Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„Cieszysz się, że jednak żyję, co?"

Głośne jęknięcie opuściło moje usta, gdy otworzyłem oczy, słysząc pełne radości dziecięce krzyki z korytarza. Mimowolnie sięgnąłem po poduszkę, chcąc przycisnąć ją sobie do głowy, ale natrafiłem na coś twardszego, przez co odruchowo zmarszczyłem brwi. Odpuściłem sobie kuszącą chęć na drzemkę, od razu podrywając z miejsca, bo nie dość, że nie byłem sam, to o dziwo pierwszy raz od dawna się wyspałem.

Na końcu języka miałem pytanie o to, co Janek robił w moim łóżku, ale odpuściłem sobie, gdy przypomniało mi się, że w końcu miał zostać na noc po wyjściu na piwo, a potem klubowaniu.

– Gapisz się – mruknąłem, tłumiąc uśmiech po zauważeniu zażenowania, które ten nieudolnie ukrywał, bo przyłapałem go na gorącym uczynku.

– Myślałem, że jesteś martwy, nie moja wina.

– Jaaasne. Ale cieszysz się, że jednak żyję, co?

Przekręciłem się, opierając głowę na ramieniu, przez co zmniejszyłem odległość, która nas dzieliła. Janek przełknął głośno ślinę, a potem odruchowo zadrżał, co wytłumaczył przez ciągłą senność czy coś innego. Piekielnie chciało mi się sikać, ale leżenie w łóżku było o wiele bardziej kuszące, więc kręciłem się, licząc na cud.

– Hej, Aleks? – spytał w pewnym momencie, poprawiając pozycję.

– No?

– Jesteś z nią szczęśliwy?

Zamarłem, nie wiedząc, co powinienem wydusić. Potarłem dłonią twarz i wymigiwałem się od odpowiedzi, ściągając wczorajszą koszulkę, a potem rzucając ją na ziemię, obok łóżka.

– Alka jest okej – wyminąłem, wzruszając odruchowo ramionami.

– Nie o to pytałem. Ale spoko, nie naciskam. Po prostu myślałem, że do związku potrzeba uczucia, jednak w końcu się nie znam.

Zignorowałem jego komentarz, znowu słysząc podreptywanie bosych stópek mojej siostry. Wstałem z głośnym jękiem, otworzyłem drzwi i uprzedziłem małą o tym, żeby na siebie uważała, bo jest pod moją opieką, więc nic nie może jej się stać. Jęknęła coś o głodzie i śniadaniu, a ja uprzedziłem, że lada chwila zejdę na dół, tylko wezmę prysznic.

– Mogę się tym zająć – zaoferował Janek, szukając po podłodze swoich skarpetek. Nie pamiętam, co mu się ujebało, ale zdjął je przed snem, zostając jednak w reszcie ubrań, bo „jeszcze mu coś zrobię". A w każdym razie to wywnioskowałem po jego wczorajszym bełkocie, który wleciał mi jednym uchem, a wyleciał drugim podczas ogarniania łóżka.

– No okej, tylko nie spal mi domu, co? Mama na zawał zejdzie, jak wróci, a tu takie coś.

Pokręcił głową, pokazując mi język i licząc, że tego nie zauważę. Ruszyłem w stronę łazienki, olewając poranny wzwód.

– Nie jesteś zabawny – mruknął.

– Parsknąłeś! To mówi samo za siebie.

Wziąłem szybki prysznic, olewając nawoływanie Janka o nadchodzących połączeniach od Ali. Początkowy plan był taki, że miałem do niej wrócić jeszcze wczoraj, bo zachciało jej się przytulasków czy czegoś w ten deseń. Nie pykło jednak, bo całkowicie o niej zapomniałem, gdy do gry weszło wczoraj coraz więcej alkoholu, a ja musiałem zająć się moim przyjacielem. Nie sądziłem, że będzie robiła z tego powodu jakieś afery, więc na spokojnie się ogarniałem, tym bardziej że Janek wyszedł zrobić śniadanie dla Dominiki. Jak przez mgłę pamiętałem esemesy od mamy, która pisała w środku nocy coś na temat porannej zmiany i wydłużeniu pracy. Początkowy plan zakładał spędzenie tego weekendu we trójkę, bo mała skarżyła się na tęsknotę za rodzinnymi dniami, które zwykle wykorzystywaliśmy na wspólne pichcenie i granie w planszówki.

Wynajdywałem wtedy najprostsze przepisy na babeczki, ciasteczka czy inne pierdoły i dawałem jej zadania, które wykonywała w maksymalnym skupieniu. Kiedyś to nasz ojciec się tym zajmował, wkładając całe serce w najróżniejsze urozmaicenia dla całej rodziny. Gotowanie, wyjazdy w góry albo wypady do kina na bajki, podczas których obaj zgarnialiśmy opieprz przez ucinanie sobie drzemek. Do dzisiaj pamiętam tupanie zdenerwowanej małej, a potem jej płacz, bo przecież obiecaliśmy dzielnie oglądać kolejne przygody gadających zwierząt.

Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie, ale mina mi zrzedła, gdy po wyjściu dorwałem telefon, który szalał od powiadomień. Alka miała pretensje o złamanie obietnicy, ale to było trochę naciągane, bo przecież już na początku mówiłem, że nie byłem pewien, czy faktycznie uda mi się wrócić. Skoro już pisałem z Jankiem o wyjściu, to nie chciałem urywać się wcześnie, bo widziałem, jak tego potrzebował. A byliśmy w końcu przyjaciółmi, więc nie mogłem go tak po prostu olać.

– O chuj jak to dobrze pachnie – powiedziałem, wchodząc do kuchni, gdzie chłopak dosypywał czegoś do jajecznicy. Na drugiej patelni smażył boczek, który specjalnie podpiekał dla lepszego efektu. Wciągnąłem łapczywie powietrze, krzywiąc się, bo zaburczało mi w brzuchu. Zerknąłem na kanapę, gdzie Dominika oglądała bajki i śpiewała pod nosem wraz z animowanymi bohaterami. Wciąż siedziała w piżamie, ale w końcu była sobota i nie mogłem jej niczego zabraniać.

– A smakuje nawet lepiej. – Uśmiechnął się pod nosem, a potem posłał mi pewne siebie spojrzenie.

– Trzymam cię za słowo – mruknąłem, opierając się o blat i odczytując wszystkie esemesy. – Jezu Alka się unosi o wczorajsze wyjście, gdzie to ma wyłącznik?

– Zrób jej coś do jedzenia. Wiesz, jak to mówią: przez żołądek do serca i tak dalej.

Pokręciłem głową, machając mentalnie na całą tę sytuację. Powoli denerwowało mnie to, że nagle zaczęła sobie wyobrażać nie wiadomo co, skoro do tej pory pasowało jej dosłownie wszystko. Przyszedłem: okej, nie było mnie: w porządku. Wysyłała mi wtedy nudesy, dodając sprośne tekściki i upewniając się, że następnego dnia na pewno przyjdę. Teraz przechodziła jednak sama siebie, robiąc jazdy o głupie wyjście na piwo. Przecież nie doszło do niczego, a w sumie nawet przyjemnie spędziłem wieczór i dodatkowo jeszcze pierwszy raz od dłuższego czasu miałem spokojną noc. 

Coś gdzieś w środku mnie mówiło jednak, że Janek mógł mieć rację. Za szybko zgodziłem się na związek, tak naprawdę nie do końca zdając sobie sprawę z konsekwencji tej spontanicznej decyzji. Nie chciałem niczego zmieniać między nami, po prostu przystałem na kolejną z wielu jej próśb, bo przecież tak to działa. Jeśli laska czegoś chce, to wystarczy to dać i problem z głowy.

Napisałem szybkiego esemesa, że żyję i odezwę się, gdy będę miał pewność, że jej przeszło. Ostatnim co potrzebowałem tamtego spokojnego dnia to afery ze wkurwioną dziewczyną.

– Mów ile – powiedział Janek, wyrywając mnie z rozmyślań. Zablokowałem telefon, położyłem go na blacie i przeniosłem wzrok na nastolatka, który rozdzielał porcję jajecznicy na nasze trzy talerze. Zgodziłem się na najmniejszą porcję, tłumacząc brakiem apetytu przez wąty Alki. Janek coś tam skomentował, ale całkowicie go olałem, dziękując sarkastycznie za wsparcie. Usiedliśmy razem przy stole, tak po prostu gadając na randomowe tematy, a od czasu do czasu zahaczając o problemy naszych lasek. Niby byli z Niną jedynie przyjaciółmi, ale skoro potrzebował się wygadać, to co mi było oceniać. Dzielnie słuchałem jego historyjek, które już przecież opowiadał, jednocześnie wciąż zastanawiając się nad słowami wypowiedzianymi przez niego po przebudzeniu. Fajnie było bzykać Alkę, całować się z nią oraz palić, ale przecież nie byłem głupi – wiedziałem, jak to między nami było. A raczej znałem sam siebie oraz swoje uczucia i nie: kompletnie nic do niej nie czułem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro