□43□
Opuścili Wzgórze z samego rana. Trop Heder był słaby co oznaczało że kobieta próbuje zatuszować własne ślady. Lara myślała że pogoń za Heder będzie znacznie przyjemniejsza, tak jak za czasów Sanktuarium. Wtedy to sprawiało jej więcej frajdy i satysfakcji, a teraz czuła się głównie sfrustrowana i zła. Psychicznie czuła się kiepsko i wolałaby by to szybko się skończyło by mogła wrócić do Alexandrii do jej synów i zająć się budowaniem przyszłości. Wystarczająco długo przeszłość ciągnęła ją w dół. Gdy skończy z Heder zacznie nowy rozdział.
-Za godzinę zacznie się ściemniać.- odezwał się Daryl.
Lara zerknęła na niego przez ramię. Odkąd opuścili Wzgórze cięgle byli w trasie. Nie robili sobie przerw uznając, że i tak dużo czasu stracili pozostając na Wzgórzu by przespać noc, a mogli od razu ruszyć za Heder.
-Tam są jakieś budynki.- między drzewami zauważyli rysy jakiś budynków. Poszli w tamtym kierunku.
Trafili na Metalowy duży garaż obok którego stał niewielki drewniany domek. Była też piaszczysta dróżka, która prawdopodobnie prowadziła do głównej drogi. Sprawdzili i oczyścili z szwendaczy oba budynki. Garaż był w znacznie lepszym stanie niż domek, który ledwo stał i był zarośnięty więc wybór miejsca do noclegu był oczywisty.
Wewnątrz garażu stały trzy częściowo rozebrane samochody, był tu mały warsztat w kącie budowli, parę półek i szafek z jakimiś gratami oraz kanapa.
Przysunęli kanapę bliżej jednego auta oraz ustawili między nimi metalową beczkę do której powrzucali kilka rzeczy oraz drewno by rozpalić ogień.
Lara siedziała po turecku na rozłożonej kanapie i grzebała w plecaku, w tym czasie Daryl wrócił z zewnątrz po małym zwiadzie. Zapadła już noc.
-I jak zwiad?- zapytała ciemnowłosa wciąż zaglądając do plecaka.
-Nie ma w okolicy żadnych sztywnych.- mężczyzna położył kuszę przy pojeździe. Przysunął krzesełko, które wcześniej znalazł bliżej ognia i usiadł. Odchylił się lekko do tyłu rozciągając się. Po tak długim marszu dzisiejszego dnia był padnięty, ale nie narzekał, bywało znacznie gorzej. A te pałętanie się po lesie miało istotny cel. Wzrok brązowowłosego spoczął na Larze, która była zajęta przeglądaniem wnętrza swojego plecaka. Światło od ognia oświetlało część jej twarzy. Kilka kosmyków włosów pałętało się niedbale po jej twarzy co wyglądało całkiem uroczo.
Lara ukradkiem zerknęła na kusznika wyczuwając jego spojrzenie. Posłała mu mały uśmiech. Mężczyzna odwrócił wzrok udając jakby wcale jeszcze chwilę temu jej się nie przyglądał.
-Łap mięśniaku.- rzuciła w jego kierunku puszkę z jedzeniem. Długowłosy złapał rzecz.- Smacznego.
-Dzięki.
Jedli skromny posiłek. Było cicho, słychać było jedynie trzaski z ogniska i granie świerszczy z zewnątrz. Lara skończyła jeść. Odstawiła pustą puszkę na ziemię. Czuła się trochę lepiej niż wcześniej. Była najedzona i trochę odsapnęła od ciągłej podróży. Było jej głupio że nadawała takie szybkie tępo nie pytając się czy Daryl'owi to odpowiada. Jego zdanie było ważne i choć nie odzywał się ani nie narzekał, to nie oznaczało że zgadza się z nią całkowicie. Najwyraźniej wolał być cicho i nie narzucać się jej. Prawie nic ze sobą nie rozmawiali. Może ta wyprawa była męcząca albo to jak chłodno potraktowała go gdy zapytał ją co Heder jej zrobiła. Nie chciała być wredna, po prostu to wciąż ją bolało.
-Spokojna noc.- odezwała się kobieta.
-Mhm. - brązowowłosy jedynie mruknął kończąc powoli jeść posiłek.
Zapał Lary by kontynuować rozmowę z nim trochę opadł, ale musiała ważną rzecz mu powiedzieć. Chciała odpowiedzieć na jego wcześniejsze pytanie. Zebrała się na odwagę i odezwała się ponownie:
-Miał na imię Brent.
Daryl zerknął na ciemnowłosą przełykając kęs jedzenia. Nie wiedział o kim mówi więc nie odezwał się by ona mogła kontynuować.
-Przez Heder umarł...
W dużym skrócie opowiedziała mu jak to się stało. Wspomnienia wciąż były trudne i gdy go wspominała robiło jej się okropnie smutno.
-Dlatego chcę jej śmierci. Odebrała mi ważną osobę. Jedyne co mi po nim zostało to wspomnienia i to.- wyjęła z kurtki odtwarzacz muzyki.- Należał do niego.
-Przykro mi.- teraz już rozumiał czemu tak bardzo nienawidziła Heder.- Skrzywdziła cię tak bo straciła swoje przywileje?- jedyne czego nie rozumiał to tego czemu Heder chciała ją tak zranić.
-Tak. Nie wiem czemu tak bardzo mnie nienawidzi. Tamtej nocy gdy mnie porwała zapytałam ją o to. I z jej słów wynikało że była po prostu zazdrosna i chciała mieć więcej niż ja. Robiła to wszystko z zazdrości i zemsty.
-W końcu dostanie to na co zasłużyła. Znajdziemy ją.
-Dzięki. Cieszę się że jesteś tu ze mną. Sama chyba bym oszalała. Dobrze mieć kogoś obok.- uśmiechnęła się delikatnie.
Daryl skinął lekko głową. To było miłe że podzieliła się z nim tym co jej się przytrafiło. Najwyraźniej uznała że jest tego warty.
□■□■□■□■□■□■□■□
Lara przystanęła przy Daryl'u, który klęczał i przyglądał się ziemi. Drzewa w tej części lasu rosły dość gęsto przez co widoczność nie była najlepsza, ale to ich nie zniechęcało. Mieli dobry trop i deptali Heder po piętach.
-Ślady są świeże. Szła tędy godzinę temu, może mniej.- oznajmił kusznik i wstał.
Lara rozglądała się po okolicy i niczym drapieżnik wypatrywała swojej ofiary. Byli bardzo blisko. W każdej chwili mogą dogonić Heder, a wtedy będzie koniec.
Pęknięcie gałązki w oddali. Wyciągnęli broń i wymierzyli w źródło hałasu, którym okazał się być szwendacz. Był otyły i ledwo trzymał się na nogach. Był niczym chodząca breja paskudztwa. Daryl zabił go z kuszy. Mężczyzna podszedł do truchła i wyciągnął bełt z jego czaszki po czym wrócił do Lary.
-W tej części lasu napotykamy więcej truposzy niż wcześniej.- stwierdziła ciemnowłosa. Im bliżej byli Heder i im głębiej kierowali się w gęściej rosnący las pojawiało się więcej szwendaczy. Było to nieco niepokojące.
-Najwyraźniej skończyła nam się dobra passa.- wzruszył lekko ramionami nie przejmując się zbytnio możliwym zagrożeniem.
-Może Heder ciągnie nas w jakąś pułapkę.
-Albo ucieka na oślep.
-To ona.- Lara była zbyt zaskoczona by od razu zareagować gdy między drzewami dostrzegli biegnącą kobietę. W końcu otrząsnęła się i ruszyła za nią w pogoń.
-Poczekaj... - brązowowłosy chciał ją zatrzymać, ale kobieta nie przejęła się nim.
Adrenalina podskoczyła gdy biegła za nią. O dziwo szybko ją dogoniła. Rzuciła się na Heder i powaliła ją na ziemię. Zaczęła się z nią szamotać, ale Lara szybko ją obezwładniła. A gdy spojrzała jej prosto w oczy nagle zalały ją bolesne wspomnienia i to wyjątkowe uczucie którym obdarzyła Brenta. Później czuła już tylko gniew. Jej pięść bezustannie trafiała w jej twarz, który z kolejnym ciosem zalewała się krwią. Nawet dźwięk pękającej kości nie sprawił że przestała. Dopiero myśl, która niespodziewanie pojawiła się w jej umyśle powstrzymała ją. Zatrzymała pięść w górze jakby miała zamiar zadać kolejny cios, ale się powstrzymała. Czy Brent by tego chciał?, zawsze twierdził że widział w niej dobro a gdyby teraz spojrzał na nią co by zobaczył. Odsunęła się od Heder której twarz była zmasakrowana, kobieta leżała z trudem łapiąc oddech.
Lara spojrzała na swoje dłonie na których była krew i zadrżała.
-Co ja robię?- zapytała sama siebie.- To niczego nie zmieni, nie sprawi że przestanie boleć. I nie ważne jak bardzo cię skrzywdzę, to nie sprawi że poczuje się lepiej tylko gorzej. Nie będę mogła spojrzeć na siebie bo będę widzieć tylko kogoś kto nie potrafi nad sobą panować i krzywdzi innych.- kilka łez spłynęło po jej policzkach.- Paul nie chciałby bym cię zabiła, Brent nie chciałby bym cię torturowała tak jak zawsze podjudzał mnie do tego brat. Ale pytanie brzmi czego ja chcę.- ciemnowłosa ustała nad Heder, który straciła przytomność. Przykucnęła przy niej, przyjrzała się jej obitej twarzy a później spojrzała na swoją dłoń na której miała jej krew. Wtedy jej uwaga spoczęła na czymś innym, a raczej na kimś.- Daryl?- rozejrzała się i zdała sobie sprawę, że nie ma go nigdzie.- Daryl?- wstała i zaczęła oddalać się od nieprzytomnej kobiety jakby zapomniała że ona tam leży, teraz miała ważniejsze zmartwienie niż ona. Zamiast mścić się za zmarłych powinna była dbać o żywych i dopiero teraz to do niej dotarło.
Daryl szamotał się z sztywnym i klęczał na jedno kolano, a jego kusza leżała zbyt daleko od niego by mógł ją sięgnąć. Ruszyła mu na pomoc. Złapała za kuszę i przywaliła nią w głowę truposza powalając go na ziemię po czym rozdeptała mu czaszkę butem.
-Co się stało?- odłożyła kuszę na ziemię i przykucnęła przy mężczyźnie.
-Dzięki że wróciłaś.- mruknął z wdzięcznością. Przez moment myślał że go porzuciła i został sam, kiedyś zawsze tak było, musiał liczyć tylko na siebie, nikogo nie obchodził jego los, ale Lara wróciła po niego.
-Nie zostawiłabym cię. Dałeś się złapać jak zając.- stwierdziła z lekkim rozbawieniem.- Taki zarośnięty i uroczy zając.
Daryl wpadł na pułapkę zaciskową na zające. Metalowe ustrojstwo zacisnęło jego kostkę.
-Trzeba złapać w trzech miejscach i jedocześnie pociągnąć. Złap tutaj.
-Dobrze.
Po chwili Daryl był wolny. Wstał i stanął równo na obu nogach, ale lekko się zachwiał gdy kostka go zabolała.
-Dasz radę chodzić?
-Tak.
-Na pewno?
-Nic mi nie jest.
-Przepraszam, że cię zostawiłam nawet nie oglądając się za siebie czy podążasz za mną.- jej zachowanie było głupie i zdawała sobie sprawę że mogło to się na prawdę źle skończyć.- Przepraszam.- przytuliła go. Był to niespodziewany gest nawet jak dla niej więc zanim Daryl zareagował na to szybko się odsunęła. Odchrząknęła nerwowo dystansując się od niego by nie naruszyć jego osobistej przestrzeni choć chwilę temu to zrobiła, ale z tym wszystkich emocji nie myślała zbyt racjonalnie w tej chwili.
Zapanowała dziwna cisza i żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. Daryl zerknął na jej dłoń na której miała krew. Lara zauważyła to.
-To krew Heder.
-Zabiłaś ją?
-Jeszcze nie. Zostawiłam ją... Cholera.- oprzytomniała. Heder mogła tylko udawać że zemdlała i może znowu uciekła. Ciemnowłosa ruszyła szybkim krokiem w kierunku miejsca gdzie zostawiła Heder. Tym razem obejrzała się za siebie by sprawdzić czy kusznik za nią idzie.
Pułapka na szczęście nie miała zbyt mocnego ścisku więc kostka go aż tak bardzo nie bolała więc dawał radę w miarę normalnie chodzić.
Lara nie chciała go pośpieszać by nie pogorszył stanu swojej kostki. Dokonała głupiego wyboru. Bezmyślnie pobiegła za Heder zamiast sprawdzić czy jej partnerowi nic nie jest. Jak zwykle jej życiowe wybory były beznadziejne. Ale przynajmniej ogarnęła się i przypomniała sobie o Daryl'u i gdyby po niego nie wróciła możliwe że straciłaby kolejną osobę.
Heder stała podtrzymując się o drzewo rękawem bluzki ścierała krew z twarzy, a gdy ich zobaczyła zaczęła uciekać.
Ruszyła za Heder, ale nie zapomniała że nie jest sama i obejrzała się za ramię sprawdzając czy Daryl za nią podąża. Wybiegła na drogę po której chodziło pełno sztywnych. Zatrzymała się w miejscu zastygając gdy widziała jak truposze złapały Heder. Kobieta próbowała im uciec, ale one zaczęły ją pożerać. Krzyczała, a nawet błagała o pomoc. Jednak tym razem ciemnowłosa nie miała zamiaru jej pomóc. Była w dziwnym amoku gdy przyglądała się jak sztywni rozrywają ciało Heder na strzępy, a jej krzyk przepełniony bólem roznosi się po okolicy przyciągając jeszcze więcej szwendaczy.
-Lara.
Poczuła lekkie szarpnięcie za ramię, a później jak ktoś ciągnie ją do tyłu w las, z dala od stada chodzących trupów. Ale niestety w lesie również pojawiło się więcej sztywnych.
Daryl puścił ciemnowłosą by zabijać szwendaczy by utorować im drogę. W którymś momencie rozdzielili się.
Lara czuła się dziwnie otępiała. Wszystko działo się tak nagle, że nawet nie miała chwili na przeanalizowanie tego co się wydarzyło. Nawet gdy zabijała trupy była jakaś nieobecna. Znowu straciła z pola widzenia kusznika. Potknęła się o wystający z ziemi korzeń i upadła do tyłu, a sztywny na nią. Wbiła mu nóż w czaszkę, a on przygniótł ją swoim cielskiem do ziemi. Już chciała go z siebie zrzucić, ale zauważyła że trupy zaczęły ją omijać. Przestały zwracać na nią uwagę co w tej chwili było ogromnym dla niej fartem. Więc leżała jakiś czas przykryta śmierdzącymi zwłokami i wpatrywała się w niebo. Chmury przybierały różne kształty, niektóre nic nie znaczyły, ale jedna przypominała jej dwoje ludzi którzy się przytulali.
Twarz brązowowłosego pojawiła się nad nią. Mężczyzna ściągnął z niej trupa i pomógł usiąść.
-Jesteś cała? Nie ugryźli cię?- zapytał martwiąc się. Przez godzinę myślał że przepadła. Dopiero gdy stado oddaliło się wrócił i znalazł ją pod trupem.
-Nic mi nie jest.- uśmiechnęła się, a po chwili się zaśmiała.- Co za pojebany dzień.
Daryl zaśmiał się, ale znacznie krócej i ciszej niż ona. Usiadł obok niej. Oboje odetchnęli.
-Miło że wróciłeś.
-Swoich się nie zostawia.
-Cieszę się że mam w tobie wsparcie.- delikatnie pochyliła się w jego kierunku i położyła dłoń na jego ramieniu.- Dobry z ciebie przyjaciel. Jeszcze raz, dziękuje.
□■□■□■□■□■□■□■□
Powrót do Alexandrii był znacznie szybszy. Po drodze znaleźli nadające się do jazdy auto, które miało jeszcze trochę paliwa w baku, tyle wystarczyło by wciągu pół dnia dojechać do osady.
Gdy Lara przekroczyła próg domu poczuła się jakby wróciła do właściwego miejsca, do miejsca które szczerze mogła nazwać swoim domem. Jej synowie wybiegli jej na powitanie. Przytuliła ich do siebie. Heder była martwa i choć to nie potoczyło się tak jak chciała ciemnowłosa, to było już po sprawie, to przeszłość której nie warto rozpamiętywać.
Ciemnowłosa wciąż witała się na korytarzu z Jack'em i Tim'em gdy przeszedł obok nich Daryl. Mężczyzna minął ich i poszedł bezpośrednio na górę. Zrobiło jej się go żal. Wrócił do swojego domu, ale nikt go nie przywitał.
Lara wzięła długi prysznic. Później razem z Tim'em i Jack'em, który głównie podjadał składniki przygotowała kolację.
Gdy jedzenie było gotowe kazała chłopcom nakryć do stołu, a ona poszła na górę. Stanęła przy zamkniętych drzwiach do pokoju kusznika. Zapukała w nie a po odczekaniu chwili weszła do środka.
Brązowowłosy siedział na łóżku i czyścił swoją kuszę.
- Mam nadzieję że nie przeszkadzam. Kolacja jest gotowa. Zapraszam.- uśmiechnęła się zachęcająco.
-Innym razem.- mruknął nawet nie obdarzając ją spojrzeniem. Był zajęty czyszczeniem kuszy.
-Nie jesteś głodny? To była męcząca wyprawa.
-Nie.
-Ale jak zmienisz zdanie, to przyjdź.- powiedziała z smutkiem bo nie spodziewała się jego odmowy. Była pewna że ta wyprawa pogłębiła ich relację, która i tak była już dziwna, ale może tylko jej się wydawało.
Wyszła z jego pokoju zamykając za sobą drzwi. To było dziwne. Nagle stał się taki jak na początku ich wspólnego mieszkania pod jednym dachem. Całkowicie ją olał i nie wiedziała czemu.
Lara zeszła na dół i dołączyła do synów przy stole.
Zjedli kolację tylko we trójkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro