Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

■12■

Przed budynkiem stał czarny motocykl, a obok niego stała kobieta. Miała na sobie czarną ramoneskę oraz tego samego koloru spodnie. Zakładała skórzane rękawiczki gdy mężczyzna z kijem w dłoni podszedł do niej.

-Akcja jest prosta. Pobawisz się z nimi, rozerwiesz się. Dobre polowanie zawsze poprawia humor.- kąciki jego ust uniosły się ku górze kształtując się w nonszalancki uśmieszek.- Grupa Oslo będzie w pobliżu gdybyś potrzebowała wsparcia. Już ich namierzyli więc reszta należy do ciebie.

-Nie potrzebuje ich pomocy.- zapięła rzepy od rękawiczek na nadgarstkach. Zapięła kurtkę aż pod szyję i sprawdziła czy pasek z bronią oraz maczetą jest dobrze przyczepiony do jej spodni.

-Wiem, ale nie jesteś niezniszczalna. Pomyśl o nich jak o eskorcie w razie gdyby stado sztywnych się pojawiło. Czas by wilk zapolował.

-Co mam z nimi zrobić gdy ich dorwę?

-Niech pomyślę, to ich druga ucieczka, okradli nas i do tego ogłuszyli Toma przez co leży teraz nieprzytomny w lecznicy. Chyba nie muszę mówić ci tego wprost.- słowa Negana były oczywiste. Za mniejsze przewinienia ludzie tracili życie, a oni nabroili znacznie więcej.- Masz wolną rękę. Zrób cokolwiek zechcesz, ale mają być martwi. Te skurwysyny nie dostaną kolejnej szansy.

-Oczywiście. Przywieść ich głowy?- zapytała Lara zerkając na niego gdy wzięła w dłonie kask.

-Przydadzą się nowe ozdoby na płot.- stwierdził czarnowłosy. Jego ciemne oczy błysnęły dziwnym blaskiem, który niczego dobrego nie zwiastował. Utrzymanie autorytetu było najważniejsze więc uciekinierzy zginął bo za dużo sobie pozwolili. Gdyby ich ułaskawił to jego wizerunek przywódcy ucierpiałby, a przecież jest srogim i silnym mężczyzną, a jego zasady nikt nie może łamać i nie zostać za to ukaranym.

Lara skinęła głową po czym założyła kask. Negan odsunął się od motocykla gdy kobieta usiadła na maszynę. Odpaliła motocykl po czym odjechała z piskiem opon wyjeżdżając z terenu Sanktuarium.

Minął ledwo tydzień od śmierci Brenta, a wciąż jego utrata była tak samo bolesna jak w chwili gdy zobaczyła jego zwłoki. Czy się trzymała? Jeśli nie wiedziało się co w jej głowie się działo, to wydawać by się mogło że nie ruszyło jej jego śmierć. Na zewnątrz nie dawała po sobie poznać jak bardzo jej serce krwawiło. Stała się przez co bardziej brutalniejsza i trochę jej odbijało czasami, ale to był tylko etap przejściowy. Z czasem będzie lepiej. Tak przynajmniej sobie wmawiała. Ale gdy słyszała co inni o niej mówią, jej myślenie się zmieniało. Przykładem była sytuacja gdy szła przez korytarz i gdy chciała skręcić usłyszała rozmowę dwóch mężczyzn. Ukryła się za ścianą i zaczęła się przysłuchiwać o czym mówią. Czy warto było ich podsłuchiwać? Może tak bo wtedy dowiedziała się co niektórzy o niej myślą.

Mówili że jej odbiło. Po stracie Brenta zrobiła się słaba i żałosna. Nabijali się że powinna znaleźć sobie nowego faceta, który przeleci ją i może wtedy się ona ogarnie. Nie potrafiła dłużej tego słuchać. Wyszła zza ściany. Mężczyźni wystraszyli się, ale zanim zdążyli zareagować kopnęła jednego w brzuch tak mocno że potknął się do tyłu i spadł ze schodów. Drugiego pchnęła na ścianę i przyłożyła nóż do gardła. Teraz nie było im do śmiechu. Trząsł się ze strachu. Zagroziła im by więcej nie mówili tak o niej, ani nawet tak o niej nie myśleli bo skończą tak źle że nawet nie będą wstanie sobie tego wyobrazić. Niczym potulne psy posłuchali się jej ostrzeżenia. Od tamtej pory ludzie nie mówili już o niej źle, za bardzo się obawiali o własne życie i byt. I mimo że nie przepadała za terroryzowaniem, to w tej sytuacji było to konieczne. Czasem trzeba niektórych postraszyć by doprowadzić ich do pionu.

■□■□■□■□■□■

Lara zatrzymała motor. Zdjęła kas i rozejrzała się po okolicy. Po jednej stronie były pola, a po drugiej lasy. Między tymi stronami była polna dróżka, którą właśnie jechała. Wyciągnęła krótkofalówkę i włączyła ją by skontaktować się z grupą Oslo.

-Tu Lara. Oslo, słyszysz mnie?- zapytała trzymając urządzenie przy ustach. Przez chwilę słyszała szum, a później odezwał się męski głos.

-Witaj Laro. Jesteśmy przy szosie 8a. Uciekinierzy kierują się na zachód. Nie zbliżyliśmy się do nich by nas nie zauważyli. Weszli do lasu. Więc jeśli jesteś przy gospodarstwie Grown, to jesteś blisko nich.

-Jestem przy tym gospodarstwie. Jesteś pewny że cała trójka weszła do lasu?

-Od lat byłem myśliwym Laro. Czemu o tym zapominasz za każdym razem gdy jesteśmy na akcji?- zapytał z lekkim rozbawieniem mężczyzna. Ciemnowłosa uśmiechnęła się. Oslo był dobrym partnerem w takich akcjach. Tropienie uciekinierów, to dla niego jak gra w berka. On zawsze wygrywa.

-Wybacz, przecież jesteś mistrzem w tej dziedzinie. Chciałam się tylko upewnić.

-W porządku. Jeśli coś się będzie dziać, daj nam znać. W kilka minut cię znajdziemy.

-Rozumiem, bez odbioru.- wyłączyła urządzenie i przypięła do paska. Zeszła z motocykla i zjechała nim z ścieżki, bezpieczniej było ukryć go w krzakach więc tak zrobiła. Zabrała jeszcze łuk i kołczan z strzałami, które były przyczepione z tyłu motocykla.

To nie była pierwsza taka akcja. Ci którym coś nie podobało się w Sanktuarium, uciekali, a przynajmniej próbowali. Jak na razie nikt nie zdołał tego zrobić. Nikt dobrowolnie nie może opuścić Sanktuarium. Gdy tam trafisz, nie ma już odwrotu. Więc albo to zaakceptujesz albo dostaniesz krzyżyk na drogę. Innej możliwości nie było.

Choć Lara robiła takie rzeczy wiele razy, to tym razem było inaczej. Nie była w pełni skupiona na zadaniu. Wciąż w jej umyśle błądziły wspomnienia związane z Brent'em. Jakikolwiek błąd może ją wiele kosztować. Mimo że o tym wiedziała i miała świadomość, że może to za wcześnie na takie akcje, to i tak miała zamiar to zrobić. Przecież była wystarczająco silna.

Szybko złapała trop uciekinierów. Nieumiejętnie próbowali zatuszować swoje ślady, ale przez to jeszcze bardziej się pogrążali. Trzech dorosłych mężczyzn. Czemu uciekli? Bo chcieli być wolni i mieli dość Sanktuarium i zasad, które tam panują. Lara nie znała ich osobiście, ale słyszała to i owo o nich. Byli dupkami i egoistami. I naiwnie myśleli że uciekną choć za pierwszym razem im się nie udało.

Lara niczym drapieżnik podążała ich tropem. Byli w ciągłym ruchu, co oznaczało że byli na pewno zmęczeni ciągłą ucieczką. Wystarczyło ich jeszcze pomęczyć, a wtedy bez problemu ich złapie.

Troje mężczyzn biegło przez las w pośpiechu. Dwoje było na przodzie, a trzeci za nimi bo ledwo nadążał.

-Nie mogę. Muszę odpocząć.- powiedział ten który był z tyłu. Zatrzymał się przy drzewie i oparł się o nie ramieniem. Dyszał i z trudnością łapał oddech. Odkąd opuścili Sanktuarium bez przerwy uciekali, nie rozbili żadnych przerw więc byli wykończeni.

-Finn ogarnij się. Chcesz by nas zabili?- drugi również się zatrzymał.- Zack co robimy?- spojrzał na drugiego który był zmuszony zatrzymać się skoro jego towarzysze to zrobili.

-Czemu nie wzięliśmy żadnego pojazdu? Mają mnóstwo ciężarówek i motorów.- stwierdził Finn. Bieg był dla niego męczący i nie rozumiał czemu nie mogli ułatwić sobie ucieczki kradnąc jakiś pojazd.

-Jesteś idiotą. Wszystko mają strzeżone. Ledwo jedną broń udało nam się zdobyć bo ogłuszyłem strażnika.- warknął z złością Zack. Teraz żałował że zgodził się zabrać ich ze sobą. Za pierwszym razem im się nie udało, a teraz historia się powtarza. Oni byli tylko ciężarem dla niego.- Oslo i jego ekipa pewnie depczą nam już po piętach. Więc jeśli nie ruszysz tej tłustej dupy to cię kurwa zostawię!

-Cicho. Słyszeliście to?- Finn i Zack spojrzeli na mężczyznę, który zaczął rozglądać się po okolicy. Miał wrażenie że usłyszał gwizdanie.- Gwizdanie.

-Niczego nie słyszałem.

-Spieprzajmy stąd.- Zack ruszył przed siebie, a z nim jego towarzysz.- Finn idziesz?- zapytał się odwracając bo nie usłyszał by Finn szedł za nimi. Ale gdy tylko dwaj mężczyźni się obrócili, zobaczyli jak ich znajomy pada na ziemię martwy z przebitą na wylot strzałą w głowie.- Kurwa, już tu są.

Oboje usłyszeli gwizdanie. W popłochu ruszyli biegiem, ale wtedy między drzewami przeleciała kolejna strzała. Trafiła jednego z nich w nogę.

-Zack! Stój!- mężczyzna upadł na ziemię. Zack zatrzymał się na chwilę i spojrzał na niego.- Błagam, pomóż mi.

-Nie mogę, złapią mnie.

-Nie zostawiaj mnie!- błagał by mu pomógł, ale Zack zaczął uciekać. Nie zatrzymywał się, nie oglądał się za siebie. Po prostu uciekł, zostawiając swoich kolegów samych.

Mężczyzna dotknął strzały w nodze i prawie krzyknął gdy ból przeszył jego ciało. Był w tarapatach. Nie miał przy sobie broni palnej, tylko Zack to miał. Nie miał szans by uciec.

Słyszał jak gwizdanie robiło się coraz głośniejsze. Przerażony przeczołgał się do jednego z wielu drzew i ukrył się za nim. Nie myślał rozsądnie bo strach mu na to nie pozwalał. Był na całkowitym widoku, a nawet o tym nie wiedział. Gwizdanie nagle ucichło. Serce zaczęło mu mocniej bić. Nasłuchiwał jakichkolwiek dźwięków, ale słyszał jedynie szum wiatru. Krzyk zamarł mu na rozchylonych wargach gdy pojawiła się przed nim kobieta ubrana na czarno z łukiem przewieszonym przez ramie.

-Proszę, poddaje się. Chcę tam wrócić. Obiecuje że nigdy więcej nie ucieknę.- łkał i trząsł się jak galareta.

Lara przechyliła lekko głowę w bok przyglądając mu się. Wyglądała na spokojną choć w jej żyłach płynęła adrenalina. Zabawa w łowcę była odstresowująca. Początkowo nie czuła się zbyt skupiona, ale teraz myślała tylko o tym by dopaść wszystkie ofiary.

-Proszę, możesz mnie zabrać tam spowrotem.

-Dlaczego myślisz że chcą cię tam? Wybacz grubasku, ale tym razem padł ostateczny wyrok.

Szybkim ruchem wyjęła maczetę z pochwy i zamachnęła się. Ostrze przecięło gardło mężczyzny w poziomie oddzielając jego głowę od tułowia. Krwawy ślad rozbryzgł się na drzewie za którym się chował, a jego zwłoki leżały obok.

Lara wytarła maczetę w szmatkę ścierając z niej krew i ruszyła przed siebie. Cicho podgwizdywała idąc spokojnym krokiem. Po ich głowy wróci później, najpierw dorwie ostatniego.

Zack natrafił na piętrowy drewniany dom pośród lasu. Wbiegł do środka. Skoro byli tak blisko, to nie ucieknie. Może spróbować się obronić albo schować. A skoro trafił na dom, to obie te opcje są możliwe.

Lara stanęła przed domem. Była pewna że tam się schował. Ludzie w stresujących sytuacjach robią zwykle dwie rzeczy, chowają się przed problemem albo z nim walczą. Więc musiała przygotować się na możliwe starcie. Na otwartym terenie łatwiej byłoby jej zabić Zack'a z łuku, maczetą albo pistoletem. A wiedziała że on miał broń. Ukradli pistolet strażnikowi, którego ogłuszyli przy ucieczce.

Drzwi cicho zaskrzypiały gdy ciemnowłosa weszła do domu. W środku panował pół mrok przez zabite deskami okna. W powietrzu unosił się duszący zapach i odrobiną smrodu tęchlizny. Nic przyjemnego. Odłożyła łuk oraz kołczan pod ścianą by nie utrudniały jej ruchów. Wyjęła z kabury broń i nałożyła na lufę tłumik. Ostrożnie i rozglądając się weszła w głąb budynku. Sprawdziła parter, który składał się z dużego salonu, kuchni oraz spiżarni. A gdy niczego nie znalazła przeszła schodami na górę.

Nasłuchiwała z uwagę gdy szła korytarzem. Zajrzała i sprawdziła pierwszy pokój, ale nic nie znalazła. Tak samo było z drugim. Gdy podeszła do drzwi od łazienki i już chciała pociągnąć za klamkę, drzwi gwałtownie otworzyły się i oberwała nimi w twarz. Upadła na ziemię, a mężczyzna który wyszedł z środka minął ją i ruszył biegiem w kierunku schodów. Lara przeturlała się na ziemi i strzeliła w niego. Oberwał w dłoń, w której trzymał własną broń. Chciał ją podnieść, ale wtedy ciemnowłosa zaczęła do niego strzelać. Zack uciekł w popłochu na dół.

Lara podniosła się z ziemi i dotknęła nosa, z którego sączyła się stróżka krwi. Przeklęła pod nosem po czym szybkim krokiem ruszyła w kierunku schodów. Po drodze zabrała z ziemi broń Zack'a i zeszła na dół. Zacisnęła usta w wąską linie gdy zauważyła że z korytarza zniknął jej łuk. Sprawdziła najpierw kuchnie, ale nikogo tam nie zastała. Gdy zbliżyła się do wejścia do salonu strzała przeleciała tuż obok jej twarzy. Schowała się za ścianą wyzywając się w myślach jaka z niej idiotka skoro zostawiła łuk na korytarzu. Ale nie spodziewała się że Zack go zabierze i będzie z niego strzelał.

-Nie masz szans gnojku. Jesteś w potrzasku. Okna są zabite deskami i jest tylko jedno wyjście z salonu, a ja tu właśnie na ciebie czekam.

-Pierdol się szmato!

-Niewyparzony język masz Zack.

-Spodziewałem się Oslo i jego ludzi, ale najwyraźniej Negan postanowił wysłać swoją sukę. Jesteś jego suką na posyłki. Taka z was rodzinka? Jesteście pierdolnięci, wszyscy. Nawet twój synek. To mały psychopata.

-Obetnę ci język za te słowa.

-Możesz possać mi jaja.

Miała dość zabawy, dość igraszek. Sprawdziła magazynek i uzupełniła go. Przeładowała broń. Wychyliła się zza ściany i zaczęła strzelać. Zack ukrył się by uniknąć kul więc ona weszła do środka i schowała się za kanapą. Cisza zapanowała w pomieszczeniu. Lara sprawdziła magazynek, zostały jej trzy naboje, ale miała przecież jeszcze drugą broń, ta którą Zack zgubił gdy uciekał.

-Jesteś tchórzem Zack. Parszywą gnidą. Zostawiłeś kumpli na pastwę losu.

-Zabiłaś ich?

-A jak myślisz? Negan nie wysłał mnie tu na negocjacje.

-Suka.

Lara wychyliła głowę zza kanapy. Ten dupek chował się za dużym drewnianym zegarem, który stał przy ścianie. Nie miała czystego strzału, a nie chciała marnować naboi.

-Może dam ci szansę Zack. Negan kazał was ukarać. Straciłeś kumpli więc mogę oszczędzić jednego.

-Nie wrócę tam, nawet jeśli oznacza to śmierć.

-Dlaczego?

-A dlaczego ty chcesz tam być? Nienawidzę tego miejsca.

-Czasami nie mamy wyboru. Walka z losem nie zawsze się opłaca.

-Nie chcę umrzeć, ale nie chcę tak żyć.

Lara zawahała się. To zdanie w jakiś dziwny sposób ją tknęło. Przecież Brent proponował jej ucieczkę, ale nie zdążyła nawet podjąć tej decyzji.

Zack nasłuchiwał. Gdy cisza zapanowała w pomieszczeniu wychylił się zza zegara. Nie widział jej więc postanowił zaryzykować. Wybiegł z kryjówki i ruszył w kierunku korytarza.

Lara otrząsnęła z zamyślenia gdy usłyszała jak mężczyzna ucieka. Wybiegła za nim na korytarz gdzie o mały włos nie oberwała by łukiem w twarz. Zack nie trafił jej tylko w ścianę przez co łuk się połamał.

Chciała go zastrzelić, ale mężczyzna ją zaatakował. Złapał ją za rękę i zaczęli się ciągać. Pchnął ją na ścianę próbując wyrwać jej pistolet. Ale Lara nie miała zamiaru dać mu wygrać. Kopnęła go w kroczę. A gdy ją puścił kopnęła go w brzuch. Zack pochylił się i odsunął się od niej. Uderzyła go rękojeścią pistoletu w głowę. Przewrócił się na ziemię przygłuszony.

Lara przykucnęła przy nim i wyjęła nóż. Przecież powiedziała że utnie mu język za obrażanie jej rodziny i tak właśnie zrobiła.

Zack krzyknął dławiąc się własną krwią gdy ciemnowłosa trzymała w dłonie jego odcięty język. Zaczął czołgać się do wyjścia, ale Lara ustała za nim i go po prostu zastrzeliła. Kałuża krwi pojawiła się wokół jego ciała. Jego jedna ręka była wyciągnięta ku drzwiom. Nie zdołał uciec przed śmiercią.

Lara oparła się o ścianę.

Zrozumiała coś. Na początku było łatwiej żyć w taki sposób w jaki żyła w Sanktuarium. Ale z czasem zaczynała mieć tego dość. Dość zabijania, wykonywania rozkazów, zastraszania ludzi, okradania ich. Chciała w końcu odsapnąć od tego. I dziwne było to że dopiero teraz to zrozumiała. Gdy Zack powiedział tamte słowa Nie chcę umierać, ale nie chcę tak żyć.

Lara nie chciała dłużej żyć w taki sposób, ale nie chciała umierać. Obie te rzeczy spierały się ze sobą. Ale co miała zrobić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro