□9□
Lara stukała palcami o blaszaną rurę, o którą była oparta. Stała na doniesieniu z przodu budynku gdzie był idealny widok na ogrodzenie oraz bramę wjazdową. Czekała na powrót Brenta. Robiło się coraz później, zaczynało dochodzić już południe. A on wciąż nie wrócił. Powinien być już tu dwie godziny temu. Możliwe że w czasie podróży coś się wydarzyło. Zdarzało się że sztywni zagradzali drogę i trzeba było omijać ich albo oczyścić przejazd, co skutkowało że powrót do Sanktuarium przedłużał się.
Ciemnowłosa starała uspokoić się wyjaśniając sobie, że przecież nie musiało się nic złego stać, a on za niedługo wróci. Próbowała zachować zdrowy rozsadek i nie wpadać w paranoje, ale z upływem kolejnych minut coraz czarniejsze myśli zaprzątały jej głowę. Na pocieszenie mogła sobie popatrzeć jak Heder sprząta przy ogrodzeniu, na którym wiszą umarlaki. Jasnowłosa krzywiła się i z ogromną niechęcią wykonywała swoje obowiązki. Było to zabawne dla Lary, ale nawet to nie sprawiło że obawy zniknęły.
Przez krótkofalówkę, odezwał się kobiecy głos proszący by Lara odpowiedziała. Ciemnowłosa odpięła urządzenie od paska i przyłożyła je sobie do ust by nadać wiadomość.
-Jestem, o co chodzi?- zapytała, po chwili dostała wiadomość od Arat by jak najszybciej udała się do głównego pomieszczenia, tam zawsze spotykając się by omówić najważniejsze rzeczy. Zmartwiło to ciemnowłosą. Z byle powodu nie zwołują spotkania. A po głosie Arat wynikało, że sprawa jest poważna.
Nie zwlekając weszła do budynku. Przeszła przez wiele korytarzy, a gdy była blisko sali usłyszała jak kilkoro ludzi rozmawia między sobą, ale nie była wstanie usłyszeć dokładnie o czym mówią. Gdy weszła do środka wszyscy nagle ucichli i spojrzeli na nią. Miejsca wokół prostokątnego stołu były prawie wszystkie zajęte co oznaczało, że brakowało tylko jej oraz Brenta, który jest na wyjeździe. Nawet Negan był już w sali. Atmosfera była dziwnie napięta i nieprzyjemna jakby zwiastowała coś złowrogiego.
Ciemnowłosa weszła w głąb pomieszczenia po czym usiadła na swoim miejscu. Rozejrzała się po zgromadzonych, ostatecznie zatrzymując spojrzenie na swoim bracie. Uniosła brwi ku górze dając mu znać by wyjaśnił czemu musiała tu przyjść.
-Posterunek w Newthbor zgłosił, że nie dostali zapasów.- oznajmił wprost Negan. Lara zmarszczyła brwi będąc zmieszaną.
-Jak to? Przecież...
-Nath i Brent mieli przywieść im zapasy.- wtrącił Simon. Kobieta gniewnie na niego spojrzała. Mężczyzna skrzyżował ramiona na klatce piersiowej lekko odchylając się do tyłu na krześle.- Nie dotarli tam.
Trzy zwykłe słowa, a były niczym taran niszczący zaporę w drobny mak. Lara rozchyliła wargi jakby chciała coś powiedzieć, ale zabrakowało jej słów. Spuściła wzrok na stół szukając w głowie sensownego wyjaśnienia. Bo jak to możliwe że w ogóle nie dotarli na posterunek? Czy oni uważali że Nath i Brent zabrali zapasy po czym uciekli? On nie mógł jej tego zrobić. Mówił że chciałby uciec, ale razem z nią i chłopcami.
-Uważacie że nas okradli i uciekli?- zapytała z wyrzutem. Może nie znała Brenta aż tak długo, ale wystarczająco by wiedzieć że nie zrobiłby tego. On nie był złym człowiekiem, nie zostawiłby jej tak po prostu.
-Może twój facet to złodziej.- stwierdził Simon posyłając w jej stronę kpiące spojrzenie. Chciał jej zajść za skórę, ale Lara wiedziała że to nie był czas na kłótnie z nim. Miała większe zmartwienie. Musiała dowiedzieć co się wydarzyło, czemu Nath i Brent nie dojechali do Newthbor.
-Nikt tak nie twierdzi. Brent to zaufany człowiek. Może nie był u nas zbyt długo, ale zrobił dla nas wiele. Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.- oznajmił stanowczym, ale również spokojnym głosem czarnowłosy.- Nie wiemy dokładnie co się wydarzyło, wyślemy ekipę by to sprawdziła. Lara, pojedziesz?- zwrócił się do ciemnowłosej.
-Oczywiście.- skinęła głową. Nikomu innemu nie pozwoliłaby zająć się tą sprawą, a Negan rozumiał że ją i Brenta łączyło coś więcej dlatego był pewny że ona będzie chciała jechać.
-Też się zabiorę. Lepiej przyjrzeć się tej sprawie nie tylko z jednej perspektywy.- powiedział Simon.
■□■□■□■□■□■□■
Pierwsza wyjechała ciężarówka z kilkoma Zbawcami, którzy byli dobrze uzbrojeni. Nie wiadomo co mogą spotkać po drodze. Bezpieczniej było opatrzeć się w zapas broni. Za ciężarówką jechał osobowy samochód, który prowadziła Lara, a razem z nią jechał Simon. Kobieta nie była zadowolona z jego towarzystwa, ale mężczyzna uparł się. Nie chciała tracić czasu na kłótnie z nim więc zgodziła się by z nią jechał.
Głównym celem było sprawdzenie trasy od Sanktuarium do Newthbor. Nie mieli dokładnej pewności czemu ich ludzie nie dotarli z zapasami do posterunku. Możliwe że mieli utrudnienia w podróży, może napotkali stado sztywnych. Lara starała się nie myśleć o najgorszym. Trzymała się tej nikłej nadziei, że Brent wciąż żyje. Nie może go tak po prostu stracić. Dopiero co poznała kogoś kto na prawdę ją rozumiał i akceptował, chciał dla niej jak najlepiej, a teraz może go po prostu stracić. Nie chciała nawet o tym myśleć, to było bolesne. Jej synowie go polubili, nawet Jack choć on zwykle nie przepadał za nikim innym oprócz swojej rodziny. Mogli być razem szczęśliwi.
-Aż tak bardzo ci zależy?- zapytał Simon przerywając ciszę panującą w samochodzie. Kobieta zerknęła na niego na chwilę, ale nie odpowiedziała. Gdy mężczyzna nic od niej nie usłyszał kontynuował swoją wypowiedź.- To tylko facet spośród wielu innych. Znajdziesz kolejnego.
-Pierdol się.
-Próbuje być miły, cokolwiek się stało, Brent i Nath są pewnie martwi.
-Nie mów słowa miły z oni są martwi w jednym zdaniu. Bo to wcale nie sugeruje że starasz się być miły.- mocniej zacisnęła dłonie na kierownicy.
-Bo nie jestem, ale podobno czasem wypada być. Spieramy się ze sobą od dłuższego czasu. Przydałoby się to zmienić. Lepiej grać zespołowo.
-Chcesz się pogodzić? Dlaczego?
-Nie mówię od razu o pogodzeniu się, ale o zaprzestaniu ciągłych walk między sobą. Jakoś to mnie znudziło. Co ty na to? Koniec z uprzykrzaniem sobie życia?
-Jeśli mówisz to na poważnie, to zgadzam się.- zerknęła na niego. Na twarzy mężczyzny widniał niewielki uśmiech. Odwróciła głowę i skupiła się na drodze. Simon nie szedł na układy. Wolał dominować i nikomu nie ustępować. Dlatego jego propozycja zakopania toporu wojennego była nietypową propozycją. Nie ufała mu. Cokolwiek knuł, nie pozwoli by zamydlił jej oczy miłym zachowaniem. Nie od dziś go znała. Po Simon'ie można spodziewać się wielu rzeczy. Był bardziej nieobliczalny niż Negan. Dla niego zabicie kobiety czy dziecka nie było trudne. Simon nie był moralnym człowiekiem.
Ciężarówka przed nimi zatrzymała się na drodze. Lara zatrzymała samochód, ale nie zgasiła silnika. Ludzie zaczęli wychodzić z pojazdu, jedno z nich machnęło do nich by oni również to zrobili. Kobieta zgasiła samochód po czym oboje wysiedli. Ciężarówka zasłaniała cały widok drogi przed nią. Ale po zachowaniu sowich ludzi Lara wiedziała, że właśnie na coś trafili.
-Ciężarówka naszych.- odezwał się Scott, mężczyzna wskazał ręką na coś co leżało przed ciężarówką, którą jechali Brent oraz Nath.
-Nie chcesz tego oglądać.- Laura stanęła przed ciemnowłosą zasłaniając jej widok. Blondynka wyglądała na wstrząśniętą.
Ta ciężarówka którą znaleźli na poboczu drogi była tą samą, którą Brent i Nath jechali do Newthbor. Tylne drzwiczki pojazdu były otwarte szeroko i pokazywały że wnętrze ciężarówki było kompletnie puste. Wszystkie zapasy zniknęły. Koła były podziurawione, a na drodze leżały porozrzucane kolce, które z pewnością były powodem tego że dwaj mężczyźni musieli się zatrzymać na poboczu, z podziurawionymi oponami nie zajechali by daleko. Ale czemu nikogo nie powiadomili o tym?
Ludzie przed Larą zachowywali się jakby zobaczyli coś szczególnie nie przyjemnego. I te spojrzenia, które niektórzy z nich posyłali w jej kierunku. Jednoznaczna myśl zaczęła jej się nasuwać, ale musiała się upewnić. Przepchnęła się obok blondynki i przeszła na przód gdzie przed ciężarówką leżą zwłoki. Dwa męskie ciała z odciętymi głowami leżącymi obok.
Lara miała wrażenie że traci grunt pod nogami, jakby nagle wszystko runęło. Widok odebrał jej oddech, na kilka chwil przez co zrobiło jej się ciemno przed oczami. Nogi zrobiły się jak z waty.
Nath oraz Brent byli martwi. Ich odcięte głowy leżały na ziemi w kałuży krwi. Przemienili się w sztywnych. Ciemnowłosa przykucnęła prze głowie bruneta. Wyciągnęła nóż z pochwy i dźgnęła go w głowę. Jego szczęka przestała się ruszać, a oczy zamknęły się już na zawsze. To samo zrobiła z głową Natha. Gdy podniosła się czuła jak jej ludzie obserwują ją i czekają na jej reakcje. Nie mogła ponieść się emocjom, choć to było bardzo trudne do zniesienia. Odetchnęła głęboko i odchrząknęła by jej głos brzmiał normalnie. Okazanie słabości mogło ją tylko pogrążyć. Więc przywierając obojętny wyraz twarzy odwróciła się do grupki ludzi.
-Scott, przekaż naszym co się tu stało.- rozkazała. Ciemnoskóry mężczyzna skinął głową po czym wsiadł do ciężarówki by przez radio skontaktować się z Sanktuarium i przekazać im informacje.
Nie łatwo było nie wyrażać żadnych emocji, szczególnie gdy czuła że ciało osoby, która była dla niej ważna leży tuż za jej plecami. Jak mogła być tak naiwna. Nadzieja niczym kiełkujący kwiat wyrosła w jej sercu, a teraz ktoś okrutnie zdeptał tego kwiata. Nawet nie zdążyła zbyt długo nacieszyć się, że miała Brenta.
-Ktoś przebił im opony. Wygląda na zasadzkę.- odezwał się Simon. Mężczyzna stał trzymając dłonie na biodrach. Jego wyraz twarzy był trudny do zinterpretowania, ale na pewno nie był szyderczy, tak jak to zwykle u niego bywało. Zachowywał powagę, tak jak pozostali. Nikt nie śmiał powiedzieć czegoś co mogłoby zabrzmieć niewłaściwie. Było tak z dwóch powodów, szanowali swoich zmarłych kolegów oraz obawiali się tego jak zachowa się Lara. Raz odcięła głowę mężczyźnie gdy ten zachowywał się bezczelnie nawet po tym jak upomniała go by tego nie robił. Więc strach górował nad nimi. Ale nie wiedzieli co dokładnie dzieje się w głowie ciemnowłosej. Dlaczego postępuje tak, a nie inaczej.
-Weście broń, sprawdźcie teren. Ktokolwiek to zrobił na pewno zostawił ślady.- powiedziała Lara, rozejrzała się po okolicy. Każda poszlaka była ważna.- Nie widzę na asfalcie śladów opon. Nie odjechali żadnym pojazdem. Do roboty!
-Zostań w samochodzie. Poprowadzę te akcję.- zaproponował Simon.
-Nie po to tu przyjechałam by siedzieć na dupie.- powiedziała gniewnym głosem. Trąciła go ramieniem wymijając go po czym odeszła. Ktokolwiek przyczynił się do śmierci Brenta, zapłaci najwyższą cenę. Nie okaże im litości.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro