■22■
Lara z przymrużeniem oka słuchała jednego z Zbawców, który składał jej raport z przewozu. Przynudzał swoim ględzeniem, ale ona musiała to wytrzymać. A gdy skończył była wręcz wniebowzięta. Najnudniejszym zadaniem jakie można było dostać, to słuchanie raportów, głównie dlatego że to okropnie nudna robota. A niestety dzisiaj przypadł jej ten niezmiernie nie fajny zaszczyt.
Szła dziedzińcem by dostać się budynku. Ludzie chodzili korytarzami niosą świeżą dostawę do głównej hali gdzie był tak zwany targ, miejsce gdzie można było wszystko dostać, ale oczywiście trzeba za to zapłacić, co w tym wypadku było punktami które zdobywa się pracując. Ta zasada dotyczyła głównie robotników czyli te niższe sfery, Zbawcy podlegali innym zasadom. Mieli więcej przywilejów.
Ciemnowłosa weszła do hali w momencie gdy tłum ludzi podnosił się z klęczek, co świadczyło że był tu Negan, który jak zwykle napawał się posłuszeństwem swoich ludzi.
Gdy weszła w głąb pomieszczenia i spojrzała w górę doznała lekkiego szoku. Na podwyższeniu stał jej brat w towarzystwie chłopca w kapeluszu. Lara nie była wstanie przypomnieć sobie czy już poznała jego imię, ale to nie było w tej chwili istotne. Czemu on tu był?, pomyślała. Był synem Rick'a, a gdyby coś mu się stało to jego ojciec mógłby chcieć się zemścić, a lepiej by było gdyby do tego nie doszło.
Negan zszedł z nastolatkiem na dół. Lara podeszła do nich. Spojrzała na czarnowłosego pytającym wzrokiem.
-Młody wpadł w odwiedziny. Przyjechał jako gość na gapę i zaczął strzelać do moich ludzi. Zanim twoja matczyna troska przemówi... - wtrącił gdy Lara miała zamiar się odezwać.- Carl nie dostanie kary. To był kozacki wyczyn. Pójdę go oprowadzić po naszym imperium.- minął ją po prostu jakby wcale nie miał ochoty na dalszą rozmowę z nią i zaczął się oddalać. Carl spojrzał na moment na ciemnowłosą po czym bez słowa ruszył za mężczyzną.
Lara stała parę chwil w miejscu obserwując jak czarnowłosy z nastolatkiem znika z jej pola widzenia. Nawet nie miała czasu na zastanowienie się czemu syn Rick'a tu był i zadać sensowne pytanie bratu. Negan szybko ją zbył. Mogłaby kręcić się w okolicy i obserwować co zrobi czarnowłosy, ale nie miała ochoty na to. Skoro powiedział że chłopcu nic nie zrobi, to wierzyła mu. W tej kwestii była pewna jego słów.
Tłum ludzi stał wokół palącego się pieca. Okrążali mężczyznę siedzącego na krzesełku, który miał przywiązane do drewnianych ram siedziska ręce. Miała odbyć się publiczna egzekucja. Jedna z żon Negan'a zdradziła go z człowiekiem o imieniu Mark. Negan teoretycznie wybaczył swojej żonie to co zrobiła, ale Marka czekała surowa kara.
-Każdego kto łamie zasady, czeka kara. Mark będzie kolejnym przykładem.- powiedział do zgromadzonych czarnowłosy.
Zbawcy jak i zarówno zwykli robotnicy w ciszy przyglądali się sytuacji. Lara zerknęła na chłopca w kapeluszu, którego przyprowadził tutaj jej brat, chciał by na to patrzył. Po drugiej stronie stał Dwight z Daryl'em. Brązowowłosy zerkał na nastolatka jakby chciał się upewnić, że nic mu nie jest. Po innej stronie stały żony czarnowłosego, jedna z nich była wyjątkowo rozbita, nie chciała patrzeć jak przez jej błąd ktoś będzie cierpiał, uległa chwili słabości, a teraz ktoś ponosi za to odpowiedzialność. Tak właśnie tutaj było, skoro ty żyjesz to ktoś ponosi tego koszty.
Jeden z Zbawców otworzył piec. Negan założył ochronną rękawicę i wyjął rozgrzane żelazko. Mark wił się na krześle i błagał o wybaczenie gdy czarnowłosy podszedł do niego.
Przepełniony bólem krzyk rozniósł się po hali gdy rozgrzane do czerwoności żelazko zetknęło się z skórą na twarzy Marka. Niektórzy odwrócili wzrok nie mogąc znieść tego widoku, reszta tylko stała i się przyglądała.
Mark zemdlał i przy okazji posikał się. Negan zaczął sobie z niego drwić, zaśmiał się na co niektórzy zawtórowali mu. Czarnowłosy odstawił żelazko, na którym była część roztopionej ludzkiej skóry. I powiedział do nieprzytomnego że mu wybaczono.
Po widowisku ludzie zaczęli się rozchodzić, a lekarz zajął się Markem.
□■□■□■□■□■□■□■□■□
Po oprowadzeniu nastolatka Negan oświadczył że odwiezie go z kilkoma swoimi ludźmi do Alexandrii. Odjechali dwoma ciężarówkami.
Ciemnowłosa zerknęła na stojącą niedaleko ogrodzenia ciężarówkę. To do tego pojazdu wkradł się nastolatek i postanowił spróbować zaatakować Zbawców. Stała wpatrując się w pojazd. Już miała zamiar tam podejść, ale usłyszała jak ktoś ją woła. Obróciła głowę. Laura stała niedaleko i zamachała do niej by podeszła. Brązowowłosa ostatni raz spojrzała na ciężarówkę po czym ruszyła w kierunku blondynki. Nie była świadoma że nie tylko Carl wkradł się do tego pojazdu i tu przyjechał.
Lara oddzieliła się od Laury gdy szły razem korytarzem. Ciemnowłosa skręciła w lewo, a blondynka poszła prosto. Laura zawołała ją ponieważ potrzebowała jej pomocy. Nie było to nic nadzwyczajnego, prosta robota dla dwóch osób. Przy okazji trochę pogadały i się pośmiały. Krótka miła pogawędka była jak na dzisiejszy dzień dobrym odpoczynkiem dla Lary. Miała dość znoszenia męskiego zachowania. Ale jak zwykle nie mogła mieć spokoju na zbyt długo. Na jej drodze pojawił się Simon. Chciała po prostu go minąć, ale zastawił jej drogę. Tyle czasu jakoś udawało jej się go omijać. Nie miała ochoty na niego nawet patrzeć.
-Zejdź mi z drogi.- powiedziała podirytowanym tonem patrząc na mężczyznę.
-To nie ty wydajesz tu rozkazy.
-Ty też nie, a mimo to zaczynasz coraz bardziej się panoszyć. Może potrzebujesz przypomnienia że to mój brat jest szefem. Ty jesteś tylko jego prawą ręką, którą mógłby sobie podetrzeć tyłek.
-Jesteś zbyt pewna siebie. Nic nie trwa wiecznie. Pewnego dnia będziesz mnie błagać o litość.- zrobił krok do przodu. Lara cofnęła się, a wtedy Simon znowu się zbliżył, ale tym razem nie cofnęła się. To była próba dominacji i zastraszenia. Nie miała zamiaru ulec mu.
Simon zbliżył się do niej tak że ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
-Twardziel z ciebie skoro zastraszasz kobietę.- stwierdziła z drwiną. Wyciągnęła po kryjomu nóż i przyłożyła go do krocza mężczyzny.- Lepiej cofnij się albo stracisz jaja i już nie będziesz tak kozaczyć.- docisnęła nóż do jego męskości przy czym Simon skrzywił się i cofnął dystansując się od niej. Ciemnowłosa wciąż trzymała nóż i mierzyła się z nim wzrokiem. Simon prychnął z pogardą po czym minął ją. Zerknęła za ramię sprawdzając czy sobie poszedł. Ten człowiek w dziwny sposób ją przerażał, szczególnie gdy na nią patrzył, czasami jego spojrzenie sprawiało że dostawała ciarek. Nie wiadomo co kryje się w jego umyśle i to właśnie najbardziej ją martwiło. Może powinna spróbować o nim porozmawiać z Negan'em. Ale ostatnio nie było między nimi najlepiej. Dzisiaj znów zachowywał się jak dupek. Rozmawiali tylko raz gdy widziała go z chłopcem w kapeluszu, chodź wtedy to tylko on coś mówił, jej nie dał wypowiedzieć ani słowa. Powinien wiedzieć że Simon może planować odebrać mu władzę, ale zasługiwał również na karę za swoje czyny. Ale jeśli Lara miała wybierać, to wiedziała że Simon byłby najgorszym tyranem jaki mógłby rządzić Sanktuarium. Był większym złem, a Negan był tym mniejszym. Mogła mieć żal do brata, ale mimo wszystko nie potrafiła go aż tak znienawidzić by życzyć mu śmierci.
Idąc labiryntem korytarzy rozmyślała nad rozmową z bratem, nie była pewna czy w ogóle uwierzy w jej słowa albo że zechce ją wysłuchać. Nagle te myśli zeszły na dalszy plan gdy stanęła w miejscu, a jej wzrok spoczął na mężczyźnie o przydługich brązowych włosach. Nie miał już na sobie poniszczonych ciuchów, które wyglądały jak worki na ziemniaki. Teraz wyglądał bardziej schludnie. Stał na przeciw niej, jego spojrzenie błękitnych oczu było intensywne jakby rozważał poważny dylemat w głowie. Może rozważał czy ją zaatakować? Miała przy sobie pistolet więc zanim by do niej dobiegł mogłaby go postrzelić. Ale nie myślała o tym. Zastanawiała się jak uciekł z celi i co powinna teraz zrobić. Jest świadkiem. Ma tylko dwie opcje. Wcześniej nie zawahałaby się go postrzelić, ale już taka nie była, a przynajmniej stara się taka nie być. Mogłaby go puścić wolno, dać mu szansę na ucieczkę. Ale jeśli ktoś by się o tym dowiedział, to miałaby kłopoty, może nawet większe niż mogłaby się spodziewać. Czy chciała aż tak ryzykować? I tak miała zamiar planować własną ucieczkę stąd.
Przesunęła się w bok pokazując że nie ma zamiaru go zatrzymywać. Daryl zaczął iść, a gdy przechodził obok niej na chwilę go zatrzymała. Wyjęła swój nóż i podała go mu. To było dość dziwne bo jakiś czas temu gdy odwiedziła go w celi to właśnie to ostrze przyłożył jej do szyi gdy próbował uciec.
-Przy tylnej bramie jest tylko jeden strażnik. Wiesz jak tam trafić?
Brązowowłosy skinął głową. Zerknął na nóż, który trzymał w ręku, a później na nią. Nie rozumiał czemu to robi, ale nie było czasu by mógł o to zapytać. Szybkim krokiem zaczął iść korytarzem. Uważnie rozglądał się czy jacyś Zbawcy są w okolicy.
Lara chwilę wpatrywała się jak on oddala się aż do momentu gdy zniknął za zakrętem. Pośpiesznie zaczęła iść. Lepiej było oddalić się od tego miejsca by nikt nie zauważył jej tu bo mogliby połączyć ucieczkę Daryl'a z nią. Udała się do siebie. Gdy weszła do mieszkania Jack grał na automacie, a Sara siedziała z Timem przy stoliku i rysowali na kartkach.
Ciemnowłosa przeszła do kuchni i wyjęła szklankę z półki. Nalała do niej wody i napiła się. Od tego szybkiego spaceru zachciało jej się pić. Była trochę poddenerwowana. Oby Daryl'owi udało się uciec.
Nie czuła się już Zbawcą. To był moment na zaczęcie planowania ucieczki. Czas by odejść z Sanktuarium i zacząć gdzieś od nowa, znaleźć lepsze miejsce do życia.
□■□■□■□■□■□■□■□■□
Z podróży do Alexandrii Negan przywiózł nową osobę, Eugene. Podobno zrobił nabój, który Rosita chciała użyć by zabić czarnowłosego, ale nie udało jej się to.
Po jego wizycie w osadzie, Alexandria straciła dwóch swoich mieszkańców, a raczej trzech. Ale Eugene żył i nie trafił do celi. Negan uznał go za przydatnego i zaproponował by dołączył do Zbawców i zrobił to, zdradził swoich przyjaciół.
-Ucieczka Daryl'a była dodatkiem do wkurwienia mnie dziś. Cholerni mieszkańcy Alexandrii.- warknął pod nosem czarnowłosy. Mężczyzna chwycił butelkę whisky i nalał sobie trunku do pustej szklanki po czym napił się.
Dwight'owi oberwało się za ucieczkę Daryl'a, a do tego uciekła Sherry bo podobno pomogła uciec brązowowłosemu. Ale ostatecznie wyrok padł na doktora Carsona. Dwight dostarczył dowodów że to niby on pomógł uciec więźniowi by przypodobać się Sherry, która nie chciała by Daryl cierpiał. Lara wiedziała że Sherry miała wyrzuty sumienia za to co ona i Dwight zrobili kusznikowi gdy pierwszy raz się spotkali. Dlatego nie była przekonana w to co twierdził blondyn, że to niby Carson jest winny. Ale wyrok padł od razu. Carson skończył martwy. Negan wrzucił go do pieca, spalił go żywcem. A po tym wysłał kilku Zbawców by zabrali brata Carsona z Wzgórza, który również był lekarzem by zastąpił brata w Sanktuarium.
Dwight twierdził również że gdy miał za zadanie odszukać Sherry, podobno szwendacz ją dorwał, umarła. W to też Lara nie wierzyła, ale otwarcie nikomu o tym nie mówiła. Lepiej dla Sherry że udało jej się uciec stąd, może gdzieś indziej zazna odrobiny szczęścia.
Negan zerknął na Lare, która w ciszy siedziała na skórzanym fotelu i popijała whisky z szklanki. Odkąd przyszła do jego mieszkania powiedziała zaledwie parę słów.
-Ale stypa. Przynudzasz siostrzyczko.- westchnął czarnowłosy. Odstawił szklankę na stolik kawowy i przeczesał dłonią włosy.- Jeśli nie chcesz tu siedzieć, to możesz wyjść. Nie trzymam cię tu siłą. Przywołam którąś z żon i ona dotrzyma mi towarzystwa.
-Każdego próbujesz zatrzymywać siłą dlatego zostaniesz sam. Samotność, to twój najgorszy koszmar. Boisz się tego bardziej niż śmierci.
-Co ty chrzanisz? Niczego się nie boję, a...
-Choć raz bądź ze mną szczery.- przerwała mu i spojrzała na niego. Mężczyzna zacisnął usta w wąską linię i sięgnął po szklankę upijając z niej dużego łyka alkoholu. Zamilkł co w jego przypadku było nietypowym zjawiskiem, zawsze lubił dużo mówić.
-Uniknąłem dziś śmierci.- stwierdził nawiązując do sytuacji w Alexandrii gdy mało brakowało, a zostałby zastrzelony.- Gdybym miał cię przy swoim boku, Rosita nie zdążyłaby spróbować bo ty byś ją powstrzymała. Jesteś spostrzegawcza, zauważyłabyś że wyciągnęła broń.
-Nie, wątpię bym to zauważyła. Nie jest tak że jestem twoim obrońcą i że beze mnie nie dałbyś rady. Świetnie poradziłbyś sobie sam.
-A jeśli powiem że nie chcę radzić sobie sam?
-Wyjdziesz na mięczaka.- stwierdziła z lekkim rozbawieniem. Na twarzy czarnowłosego zawitał uśmiech.- Ciągniesz tą gadkę w jakimś celu? Czy nastał cud i chcesz się mi szczerze z czegoś wyżalić? Wal śmiało, cokolwiek to jest, zniosłam w życiu gorsze rzeczy niż widok płaczącego faceta.- zażartowała choć wciąż czuła się przygaszona.
-Ciężko przyznać się do błędu. A jeszcze ciężej go naprawić. Tylko tobie mogę zaufać.
To ostatnie zdanie poruszyło ją. Nie miał już racji. Miała przed nim sekrety, nigdy przedtem tak nie było, nie spiskowała za jego plecami, ale nadeszły inne czasy. Porzucając go zrani go, ale poradzi sobie bez niej, nie będzie już dla niego obciążeniem, przecież nigdy jej tak na prawdę nie potrzebował więc pewnie nawet nie odczuje zbytnio jej odejścia.
-To przykre że tak trudno znaleźć kogoś komu można zaufać, wyżalić się wiedząc że cię nie zdradzi i nie wyjawi twoich sekretów.
-Ja mam kogoś takiego... ciebie siostrzyczko.
Wielokrotnie powierzał jej swoje sekrety, przykładem były jego zdrady żony, nie raz kryła go i kłamała dla niego. Nie wyjawiała jego tajemnic, ale była już tym zmęczona. Chciała równej relacji, a nie tego że to on zawsze był ponad nią i jego problemy.
-Skoro tak uważasz. Lepiej przypatrz się swojej prawej ręce. Powiedział mi parę rzeczy, które świadczyły jednoznacznie że czas pozbawić cię władzy.
-Simon tak powiedział?
-Przypilnuj go. Za bardzo się panoszy.
-Miło że mi to powiedziałaś.
Lara napiła się alkoholu. Czuła się zmieszana. Mogłaby dodać że Simon nie tyle że mówił o pozbyciu się Negan'a, to groził również jej. Ale czy uwierzyłby w jej słowa? Nawet to co przed chwilą wyznała, widać było po nim że nie przyjął tego za w stu procentach za wiarygodne słowa. Mówi że jej ufa, ale jego czyny nie do końca na to wskazywały. Znała się na jego manipulacjach, a to był jeden z wielu jego trików. Kłamstwami owija sobie ludzi wokół palca. Choć może po części mówił prawdę, ale nie była tego pewna i bezpieczniej będzie nie sprawdzać tego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro