„Miłość to nie chyba twoja mocna strona, co?"
Piotrek wypalał kolejnego papierosa, przeklinając głośno na moich rodziców, gdy jąkając się, opowiadałem o ostatnich dniach. Różowy neon niczym kolejny żart od losu oświetlał moją posiniaczoną twarz, nadając jej więcej barw. Czułem dziwną pustkę i jakoś nie ruszało mnie to, że zwierzam się podchmielonemu chłopakowi przed klubem, w którym oralnie mnie rozdziewiczył po drugiej stronie barykady, gdy po tej "prawidłowej" zrobiła to Nina. Był jedyną osobą, która przyszła mi na myśl i która mogłaby mi w tej chwili pomóc, nie odwożąc mnie do rodziców. Nawet Aleks miał mnie w dupie, nie kwapiąc się choćby do krótkiej wizyty, by sprawdzić, czy w ogóle żyję.
– Przecież on jest w tobie zakochany na zabój – prychnął chłopak, gdy wspomniałem o jego kuzynie.
– Może w obciąganiu jesteś niezły, ale miłość to nie chyba twoja mocna strona, co?
– Jeszcze wspomnisz moje słowa, bo co jak co, ale akurat mojego kuzyna znam. Dawaj do Maka, podzwonię w kilka miejsc i coś ogarniemy.
– Przestań, sam nie wiem, dlaczego tu przyszedłem i psuję ci imprezę.
– Jesteś ważniejszy niż jakakolwiek impreza, Janek. Daj mi moment, powiem im, że lecę i zaraz tu będę. Chcesz do kogoś zadzwonić? – Podał mi swój telefon.
– Do matki na przykład? – rzuciłem zgryźliwie, bo przecież prawda była taka, że nie miałem do kogo się odezwać. Aleks miał mnie gdzieś, przyjaźń z Niną nie istniała i jedyną osobą, do której mogłem otworzyć usta w takiej sytuacji to Piotrek, co wydawało mi się tak strasznie ironiczne.
– Do Aleksa, Janek. Jestem pewien, że zostawił ci milion wiadomości na Facebooku, skoro twój telefon jest nieczynny. No dawaj, zaloguj się. – Podsunął mi komórkę, gdy kierowaliśmy się do odpowiedniego lokalu. Wyjąłem z kieszeni rękę, która od razu zaczęła szczypać przez niskie temperatury, i chwyciłem telefon, który miał już otwarte okienko do logowania odpowiedniej aplikacji.
Przeklinałem pod nosem, gdy komunikat informował mnie o nieprawidłowym haśle. Dopiero po kilku próbach przypomniałem sobie o niedawnej zmianie, a kolejny ciąg liter odblokował dostęp do portalu, który pękał w szwach przez kilkudniową nieobecność. Nawet Nina się odezwała, pytając, czy coś się dzieje, bo Aleks zachowywał się dziwnie, ale nic nie chciał jej powiedzieć. Sam Zając zaspamował moją skrzynkę ponad setką wiadomości i milionem połączeń. Ostatnie słowa były sprzed kilku godzin, a on wyklinał wszystkich, grożąc, że zajebie mojego ojca, bo na nic więcej nie zasługuje. Nie byłem w stanie dokopać się do początku tego spamu, a może nawet nie chciałem, gdy mój wzrok wyłapywał przekleństwa, żale, wyzwiska i obietnice, których przecież nie był w stanie spełnić, bo istniało większe prawdopodobieństwo, że faktycznie przeniosą mnie do szkoły z internatem, niż on mnie uratuje.
Zielona kropka świeciła się przy jego nazwisku, gdy wystukiwałem krótkie: "Wszystko jest okej", a informacja o wyświetleniu pojawiła się niemal natychmiast. Chłopak zaczął kolejny spam wiadomościami, dzwoniąc w końcu, a ja zawahałem się, nie wiedząc, czy odebrać.
– Boże jedyny, Janek, co...
– Na chuj dzwonisz? – przerwałem mu, nie chcąc słyszeć pseudozatroskanego głosu.
– Nawet nie masz pojęcia, jak się martwiłem! Co on ci, kurwa, zrobił?!
– Nie udawaj, że cię to obchodzi.
Rozłączyłem się, prędko wylogowując i oddając komórkę chłopakowi, który postawił przede mną tacę z hamburgerem i frytkami. Chciałem odmówić, ale machnął ręką, szukając czegoś w odzyskanym telefonie.
– Nie jesteś pełnoletni, nie? – zapytał, a ja zawiesiłem się, bo być może w tej chwili kłamstwo byłoby lepsze. – Jeśli nie jesteś to okej, tak pytam.
– Brakuje mi kilku miesięcy.
– Dobra, wyjdę szybko zapalić i zaraz wracam, więc nie podżeraj mi frytek, jak to zawsze Aleks robi.
Uśmiechnąłem się, bo akurat to faktycznie było typowe zachowanie Zająca. Patrzyłem na chłopaka, który stojąc na zewnątrz, palił nerwowo papierosa, rozmawiając przez telefon. Nie umiałem odczytać niczego z jego twarzy i chyba żałowałem, że wyciągnąłem go z klubu. Czułem się żałośnie, siedząc tu i wiedząc, że sprawiłem kłopoty chłopakowi, z którym łączyły mnie tylko wyjścia na piwo i imprezy. I może okej, pisaliśmy czasami i kilkukrotnie włączyliśmy przy sobie zwierzęce instynkty, ale to nie znaczy, że miałby mi pomagać i w ogóle powinienem go o to prosić.
– Dobra, udało mi się coś ogarnąć. Chętnie wziąłbym cię do siebie, ale rozumiesz – powiedział Piotrek, siadając naprzeciwko. Nie no, rozumiałem. Przecież co musiałby powiedzieć, przyprowadzając obcego chłopaka do domu? Że mnie rucha czy jestem od Aleksa? – Niedawno otworzyli hostel dla lgbt w potrzebie, więc bez spiny da się przenocować. A jutro ogarniemy co dalej, hm?
Cholera, nie wiedziałem, że jestem już pedałem w potrzebie, ale wszystko brzmiało lepiej niż powrót do domu. Chociaż zgłoszenie na policję pewnie już poszło.
– Nie martw się, Janek, serio da się coś zaradzić na to gówno. Jak chcesz, to posiedzę tam z tobą.
I faktycznie chciałem, gdy znaleźliśmy się przed odpowiednim budynkiem, który w moich wyobrażeniach wyglądał nieco inaczej. Nie odróżniał się od innych budynków mieszkalnych, a ja szukałem jakiegokolwiek znaku, że nie czekają tu na mnie rodzice albo policja, która zawiezie mnie do domu.
– Będzie dobrze, Janek. To Zającowa obietnica.
– Te ostatnio nie kojarzą mi się za dobrze.
– To pozwól mi to odmienić.
Moje serce waliło, gdy dziewczyna, przedstawiająca się jako Milo, pozwoliła nam wejść do środka i wymieniła z Piotrkiem kilka przytulasowych uprzejmości. Czułem się idiotycznie i miałem ochotę umrzeć, gdy stałem obok nich, wysłuchując pokrzepiających słów i obietnic, że tu mi nic nie grozi, a oni bez mojej zgody nie będą mogli zawiadomić policji. Nie zdawałem sobie sprawy czy ona aby na pewno wie o mojej niepełnoletności, ale jeśli tak było, to widocznie Piotrek wiedział, że lepiej będzie ukryć tę informację. Nie miałem przy sobie nawet dowodu, a to okazało się problematyczne.
– Milo, ja za niego ręczę. Serio, dostarczymy wszystko jutro, a dzisiaj uwierz mi, że nazywa się Jan Olszewski i potrzebuje pomocy.
– Ciesz się, że cię uwielbiam, Królik, bo byłoby gorzej.
– Ja... to był zły pomysł, przepraszam. – Odwróciłem się, próbując wyjść, bo czułem, że to jedno z ostatnich miejsc, w których powinienem być.
– Nie wygłupiaj się, Janek. Pokój już czeka, jeśli jesteś głodny, to w kuchni również się coś znajdzie. Zaraz przyniosę ci też jakieś ubrania.
– Nie trzeba, ja...
– Trójka jest twoja. – Podała mi klucz, wskazując odpowiednie drzwi, za którymi chwilę później zamykałem się z moim dzisiejszym wybawcą.
– Zostanę z tobą – zapewnił Piotrek, a ja spojrzałem na dwa pojedyncze łóżka, stojące na przeciwległych ścianach.
Milo wróciła z kilkoma rzeczami, obdarzając mnie uśmiechem, który chyba miał sprawić, że poczuję się lepiej. Ale tak nie było, a ja nie byłem pewien czy aby na pewno powinienem odstawiać taki cyrk. Zwłaszcza gdy padł temat psychologa, a kobieta delikatnie zasugerowała, że jeśli mam nieodpowiednie myśli to mogę się spotkać z nim już teraz. Zwykle przychodził rano i czekała mnie rozmowa, ale liczyłem, że do tego momentu uda mi się wymyślić coś lepszego.
– Możesz nam ufać, Janek – zapewnił Piotrek, siedząc obok, gdy zająłem łóżko, wpatrując się w drzwi łazienki nieopodal. Zostaliśmy sami, a do mnie właśnie dotarło co odjebałem.
– On mnie zabije, Piotrek. Mój ojciec mnie zabije.
– Jesteś tu bezpieczny, uwierz w to.
– Ja nawet nie mam osiemnastu lat, a jak widać, to chyba problem.
– Nie z takimi rzeczami sobie tu radzą. Na pewno nie chcesz, żebym do kogoś zadzwonił?
– Nie. Leć do domu, nie musisz tu zostawać.
– Nie spieszy mi się. – Posłał mi uśmiech, a ja wpatrywałem się w niego. Wielokrotnie olewałem go, latając za Aleksem, a teraz to właśnie on mi pomaga, chociaż traktowałem go jak opcję zapasową. A to chujowe.
– Dziękuję, Piotrek.
– Nie masz za co. Wierzę, że zrobiłbyś to samo, gdyby ktoś był na twoim miejscu.
A ja jakoś nie wierzyłem. Jakoś nie myślałem nigdy o tego typu problemach, bo od zawsze moja rodzina miała pieniądze, a ja łatkę rozpieszczonego dziecka bogaczy. A tymczasem spierdoliłem z domu i gdyby nie kuzyn chłopaka, za którego oddałbym życie, prawdopodobnie spędziłbym noc na dworcu. Ta sytuacja uświadomiła mi kogo faktycznie mam przy swoim boku w chujowej chwili i być może powinienem zweryfikować listę znajomych.
Pożegnaliśmy się naprawdę późno, ale to wcale nie oznaczało, że udało mi się zasnąć. Wpatrywałem się w ścianę, lustrując cienie rzucane przez zapaloną lampkę. Jakoś nie czułem się pewnie w ciemności, która wypełniła obce pomieszczenie, gdy zgasiłem wszystkie światła. Niewiarygodna wręcz cisza raniła moje uszy, a ja czułem ucisk w klatce piersiowej i oczach. Łzy same znalazły ujście chwilę później, a ja dałem upust wszystkim emocjom, które tłamsiłem w sobie przez ostatnie godziny. Nie pamiętałem, bym kiedykolwiek czuł się tak źle i tak bardzo zawiedziony, a w sercu czułem wręcz fizyczny ból, zadany nieobecnością Aleksa. Pragnąłem jego obecności i nie chciałem go widzieć jednocześnie. Niejednokrotnie przyłapywałem się na marzeniu o śmierci, bo świat bez Zająca jakoś wydawał się bezcelowy i pusty. Bez niego wszystko było mi jedno, a ja nie umiałem myśleć o przyszłości.
***
Poranek zawsze kojarzony jest z nową szansą i świeżym startem, a ja dziwnym trafem czułem się, jakbym umarł. I może to byłoby wybawieniem, gdyby nie ból głowy i wspomnienia, które uderzyły mnie już po pierwszym oddechu. I niestety nie umarłem, a przecież to miało być wybawieniem.
Rumor z korytarza przerwał moje rozmyślanie o śmierci, a ja próbowałem wyłapać znajomy głos i zdziwiłem się, gdy soczyste przekleństwo przeszyło ciszę aleksowym głosem. Kłócił się z Piotrkiem, który spojrzał na mnie z politowaniem, wchodząc do pokoju po uprzednim pukaniu.
– Boże, Janek, ja... – Aleks przecisnął się obok kuzyna, wchodząc do środka bez zaproszenia. Stanął przede mną i dopiero wtedy dotarło do niego, że nie wie jak się zachować i powiedzieć.
– Wydzwaniał do mnie, domyślając się chyba, że będę pierwszą osobą, do której zadzwonisz – wyjaśnił Piotrek i spojrzał na mnie przepraszająco. – Pogadamy na osobności? Aleks, wykicaj na moment.
– Chyba śnisz.
To ja go wyminąłem, wychodząc na korytarz, gdzie chłopak zaczął mi wszystko tłumaczyć, mieszając się w zeznaniach i powtarzając bez przerwy, że Aleks napastował go telefonami. Dopiero widok Aleksa uświadomił mi, jak bardzo nienawiść może iść na bok, gdy wizja przytulenia staje się realna. A pomimo złości, jaką czułem do bliższego mi Zająca, nie pragnąłem teraz niczego bardziej niż właśnie jego ramion. Dlatego dawałem się zamknąć w ciasnym uścisku, gdy zostaliśmy sami w pokoju.
– Czy ciebie pokurwiło?! – jego ton zmienił się niespodziewanie po łagodnym "Boże, Janek", sprzed chwili. Teraz brzmiał jak typowy Bad Boy Aleks, który podpalał śmietniki i jarał jak smok. – Dlaczego nie dawałeś znaku życia?! I dlaczego nie przyjechałeś do mnie?!
– Nie udawaj, że ci zależało, skoro miałeś mnie w dupie cały ten czas. Jakoś sam nie kwapiłeś się do przyjazdu.
– Sterczałem pod twoim domem dwa jebane wieczory, aż twój stary wezwał policję, a potem udawał, że umie się bić, gdy przyszedłem do was wczoraj. Myślisz, że wpadłem na drzewo?! – Pokazał swoją twarz, która faktycznie nosiła podobne ślady do mojej, ale w lżejszej wersji.
Patrzyłem na niego, nie wiedząc, czy powinienem wierzyć w jego słowa. Wiedziałem, że umie kłamać jak z nut, więc dlaczego tu miałby mówić prawdę. Przecież zauważyłbym jego obecność, a już na pewno usłyszałbym, gdyby przyszedł. Pewnie Piotrek kazał mu się mną zająć, by zrzucić z siebie zobowiązanie i kłopoty, a teraz Aleksander Zając kolejny raz robi z siebie bohatera.
– Kocham cię, Janek. – Usłyszałem jego cichy głos za plecami. Już nie miał tego wojowniczego tonu i znowu był miękki niczym pianka. Poczułem paraliż w ciele i nie byłem nawet w stanie się odwrócić. Czułem, jakby moje uszy były zatkane jak podczas lotu samolotem, ale tym razem chyba byłem uczestnikiem katastrofy, bo moje serce się zatrzymało. Atmosfera jakby gęstniała z każdym milimetrem obrotu w jego stronę. Patrzył na mnie, a ja nie byłem pewien, czy z jego ust faktycznie wypłynęło to zdanie. Jego oczy wydawały się jeszcze głębszej barwy niż zazwyczaj i wpatrywały się we mnie, czekając na odpowiedź. Która jednak nie nadeszła. – Jestem w tobie tak żałośnie zakochany od miesięcy, że nie daję sobie rady. Odblokowałeś we mnie rzeczy, o które nigdy bym siebie nie podejrzewał i jednocześnie sprawiłeś, że zrozumiałem, że być może życie wcale się nie skończyło wraz ze śmiercią mojego ojca. Znowu czuję, że na czymś, albo raczej na kimś, mi zależy i mógłbym poświęcić wszystko dla ciebie. Jesteś powodem, dla którego wstaję każdego dnia, bo wiem, że wreszcie cię zobaczę i już nie marzę nocami o śmierci, bo bałem się, że nie będzie mi dane powiedzieć, jak ważny dla mnie jesteś.
Kiedyś oddałbym wszystko za takie słowa, ale teraz? Teraz, gdy stały się rzeczywistością, ja nie mogłem w nie uwierzyć i nie wiedziałem jak się zachować. Wypełniony pokój ciszą pozwalał nam słyszeć walące serca i wstrzymywane oddechy, które wiązły w gardłach ze strachu przed odpowiedzią. W jednej sekundzie dotarło do mnie, że wszystkie nieudane podboje, które zaliczyłem; wszystkie randki z Niną, które mnie męczyły; wszystkie pocałunki, podczas których czułem, jakbym całował siostrę oraz miłość, w którą nie wierzyłem miały jeden wspólny mianownik – Aleksa. Bo to on był powodem, przez który z nikim innym mi nie wychodziło.
*********
Czy ten poniedziałek mógłby być lepszy? Ze Stuckiem na pewno! Zapraszamy na ciąg dalszy dram i coraz śmielsze słowa, które padają z ust naszych bohaterów!
Standardowo prosimy o komentarze oraz gwiazdki, bo dzięki nim widzimy, że od tych niemal 60 rozdziałów są z nami czytelnicy, którym nasza pisanina się podoba. No i wpadajcie śmiało na Twittera pod #StuckInLovePL, gdzie wrzucamy spoilery i fragmenty do nowych części!
Buziak i do napisania niedługo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro