4.
Przez następny dzień unikałam wczoraj poznanego Harrego, a przynajmniej próbowałam. Kiedy miał do mnie podejść brałam przypadkowego gościa i zaczynałam się z nim lizać. Pocałunek, a właściwie wpychanie sobie języków do gardeł nie należało do najprzyjemniejszych, ale to przez niego znów stawałam się wcześniejszą Melanie Moore. Podczas mojego "pocałunku" z drugim facetem dzisiejszego dnia poczułam szarpnięcie.
-Moore! Co ty sobie wyobrażasz?-zapytał "lekko" zdenerwowany Evan.
O cholera! Zapomniałam, że byłam z nim wczoraj umówiona.
I to jest kolejny dowód na to, że Harry nie jest dla mnie odpowiednim typem znajomego.
-Oj Evan... Nic się przecież nie stało, spotkajmy się dzisiaj, a wszystko ci wynagrodzę-mrugnęłam w jego stronę uśmiechając się.
-Oh Moore Moore... Tylko żeby było mi to ostatni raz-pogroził mi palcem odchodząc.
Gdy chłopak poszedł zwróciłam uwagę na przyglądającemu się wszystkiemu Haroldowi.
O! Harold! On mnie nazywa Melly to ja go będę nazywała Harold. Nie, ja nie będę go tak nazywała, bo nie będę z nim rozmawiała!
Podczas moich rozmyślań podszedł do mnie chłopak z moich myśli.
-Melly co to ma być?
-O co ci chodzi Haroldzie?-zapytałam udając zszokowaną jego postawą.
-Nie udawaj Moore i nie mów do mnie Harold-zaczęłam iść w stronę sklepiku.
-To ty nie mów do mnie Melly-wzruszyłam ramionami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro