. Aleks faktycznie pozwolił mi wpaść, nie pytając nawet co się dzieje, a rzucając jedynie, że właśnie zrobił obiad i nakryje jeszcze jedno miejsce. Gabriela Zając wchodziła właśnie do domu, gdy ja do niego zmierzałem, więc pomogłem z zakupami, witając się z przyjacielem w środku.
– No proszę, moje dwie ulubione osoby za jednym zamachem – rzucił z uśmiechem, odbierając ode mnie wodę.
Spowiadałem się ze słabego dnia, leżąc na zajączkowym łóżku, gdzie leżała ta sama pościel, pod którą spaliśmy po imprezie. Chłopak słuchał mnie w ciszy, zapychając się jedynie truskawkowym koktajlem, który miał być naszym deserem.
– No i czaisz, nie? Oni twierdzą, że to ja kłamię i z drugiej strony Nina pewnie przeze mnie mnie zdradziła i... czekaj, nadążasz?
– Staram się, ale jednak możesz mi to rozrysować.
– Rysowanie pewnie wychodzi mi lepiej niż matma.
Oglądanie głupkowatych seriali przy piwie było o niebo lepsze niż kłótnie rodzinne, które z pewnością mnie czekały, patrząc na kolejne wiadomości z groźbami, że jeśli teraz nie znajdę się w domu, to nie muszę wracać już w ogóle. Wiedziałem, że jeszcze przez długie miesiące nie mogą mi nic zrobić i na krzykach pewnie by się skończyło.
Przeglądałem w spokoju Facebooka, ignorując kolejne połączenie, gdy Aleks dorabiał popcorn. Wiadomość od nieznajomego nadawcy wzbudziła moje podejrzenie i wszedłem w odpowiedni folder, gdzie faktycznie tkwiło kilka słów po angielsku od blondynki o norweskim nazwisku. Marszczyłem brwi, widząc jej "Hej" i próbując dojrzeć wspólne grupy, ale widocznie nie łączyło nas zupełnie nic.
Janek Olszewski: Znamy się?
Trzy kropki od razu pojawiły się na ekranie, a Vilde wystukała krótkie "Być może/nie wiem", by zacząć pisać kolejną wiadomość. Nie spodziewałem się jednak, że na moim ekranie wyświetli się zdjęcie z młodości mojego ojca z obcą kobietą, którą całuje w czoło. I to z pewnością nie po przyjacielsku.
***
Zgadnijcie, kto wrócił?
Tak, to my.
Po dość długiej nieobecności bierzemy się znowu za Stucka i damn, tęskniłyśmy! Zostawcie po sobie komentarze i gwiazdki, jeśli wciąż tu z nami jesteście, a my lecimy na zasłużone spanko i obiecujemy wpaść z kolejną notką o wiele szybciej niż teraz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro